*Tu powstaje "Chez Lager"*

[Black_Gallant]

Black wziął synka na kopytka

- Chodź tu urwisie. Chodź do tatusia.

Uśmiechnął się i przytulił go czule. Czuł, że w obliczu swojego dziecka zaczyna kretynieć do poziomu nastolatka lub mniej, ale był szczęśliwy.

- Mówi się Ta-ta, kochanie. Ta-ta... Tata... Spróbujesz powiedzieć?

Zachichotał i połaskotał czule synka nosem po brzuszku.

[Raging Flame]

-Ta, będziesz miał dopiero szkołę. A lepiej byś jednak pewnych rzeczy nie robił, bo moja cierpliwość do najwytrzymalszych nie należy.-Powiedziała czarna klacz odgarniając sobie z czoła kilka kosmków grzywy z czoła, rzucając Sunny'emu ostrzegawcze spojrzenie. Takie, by ten doskonale wiedział że chodzi jej o kontakty z pewną klaczą.
-A mnie nawet nie proście o opowiadanie o swoim życiu. Obaj znacie po jego kawałku i wam wystarczy, więcej nie powiem. Na pewno nie na trzeźwo.-Rzuciła dość lekko, po czym z lekko podniesionymi brwiami obserwowała jak Black bierze syna na kopyta i się z nim bawi. Znaczy się, jej się wydawało, że to zabawa.
-Nie mów mi, że ja też taka będę.-Powiedziała półgębkiem do Sunny'ego, starając się utrzymać lekki uśmiech na twarzy podczas obserwacji Blacka.

[Sunny Sky]

Sunny zrobił "daaaawww <3" widząc Vermouthka z tatusiem. Uśmiechając się wciąż na ten widok jak wariat pocałował Flamy znowu w policzek.
-Skarbie, tak to ja się będę zachowywał. I nie martw się, będę grzeczny. - Zaśmiał się. - I mam nadzieję, że nie będziesz w takim razie jeszcze długo opowiadać o swoim życiu bo, przykro mi kochanie, ale abstynencja alkoholowa musi być.

[Vermouth]

Vermouth patrzyła na tatę wielkimi oczami i zachichotał, gdy został połaskotany. Tatuś chyba coś chciał, ale maluszek niezbyt wiedział o co może chodzić. Wreszcie, postanowił zapytać, ot tak, po prostu, jako bardzo inteligentny, mały kucyk.
-Cioooo? - Przeciągnął długo ostatnią głoskę. -Taaaaa-taaaa - Dodał jeszcze, tuląc tatusia prosto w twarz.

[Black_Gallant]

Blackowi dosłownie zaświeciły się oczy z zachwytu. Przytulił synka czule i odwzajemnił jego uścisk.

- Brawo! A teraz powiedz Ma-Ma... Mama... Dobrze skarbeńku?

Zamruczał zabawowo i zmierzwił malutkiemu rudą grzywkę, a potem znów go zagiglał po brzuszku.

- Ma-ma. Mama. Powiesz?

Gdy już skończyli naukę, Black uśmiechnął się do Flame.

- Jesteś w gronie przyjaciół. Nikt tu od ciebie niczego nie zażąda. Prawda Vermouthku? Nie będziemy wypytywać cioci o smutne rzeczy.

Zapytał synka wskazując delikatnie nosem na jego mamę chrzestną.

[Raging Flame]

Obrzuciła w milczeniu Sunny'ego spojrzeniem świadczącym o tym, że jej myśli dość niebezpiecznie oscylują niedaleko żądzy mordu. W końcu prychnęła patrząc się na Blacka bawiącego się z dzieckiem. Znać było po niej, ze za bardzo nie widziała jakim cudem dorosły ogier może się tak zachowywać przez małego berbecia srającego w pieluchy kiedy tylko się da.
-Ale że cała zabawa na weselu mnie ominie przez tę abstynencję...-Mruknęła kręcąc lekko głową.

[Sunny Sky]

Sunny z lekkim uśmiechem pokręcił głową, gdy Flame się nagle zirytowała. Spojrzał znowu na malca i jego uśmiech znowu się poszerzył. To było takie słodkie, aż chciał, by Flame urodziła jak najszybciej, by mógł się cieszyć swoją córeczką/ swoim synkiem jak Black.
-Flamy, skarbie, można się bawić bez alkoholu... Albo można poczekać z ślubem do porodu. Znaczy, dalej będą problemy, ale kompletnie innego typu.

