Wzgórze

[Bright Dawn]

Bright odprowadzi?a ?o?nierza wzrokiem. Nie martwi?a si? o Ksi??niczk?, zawsze mia?a wokó? siebie gwardzistów. Po chwili, odwróci?a g?ow? w kierunku Diamonda szybkim ruchem, i spogl?daj?c na niego z u?miechem i zalotnym spojrzeniem. Pomacha?a ogonem, po czym powoli do niego podesz?a, i stan??a obok niego, ocieraj?c si? o niego ca?ym cia?em, szczególnie tylni? cz??ci?. Spojrza?a na niego, i spyta?a si?:
-To... Na czym sko?czyli?my...?

(//Dajmondzie, najlepiej opisz osobno w po?cie to co odpowiedzia?e? mi przed jego przyj?ciem, co robi?e? w trakcie rozmowy i teraz.//)

[DiamondDust]

Zanim do parki podszed? starszy kombatant, Dust poklepa? ogonem ty? cia?a Bright, patrz?c si? na ni? z po??daniem. Powiedzia? do niej:
-Mam nadziej?, ?e tak b?dzie.
Zanim zdo?a? powiedzie? co? wi?cej, podszed? do nich ten stary kuc. Diamond odsun?? si? lekko, nie na razie nie chc?c wdawa? si? z nim w rozmow?. By? lekko z?y, ?e przerwa? mu rozmow? z dziewczyn?, ale nie da? tego po sobie pozna?. Grzeba? tylko kopytkiem w ziemi, ws?uchuj?c si? w ich rozmow?. Kiedy poznaczony bliznami kuc poszed?, rzuci? tylko do niego:
-?egnaj. Mam nadziej?, ?e Celestia Ci pomo?e.
Potem Bright przysun??a si? do niego, ocieraj?c si?. on odpowiedzia? jej tym samym.
-Mia?em Ciebie odprowadzi? do pracowni. Ale mog? z Tob? pój?? gdzie chcesz, jakby? nagle zmieni?a zdanie.
Otar? si? lekko o jej skrzyd?o i, najwolniej jak potrafi?, chc?c by? ci?gle przy niebieskiej pegaz, ruszy? przed siebie, powoli schodz?c z wzgórza.

[zt]

[Bright Dawn]

-Wiesz kochany... Z ch?ci? bym z Tob? sp?dzi?a wi?cej czasu... Ale musz? zacz?? budow? pierwszego prototypu... Chcia?am si? usamodzielni?, to musz? w tym trwa?. I chc?... -Odpowiedzia?a Bright, po czym poczu?a przyjemne otarcie Diamonda na swoim boku i skrzydle... Cicho zamrucza?a, po czym ruszy?a równo z ogierem, trzymaj?c si? blisko niego. Po chwili, doda?a, u?miechaj?c si?:
-Wracaj?c... Kochanie, nie tak szybko... To ?e jest taka mo?liwo??, nie oznacza, ze ona szybko nast?pi... -Po czym zbli?y?a swój pyszczek do ucha Diamonda, i powiedzia?a szeptem, jednocze?nie ruszaj?c ogonem swoim ogonem pomi?dzy nogami Diamonda:
-Co nie oznacza, ?e nie mo?esz próbowa?...
Patrz?c na reakcje Diamonda, b?d?cego wyra?nie pod wp?ywem hormonów, za?mia?a si? lekko, i poca?owa?a go w policzek, po czym oboje opu?cili powoli wzgórze.

[z/t]

[Shiver Leaf]

Shiver weso?o przeskakiwa?a przez zaspy ci?gn?c powoli id?cego ale u?miechaj?cego si? Worda. - Och tak tylko mówisz Word - da?a mu szybkiego ca?usa i uciek?a w kolejn? zasp? weso?o - Mój pochlebca - zachichota?a zakrywaj?c swój s?odki pyszczek w kopytka. Spojrza?a - Jeste?my najwy?sze wzgórze na obrze?ach Ponyville. St?d rozci?ga? si? nie tylko widok na zimow? panoram? Ponyville ale równie? w tak pi?kn? s?oneczn? pogod? mo?na by?o dostrzec zarysy Canterlotu jak i Cloudsdale oraz przelatuj?ce nad Cloudsdale pegazy

[QuietWord]

Word kiedy ju? doszed? do niej na wzgórze, przystan?? nieopodal i rozejrza? si?. Faktycznie, rozleg?o?? panoramy robi?a spore wra?enie. Robi?a tym wi?ksze ?e by?a t?em na której widzia? Shiver. Jako? nie by? w stanie pozby? si? tego u?miechu z twarzy, o co zreszt? teraz nie dba?.
-Pochlebiam. Prawd? mówi?. Du?o do tej pory widzia?em, wi?c wiem ?e jeste? naprawd? jedyna w swoim rodzaju.-Powiedzia? g?osem którym stara? si? przekona? ?e doskonale wie o czym mówi.

