Jezioro

[Uriel Flame]

- Tak samo - Odpowiedzia?, wtulaj?c si? w jej b??kitn? grzyw?. A wi?c, koniec. Teraz byli par?. - Przyznam si?... Nawet smoczy p?omie? nie posiada takiej si?y jak p?omie? dwóch bij?cych serc... A mi znowu zbiera si? na pseudopoetyk? - Doda?, chichocz?c.
- Jak to w sumie si? sta?o, ?e si? poznali?my? Pami?tam to niby, jakby to by?o wczoraj, a jednocze?nie... Wszystko rozmywa si? we mgle... - Ko?cówki jego skrzyde? delikatnie przejecha?y po bokach Winter.

[Winter Tea]

- Hmm... - Winter zamy?li?a si? - Posz?y?my wtedy z Lucky nad jeziorko. Kiedy tylko si? pojawi?e?, ona oskar?y?a ci? o podgl?danie, pami?tasz? - za?mia?a si? - Na pocz?tku zwraca?e? si? do mnie "Szanowna Pani". Ja usi?owa?am wykrzesa? z siebie troch? powagi, og?ady... Nie mo?na powiedzie? ?eby mi wychodzi?o. ?ycie jednak nie jest takie z?e... - powiedzia?a.
By?oby z?e, gdyby musia?a i?? przez nie sama, zapada?aby si? w rutyn?. Ale tak nie by?o. I nie b?dzie, pomy?la?a. Czu?a si? wspaniale. Zakochanie by?o jednak lepsze, ni? kawa.

[Uriel Flame]

- Istotnie. ?ycie jest jak s?o?ce: Cho? czasami w Nas ga?nie, wraca z podwójn? moc? - Uriel za?mia? si? cichutko. Zaczyna? mu si? udziela? jej entuzjazm.
- To co... Wracamy? O?wiadczymy ?wiatu radosn? nowin?? Czy mo?e... Szanowna Pani jest sk?onna posiedzie? tu ze mn? jeszcze chwilk?? - Doda? ?artobliwie, muskaj?c jej policzek swoim. Agonia w jego oczach znikn??a, ust?puj?c miejsca dziecinnej rado?ci.

[Winter Tea]

Winter skupi?a ca?? swoj? rozproszon? uwag? na ?wiecie poza jeziorkiem i na czasie poza t? cudown? chwil?. Mog?a by tak sta? w niesko?czono??, a jednak...
- W sumie... Jestem do?? zm?czona. Poza tym, nie zg?odnia?e?? Mog?abym co? ugotowa?...
Po prawdzie to by?y d?ugie 24 godziny. Niezapowiedziani go?cie, odwiedziny kuzyna, bitwa...

[Azure Dawn]

Azure wreszcie móg? zainwestowa? w szczotk? do w?osów! Nie by? ju? nachmurzony jak wcze?niej. Podszed? nad jezioro... by?o tu naprawd? ?adnie. By? w ko?cu (w miar?) uczesany. Zobaczy? Winter i Uriela. Jasne, przecie? mieli ze sob? porozmawia?... a to jest bardzo dobre miejsce na rozmowy. -Pomy?la?. Ale zobaczy?... zobaczy? spojrzenie Winter. Spojrzenie Winter, które kierowa?a na Uriela. Nie, nie móg? si? myli?... takie spojrzenie mog? mie? tylko zakochani... A wi?c ona by?a z Urielem, to takie oczywiste! Azure spu?ci? tylko g?ow? id?c dalej. Ech... Winter przynajmniej wybra?a dobrze... Uriel w przeciwie?stwie do niego by? porz?dnym Ogierem... powa?nym, odpowiedzialnym... On za? by? jak zagubione ?rebie, próbuj?ce odnale?? rodziców. Czu? pustk?... có?... w ko?cu ca?y czas wypiera? si? swojej mi?o?ci do Winter... wi?c teraz musi przyj??, ?e tej mi?o?ci w ogóle nie by?o. Mimo to, po jego policzku spe?z?a powoli ma?a, prze?roczysta ?ezka, która zosta?a skutecznie zakryta, przez jego, przed chwil? (w miar?) u?o?on? grzyw?. Teraz chcia? omin?? Winter... pój?? dalej. Dalej ku nieznanej mu przysz?o?ci. Wszystko wró?y?o przeciwko niemu, by? skazany na niepowodzenie... ale có?... musi i??... nie mo?e si? zatrzyma?.

