Dom Pirate i Rose

[Feather]

Dreszcz podniecenia przeszed? po ogierze, gdy Toli otar?a si? o niego.
- Nikogo tu nie zgwa?ci?em cukiereczku. No chyba...?e kto? mnie ?adnie poprosi - powiedzia?, patrz?c w oczy Toli, przybieraj?c min? pewnego znanego aktora, za którym szalej? nastoletnie klaczki.
Od?o?y? butelk? na ziemi? i wyci?gn?? inn?, by nie straci? d?wigni. "Blue Sky, ucz sie od mistrzyni!" pomy?la?, po czym poda? wino klaczy. By?o to do?? niekulturalne, tak bez kieliszków, ale by? ca?kowicie przyszpilony jej powabnym sporzeniem
- Mam pój?? po kieliszki? Czy dasz sobie rad? bez? 
Czu? na swoim pyszczku jej ciep?y oddech, co tylko podnios?o napi?cie. Przez moment da? pone?? si? fantazji...co by?o wida? po jego skrzyde?kach, które na momencik znowu si? napi??y. 
-Emmm...skoro prawda za prawd?...to by?y tutaj niedawno trzy klacze...i ksi??niczka Luna...nie, nie przes?ysza?a? si?. Mo?e wejd?my do pokoju?
Pochwyci? flaszk? dla siebie.
Wszed? do ?rodka i zapali? lamp?, która zwisa?a z sufitu w ukrytym pokoju, dok?adnie nad sto?em, na którym Feather ?askota? swoje "ofiary". Sam stó? by? obity skór?, pod któr? znajdowa?a si? pianka, zapewniaj?ca wygod? ofierze. Do sto?u by?y przymocowane paski, które trzyma?y ofiar? w pozycji "X". Zaciska?y si? przy kopytkach, nad "kolanami" i "?okciami" tak, ?e ofiara nie mog?a wykonywa? rzadnych ruchów, w celu unikni?cia pegaza. Po lewej stronie sta? stoliczek, na którym le?a?o piórko, pierzasta miote?ka, elektryczna szczoteczka do z?bów, p?dzelek i - ku zdziwieniu wszystkich ofiar - sta?a jeszcze butelka sosu czekoladowego.
Usiad? na stole, czekaj?c na ruch Tolimiry.
-Teraz moje pytanie. Ty tak wszystkich ogierów potrafisz zaczarowa?? Mo?e i pochodzisz ze ?miesznego pa?stwa, ale ci którzy z tob? chodzili, byli prawdziwym farciarzami.
Po?o?y? si? ma brzuchu i opar? brod? o kopytka, flaszk? po?o?y? na ziemi.

[Tolimira]

- Damy rad? – powiedzia?a ze ?miechem jednak nie zacz??a pi?. Tolimira bowiem nie lubi?a alkoholu, co za tym idzie poprosi?a o wino tylko z ciekawo?ci czy Feather zgodzi si? go poda?. Skoro jednak zgodzi? si? to niegrzecznie by?oby mu go oddawa?.
„Czasem trzeba si? napi? do towarzystwa, jako? dam rad?” – pomy?la?a z nik?ym u?miechem id?c za Featherem, jednak u?miech z jej pyska znik? w mgnieniu oka. Tolimira bardzo wystraszy?a si? widz?c ukryty pokój pegaza. Szybko jednak odzyska?a panowanie nad sob? wi?c przemówi?a spokojnie.
- To wino to by? jednak ?wietny pomys?…?adny ten no… pokój. Echhh… do siana musz? si? napi? a wi?c nihil vinum nisi Hungaricum bia?asku. Jak znasz odzew zapraszam – Tolimira poci?g?a bardzo du?y ?yk z butelki, praktycznie opró?ni?a j? do po?owy jednak sytuacja by?a nadzwyczajna. Klacz ziemna postanowi?a odpu?ci? logiczne zachowania i pozwoli? zaw?adn?? nad sob? ciekawo?ci.
- Oj s?odziutki pochodz? z Equestrii, mo?e z terenów przygranicznych ale to jednak Equestria. Czy ka?dego potrafi?? No có?… na to wygl?da jednak nie nazwa?abym ich farciarzami.
Tolimira przez chwil? my?la?a czy nie uwi?zi? dziwnego kucyka na jego w?asnym ?o?u. Uzna?a jednak ?e go?? nie powinien tak traktowa? gospodarza, wi?c tylko poda?a Featherowi swoj? butelk? wina.
- Dope?nij toast wa?panie i opowiedz mi po co Ci te ?mieszne rzeczy… ?askotkowy fetysz phi… ?a?osne – zakpi?a –
Nast?pnie przejecha?a swym kopytkiem po plecach pegaza, przypadkowo zapewne przez roztargnienie zje?d?aj?c nawet ni?ej.
- ?adny zad, trzeba przyzna? – za?mia?a si? z przewidywanej reakcji ogiera. – a teraz pi?kny dope?nij mój toast. Licz? na prawid?owy odzew.
Zdawa? by si? mog?o ?e Tolimira jest ca?kowicie pijana i zwolni?a wszelkie hamulce. Klacz jednak kontrolowa?a sytuacje, z pe?n? premedytacj? dra?ni?a ogiera. Nie wierzy?a mu, wr?cz nim gardzi?a za to jak potraktowa? poprzednie klacze…Tolimira nie mog?a uwierzy? ?e ON zabawia? si? z ksi??niczk?, a je?li k?ama? w „prawda za prawd?” jego s?owa nie by?y nic wart? i zas?ugiwa? na kar?.

