Wzgórze

[Drake]

-Kolejny dzie?, kolejny romantyczny wieczór, kolejna historia...-powiedzia?
-Chyba na prawd? zamierzam sp?dzi? z tob? swoj? przysz?o??, jeste? najlepsz? klacz? jak? w ?yciu widzia?em, jeste? chodz?cym idea?em.- mówi? rozmarzonym g?osem, czu? si? dosy? dziwnie le??c i b?d? niej tak blisko. Zaczerwieni? si? i nie wiedzia? przez d?u?szy czas co powiedzie?, zacz??o si? robi? zimno.
Po jakim? czasie zrobi?o si? na prawd? ch?odno.
-Pi?kna noc...ale robi si? ju? bardzo zimno, jak wróc? do domu to we?...wezm? gor?c? k?piel - powiedzia? zmieszany

[SeaCoast]

Klaczy nie by?o zbyt zimno. By?a ogrzewano zarówno przez ubrania jak i Drake'a Czu?a si? bardzo komfortowo.
- Spokojnie... Wszystko przed nami. Zobaczymy... Czy Ci si? nie znudz?... Ja równie? chcia?abym by? przy Tobie do ko?ca
Otar?a si? o niego delikatnie i u?miechn??a.
- Jeste? taki cieplutki...
Po tych s?owach po?o?y?a g?ówk? pod jego maj?c na pyszczku lekki rumieniec oraz s?odki u?miech szcz??cia.
- Wezm? wezm?... Ale.. T-ty te? powiniene?.
Powiedzia?a nieco niepewnie klacz.

[Drake]

-Umm W..Wydaje mi si? ?e oszcz?dniej b?dzie wzi?? k?piel razem - zsumowa? lekko si? u?miechaj?c
-Wiem ?e tutaj jest romantycznie i fajnie, ale nie chcia?bym przeszkadza? im, i zrobi?o mi si? strasznie zimno!-zsumowa? pokazuj?c niedaleko par?.
-Robi si? tez ju? pó?no chod?my lepiej do domu - nalega?
pomóg? wsta? seacoast i czeka? a? za nim pójdzie.

<z/t>

[SeaCoast]

Klacz grzecznie ruszy?a za nim lekko si? czerwieni?c s?ysz?c propozycj? o wspólnej k?pieli.
- Ojej... To b?dzie... No nie wiem... Znamy si? bardzo krótko ale... Ojej...
Nie wiedzia?a za bardzo co my?le?.

[z/t]

[DiamondDust]

Dust zauwa?y? k?tem oka dawnego znajomego. Najwyra?niej nie tylko on znalaz? mi?o??. jednak?e, Drake i nieznana klacz szybko odeszli ze wzgórza, zostawiaj?c go z Bright znowu samych. U?cisn?? j? mocno i wsta? z koca. Kiedy Bright wspomnia?a o zaj?ciu si? jego lunet?, za?mia? si?, patrz?c na zmieszan? klacz. U?miechn?? si? do pegaz i powiedzia?:
-No, to teraz jeste?my kwita, je?li chodzi o podteksty. Odprowadz? Ci? do pracowni. Chyba nie oponujesz...?

[Bright Dawn]

Bright, nadal lekko zmieszana swoimi s?owami, wsta?a z kocyka. Zmieszana, gdy? nigdy wcze?niej jej si? nie zdarzy?a taka sytuacja wymagaj?ca powa?nego sprecyzowania wypowiedzianych s?ów.
-No... yy... chyba tak, jeste?my kwita... Oczywi?cie, nie mam nic przeciwko, aby? mnie odprowadzi?... Wr?cz nalegam, aby? to zrobi?... -Odpowiedzia?a nadal lekko nie?mia?ym g?osem, po czym jednak przypomniala sobie o tym, kim jest.
-Bright, opanuj si?! To TY masz mie? kontrol? nad sytuacj?! -Przez g?ow? jej przesz?a my?l, po czym potrz?sn??a delikatnie g?ow? aby ró?ne nieczyste my?li jej uciek?y a rumie?ce zawstydzenia zacz??y powoli schodzi? z jej twarzy. Nast?pnie unios?a si? delikatnie w powietrze przodem do Diamonda, i mimowolnie zacz??a si? wyci?ga?, aby nieco rozprostowa? ko?ci, gdy? ca?y czas praktycznie mia?a zgi?te wszystkie ko?czyny, gdy razem z ogierem le?eli na kocyku. Podczas tej czynno?ci ca?kowicie nie?wiadomie pokaza?a jednoro?cowi swoje smuk?e cia?o w ca?ej okaza?o?ci, po czym powoli opad?a na ziemi?, i powiedzia?a z u?miechem na ustach:
-Wybacz mój drogi... Po tym ca?ym le?eniu musia?am troszk? si? wyprostowa?...

[DiamondDust]

Dust u?miechn?? si? pod nosem, gdy klacz przeci?ga?a si? w powietrzu. Doda?, ni to do siebie, ni to do pegaz:
-Na widoki st?d nie mo?na narzeka?... Nie ma co...
Kiedy Bright opad?a na ziemi?, skierowa? si? do kra?ca wzgórza i odwróci? si?, czekaj?c, a? klacz si? z nim zrówna.
-Nie mam nic a nic przeciwko prostowaniu si?, a szczególnie takiemu.

