Dom Raging Flame

[Raging Flame]

-Od niedawna. Z?apa? mnie deszcz w drodze do pracy i troch? mnie przez to przezi?bi?o. By?am troch? os?abiona po... zreszt?, mniejsza o to.-Powiedzia?a stwierdzaj?c, ?e skoro jest nowy to pewnie nie wie kim by?a.
Ma szans? by cho? jeden kucyk nie zna? jej jako przest?pczyni recydywistki, która na dodatek pomog?a w tej ca?ej hecy z Heroldami. Zreszt?, gdyby si? przyzna?a, to ten raczej ju? niezbyt ch?tnie na ni? patrzy?. A przyzna? musia?a, ?e nawet jej si? podoba?o jak jej si? przygl?da?. Chyba z?apa? haczyk.
Wzi??a w kopytko kolejn? babeczk? i zacz??a si? ni? zajada?, stwierdzaj?c ?e faktycznie s? bardzo dobre. U?miechn??a si? czuj?c jak s?odycz rozchodzi si? po jej j?zyku, dostarczaj?c przyjemno?ci.

[Sunny Sky]

Flame ?adnie si? u?miecha?a, kolejny jej atut, który zauwa?y? Sunny. wiedzia?, ?e choroba nie sprzyja u?miechowi wi?c, by go utrzyma?, musia? co? wymy?li?.
- Zwyk?e przezi?bienie, tak? - Zapyta?, by si? upewni?. Zamy?li? si?. - Mog? podskoczy? po syrop i sztyft do nosa, by nic ci nie przeszkadza?o oddycha?... A mo?e s? u ciebie? - O?ywi? si? lekko. - Skoro by?a? os?abiona i by?o to niedawno to jeszcze ci? to troch? pom?czy, mog? chocia? odrobin? pomóc. Po co marnowa? czas na bycie chorym? - U?miechn?? si? znowu.

[Raging Flame]

-Wszystko w porz?dku, nic mi nie b?dzie. To tylko przezi?bienie. Nie musisz niczego przynosi? i za?atwia?.-Powiedzia?a nieco zaskoczona jego reakcj?. Jej u?miech by? teraz nieco zak?opotany, nie spodziewa?a si? takiej reakcji od tego m?odzieniaszka. Wygl?da?o na to, ?e to lekarz z powo?ania. Jeszcze z takich co si? za bardzo nie sparzyli na w?asnym zawodzie.
-Pomoc mi niepotrzebna, naprawd?.-Dopowiedzia?a staraj?c si? go uspokoi?.-Ale dzi?ki za trosk?.-Mówi?c to doko?czy?a swoj? babeczk?, po czym otar?a kopytkiem usta. Z niejakim zaskoczeniem zorientowa?a si?, ?e na kopytku zosta?o kilka okruszków. Przejecha?a lekko j?zykiem po nim, zbieraj?c okruszki i u?miechn??a si? lekko zak?opotana zdaj?c sobie spraw? z tego, ?e zrobi?a to nie do ko?ca ?wiadomie.-Przepraszam. To by?o silniejsze ode mnie.

[Sunny Sky]

Sunny u?miechn?? si? tylko, widz?c co wyczynia Flame z swoim kopytem. Wygl?da?o na to, ?e bardzo jej to smakowa?o... Chwila, co? mu nie pasowa?o. Uniós? brwi do góry.
-Chwila... Jeste? przezi?biona i czujesz smak? - Jeden z aspektów przezi?bienia, prawie ?e kompletne pozbawienie zmys?u smaku. Zaniepokoi? si? nieco. - Mo?e to nie to? Powinna? si? jednak zbada?, droga Flame, szczerz? ci radz?. Ma?o tu dziwnych rzeczy si? ostatnio dzia?o... - U?miechn?? si? do wspomnie?. - Z tego co pami?tam, to mój ojciec niedawno lecia? walczy? z jakim? heroldem zarazy, mo?e ci? trafi? zanim zosta? pokonany?