[Feather]

- Wino z Krakcowa. Podobno nie ma lepszego - powiedzia?, gdy Toli przechyla?a butelk?. Nie wiedz?c, co odpowiedzie? rzek? - Twoje zdrowie Toli.
Dreszcz podniecenia przeszed? po ciele pegaza, gdy przejecha?a po nim swoim kopytkiem. Czu?, ?e co? jest nie tak, jednak nie wiedzia? co.
"Nie s? farciarzami...no có?, zaraz pewnie si? dowiem, czemu" pomy?la?, po czym odebra? butelk? i wypi? reszt?. Teraz nie sprawia?a wra?enia uroczej klaczki, na jak? wygl?da?a. "Nie grzeczna".
-Je?li chcesz, to mog? pokaza? ci, po co mi te rzeczy. To tak ?mieszne, ?e na prawd?, mo?na ?mia? si?...do utraty przytomno?ci...a potem znowu - powiedzia? nieco ura?ony kpin?, zupe?nie innym tonem - Klacze, które tu by?y nie narzeka?y, wi?c i ty nie powinna?. Luna to nawet podzi?kowa?a...
Usiad? na stole, obserwuj?c klacz. By?a dla niego bardzo atrakcyjna. A? dziw, ?e jeszcze siedzia? na miejscu, a nie zrobi? czego?...czego móg?by po?a?owa?.
-Mówila?, ?e twoi adoratorzy nie sko?czyli zbyt dobrze...ciekawe, czy ja te? tak sko?cz?, co? - przekrzywi? ?ebek, delikatnie u?miechaj?c si? do klaczy.

[Tolimira]

- O! Czyli jednak znasz ten toast. Prosz?, prosz? nigdy bym nie zgad?a. – za?mia?a si? weso?o Tolimira.
„ Wreszcie kto? obyty, no przynajmniej w pewnej cz??ci”
- in Hungaria natum sed in Cracovia educatum winiene? rzec ale i tak wielki szacunek panie gospodarzu – Morska klacz uk?oni?a si? przed Featherem w ge?cie szacunku nie trac?c jednak z nim kontaktu wzrokowego.
- Moi „adoratorzy” no có?… do tej pory nie okazali si? wartymi uwagi ogierami. Mo?na powiedzie? ?e to ja sko?czy?am gorzej od nich. Je?li chcesz si? czego? wi?cej o mnie dowiedzie? to mo?e wrócimy na gór? i porozmawiamy. Nie zrozum mnie ?le naprawd? BARDZO ale to BARDZO ceni? sobie rozmowy w piwnicy w której stoj? narz?dzia do ?askotania i w której zabawia?e? si?, wed?ug w?asnej opowie?ci nawet z w?adczyni? nocy, ale jednak… nie jestem tak? za jak? mnie zapewne uwa?asz. Nigdy nie oddaje si? na pierwszym spotkaniu, a ju? na pewno nie przykuta do sto?u. Mo?e to i przyjemne ale to i tak by?by gwa?t. Nie wiem jak zareagowa?a na to Luna ale je?li mnie „polubi?e?” to wy?wiadcz mi tak? ma?? przys?ug? i nie niszcz naszej przyja?ni, bo ja wiesz… mam Ci? za bardzo dobrego przyjaciela. Znamy si? mo?e krótko ale jednak jeste? ?wietnym… przyjacielem – Tolimira wyra?nie akcentowa?a s?owo „przyjaciel” jednocze?nie zachowuj?c si? zalotnie i staraj?c si? sprowokowa? Feathera.
- Poza tym twoja "siostra", ta która zostawi?a swoje rzeczy pewnie nied?ugo wróci prawda? Ale dzi?kuj? za zaproszenie do zabawy – Morska klacz poca?owa?a go w policzek a nast?pnie odwróci?a si? i musn??a podbródek pegaza ogonem.
- To co Feather wracamy na gór? i zapominamy o tej sytuacji?

