Domek Winter Tea

[Winter Tea]

Winter nie musiała zastanawiać się długo.
- Restauracja? Najlepsza w mieście jest Kuccolo Brocio. - powiedziała - W zasadzie jest też najdroższa, ale posiłki na prawdę na miarę Canterlot. Osobiście nigdy tam nie jadłam, ale każdy mówi, że tam faktycznie jest najsmaczniej.
Klacz uśmiechnęła się lekko. Nagle do głowy uderzyła jej pewna myśl.
- Chyba, że... Nie wiem, co ty na to, ale podobno nieźle gotuję. Mogłabym coś przyrządzić. Chociażby przystawki. Chciałabym ci się jakoś odwdzięczyć...
Fryzjerka oblała się rumieńcem. W istocie, kucharką była wyśmienitą, jak przystało na kogoś wychowanego przez cukierników.

[Shooting Star]

Ogier niepewnym krokiem wszedł do mieszkania, drwi były otwarte, jakby ktoś w pośpiechu wszedł do mieszkania.
-Lucky? Winter? Czy jest ktoś domu? W salonie widziałem pustkę a te mieszkanie zdaje się być z nim połączone. -Wychodząc w głąb mieszkania zauważył Winter i nieznanego mu pegaza, oraz Lucky leżąca w łóżku.
-Lucky! -W jego głosie było przerażenie, od razu podbiegł do chorej klaczy.
-Co ci jest? Co się stało? - Jednorożec popatrzył również pytająco na pozostałe kucyki.

[Sunny Sky]

-Zaprosiłem ją do swojego domu, nie do restauracji... - Przyznał otwarcie Sunny, rozważając jej propozycję. W sumie, gdyby zapłacił za produkty, to byłaby to usługa za usługę... - Przystawki mogę kupić sam, ale byłbym bardzo wdzięczny za przyrządzenie czegoś na główne danie... Nie wiem, może jakiś makaron? Taki długi, nitki... Spaghetti, o. Albo lazanię? O ile to nie za duży problem, chętnie zapłacę za składniki... - Ruszył w stronę wyjścia. - Proszę, przemyśl to, zaraz wracam, kupię Lucky bana.... - Do mieszkania wkroczył kolejny kuc. Sunny się diabelnie ucieszył na jego widok. - O, jednorożec! Świetnie, przyniosę potem czar do odkażania pokoju, przyda się przy pielęgnowaniu chorej, byście się nie pozarażali. Za tydzień powinna być zdrowa, zaraz wracam. - Wyszedł z domku.

[z/t]

[Winter Tea]

- Shooting? - Winter podniosła głowę - Świetnie, że jesteś. Lucky ma ospę, ale wyjdzie z tego. Do zobaczenia, Sunny!
Klacz wyjęła z półki w regale książkę kucharską i zaczęła po kolei przerzucać strony w poszukiwaniu jakiejś na prawdę wspaniałej potrawy. Po chwili zwróciła się do jednorożca.
- Um... Nie napiłbyś się czegoś? - spytała - I proszę, usiądź.
Wzrok klaczy natrafił na przepis na Spaghetti Puttanesca. Oliwki, pomidory... Powinno być dobre.

[Shooting Star]

-Co? Jak to możliwe? Przecież ona w życiu nie była chora, pierwszy raz ją tak widzę.- ogier spojrzał z niepokojem na siostrę. Naprawdę nigdy nie widział jej takiej słabej i bezbronnej, bez wigoru i uśmiechu.
-Mogę tutaj zostać i się nią zaopiekować? -Głos jego spoważniał, patrzył nadal na Lucky i ciężko rozmyślał nad czymś. nawet miał wobec siebie zarzut, że zostawił ją, gdyby nie Winter, nie wiadomo co by mogło się stać.

[Winter Tea]

- Oczywiście - Winter kiwnęła głową - To dobry pomysł. Napijesz się nalewki wiśniowej? na prawdę, jest bardzo dobra.
Klacz zeszła schodami do piwnicy i zabrała stamtąd butelkę wiśniówki. Nalała sobie szklaneczkę, a resztę postawiła na stole. Upiła łyk. Uh, jaka dobra... Wzięła notes i zaczęła spisywać strony z ewentualnymi przepisami do wykorzystania.
- Schooting - zaczęła - mówiłeś, że grasz w bejsbol. W jakiej drużynie? Mój przyszywany ojciec uwielbiał ten sport. Co sobotę oglądał mecze.
Bardzo chciała podtrzymać jakąkolwiek rozmowę, bo siedzenie w milczeniu przy chorej osobie nie wydawało jej się rzeczą miłą. Przyniosła koc w szkocką kratę i przykryła nim Lucky.