[Raging Flame]

Flame zamruga?a kilkakrotnie czuj?c jak si? czerwieni. Wi?c jego ojciec walczy? z ni?... W?a?ciwie to nie do ko?ca by?a sob?, ale walczy? na pewno z jej cia?em. Mimowolnie skrzywi?a si? na wspomnienie tego paskudnego uczucia, kiedy co? siedzi w jej ciele i steruje jej cia?em zmuszaj?c do robienia tego czego nie chce, dostarczaj?c jej przy tym niema?o bólu. Wzdrygn??a si? zauwa?alnie, po czym spojrza?a si? na pegaza, zastanawiaj?c si? jak oddali? podejrzenia od siebie.
-Mówi?am ?e to nic powa?nego, ju? mi przechodzi...-Powiedzia?a staraj?c si? u?miechn??, chocia? raczej niezbyt jej to wychodzi?o. Wiedzia?a ?e si? zdradza swoim zachowaniem, ale nie zamierza?a si? przyznawa? do tego.-Zreszt?, nawet gdyby to by?o to, to nie s?dz? by? da? rad? co? z tym zrobi?. W ko?cu przyczyna by by?a magiczna, a ty jeste? pegazem.

[Sunny Sky]

Flame jako? dziwnie zareagowa?a na jego s?owa. Upewni?o go to w przekonaniu, ?e ta choroba mo?e mie? jaki? magiczny rodowód. Nie zwa?aj?c na prywatno?? wsta? z swojego miejsca i usiad? obok niej na kanapie. Spojrza? jej g??boko w oczy, staraj?c si? wychwyci? jakie? oznaki choroby.
-Nawet jak nie mog? zwalczy? przyczyny, to mog? zwalczy? objawy. - Zmarszczy? brwi, odnotowuj?c, jak mu si? zdawa?o, lekk? blado?? skóry pod sier?ci?. - Z magi? wszystko dobrze? U jednoro?ców, z tego co wiem, czasem szaleje w czasie choroby i... - Opami?ta? si?. Westchn??. Przejecha? kopytem po grzywie prosto spod no?yc fryzjerki. - Przepraszam, czasem zbytnio si? wczuwam. Po prostu chc? pomóc. - Odsun?? si? nieco od niej, zauwa?aj?c, ?e siad? stanowczo za blisko.

[Raging Flame]

-Nie jestem a? tak chora by nade mn? za?amywa? kopyta.-burkn??a w jego stron?, dopiero po sekundzie zdaj?c sobie spraw? z tego, ?e zachowa?a si? nader niegrzecznie w stosunku do kogo? kto chcia? pomóc. Odwróci?a na chwil? wzrok i odetchn??a g??biej staraj?c si? nadto nie zdenerwowa?. Musia?a równie? pami?ta? by nie zdradzi? za du?o, bo pegaz jeszcze b?dzie gotów zwia? gdy tylko si? o tym dowie. Albo zacznie jej z tego powodu sprawia? nieprzyjemno?ci. Czu?a od jakiego? czasu lekkie mrowienie w rogu, mia?a nadziej?, ?e to znak, ?e jej magia wraca.
-Od jakiego? czasu z magii nie korzystam... Wzgl?dy bezpiecze?stwa.-Powiedzia?a maj?c nadziej?, ?e to jako? za?atwi spraw?.-Moje korzystanie z magii jest do?? niebezpieczne dla innych, wi?c od jakiego? czasu staram si? funkcjonowa? bez niej. I nic mi nie jest, to jaka? zwyk?a choroba. Przecie? gdyby to by?o co? powa?nego, to bym nie otworzy?a ci drzwi, co nie?-Zapyta?a si? na ko?cu staraj?c si? brzmie? przekonywaj?co.

[Sunny Sky]

Pegaz podrapa? si? po g?owie kopytkiem, nie wiedz?c co zrobi? po tak gwa?townej reakcji klaczy.
- Przepraszam. - Powiedzia? wreszcie po raz kolejny. Na jej uwag? o "otwieraniu drzwi" przeszed? go dreszcz, ale lekko zachichota?. - Wiesz, mam tak? bardzo szczer? nadziej?, nie chcia?bym zosta? swoim w?asnym pacjentem, albo, o zgrozo, i?? do tutejszego szpitala. Nie s?ysza?em o nim za dobrych opinii. A co do magii... - Zerkn?? na jej za.... na jej uroczy znaczek. - Magia p?omieni? - Spróbowa? zgadn??. Pasowa?oby do imienia...