[Bright Dawn]

Bright, gdy ju? by?a na ziemi zorientowa?a si?, ?e pokaza?a Diamondowi w ca?ej okaza?o?ci strefy intymne swojego cia?a, ale nie czu?a zawstydzenia. By?a ?wiadoma swojego pi?kna i urody, i nie wstydzi?a si? jej, szczególnie przed swoim jednoro?cem. Gdy zrówna?a si? z Diamondem, podesz?a do niego bli?ej, ocieraj?c si? o niego, i powiedzia?a patrz?c si? na niego zalotnie, z g?osem równie ''niegrzecznym'':
-Nie masz nic przeciwko powiadasz... Mo?e kiedy? zobaczysz wi?cej... Z du?o bli?szej odleg?o?ci... I na d?u?ej... A to czy b?d? si? prostowa? to b?dzie zale?e? ju? od Ciebie...

[Fearbane]

Wspania?y obrazek przerwa? przybysz... Stary ogier, którego siwa, rozmierzwiona grzywa nieelegancko opada?a na wszystkie strony. Blizny, brud... ?ebrak. Po prostu ?ebrak. Gdy tylko ujrza? dwójk?, która by?a ju? nie tak daleko od niego, postanowi? podej??.
- Przepraszam Pa?stwa serdecznie... Nie mogliby pa?stwo wspomóc starego kombatanta? Za stary na wojskowa s?u?b? zosta?em wyrzucony, jak ?mie?! I teraz jestem sam... - zapyta? ochryp?ym, do?? nieprzyjemnym dla ucha g?osem. Czu? by?o nienawi??, jak? darzy? wojsko za to, co mu zrobili. Jakby chcia?... zem?ci? si?. Mo?e i... Kiedy??

[Bright Dawn]

// Diamond, przyjmijmy, ?e przygl?da?e? si? rozmowie, stoj?c nieco za mn?.

Bright, gdy zobaczy?a starego kuca, spojrza?a na niego i zacz??a bada? wzrokiem. Pierwsza faza analizy fizycznej osobnika. Z natury nieufna do wi?kszo?ci obcych, odpowiedzia?a, staj?c przed przybyszem w zdecydowanej postawie, mówi?cej ''uwa?aj na ka?dy ruch''. To, ?e jest klacz? nie oznacza, ?e jest s?aba:
-Witam Ci?. Zanim odpowiem na w?a?ciw? tre?? Twojej wypowiedzi, pozwól, ?e si? wypowiem odno?nie kwestii pobocznej. Tak wi?c: Wygl?dasz mi na kogo?, kto jest do?wiadczony przez wojsko i wojn?. Zatem masz cenne do?wiadczenie bojowe. A z tego co wiem, Królewskie Si?y Zbrojne Equestrii nie pozbywaj? si? ot tak do?wiadczonych ?o?nierzy, tylko awansuj? ich na stanowiska dowódcze. Wyrzucanie do?wiadczonego ?o?nierza to czysta g?upota. Spytasz si?, sk?d to wiem? Moja rodzina ma bogat? wojskow? histori?, tak wi?c i mi si? troch? ona wda?a. Tak wi?c po pierwsze, sprecyzuj to co Ci si? sta?o, je?eli chcesz uzyska? jak?? pomoc.
Bright nie by?a naiwna, wiele razy spotyka?a si? z ró?nymi naci?gaczami. By?a ca?y czas gotowa do dzia?ania w przypadku zmiany sytuacji.

[Fearbane]

Stary kuc spojrza? na klacz z lekkim poirytowaniem. Strasznie du?o mówi?a. Ch?tnie by jej po wojskowemu kaza? si? zamkn??, ale wojskowym nie by? - by? prze?ytkiem. Starociem, który po prostu przesta? by? u?yteczny.
Chcia?a dowodu? Dowód te? dostanie! Spokojnym ruchem, ?ebrak odsun?? kawa?ek starej szmaty, ukazuj?c swoje prawe skrzyd?o - nienaturalnie le??ce, w?t?e, nieeleganckie skrzyd?o. Nawet pióra marnie wygl?da?y.
- By?em oficerem w Equestria?skiej gwardii... BY?EM. Wywalili mnie po tym wypadku. Nie potrafi? lata?, nie mog? dowodzi?. Wmawiali mi jakie? ZA?AMANIE NERWOWE I NIEZDOLNO?? DO S?U?BY WOJSKOWEJ! - warkn?? g?o?no, uderzaj?c kopytem o ziemi?. Gdyby nie to, ze to stara rana i ogier potrafi? z ni? ?y?, pewnie by si? zapomnia? i uniós? skrzyd?o, co by sko?czy?o si? co najmniej parali?uj?cym bólem.
- Tak wygl?da wojsko. Dajesz z siebie 200%, a je?li nie dasz rady - wypadasz. Brutalny, twardy ?wiat. Trzymaj? nas w bezpiecze?stwie... ALE JAKIM KOSZTEM?! Ilu by?o mnie podobnych, którzy zmarli w samotno?ci, odsuni?ci od s?u?by? wielcy ?o?nierze zostali pochowani gdzie?, bez ?adnych wojskowych honorów! Tfu! - splun??, a jego g?os by? wr?cz ob??dny.
Wiedzia?, jak teraz wygl?da w oczach pary. Pewnie przez to cofn? si? i od niego uciekn?, albo ka?? mu odej??...

