Dom Sunny'ego

[April Moon]

- Sunny... Właśnie się zastanawiałyśmy jak cię wyeksmitować na dach, tak byś myślał że to twój pomysł.
Uśmiechnęła się April wciąż leżąc głową na padołku Flame.
- Ale uznałyśmy, że chyba lepiej cię związać i ponapastować.
Zachichotałą i smyrnęła Flame po podbródku.

[Raging Flame]

Flame przyłożyła kopytko do ust po czym roześmiała się dość głośno, czując się prawie jak nastoletnia klacz. Spojrzała się rozbawiona to na April, to na Sunny'ego po czym zachichotała znacznie cisze i otarła łezkę która jej się zakręciła w oku z tego śmiechu.
-Czyli widzę, że już wszystko mamy ustalone. Mam nadzieję, że nie jesteś zawiedziony tym, że tym razem się z sobą nie zabawiamy.

[Sunny Sky]

- Ale na dachu jest zimno i nie będzie tam was. - Zaprotestował Sunny siadając obok Flame, z drugiej strony niż leżała April, i tuląc narzeczoną skrzydłem. Pocałował ją w policzek, A April w czoło, do którego miał dużo bliżej niż do jej policzka. - Czyli coraz lepiej się dogadujecie? I nie, nie jestem zbyt zawiedziony, zwłaszcza że w pokoju jest trójka źrebaków. - Zerknął na bawiące się klaczki. Pięć klaczy w jednym domu... Szaleństwo.

[April Moon]

April wstała, pocałowała Sunny'ego i mruknęła coś niecoś.
- Dzieciaczki śpią... Sunny... Możemy...
Spojrzała. Maleńśtwa faktycznie spały, zmęczone zabawą. Gdy Sunny był zajęty patrzeniem na dzieci, wyjęła z torebki magiczną linę i Ballgaga. Podała linę Flame a sama przytrzymała twarz Sunny'ego.
- Czas na twój prezent urodzinowy, kochanie.
I wsunęła mu tylne kopytko między zadnie nogi.
- Flame? Czyń powinność...

[Raging Flame]

-No to pora na zabawę.-Powiedziała klacz unosząc przy pomocy magii linę z swoistym złośliwym uśmiechem. Rozkazała linie przemieszczenie się w stronę pegaza, po czym ta zaczęła zgodnie z jej wolą oplatać kończyny pegaza ograniczając do minimum jego możliwość ruchu. Uśmiechnęła się lekko rozbawiona patrząc się na pegaza, po czym pokiwała głową.
-Odpręż się kochanie, zaraz będziesz miał prezent którego nigdy nie zapomnisz.

[Sunny Sky]

Prezent urodzinowy? To brzmiało obiecująco, tylko... chwila...Jaką powinność ma czynić Flame? Odpowiedź dostał chwilę później, gdy poczuł, jak coś go zaczyna wiązać. Nie no... klaczom się zachciało go zdominować czy coś? Dwie naraz? Cios dla jego męskości, nie ma co. Wbrew słowom Flame, czuł narastające zdenerwowanie.
- Ehm... Dobrze, postaram się... - Mruknął, na próbę szarpiąc więzy. Nic, null. Co tak śmieszyło Flame?

[April Moon]

April przejęła z powrotem Ballgaga od Flame i wcisnęła go mu w pyszczek, a następnie zasłoniła mu oczy klapkami dla koni, zakupionymi od łowców niewolników z Saddle Arabii. Sunny wyglądał jak zbity pies, i to ją podniecało. Podniosłą go magią i poniosła go do sypialni na górze.
- Chodź Flamey. Mamy do obdzielenia naszego niedźwiadka.
Zachichotałą po cichu i wyniosłą go do sypialni. Tutaj nieco poprawiła liny Sunny'ego, tak że ten leżał na grzbiecie, z kopytkami rozkrzyżowanymi po oparciach łoża, mocno związanymi. Poczekała na Flamey aż ta przyjdzie i zajrzała ponownie do swojej torebki.
- Która pierwsza Flame, ja czy ty?
Powiedziała pokazując jej specjalną uprząż.