[Raging Flame]

-Tak, zacz??o si? od ognia. Na ogniu si? g?ównie skupia. Nie jestem wybitnie utalentowana, wi?c trzymam si? tylko tego.-Powiedzia?a ju? nieco spokojniej, ciesz?c si? z tego, ?e Sunny postanowi? nie dr??y? tamtego tematu.
-By?am w szpitalu, bo przyjaciel potrzebowa? pomocy i jako?... wola?abym tam jednak nie dochodzi? do zdrowia, naprawd?. To chyba najgorsza pa?stówka w Equestri... A widzia?am ju? niejedn?.-Powiedzia?a kr?c?c przy tym lekko g?ow?. Zdecydowa?a si? ?ci?gn?? w ko?cu r?cznik z g?owy, ukazuj?c w pe?ni jej grzyw? w której kosmki ??czy?y si? z sob?, jak to maj? w zwyczaju mokre w?osy zanim ca?kiem si? nie osusz?. Pokr?ci?a lekko g?ow?, tak by grzyw? nieco poprawi?. Stwierdzi?a, ?e pó?niej b?dzie potrzebowa?a j? porz?dnie przeczesa?. Ale chocia? jej czarne w?osy na ca?ym ciele l?ni?y jak powinny po tak d?ugim czasie braku k?pieli.
-W?a?ciwie, dlaczego ci? sprowadzi?o do Ponyville? Jest tyle miejsc w których mia?by? pewnie znacznie wygodniejsze ?ycie.

[Sunny Sky]

Nastrój pegazika znacznie si? polepszy?, gdy Flame si? uspokoi?a. Wygl?da?o na to, ?e nie warto ju? by?o j? rozpytywa? o t? chorob?. Nie wiedz?c co zrobi? z kopytami, si?gn?? po kolejn? babeczk?. Nie by? na razie przekonany, co my?le? o talencie jednoro?ki, ogie? by? do?? niebezpieczny, a z drugiej strony... Pasowa? do niej wr?cz idealnie. Skubi?c babeczk? s?ucha? jej opowie?ci o szpitalu, gdy nagle ?ci?gn??a r?cznik. Mokra grzywa... Jego skrzyd?a zadrga?y niebezpiecznie. Odchrz?kn??, staraj?c si? uspokoi?.
-Po prostu tutaj ?y?em gdy by?em m?odszy, powróci?em do rodzinnej wioski. - Wzruszy? barkami.

[Raging Flame]

-No có?, skoro tylko tyle. To chyba faktycznie nic z?ego.-Powiedzia?a odwi?zuj?c powoli sznurek którym by? przewi?zany szlafrok, tak by si? samoistnie nie rozwi?za?. Odetchn??a lekko i lekko si? unosz?c ju? ca?kiem zdj??a z siebie szlafrok, przy czym odetchn??a g??biej i przymkn??a lekko oczy. Jej skóra i czarne w?oski na niej wci?? by?y lekko wilgotne, ale do?? szybko wysycha?y w przeciwie?stwie do grzywy i ogona.
-Mam nadziej? ?e nie czujesz si? zgorszony tym, ?e si? tak przy tobie pozby?am szlafroku.-Powiedzia?a, przypominaj?c sobie znowu, ?e nie jest sama.-Po prostu rzadko kto u mnie w domu przesiaduje, to zachowuj? si? jakby nikogo nie by?o. Nie masz mi chyba tego za z?e, co?-Zapyta?a si? z zainteresowaniem i nut? autentycznej troski w g?osie. Zastanawia?o j? równie? jak on odpowie. Ci?gle nie mog?a si? pozby? wra?enia, ?e spodoba?a si? m?odzieniaszkowi.

[Sunny Sky]

