Jadalnia

[Last Word]

-Dzi?ki, jest bardzo smaczne.-Powiedzia? Word z u?miechem do Shar. Stwierdzi?, ?e jednoro?ka pomimo pewnej manii zadawania pyta?, jest ca?kiem ciekawym kucykiem do rozmowy. Przynajmniej na razie nie wygl?da?o, by ukrywa?a jaki? niebezpieczny sekret. Z tego w?a?nie najbardziej si? cieszy?, nie lubi? zbytnio takich niespodzianek. Upi? herbaty, po czym ponownie zatopi? z?by w du?ym k?sie ciasta, które pó?niej do?? energicznie ?u?.
-Wi?c, mówi?a? ze twoja siostra jest artystk?. Mo?na wiedzie? w jakiej sztuce siedzi?-Zapyta? si? w ko?cu stwierdzaj?c, ?e warto teraz samemu si? czego? dowiedzie?.

[Shar Ghatorr]

Shar up?a ?yk herbaty. Ostyg?a ju? na tyle, ?e spokojnie mozna by?o j? pi? bez obawy o stan swojego narz?du smakowego. Napar z suszonych li?ci herbaty z dodatkiem dzikiej ró?y ?wietnie rozgrzewa? i rozlu?nia?. Chocia?, to ostatnie mog?o by? spowodowane ledwo wyczuwalnym w napoju rumem. Dziadek Gahtorr zawsze pi? herbat? z rumem. Babcia opowiada?a, ze za m?odu by? to raczej rum z herbat?, ale na staro?? si? nieco uspokoi?...
-Có?, jest rze?biark?- powiedzia?a nie kryj?c w g?osie dumy. Jej siostra jest rzexbiark? i jest w tym, co robi naprawd? ?wietna! Na swoje piate urodziny dosta?a wielk? figurk? sowy w okularach. A moze to ona by?a po prostu ma?a? To te? bardzo prawdopodobne...- S?ysza?am, ze za?o?y?a swoj? pracowni? tu, w Ponyville. Swoj? drog?, by?o o niej do?? g?o?no w kraju, raz nawet pewien ogier chcia? mi postawi? drinka s?ysz?c moje nazwisko. D?? sobie spokój, gdy dowiedzia? si?, ?e nie jestem Sal-nosek Shar odrobin? sie zmarszczy?, ale poi chwili jej pogodny u?miech powróci?.

[Last Word]

-Baran nie kucyk. Jak ju? stawia?, to móg? chocia? w tym postanowieniu wytrwa? do ko?ca.-Powiedzia? Last spokojnym g?osem, maj?c przy tym min? ?wiadcz?c? o tym, ?e jakby jego by?o sta? to by na pewno postawi? drinka, nawet pomimo pomy?ki. Odchrz?kn?? lekko, po czym wróci? do jedzenia ciasta, którego obecno?? na talerzu by?a zbyt kusz?ca by za d?ugo pozostawa?o ono nieruszane.
Last przez chwil? nic nie mówi?, z dwóch powodów w?a?ciwie. Pierwszym by?o to, ?e z pe?nym pyszczkiem si? nie mówi?o, bo to niegrzeczne, drugim by?o to, ?e si? z pe?nym pyszczkiem nie mówi, bo to grozi zakrztuszeniem. A tego drugiego raczej mniej chcia?, ni? by go uznano za niewychowanego gbura i wie?niaka.
-Wiesz, ja si? niezbyt w sztuce wyznaj?. T? ostatni?, nowoczesn? jako? niezbyt rozumiem. Dla przyk?adu, widzia?em kiedy? w galerii pe?no wieszaków o ró?nych kszta?tach. By?a to wystawa o problemie g?odu w Zebricii...-Powiedzia? u?miechaj?c si?, na sam? my?l o tym. Pomin?? fakt, ?e sam usiad? na dywaniku, b?d?cym równie? elementem wystawy, reprezentuj?cym zmienno?? czasów i miejsca. Nie rozumia? jak si? tego autor w tym dywaniku doszuka?.