[Vermouth]

Vermouthek popatrzył na tatusia trochę spode łba, gdy ten zaczął coś mówić o mamie. Chyba nie zrozumiał co na początku mu chciał przekazać.
-Ma-maaa siiiiip. - Zakomunikował mu jeszcze raz, że Bright Beer zasnęła. Zachichotał, gdy znowu zaczęto go giglać. Posłusznie wypełniając polecenia ojca, spojrzał na ciocię. - Cia-cia! - Dodał i zaśmiał się.

[Black_Gallant]

- Tak kochanie, śpi, ale będzie zachwycone, gdy przywitasz się z nią mówiąc "mama"

Uśmiechnął się i przytulił syna znowu.

- Sunny ma rację, Flamey. Na weselu można się spokojnie bawić bez alkoholu. W zasadzie, Ja i Beer być może ograniczymy się tylko do toastu. Moje kochanie ostatnio miało z alkoholem lekki problem i wciąż z nim walczymy, i z dobrymi rezultatami. Zawsze można sprowadzić piwo korzenne albo zrobić bezalkoholowy poncz. Możesz się z nami świetnie bawić i bez alkoholu.

[Raging Flame]

Klacz machnęła lekceważąco kopytkiem i prychnęła lekko.
-Półśrodki i homeopatia nie działają, to zresztą i tak wiadome. Najwyżej Sunny będziesz miał bardzo marudną imprezę.-Powiedziała, po czym odetchnęła głębiej i spojrzała się to na Blacka, to na młodego ogiera, to na Sunny'ego. Uśmiechnęła się mimowolnie, kiedy przeszło jej przez myśl jak Vermouth ją nazwał.
-Dobra, lepiej już dość o tym.

[Sunny Sky]

- A niech będzie marudna, byle z tobą. - Uśmiechnął się do narzeczonej, całując ją w policzek. Znowu zrobiło mu się cieplej na sercu widząc Vermouthka. - A poza tym, alkohol to mało przyjemna substancja... Jako lekarz mógłbym powiedzieć więcej... A bezalkoholowy poncz brzmi bardzo kusząco.- W sumie nigdy takiego nie pił, z chęcią by spróbował, brzmiało to smakowicie.

[Vermouth]

Vermouth pokiwał mądrze głową gdy tata mówił, kompletnie go jednak olewając, bo miał dużo lepszy cel. Wyplątał się z uścisku ojca i ruszył w stronę cioci, wspinając się na nią dzielnie i tuląc za szyję.
-Cia-cia, tuli. - Zakomunikował jej radosnym tonem, tak radosnym, że ledwo zauważył, że nagle jego pielucha, z wysiłku spowodowanego wspinianiem się, stała się dużo cięższa. Zmarszczył tylko lekko nosek, nie przerywając tulenia.

[Black_Gallant]

Black pociągnął nosem i poczuł, że jego synek właśnie zbombardował Hooflin. Niewiele myśląc, poważnie, choć nie tak by przestraszyć lub zdenerować synka, wziął go na kopytka.

- Przewinę go i do was wrócę.

I wyszedł z Vermouthkiem by wrócić po pięciu minutach, ze świeżym synkiem i w nowej pielusze. Bez większej zwłoki, od razu położył go na kanapie, pomiędzy Flame i Sunnym.

- Wujka też byś ukochał, synku.

[Raging Flame]

Początkowo nawet się uśmiechnęła czując jak źrebak ją tuli. Musiała przyznać, że to było nawet miłe doświadczenie. Ale tylko do czasu gdy poczuła jak młody źrebak zaczyna śmierdzieć czymś, czym dorosłe kucyki zazwyczaj się nie chwalą. A na pewno nie publicznie. Wciąż była lekko skrzywiona na wspomnienie owej woni, kiedy Black wrócił z przewiniętym już synkiem.
-Uh... Nie mówcie mi, że dzieci tak często mają.

[Sunny Sky]

To wyglądało słodko... A potem powróciła rzeczywistość i do beczki słodkości wrzucono łyżkę "dziegciu". Sunny pokręcił z uśmiechem głową, gdy Black wrócił z synem, który stanowczo olał (nie dosłownie, tylko w przenośni) jego propozycję przytulenia ""wujka" i najzwyczajniej w świecie sobie zasnął między nim a Flame.
- Obawiam się, że to dość częste, Flamy, a do tego... No cóż, Bright Beer zasnęła, Vermouthek zasnął... Zakład, kto zaśnie następny? - Zapytał szeptem, by nie zbudzić malucha.

/Tak, Vermouth śpi, pomijamy.