[Bright Dawn]

Bright pozostawa?a niewzruszona emocjonalno?ci? ?o?nierza. K?tem oka zobaczy?a uroczy znaczek przybysza. Nadal mia?a kamienn? twarz. Pozosta?a w twardej, nieugi?tej postawie, jednak?e by?a gotowa do wszelkich dzia?a? obronnych. Po chwili ciszy odpowiedzia?a zdecydowanym g?osem, nadal pozostaj?c nieufn?:
-Wystarczaj?ce dowody zarówno na Twoje do?wiadczenie wojskowe, jak i odsuni?cie od s?u?by. Masz mój szacunek w kwestiach ?o?nierskich. Ka?demu s?u??cemu bezpiecze?stwu lub by?emu s?u??cemu nale?y si? szacunek. Zatem, wracaj?c do sedna sprawy: Czego kuc przede mn? chce od spokojnie sp?dzaj?cej czas pary zakochanych w sobie kucyków?

[Fearbane]

Fearbane uniós? do tej pory na wpó? opad?e uszy.
- Zakochani? A? zazdroszcz?... Jednak z do?wiadczenia wiem, ?e wojsko i mi?o?? nigdy w parze nie chodz?, dlatego przyjmijcie rad? weterana: zapomnijcie o wojsku, je?li razem pragniecie zosta?... - mrukn??, tym razem unikaj?c kontaktu wzrokowego. Czu? si? po prostu nieswojo w obecno?ci kogo?, kto ma szans? na udan?, szcz??liw? mi?o??. Chocia? sam nie wiedzia?, czy gdyby móg? cofn?? czas, to post?pi?by inaczej, zostaj?c z Day Shine, czy jednak poszed?by do wojska. Nie wiedzia?.
Co do pytania rozmówczyni jednak, stary weteran musia? odpowiedzie?:
- A czego chc?? Raczej o co prosz?. Prosz? o pomoc. Cokolwiek, bym móg? znów poczu?, ?e ?yje. Jaka? praca? Jakie? wie?ci? Cokolwiek! Nie mog? po prostu odej?? w niepami??. Zgin?? gdzie? w lesie! Nie mog? zgin?? na ulicy! Co to b?dzie? Nie po to ca?e ?ycie nara?a?em si? dla bezpiecze?stwa Equestrii, by jej mieszka?cy teraz widzieli moj? niedol?! By widzieli tragiczn? i smutn? ?mier? kogo?, kto nie ma nawet na k?s siana, bo go wywalili! Prosz? jedynie o pomoc... - odpar? energicznie, acz ostatnie zdanie prawie wyszepta?. Wstyd mu by?o przed samym sob?, ?e ?o?nierz musi teraz ?ebra? o cokolwiek...

[Bright Dawn]

Zdecydowana postawa Bright nieco zel?a?a, ale pozostawa?a czujna.
-Emocjonalny. ?atwo zmieniaj?cy nastrój. Zachowa? wszelk? czujno?? i nie powi?ksza? ró?nic jego stanów emocjonalnych. -Pomy?la?a analitycznie, wnioskuj?c po dotychczasowym zachowaniu przybysza, po czym odpowiedzia?a mu:
-Nie ci?gnie mnie do wojska, mam w planach tylko wspó?prac? z nim. Prowadz? pracowni? technologiczn? i mam wiele pomys?ów które mog?yby poprawi? zdolno?? bojow? pojedynczej jednostki. -Po sko?czonym zdaniu, na chwil? zamilcza?a, staraj?c si? uzyska? kontakt wzrokowy z rozmówc?. Po chwili, doda?a:
-Mamy bardzo ograniczone mo?liwo?ci pomocy. U mnie w pracowni na razie nie potrzebuje dodatkowej pary kopytek, a widoczny obok mnie ?ó?ty jednoro?ec nie posiada sta?ego zatrudnienia z wyboru. Jednak?e podobno nasza umi?owana w?adczyni Ksi??niczka Celestia jest teraz w Ponyville, do niej mo?esz zwróci? si? o pomoc. Zapewne jest gdzie? w centrum miasta, na pewno odpowiednio doceni Twoj? ci??k? s?u?b? w obronie Equestrii.

[Fearbane]

Stary ogier prawie podskoczy?, gdy us?ysza? o ksi??niczce Celestii.
- Na prawd?? Ona tam jest? Cudowna wiadomo??! Na pewno mi pomo?e! - zawo?a?, chocia? na jego twarzy nie by?o ?adnej oznaki u?miechu, rado?ci. Zapewne lata w wojsku oduczy?y go tej zbytecznej formy okazywania uczu?. Uk?oni? si? on klaczy i poszed? w stron? Ponyville.

<z/t>