[Shar Ghatorr]

Na policzki fioletowej jednoro?ki wst?pi? drobny rumieniec. Có?, wida?, ze spotka?a prawdziwego ogiera z klas?... A rodzice mówili, ?e kuce ziemne to niewychowane gbury... Tak, ten oto popielaty ogier albo by? wyj?tkiem od regu?... Wyj?tkowo uprzejmym wyj?tkiem...
-Có?, mi?o mi to s?ysze?...- powiedzia?a.- Mo?e w tej wystawie chodzi?o o to, jak chude s? nogi tych dzieci?- zaproponowa?a. Zazwyczaj te najprostsze, ,,?opatologiczne'' wyt?umaczenia s? najlepsze. Moze i w tym wypadku ta zasada si? sprawdzi?a? Kto wie, trzebaby spotka? autora tych... dzie?... ?eby si? dowiedzie?. A tego w duchu nie ?yczy?a nikomu...- Ale niektóre z tych dzie? s? naprawd? zabawne, zw?aszcza malarskie. Wielka, pomara?czowa ciapa na tle mniejszych, zielonych symbolizuj?ca przemijaj?cy czas sp?dzony samotnie...

[Last Word]

-Mo?liwe, jako? nie mog? zrozumie? sztuki wspó?czesnej.-Powiedzia? Last wzruszaj?c górnymi ko?czynami, po czym ponownie zabra? si? za upijanie herbaty, której nadmiar równie? lekko zaczyna? przeszkadza?. Odetchn?? troch? g??biej, po czym odstawi? fili?ank? na miejsce.
-W?a?ciwie, nawet si? ciesz?, ?e dosz?o do naszego spotkania. Mi?o zobaczy? przyjazn? twarz po tak d?ugim czasie. Jeszcze jaki? pegaz mi grozi? nie wiadomo czym, gdy si? za?mia?em po okazaniu si?, ?e jedna z jego krewnych zosta?a homoseksualistk?...-Powiedzia? krzywi?c si? lekko na ko?cu. Nawet nie chcia? wiedzie?, czym mu próbowano konkretnie grozi?.

[Shar Ghatorr]

Shar za?mia?a si?. Jej równie? naprawde mi?o rozmawialo si? z Lastem.
-Có?, ja te? si? ciesz?. Z tego, co mówisz wynika, ?e mog?o mnie spotka? naprawd? co? nieprzyjemnego...- powiedzia?a ko?cz?c ciasto i popijaj?c je powoli pozosta?? herbat?.
-Có?, rodzina to do?? dra?liwy temat.- powiedzia?a- Mo?e uzna?, ?e jeste? jakim? homofobem?
M?odsza siostra Ghatorr spojrza?a nagle w oczy Lasta. By?y takie g??bokie, jak to? wodna... I w?a?ciwie, to czemu nie ma on ?renic? Mo?e si? zapyta? Chocia?, to mog?oby go znowu wprawi? w zak?opotanie... A moze by si? obrazi?? Zaraz si? zapyta, tylko jeszcze troch? popatrzy w te oczy...

[Last Word]

-Mo?e i mia? racj?.-Powiedzia? kiedy sko?czy? je?? ciasto, a i fili?anka z herbat? by?a bez dwóch zda? pusta. Odetchn?? troch? g??biej, czuj?c ?e potrzeba zaspokojenia g?odu ju? zosta?a ca?kowicie zaspokojona. Po chwili jego uwag? przyku?o to, ?e Shar ci?gle si? w niego wpatruje, co by?o dla niego sytuacj? raczej niecodzienn?. Bo raz, ?e jednoro?ec okazywa? zainteresowanie kucykiem ziemnym, dwa, ona jest klacz?, trzy, on to on. To ostatnie szczególnie go dziwi?o, bo raczej niezbyt s?dzi?, ?e kogokolwiek mo?e ciekawi? to co mówi, czy w ogóle mo?e kto? by? nim zainteresowanym jako osob?. Odchrz?kn?? lekko zak?opotany, opuszczaj?c przy tym lew? brew zauwa?alnie ni?ej, by nada? wypowiedzi bardziej ?artobliwego tonu.
-Em, Shar... Nie chc? by? nieuprzejmy, ani nic, ale wygl?dasz jakby? mia?a ochot? uton?? w moich oczach. A? tak niezwykle dla ciebie wygl?daj??