[Uriel Flame]

Uriel u?miechn?? si? do Winter.
- ?wi?ta racja - Kiwn?? g?ow?, szczerz?c z?by i wk?adaj?c okulary z powrotem na nos. - Przyznam si?, umieram z g?odu i generalnie... - Dopiero chwil? pó?niej zauwa?y? Azure'a wpatruj?cego si? w nich zapewne ju? jaki? czas.
Pegaz zatrzyma? si? i szpetnie zakl?? w my?lach. No to d?ugo si? swoim sekretem nie nacieszyli.

[Winter Tea]

Winter nie zauwa?y?a Azura. Nie?wiadoma obecno?ci kogo? trzeciego po raz ostatni spojrza?a na s?o?ce, które ju? niemal ca?kowicie znikn??o za horyzontem.
- W takim razie chod?my do domu - u?miechn??a si? jeszcze szerzej.
Ruszy?a w kierunku domu. Nie salonu, czy cukierni. Po prostu do domu. Zwyk?ego, przytulnego. Zepchn??a na drugi plan narastaj?ce zm?czenie.
z/t

[Azure Dawn]

Winter nie zauwa?y?a Azure'a... to w sumie dobrze. Niech cieszy si? nowym partnerem... on tylko by przeszkadza?. Uriel natomiast zauwa?y?. Azure przez chwil? zastanawia? si? co pegaz zrobi: zaatakuje Azure'a? Uzna go za potencjalnego rywala? Uriel jedynie spojrza? na niego swym ch?odnym wzrokiem. Pewnie my?la? co? w stylu "znowu ten dupek, przerywa mi chwile z Winter". Azure nie mia? natomiast na to najmniejszej ochoty. Min?? ich... zakochanych. Przez jego g?ow? przetacza?o si? teraz tysi?ce my?li... Tysi?ce my?li - niczym statki rozbijaj?ce si? o zimne ?ciany jego czaszki. Po cichu wyszepta? tylko:
-Niech wam si? dobrze wiedzie...-zrobi? krótk? przerw?. Uriel tego raczej nie dos?ysza?, a Winter ju? napewno nie. Azure przetar? kopytkiem, aby zmy? t? jedn? ?z?, która pociek?a mu przed par?nastoma sekundami, udaj?c, ?e drapie si? po nosie. Chwil? pó?niej podniós? g?ow? i na sekund? spojrza? Urielowi w oczy. W jego (Azure'a) turkusowych oczach wida? by?o brak jakiegokolwiek oporu, akceptacj? oraz rezygnacj?... Potem z powrotem spu?ci? g?ow?... i poszed? dalej, zostawiaj?c Winter i Uriela za sob?.

[Uriel Flame]

- Ju? biegn? - Powiedzia? do Winter, mru??c ciut oczy. Na szcz??cie zza okularów nie by?o tego wida?. Chwil? poobserwowa? odchodz?c? klacz, po czym zwróci? si? w stron? Azure'a, doganiaj?c go w galopie.
- Azure - Zacz??, dysz?c. Nie przypomina? sobie, by kiedy? bieg? tak szybko. - Azure... Pos?uchaj... Widzia?em ten b?ysk w twoich oczach. Ja... Kurde no - Pokr?ci? g?ow?. - Nie wiedzia?em, ?e... Wybacz... I tego... No... Przepraszam stokrotnie - Nie czekaj?c na jego reakcj?, obróci? si? na pi?cie i pogalopowa? za Winter.
Musia? zapomnie?, ?e Azure kiedykolwiek istnia?.

z/t

[Azure Dawn]

Azure s?ucha? przerywanej wypowiedzi Uriela. Zdecydowa? si? jedynie krzykn?? za nim:
-Spoko... nie mam ?alu.- Ale chwil? potem zakry? twarz kopytem. Nawet nie p?aka?... po prostu, troch? za du?o si? dzia?o w jego g?owie (MÓZG ROZJE**NY!) Co? w nim p?ka?o. Przynajmniej dobrze, ?e Uriel nie zareagowa? na niego agresj?, Azure naprawd? nie chcia? z nikim walczy?. Teraz musi si? ustatkowa?. Jest sam... ma czas aby wszystko przemy?le?... a potem musi jako? na siebie zarobi?... By? sam... zupe?nie sam... nad pi?knym jeziorem, w pi?kny zachód s?o?ca... przybli?y? si? do tafli. Zobaczy? swoje odbicie. Uroni? ?z?. Nagle co? si? w nim zmieni?o... by? z?y. Nie na Uriela, nie na Winter... na siebie samego. Cokolwiek powinien zrobi?, nie by?o to mazanie si? nad jeziorem jak ?rebi?! Potar? twarz kopytem, wsta?. Teraz i tak b?dzie musia? tu przespa? noc... a jutro, jutro zarobi troch? pieni?dzy na utrzymanie si?. Azure poszed? do jakiego? ma?o widocznego miejsca za krzakami, po drugiej stronie jeziora. U?o?y? si? w miar? najwygodniej. (niestety twardy grunt ciep?ego ?ó?ka nie przypomina?) i zamkn?? oczy staraj?c si? zasn??...