[Shiver Leaf]

Shiver za?mia?a si? rado?nie i zacz??a turla? kopytkami ?nie?n? kulk? - Masz ochot? ulepi? ba?wana tak dla zabawy - zapyta?a mru??c oczka i spogl?daj?c w stron? Worda . - Zawsz? si? tak bawi? z moim siostrami. One nocowa?y w domu u rodzinny Apple ale pewnie nied?ugo wróc?. Mam nadziej? ?e do tego czasu Autumn ju? wstanie. A ty twojego jastrz?bia jeste? w stanie przywo?a?? Ciekawe czy lata gdzie? tutaj niedaleko? Hawkie ci? s?ucha? - pyta?a dalej tocz?c kule przed sob?.

[QuietWord]

-Zobaczymy... Od czego by tu zacz??...-Powiedzia? Word podchodz?c do tocz?cej kule ze ?niegu Shiver, przy okazji zastanawiaj?c si? co faktycznie móg?by zrobi? z tym ba?wanem. U?miechn?? si? zdaj?c sobie spraw? ?e naprawd? sporo czasu min??o odk?d ostatni raz po prostu bawi? si? na ?niegu. "Powaga zabija..." Pomy?la? u?miechaj?c si?. Zacz?? samemu lepi? kul?, podejrzewaj?c ?e ta powinna by? mniejsza od tej ulepionej przez Shiver.
-Hawkie si? mnie s?ucha, najcz??ciej. Ale to humorzaste ptaszysko, poza tym pewnie i tak wci?? jest daleko st?d. Co prawda jest naprawd? szybki, ale jednak nie s?dz? by a? tak mu si? ?pieszy?o by wróci?.

[Shiver Leaf]

Shiver utoczy?a ju? swoj? kul? i zacz??a bra? si? za nast?pn?. - A w jakich okoliczno?ciach zdoby?e? swoje zwierz?tko Autumn jajko znalaz? pewnej zimy podobnej do tej. Shiver by?o lekko zdyszana i musia?a sobie chwil? przerw? zrobi? - Na serio zrezygnujesz z pracy? A co twoi koledzy na to? My?la?e? ju? co im powiesz? - zapyta?a wpatruj?c si? w niego.

[QuietWord]

Word przystan?? na chwil?, bo toczenie kuli ze ?niegu nie wiedzie? czemu troch? go zm?czy?o. Otar? wierzchem kopyta czo?o i u?miechn?? si? oddychaj?c do?? g??boko.
-Jastrz?bia w?a?ciwie dosta?em w Canterlot. Potrzebowa?em stworzenia które by mi u?atwi?o prac?, bo niektóre listy i wiadomo?ci mog? przes?a? za jego pomoc?, ale inne musz? by? dostarczone przeze mnie osobi?cie.-Powiedzia? kiwaj?c g?ow? i westchn??. Zrobi?o mu si? nawet ciep?o od tego ca?ego robienia ba?wana. Za?mia? si? krótko zastanawiaj?c si? nad minami znajomych z pracy, po czym spowa?nia? kiedy pomy?la? o szefie.
-Zrozumiej?... Tak mi si? wydaje. Mog? mie? co prawda do mnie troch? ?alu, ale i tak zawsze si? ?miali ?e za m?ody do tej roboty jestem. A szef... B?d? musia? pomy?le? nad tym co mu powiedzie?.

[Shiver Leaf]

Shiver po odpoczynku zacz??a dalej toczy? swoj? kul? jednocze?nie szukaj?c czarnych kamieni które móg?by pos?u?y? za oczy. a tak?e patyków i szyszek które móg?by ozdobi? ba?wana. Zastanawia?a co jej przysz?o?? przyniesie ale teraz o niej nie my?la?a liczy?y si? tylko te chwile radosne sp?dzone tu i teraz z Wordem a mo?e nawet rysowa?a si? przed nimi ?wietlana wspólna przysz?o??. Cieszy?a si? ?e w ko?cu jaki? ogier si? ni? zainteresowa? i zechcia? sp?dza? z ni? czas i dzieli? si? zainteresowaniami.