[Rarity]

Do Cukrowego Zak?tka wkroczy?? dumnie i wygl?dajac ol?niewaj?co pierwsza dama po?ród modni? tego miasteczka, a mo?e i ca?ej Equestrii, Madamme Rarity.

Pomimo tego opisu, pi?kna klacz wcale nie wydawa?a si? pewna siebie. Dojrza?a siedz?c? nieopodal par? m?odych kucyków, i uzna?a, ?e mo?e ich zapyta? o informacje. W ko?cu to jedyne kucyki które uda?o jej si? dojrze? w miasteczku, nawet komisariat by? opustosza?y, tak jak i nawet cele.

- Przepraszam, ?e wam przeszkadzam, moi mili... Ale mam jeden problem... Nie wiecie co si? dzieje, ?e miasteczko jest takie wyludnione? Czuj?, ?e co? mnie omin??o kiedy... Nie by?am w mie?cie...

Stara?a si? wydawa? bardziej kobiec? ni? normalnie. Oczarowany m?ody ogier na pewno bardziej ni? ch?tnie powie jej co si? sta?o, ni? zwyk?y, nie pora?ony jej urokiem.

[Shar Ghatorr]

Shar s?ysz?c s?owa Lasta szybko zawstydzona odwróci?a wzrok. Troch? niezr?czna sytuacja...
-Wybacz, po prostu twoje oczy sa takie... g??bokie. Jak dwie b??kitne studnie...- powiedzia?a nie za brdzo my?l?c o tym, co wydobywa si? z jej ust- To znaczy...
Z opresji wybawi?a j? bia?a klacz, s?ynna w ca?ym kraju projektankta Rarity! Chodzi?y s?uchy, ?e wyjecha?a do Canterlotu na pokaz swojej kolekcji, ale jedna jest tu! I zagada?a w?a?nie do niej! Musi zachowa? pe?n? powag?, by nie wyj?? na rozemocjonowan? nastolatk?... U?miechn??a si? uprzejmie
-Witam, pani Rarity... Niestety, nie mog? pani pomóc, dopiero tu przyby?am i nie orientuj? si? w tutejszym otoczeniu.

[Last Word]

Last podniós? brwi zaskoczony s?owami jednoro?ki, czego? takiego to si? z ca?? pewno?ci? nie spodziewa? us?ysze?, a tu us?ysza?. To go do?? zdziwi?o, wygl?da?o na to ?e m?oda klacz nie za bardzo wiedzia?a jak ma odpowiada?, wi?c pomimo ogromnej ch?ci, postanowi? tego nie dr??y? zanadto. A na pewno nie zbyt szybko.
Wtem przysz?a ?adna... nie, w?a?ciwie pi?kna klacz, do której jego wzrok pow?drowa? automatycznie, bez ca?kowitej zgody ca?ej reszty kego wolnej woli. Na swoje w?asne szcz??cie, powstrzyma? si? przed opuszczeniem ust w dó?, tak by si? nie o?mieszy? przed dwójk? klaczy. Odchrz?kn?? nieco s?ysz?c jej pytanie i postanowi? odpowiedzie?, wykorzystuj?c w?asn? wiedz?.
-Podobno jaka? rebelia jest, kto? przej?? w?adz?, kto? si? z kim? t?ucze. Tak przynajmniej s?ysza?em.-Powiedzia? niezbyt pewnym g?osem, patrz?c si? na klacz. Wzrok mia? lekko rozmarzony.

[Frey]

Pierwszym d?wi?kiem jaki mog?y us?ysze? kucyki obecne w Jadalni by? ha?as przed drzwiami. Nad saloonem przelecia?a sterta ró?nych kartek. Kilka chwil pó?niej po nich do ?rodka wgramoli? si? be?owy pegaz, o ró?nobarwnej, zmierzwionej grzywie. Wida? by?o, ?e ów kilka chwil wcze?niej zaliczy? wyr?ni?cie na mord?. Po?piesznie zebra? rozrzucone kartki, spojrza? na go?ci z przepraszaj?cym u?miechem i usiad? przy jednym ze stolików. Z jednego z juków wygrzeba? pióro i inkaust, i roz?o?y? na stole kartki. Pochyli? si? nad nimi i zacz?? co? kre?li?, poprawia?, dopisywa?. Wida? by?o, ?e ?wiata poza prac? nie widzi, bo zd??y? zrzuci? kilka pustych kartek, nawet tego nie zauwa?aj?c.