[Feather]

"Jaki znowu toast?! Aaa taki toast!" pomy?la?.
-Um, nie musisz si? przecie? mi k?ania?. Faktycznie, powinienem odpowiedzie? co inne...- pegaz zarumieni? si?, gdy ogonek klaczy po?askota? go pod brod? - ...go. Szkoda, ?e jednak si? nie pobawimy...mog?o by? ca?kiem zabawnie...ale jak chcesz. Tak poza tym, "gwa?t" to za ostre s?owo. Na pewno chcesz wraca? na gór?? - spyta?, nieco zawiedziony takim obrotem spraw.
Toli bardzo prowokowa?a Feathera, który nie potrafi? ju? wysiedzie? w miejscu. Po jego "czole" sp?yn??a pojedyncza kropelka potu. Jednak ka?de s?owo "przyjaciel" by?o dla niego jak kube? zimnej wody. I tak wszystko ?adnie trafi? szlag.
-Siostry nie b?dzie do?? d?ugo. Wyjecha?a do Cloudsdale... - powiedzia? nieco smutniejszym tonem g?osu.

[Tolimira]

Tolimira kontynuowa?a dra?nienie Feathera. Nie czu?a si? z tym dobrze ale ogier który zdradza swoj? klacz przy pierwszej lepszej sposobno?ci by? dla niej godny takiej w?a?nie kary.
- Oj bia?asku, s?odki jeste? wiesz? Naprawd? Ci? lubi? i bardzo chcia?abym kiedy? pozna? twoj? siostr?. Pewnie jest tak przystojna jak ty, ma taka sam? l?ni?c? sier?? – Tolimira przejecha?a kopytkiem po grzbiecie Feathera g?aszcz?c go pod w?os – Takie same bystre oczka, pi?kne kopyta i ten urok osobisty.- Klacz nie odpu?ci?a sobie tak?e zalotnego zatrzepotania rz?sami. Pegaz naprawd? jej si? podoba? tote? te zachowania przychodzi?y jej naturalnie. – Pocisz si?? Oj biedaku… mo?e jeste? chory – zapyta?a z udawan? czu?o?ci?, a nast?pnie si? roze?mia?a – Przepraszam, ale jeste? taki zabawny i s?odki hahaha
Tolimira widz?c jego wyraz pyska uzna?a ?e kara zadzia?a?a dok?adnie tak jak si? tego spodziewa?a. Klacz by?a pewna ?e zaraz zostanie wyproszona z domu najemnika, stwierdzi?a jednak ?e by?o warto. Sta?a wi?c w piwnicy domu obcego podnieconego ogiera, z pyskiem zatkanym w?asnym kopytkiem, dusz?c si? ze ?miechu i oczekuj?c na reakcje gospodarza.