[QuietWord]

Word st?kn?? stwierdzaj?c przy tym w duchu ?e zbita masa ?niegu o dziwo ma ca?kiem spor? mas?. Przystan??, rozgl?daj?c si? po otoczeniu z do?? ciekawym wyrazem twarzy, oznaczaj?cym z grubsza to ?e nie mia? poj?cia co teraz powinien zrobi?. Roz?o?y? kopyta w ge?cie wyra?aj?cym bezradno?? i podszed? pomóc Shiver szuka? kamieni i szyszek.
-Cholera.-Powiedzia? kiedy w pewnym momencie usiad? na ?niegu, przy czym zapad? si? zadziwiaj?co wed?ug niego g??boko.-Kurcze. Kiedy to ja si? ostatnio tak bawi?em na ?niegu?-Powiedzia? wstaj?c, po czym wzi?? si? za otrzepywanie z siebie ?niegu.

[Shiver Leaf]

Shiver spojrza?a na niego zatroskana - Co? si? sta?o Word. Nie podoba ci si? zabawa? - posmutnia?a - Wybacz g?upie jest lepienie ba?wana przez dwójk? doros?ych kucy to do dobre to dla dzieci. Jak chcesz mo?emy ju? wróci? domu? - zapyta?a k?ad?c kamienie i szyszki ko?o trzech ulepionych kul. Spojrza?a na niego czekaj?c na odpowied?.

[QuietWord]

-Nie, wr?cz przeciwnie. Jest wspaniale. A? si? zorientowa?em ile mnie do tej pory omin??o.-Powiedzia? z nieco smutniejszym u?miechem, po czym westchn?? patrz?c si? na ba?wana.-Wci?? pami?tam jak ostatni raz z moim rodze?stwem lepi?em ba?wana, potem na wiosn? opu?ci?em moje rodzinne strony. Pad?aby? ze ?miechu jakby? zobaczy?a jak? byli?my zbieranin?. Wszyscy jednakowo szarzy, tylko oczy i grzywy ró?ne.-Powiedzia? usmiechaj?c si?, po czym podszed? bli?ej Shiver. Opar? si? o ni? bokiem po czym westchn??, ??cz?c to z lekkim ?miechem.-A teraz jestem przy tobie. I nawet tak jest ca?kiem przyjemnie.

[Shiver Leaf]

- To mo?e na wiosn? gdy stopniej? lody i ?niegi i drogi b?d? ju? przejezdne zabierzesz mnie do nich? Ilu masz braci i siostry. Daleko mieszkasz od Ponyville? Pewnie t?skni? za tob?.
Shiver podesz?a do jednej kuli i zacz??a j? ustawia? jedn? na drugiej troch? si? przy tym namacha?a.
- Z t? trzeci? musisz mi pomóc tak wysoko nie dam rady jej unie?? - za?mia?a si? rado?nie podchodz?c do 3 kuli.

[QuietWord]

-To w takim razie ci pomog?.-Powiedzia? bior?c j? na swój grzbiet, po stan?? ko?o ba?wana.-Truth jest ode mnie m?odsza o rok, Last jest starszy o dwa lata. Zreszt?, ca?kiem zrozumia?e ?e z tego powodu cz?sto si? wywy?sza? nad nami. Z tego co mi wiadomo to w domu chyba jeszcze tylko zosta?a Truth, bo Last poszed? do Akademii. Chocia? mo?e ju? j? uko?czy?, zawsze by? cholernym idea?em. Ja dom opu?ci?em jako pierwszy.-Powiedzia? spokojnym g?osem, czekaj?c a? Shiver odpowiednio ustawi trzeci? kul? na samym szczycie.-A czy daleko... Bardzo daleko. Dobrych kilka tygodni drogi st?d na po?udnie, chocia? nie wiem czy nie za?o?yli tam ju? kolei. I nie wiem czy b?d? tam mile widziany. Do?? ostro si? po?ar?em z Last'em kiedy ostatni raz si? widzieli?my. Podsumowa? mnie jako ?ajz? i sprzedawczyka, co to s?u?y ojczy?nie w sposób w który nikt inny nie chce.
Kiedy to powiedzia? za?mia? si? jako? bez przekonania i westchn??. Spojrza? si? na Shiver po czym zaraz si? u?miechn??, chc?c pokaza? ?e ta historia wcale nie jest a? taka smutna jak si? wydaje.
-Mo?e nie powinienem tego mówi?, bo w ko?cu tam si? wychowa?em... Ale nie chc? tam wraca?, bardziej mnie szlak wychowa?. A tam nie ma zbyt wiele kucy co to by mi dobrze ?yczy?y.