[Lucky Star]

-Azure to tutaj robisz? -zapyta?a Lucky kiedy zauwa?y?a przyjaciela le??cego na ziemi .
-czy co? si e sta?o. Napadni?to na ciebie? czy mo?e ?pi?cy? -Lucky przejmowa?a si? w swój sposób nad losem jednoro?ca. -Wiesz co? Pensjonat jest ju? wyremontowany! Mo?emy teraz zacz?? po??dl? prac?. -powiedzia?a rado?nie.

[Azure Dawn]

Azure powoli otworzy? oczy. S?ysza? g?os. Za chwil? zobaczy? stoj?c? nad nim Lucky. Odruchowo zada? dwa pierwsze pytania jakie przychodzi?y mu do g?owy:
-Lucky?! Jak mnie tutaj znalaz?a?? I która w ogóle jest godzina?-Powiedzia? nieprzytomnym g?osem. Wsta? zataczaj?c si?. Swoj? drog? móg? wygl?da? na nieco pijanego, ale wczoraj przecie? nic nie pi?... chyba. Chwil? pó?niej dotar? do niego sens wypowiedzi klaczy.
-Yyyy... nic siu? nie stao si?.-Powiedzia? o ma?o nie l?duj?c na znajduj?cych si? za nim krzakach.-Fajnie, ?e pensjonuat jest wyre...um... tego... wyremontowany.
Ech... nie... musi si? teraz ogarn??! Nie mo?e si? zachowywa? jak jaki? pijak...
-Ech... sorki Lucky, ale je... stuem lekkuo zm?czony i ...tego... nie wyspany
Azure potrz?sn?? g?ow?... nic si? nie dzieje... zaraz dojdzie do siebie.

[Lucky Star]

Lucky spojrza?a na azurea z niepokojem po czym powiedzia?a z ulga.
-To ciebie te? dopad?a ta choroba? ja rano jak wsta?am tak mnie g?owa bola?a i tak mi si? pic chcia?o ?e normalnie nienormalna by?a. -Lucky mówi?a o swoim pierwszym w ?yciu kacu.
-Wiem co trzeba zrobi? w tym przypadku! - po chwili jednoro?ec znalaz? si? w jeziorze. -Lepiej? -zapyta?a g?upio.

[Azure Dawn]

-Jaka choroba?-Spyta? Azure. Nagle Lucky popchn??a go tak, i? ten wpad? do jeziora.
-Tfu! Tfu! Co ty robisz?!-Azure by? kompletnie zaskoczony. Fakt woda mo?e go obudzi?a, ale Azure nie mia? teraz zbytniej ochoty na k?piel. Zawo?a? po chwili z nut? rozdra?nienia w g?osie:
-Lucky! Nie mam ochoty na takie zabawy! - Mia? nadzieje, ?e chocia? si? wy?pi, a tu... Lucky. Nie no! Mia? mocny m?tlik w g?owie poprzedniego wieczora, ale oczywi?cie nie mo?e mie? nawet paru godzin odpoczynku! ...Ech... dobra, to nie Lucky wina... ona chce dobrze. Azure z trudem wdrapa? si? na brzeg. Leg? wyczerpany... po chwili podniós? si? i powiedzia?:
-Ech... Lucky prosz? Ci?! Na nast?pny raz nie wrzucaj mnie na powitanie do wody! - W jego g?osie nie by?o agresji, tylko zm?czenie.

[Lucky Star]

Lucky odst?pi?a na bok kiedy azure na j? nakrzycza?, lecz potem z rado?nie.
-No i jeste? znowu ?ywy. No mo?e nie ca?kiem . Nie mo?na spa? ca?y czas na dworze, bo jeszcze kto? pomy?li ?e jeste? martwy i postanowi ci? zakopa?. Znam to, gdyby nie to ?e zacz??o pada? by mnie ju? 3 razy pochowano. -Lucky wspomina?a te prze?ycie jak jak?? b?ahostk?. -Dlaczego nie skorzystasz z zaproszenia Winter, albo z mego Pensjonatu?