[Raging Flame]

-Wiesz, pozwolę ci zacząć. Uznajmy że to zadośćuczynienie za to, że wcześniej nie byłam dla ciebie za miła.-Powiedziała klacz przyglądając się zawartości torebki April. Uśmiechnęła się podnosząc brwi i oparła się o brzeg łóżka, tuż obok Sunny'ego.
-Spokojnie skarbie, nie będzie wcale źle. Może nawet ci się spodoba.

[Sunny Sky]

Sunny'emu włosy stanęły dęba, gdy wciśnięto mu kulkę do ust, a potem, ku jego jeszcze większej zgrozie, zasłonięto mu oczy i przeniesiono gdzieś magią. Czuł, że mu się to wybitnie nie spodoba. Bardzo wybitnie. Nic nie widział, leżał na grzbiecie, wyczuwał że jest na łóżku bo było mu miękko... I do tego April miała coś zacząć. Chętnie by coś odpowiedział Flame na temat tego, czy "może mu się spodoba", ale niezbyt mógł. Szarpał się więc już tylko nieco. Co to za pomysł, wiązać zgwałconego kiedyś ogiera wbrew jego woli, kneblować go i jeszcze zasłonić mu oczy, a to wszystko w jego urodziny...

[StormStar]

Storm podszedł do drzwi i delikatnie zastukał kopytem. Miał nadzieję, że nie przeszkadza. Ponadto zastanawiał się czy takie znoszenie klaczy do lekarza non-stop można dziwnie odebrać.
- Halo? Jest lekarz? - zapytał stojąc przed zamkniętymi drzwiami. Co jakiś czas spoglądał na nieznaną mu klacz.
- Jesteś drugą klaczą którą sprowadzam do lekarza. Ja chyba mam jakieś fatum z wami.

[Spirit]

Leżała, czy raczej wisiała w magi. Wkurzało ją niewiarygodnie wrażenie że cały czas spada. Magia nie była specjalnie wygodna. Postanowiła się odezwać.
-Słyszałeś że canterlotańscy naukowcy odkryli że nie jednorożec będący za długo pod wpływem magi może mieć problemy z prostatą? W sumie to mi to nie grozi, ale jeśli udowodnili że szkodzi na to, to może też szkodzić na inne organy. - zmieniła ton z obojętno-ciekawego na miły - możesz mnie upuścić, nie ucieknę. Aż tak dzika nie jestem. Każdy ma momenty załamania.

[StormStar]

- Tak się składa, że wcale cię nie trzymam dlatego, że mogłabyś uciec. - Postawił klacz delikatnie na ziemi. - Pytałem się czy jesteś w stanie chodzić. Nie odpowiedziałaś wiec uznałem, że cię poniosę. Chciałem byc po prostu miły...

[Spirit]

-Ja - zawahała się chwilę. - Ja to odrobinę inaczej odebrałam... No ale przyznam że bycie miłym ci całkiem dobrze wychodzi. W sumie to cię podziwiam. Ja tam bym jak najszybciej uciekła od wariatki, albo - gdybym była ogierem rzecz jasna - skorzystała z okazji. Nigdy kogoś takiego nie spotkałam. Trochę psuje to że jesteś jedynym znanym mi ogierem, ale efekt pozostaje. - przysunęła się bliżej Storma i stali ramie w ramię przed drzwiami.

[StormStar]

- Wierz... Nie wiem jak zrobiły by inne kuce które tu mieszkają, ale ja bym nie potrafił tak zgwałcić bezbronnej klaczy. Mam swoje zasady. Z resztą... sama zobacz jak to wygląda. Stoimy oboje pod dzwiami lekarza. Jeszcze pomyśli, że jestesmy parą,a ty jesteś w ciąży i chcemy aby cię zbadał... głupie co nie ? - zapytał lekko się czerwieniąc gdy klacz przysunęła się do niego.

[Spirit]

Spojrzała się lekko zdziwiona tokiem myślenia Storma.
-Nie pomyśli. Musiałbyś być bardzo bogaty, albo bardzo przystojny. Chwilowo musisz popracować nad tym i tym. - powiedziała żartobliwym tonem. Zobaczyła lekkie zmieszanie Storma - Pff... najpierw mówisz o naszym dziecku, a teraz się wstydzisz...