[Feather]

Kopytko klaczy przeczesa?o futerko   pegaza. Pali? si? ze wstydu, gdy poraz kolejny Tolimira wrzuci?a sk?adniki do kocio?ka, zwanego podnieceniem. Patrzy?, jak zanosi si? ?miechem. Po?o?y? si? na plecach.
-Tak, jestem chory. Ja tu kooonaaam! - zas?oni? twarz jednym kopytkiem, obracaj?c wszystko w ?art.
Niestety by? zbyt grzeczny, by wykona? jakikolwiek "powa?ny" ruch, tote? zda? si? na swój urok.
-A moja siostra jest "be" i jej tu nie ma - powiedzia?, udaj?c dzidziusia.
"Zaraz zostan? zgwa?cony przez klacz...w dodatku bardzo atrakcyjn?...". Nie wiedz?c, co robi? dalej, zerwa? si? ze sto?u i pochwyci? ?miej?c? sie Toli, po czym zaniós? j? lotem na mebel zabawnego zastosowania i po?o?y? si? na niej, obejmuj?c przednimi kopytami, przytrzymuj?c jej ?ebek lewym. Odgarn?? jej w?osy z czó?ka.
-Jeste? s?odziutka - u?miechn?? si? i 
zbli?y? swój pyszczek, sk?adaj?c na jej ustach poca?unek.
Jednak potrafi?, jak chcia?. "Teraz ja rozdaj? karty".

[Tolimira]

„No prosz?… chcesz kochany zdradzi? klacz która u Ciebie mieszka? ” - Pomy?la?a le??c pod pegazem.
- Te? jeste? s?odki –powiedzia?a wtulaj?c si? w Feathera.
Tolimira mia?a ju? plan na noc. Postanowi?a go realizowa? z rozwag? tak aby pegaz si? niczego nie domy?li?. Ju? si? go nie ba?a, by?a przekonana ?e Feather nie jest ani gwa?cicielem ani zabójc?. Jednak dalej dla niej by? zwyk?ym zdradliwym samcem nie potrafi?cym naprawd? kocha?.
„W co ja si? wplata?am… znowu”
- Mo?e i jest przyjemnie, ale jestem pewna ?e mo?e by? o wiele przyjemniej – powiedzia?a delikatnie przygryzaj?c ucho pegaza.

[Feather]

-Mrrr...co planujesz, by uczyni? ten wieczór...przyjemniejszym?
Zacz?? pie?ci? noskiem kark klaczy, by zrobi? malink? przy jego podstawie, gdzie zaczyna? si? "bark".
Nawet z Blue Sky nie obchodzi? si? tak, jak teraz z Tolimir?. Klacz pobudzi?a go, wi?c nie bardzo ju? panowa? nad tym, co robi. I tak dobrze, ?e nie zrobi? czego? g?upiego...cho? w?a?ciwie ju? zrobi?, zapraszaj?c Toli do siebie. A mo?e b??d pope?ni?, gdy przespa? si? pierwszy raz z Blue? To tylko on ju? wie.

[Tolimira]

- Wiesz kochasiu jestem ju? dzi? bardzo zm?czona… mo?emy to prze?o?y? na jutro? - Tolimira powiedzia?a to bardzo smutnym g?osem jednak w g??bi duszy ?mia?a si? z Feathera.
- Poza tym musz? przemy?le? spraw? twojej „siostry” – doda?a ca?uj?c pegaza w usta. – Dobranoc, bo chyba pozwolisz mi tu przenocowa? prawda? No to ustalone! Dzi?ki! Jeste? super!
W nast?pnej chwili Tolimira nie czekaj?c na potwierdzenie pobieg?a zaj?? sypialnie owej „siostry”. Musia?a si? rozgl?dn?? w jej pokoju, aby wyrobi? sobie zdanie o swym gospodarzu. By?a te? sprawa jej p?odnych dni, wola?a wi?c nie ryzykowa? zostania odpowiedni? osob? do dawania przyk?adu Willow. Szczególnie ?e ona sama mog?aby zachowywa? si? bardzo podobnie do ci??arnej pegaz.

[Feather]

-Awww...no dobrze, jak chcesz. Potraktuj? to jako...obietnic?. Ja te? id? ju? spa?, na kanap?. Dobranoc Toli - uraczy? j? buziaczkiem w nosek
Wsta? ze sto?u, jednak nie zamyka? pokoju, a po prostu z niego wyszed?, gasz?c ?wiat?o. Poszed? na gór? i po?o?y? si? na kanapie. My?la? o ca?ym dzisiejszym dniu i co powie Blue, która przecie? mo?e wróci? w ka?dej chwili. "Po prostu b?de musia? z jednej zrezygnowa?...ale kiedy z Blue Sky tyle ju? prze?y?em, a Tolimira...jest ?wietn? kochank?. Zostawi? to, na odpowiedni moment. Moment powrotu Blue".