[Sunny Sky]

Targający swoje banany niemalże jak łup wojenny, Sunny wkroczył znowu do domku Winter, kładąc owoce na szafce. Zwój z zaklęciem podał Shootingowi.
-Rzucaj ten czar przed wejściem do pokoju chorej. - Zaordynował i spojrzał znowu na klacz. - Winter, te banany są dla chorej, przydadzą się. I... Przemyślałaś może moją prośbę? - Dokończył trochę bardziej nieśmiałym tonem.

[Winter Tea]

Winter uśmiechnęła się na widok Sunny'ego.
- Dziękuję. I tak, wybrałam kilka przepisów.
Podała pegazowi książkę kucharską, w której pozaznaczała odpowiednie strony kolorowymi karteczkami.
- Myślałam o Spaghetti Puttanesca. Czarne oliwki, pomidory, bazylia, papryka i sos. Co ty na to? Jeśli nie, jest też kilka innych dań. Wszystkie powinny być dobre.

[Sunny Sky]

Spaghetti? Brzmiało doskonale, wpojona mu przez feniksa wiedza podpowiadała mu, że to bardzo dobra i popularna potrawa. Sam jej nigdy nie próbował, ale lubił próbować nowe rzeczy, więc był za. Zastanawiało go tylko, czy będzie to smakować Flamy...
-Świetnie, doskonale, jestem za! - Wyraził swój entuzjazm. - Pomóc ci może?

[Winter Tea]

- Jeśli tylko masz ochotę - Winter kiwnęła głową - zapraszam do kuchni.
Klacz wyjęła z lodówki czerwoną i żółtą paprykę, pomidory i czarne oliwili. Nastawiła makaron.
- To tak... Te rzeczy trzeba pokroić w krążki, a a czosnek w kostkę. Później doprawić i wrzucić na patelnię. Zrobi się fajny, aromatyczny sos.
Błękitnowgrzywa zabrała się do szatkowania warzyw. Przygotowała też przyprawy.

[Sunny Sky]

-Oczywiście, że mam ochotę! - Powiedział raźno, idąc za nią i przyjmując polecenia. Po chwili nóż wręcz śmigał w kopytach Sunny'ego gdy ten, z niezwykłym entuzjazmem, zaczął kroić warzywa tak, jak kazała mu Winter. Już po chwili czosnek był pokrojony w kostkę, która zachwyciłaby każdego fana Ponycrafta, a reszta tworzyła miłe oku prążki. - Chyba zrobione, co teraz? - Zapytał.

[Winter Tea]

Winter uśmiechnęła się widząc efekt pracy Sunnego. Nalała na patelnię trochę oliwy.
- Teraz wrzuć wszystko tutaj - poleciła.
Gotowanie było jednym najmilszych zajęć na świecie. Aromaty, smaki... Wszystko uspokajało, wprowadzało domowy nastrój. Klacz śmiała się czasem w duchu, ze to wszystko ma w sobie coś z alchemii. Kiedy opanowało sie podstawy, można było rozwinąć skrzydła i eksperymentować. do woli.

[Sunny Sky]

Pokrojone przez Sunny'ego warzywa poleciały na patelnię. Teraz pozostało czekać... I czekać.... I czeeeeeeekać.... Wbił wzrok w patelnię, czekając, aż to się skończy. Z wrażenia odbierał mocniej zapachy, pogrążając się w miłym aromacie papryki. Myślami był już w domu, wieczorem, razem z Flame, przy winie i kolacji... Nawet świadomość, że jest ona heroldem chaosu mu nie przeszkadzała w tym momencie, po pierwsze był zbyt zaaferowany, po drugie, święcie dalej wierzył, że skoro go ostrzegała, a za karę pozbawiono ją tylko magii, to nie mogła to być jej wina.

[Winter Tea]

Winter w końcu wyłączyła ogień pod patelnią.
- Gotowe - uśmiechnęła się z satysfakcją.
Nabrała trochę sosu na łyżeczkę i spróbowała.
- Pycha. Chcesz spróbować?
Odsączyła makaron i przełożyła go do pojemniczka. Sos przelała do drugiego.

[Sunny Sky]

Zrobiło się! Zrooooobiiiiło! Sunny miał ochotę na mały taniec zwycięstwa. Patrzył radośnie, jak Winter przekłada wszystko do pojemników.
-Nie, dzięki, spróbuje w domu. - Uśmiechnął się do niej wesoło, tuląc ją raz jeszcze. Położył na stoliku kilkanaście monet, za składniki, porwał pojemniczki i ruszył w stronę wyjścia. - Dzięki! Pojemniki odniosę jutro, nie zapomnij o bananach i specjalnym mydle dla chorej! - Pomachał jej jeszcze kopytem i wyszedł z domu.

[z/t]