[Rarity]

Rarity by?a zszokowana us?yszan? nowin?. A? przysiad?a z wra?enia.

- Niemo?liwe! Kto to zrobi??! Co z ksi??niczk?? Czemu nikt nawet po mnie nie pos?a?? Powiedzcie mi prosz? wszystko co wiecie.

Spojrza?a na nich b?agalnie. Nie wiedzia?a nawet co si? mog?o dzia? z jej przyjació?kami. Wszystko to by?o jakie? Dziwne. Przez du?e D. Najpierw ten dziwnie d?ugi sen, potem demolka w jej butiku, w której czasie nic nie ucierpia?o i nic nie zgin??o... Wyludnienie Ponyville i teraz jeszcze TO. Musia?a wiedzie?.

[Shar Ghatorr]

Wzrok Shar lekko posmutnia?. ?a?owa?a, ?e nie mog?a pomóc, te? zauwa?y?a, ze jest tu strasznie ma?o kucy, ale uzna??, ze to normalne w tym miejscu.
-Przykro mi, ale jak mówi?am nie mam poj?cia, co tu sie wydarzy?o, pani Rarity.- przyzna?a patrz?c na wyra?nie zdesperowan? i zrozpaczon? niewiedz? ikon? mody.
-Co prawda widzia?am po drodze kilka niecodziennych rzeczy, ale nie znam ani ich przyczyny, ani powodu, dla którego si? pojawi?y...
Jednoro?ka spojrza?a bezradnie na Lasta. Wygl?da? na zupe?nie oczarowanego wdzi?kami Rarity. Có?, trudno mu si? dziwi?, by?a w istocie zjawiskowa...

[Last Word]

-Powiedzia?em wi?kszo?? z tego co wiem.-Powiedzia? Last tu? po niepewnej obserwacji nowo przyby?ego kucyka.-Nie wiem kto to zrobi?, wiem tylko, ?e by?o ich ledwie kilku, wi?c musieli by? ca?kiem silni, zapewne zarówno fizycznie jak i magicznie. Ksi??niczki si? pewnie ulotni?y, ale pewno?ci nie mam. I nie wiem, dlaczego nikt po Pani? nie pos?a?. Nawet nie wiem kim Pani jest.-Doko?czy? ca?kiem spokojnie, chocia? nieco zaskoczony, ?e od niego wymaga si? odpowiedzi na takie pytania.
Rozejrza? si? niezbyt pewnie, stwierdzaj?c brak ju? konkretnego celu przesiadywania tutaj. Odetchn?? g??biej i spojrza? si? na Shar, odczuwa? dziwn? niech?? przy my?li zostawienia jej teraz samej, zw?aszcza ?e ta nie mia?a si? za bardzo gdzie podzia? zapewne. Wpad? do?? nagle na pomys? wydaj?cy mu si? szalonym i bezsensownym, ale postanowi? spróbowa?.
-Shar, je?li nie masz si? gdzie wybra?, to mog? ci? na jaki? czas ulokowa? w domu brata. Teraz go i tak nie ma, a do czasu a? wróci to chyba znajdziesz co? dla siebie w tej mie?cinie.-Powiedzia? staraj?c si?, by jego s?owa zabrzmia?y jak przyjacielska propozycja, wychodz?ca z g??bi jego raczej dobrego serca.

[Rarity]

Rarity po?o?y?a kopytko na czole w ge?cie szoku. To si? nie mie?ci?o w jej g?ówce. Us?ysza?a wten, ?e M?ody Ogier chce przenocowa? klaczk? u swojego brata.

- A... Ale?... Przepraszam, ?e si? wtr?cam ale na zewn?trz jest teraz niebezpiecznie. Pozwólcie chocia?, ?e was odprowadz?. Tak m?ode kucyki nie powinny si? same prowadzi? po mie?cie gdy dziej? si? takie rzeczy.

Wstyd jej si? by?o przyzna?, ale nie chcia?a zosta? tutaj Sam?... Ponyville wydawa?o si? yludnione i wprawia?o ja to w bardzo nieprzyjemny stan umys?u.