------Nast?pnego dnia--------------------


Pegaz wsta? i zjad? ?niada?ko. Widz?c, ?e Toli jeszcze ?pi, postanowi? zostawi? jej list. Chcia? wyj?? do Everfree i wyja?ni? jej kilka spraw. Zacz?? wi?c zapisywa? karteczk?.

Droga Tolimiro

Niestety, ale moja siostra w cale siostr? nie jest. To moja dziewczyna, Blue Sky.
Zapomnijmy o tym, co mia?o miejsce wczoraj. Nie kierowa?em si? wy?szymi uczuciami,
a tym, co mam mi?dzy tylnymi nogami. Przepraszam, mo?esz uzna? mnie za gnoja,
jednak nie mam serca zdradzi? kogo?, kogo kocham na prawd?. Zosta?my przyjació?mi.

Feather Blade

ps. Wysz?em do Everfree, je?li chcesz, mo?esz zosta? nawet i na miesi?c, albo i d?u?ej.

Pegaz po?o?y? li?cik na szafce nocnej w sypialni i wyszed?, zarzucaj?c na siebie p?aszcz.
z/t

[Tolimira]

Tolimira wsta?a oko?o po?udnia, po wczorajszym dniu spa?a jak zabita. Sama by?a tym zdziwiona, pomy?la?a nawet o ?rodkach nasennych oraz o nocnym gwa?cie. Uzna?a jednak, ?e Feather gdyby chcia? j? zgwa?ci? zachowywa?by si? zupe?nie inaczej. Skoro dosz?a ju? do wniosku, ?e jej d?ugi sen by? spowodowany tylko wra?eniami dnia wczorajszego, no i mo?e troch? tym s?abym winem, mog?a w spokoju poszpera? w pokoju "siostry" czy te? "sióstr". Przeszukanie okaza?o si? bardzo owocne. Tolimira teraz by?a ju? w 100% pewna braku pokrewie?stwa mi?dzy ?askotkowym fetyszyst? i Blue Sky.
- No to dzisiaj cz??? druga kary… aparat jest, urok jest – Tolimira przegl?da?a swoje „wyposa?enie” wdzi?cz?c si? do lustra. Klacz by?a w ?wietnej formie, a ?wiadomo?? spe?niania dobrych uczynków powodowa?a, ?e a? ja?nia?a.
- mini pa?ka jest. Wszystko gotowe, wi?c do dzie?a.
Morska klacz wysz?a z pokoju i spokojnym krokiem zesz?a do salonu, spodziewa?a si? spotka? szalej?cego z podniecenia Feathera pe?nego mi?o?ci i pragnie? "zabawy". Zamiast niego dostrzeg?a jednak li?cik.
- Ciekawe… - mrukn??a i zabra?a si? do czytania. Podczas lektury wyraz jej pyska zmienia? si? powoli od rozbawienia, a? do ulgi. Uratowa?a ich zwi?zek. Planowa?a otworzy? oczy Blue Sky a zamiast tego spowodowa?a zmian? Feathera.
- JEEEEEEJJJJJ! – krzykn??a podskakuj?c – No to teraz poczekam na niego, musz? mu przecie? wszystko wyt?umaczy? prawda? A potem zobaczymy, mo?e jednak dam mu si? po?askota?… tylko po?askota?. - doda?a ?api?c si? na tym, ?e bezwiednie sprawdzi?a obecno?? pa?ki w torbie.
Klacz ?miej?c si? skierowa?a swe kroki do kuchni, zjad?a ?niadanie, obiecuj?c sobie oczywi?cie ?e zap?aci Featherowi za wszystko co „po?yczy?a”, a nast?pnie wpad?a na pomys?.
- Podaruje im co? na pami?tk?! O tak to ?wietny pomys?! Przy okazji za?artuje z tego ogierka. Wzmocni to efekt wychowawzy – weso?e iskierki ta?czy?y w jej oczach gdy pisa?a takie s?owa na odwrocie listu bia?ego pegaza

Feather!!
Mamy do pogadania. Ja tu wróc?…
Twoja zabawka Tolimira.
PS. I tak, dalej chc? pozna? twoj? „siostr?”. Pozna? i zamieni? z ni? par? s?ów
T.