Gdy Flame si? unios?a, Sunny wsta? z kanapy, by zrobi? jej miejsce. Za chwil? mia?o si? okaza?, jak bardzo dobry pomys? to by?. Na m?odzie?cze rozdzianie si? klaczy z szlafroka zrobi?o ogromne wra?enie. Zafascynowany patrzy?, jak jej ubiór opada na ziemi?, a ona sama przymyka oczy i wzdycha (przynajmniej w jego mniemaniu) zalotnie. Jej czarna sier?? zal?ni?a w ?wietle padaj?cym zza okna. Pegaz prze?kn?? nerwowo ?lin?.
-Nie, nie mam za z?e... - Spróbowa? odpowiedzie?, gdy nagle jego skrzyd?a si? rozwar?y na ca?? szeroko??. Urwa? w pó? zdania, stoj?c obok kanapy i tylko temu zawdzi?czaj?c fakt, ?e nie str?ci? przypadkiem babeczek na ziemi? ani w nic nie uderzy? skrzyd?em. Zaczerwieni? si? ca?y i zareagowa? tak jak mu przysz?o na pocz?tku do g?owy - przy?o?y? kopyto do czo?a w pi?knym facehoofie i westchn??. - Przepraszam... - Zrobi? kilka kroków ty?em w stron? drzwi wej?ciowych.

[Raging Flame]

-No nie mów ?e ju? idziesz.-Powiedzia?a lekko zawiedzionym g?osem do pegaza. Nie mia?a zamiaru go a? tak speszy? swoim zachowaniem. Wsta?a i podesz?a troch? bli?ej niego, nie mog?c si? pozby? lekkiego u?mieszku z twarzy.
-Zosta?, tak rzadko trafia si? kto? normalny by chocia?by z nim porozmawia?. Chyba nie chcesz mi zrobi? tej przykro?ci i sobie pój??, co?-Zapyta?a si? przekrzywiaj?c lekko g?ow?, przy czym jej grzywa opad?a do?? nietypowo. U?miechn??a si? tym razem znacznie bardziej przyja?nie.
-Jak ci? mój wygl?d peszy, to mog? si? znowu ubra?.-Powiedzia?a zapewniaj?c go. Spodoba?o jej si? towarzystwo m?odego pegaza, a perspektywa utraty kontaktu z nim z powodu zawstydzenia si? po tym jak si? zachowa?a, raczej niezbyt jej si? podoba?a.
-Mo?e chcesz si? czego? napi??-Zapyta?a si?, maj?c nadziej? równie? ?e znajdzie si? u niej w domu co? poza wod?.

[Sunny Sky]

Mimo jego obaw, klacz nie wydawa?a si? zdenerwowana jego wingbonerem. Jedyne co u niej zaobserwowa?, to lekkie rozbawienie, które powinno by? chyba normalne w tej sytuacji. Zdawa?o mu si? nawet, ?e by?a nieco zawiedziona tym, ?e próbowa? si? grzecznie wycofa?. Podesz?a, u?miechaj?c si?, wi?c móg? za?o?y?, ?e chyba mo?e zosta?. Jego skrzyd?a si? ju? rozlu?ni?y, pozwalaj?c si? z?o?y?.
-Nie.... Nie musisz si? ubiera?, znaczy si?. To si? ju? chyba nie powtórzy - Powiedzia?, gdy ju? odzyska? kontrol? nad j?zykiem i strunami g?osowymi. U?miechn?? si?, troch? krzywo. - Jestem normalny? Ten szlachetny tytu? mnie nobilituje. - Sk?oni? lekko g?ow?, po czym usiad? z powrotem na tapczanie. Przemy?la? g??boko ostatnie pytanie klaczy. - Do picia... Ca?e ?ycie pi?em tylko wod?. No dobra, kilka razy zdarzy?o si? wypi? mleko. - U?miechn?? si? szerzej, naturalniej. - Chocia? ojciec mnie zaprasza? ostatnio do baru z okazji ko?ca edukacji. Mo?e jakie? piwo?

[Raging Flame]

-Hm... Mam tylko jakie? pó?wytrawne wino, mo?e by??-Zapyta?a si? patrz?c na niego, po czym uda?a si? w stron? kuchni z której to wyci?gn??a zachomikowan? butelk?, jedn? z tych które pi?a razem z Darkiem. Có?, teraz go nie by?o, raczej nie s?dzi?a by mia? jej za z?e ?e teraz pos?u?y edukacji alkoholowej pewnego m?odzika. Wnios?a do pokoju wino oraz dwa wysokie kieliszki.
-Jak nie chcesz to mog? przynie?? jednak wody. Ale radzi?abym uwa?a?, wino jest smaczne ale przy okazji i mocniejsze od piwa.-Powiedzia?a lej?c trunek do szkie? i patrz?c przy tym badawczo na pegaza. Zastanawia?a j? jego reakcja.