Morska klacz by?a z siebie dumna. By?a przekonana ?e Feather wybaczy jej ten ?art gdy zobaczy „TO”. Wychodz?c z domu pegaza zamkn??a delikatnie drzwi nuc?c „ka?dy ogier to ?winia” a nast?pnie wolnym krokiem skierowa?a si? w stron?… losow? stron? uzna?a, ?e zapyta pierwszego kucyka którego spotka czy idzie w dobrym kierunku do centrum. Tolimira nie zna?a jeszcze miasta. Ze swoja wiedz? mog?a doj?? albo do karczmy, albo cukierni, lub te? szpitala. ?adne z tych miejsc nie by?o dla niej odpowiednie do „TEGO” co zamierza?a zrobi? i kupi?.

[zt]

[Feather]

Zdyszany wróci? do domu. Lecia? szybko. Mia? zamiar wróci?, jak tylko odpocznie...o ile nie zmieni zdania. Wszed? do pokoju, nie zamkykaj?c drzwi. Sprawdzi? stan swojej zbroi. By?a gotowa do u?ytku. Jednak postanowi?, ?e wróci do ruin wczesnym porankiem, wyspany. Przygotowa? kolacj? i zasiad? do sto?u. Jego ocz? ukaza?a si? karteczka, jego list dla Tolimiry. Przeczyta? napis na odwrocie. Nie wiedz?c, co zrobi? pozostawi? j? i doko?czy? kolacj?. Jad? spokojnie, prze?uwaj?c powoli. W ko?cu, gdy ju? sobi? pojad? spostrzeg? jaki? ruch w krzakach, w lesie. Jakby jaka? sarna. Ignoruj?c tajemnicze zjawisko po?o?y? si? na kanapie i zasn??...

[Shade Night]

Ju? mia?a wra?enie ?e go zgubi poniewa? nie spodziewa?a si? takiej szybko?ci lotu. Po chwili pod??ania za nim zobaczy?a ju? gdzie mieszka. Pope?ni? jeden zasadniczy b??d. Mianowicie nie zamkn?? drzwi. My?la?am ?e b?dzie trudniej. Ehh Teraz ju? zero wyzwania w tych zleceniach. W pewnej chwili pegaz odwróci? g?ow? w jej stron?. Nie wiedzia?a czy ja widzia? czy nie ale musi by? bardziej ostro?na. Podesz?a do drzwi i bezg?o?nie wparowa?a do domu. Stara?a si? by? jak najciszej. Zobaczy?a go le??cego na kanapie. Przepraszam ?pi?cego na kanapie. Podkrad?a si? do niego, bezg?o?nie wyj??a z pod p?aszcza nó? i przy?o?y?a go do gard?a ogiera. Pobudka ?piochu. Cho? zapewniam ci? ?e to przebudzenie b?dzie niezbyt mi?e.

[Feather]

"AAA, to takie buciki. No có?...HAAAAIAAA!" Pegaz obudzi? si? i kopn?? klacz tyln? nog? w podbródek, spodziewaj?c si? szpiega. "A ja my?la?em, ?e to Syriusz, albo jego "brat". Nie trafi?, gdy? by? u?o?ony w pozycji, która nie pozwoli?a mu na komfortowy atak. Trafi? za to w kling? ostrza, obezw?adniaj?c z niej w?a?cicielk?. Sztylet z brzd?kiem wbi? si? w deski, którymi by?a wy?o?ona pod?oga domku.
-Czego tu chcesz?! Z reszt?, niewa?ne, ju? ja z ciebie wyci?gne wszystko! - rzuci?, paskudnie u?miechaj?c si?.
Wzlecia? na skrzyd?ach i postara? si? wykona? salto tak, by trafi? kopytami skrytobójczyni?.

//chwilowy brak weny - wen? mo?na tankowa?, podaj?c doustnie napój zwany "Frugo"//