- Wiesz, nawet najlepsze danie trzeba odpowiednio doprawić, by stworzyć prawdziwą słodycz... - odparł w erotyczny sposób, w przerwie pomiędzy liźnięciami.
Faktycznie, miała jednak nieco racji - smak jej skóry i futerka w zasadzie mu wystarczył... No i klacz stała się też nieco lepkawa od tej czekolady. Wypadałoby jakoś to naprawić. Pegaz znowu zaczął wiec szukać czegoś na stoliku, a tym czymś była czarna butelka, eliksir. Do czego mu był potrzebny? Był magiczny, oczyszczał ciało więźnia ze wszystkich substancji, które można uznać za "nieporządane". Od wody, po mocz. Tak... Rozlał na swojej przyjaciółce żółtawą ciecz, która rozlazła się po jej ciele i wyparowała. Odtąd była czysta.
- Owszem, nie wróży ci to za dobrze. Tylko nie wiem, co by ci tu zrobić... Masz jakiś pomysł? Chociaż ja w sumie mam...
Łaskotek ponownie oddalił się do swojego stoliczka przyjemności, wracając z dwoma elektrycznymi szczoteczkami do zębów, które trzymał w obydwu kopytkach.
- Wiesz, co cię teraz czeka? Szczotka to przy tym... - nachyilił się nad jej uchem, które najpierw liznął, po czym szepnął: - pikuś.
Wykorzystując pozycję, w kórej się znajdował, od razu przyłożyłrozwirowane włosie do jej pach i zaczął jeździć po nich, później wziął się za żebra... Ponownie wrócił w górę, by pomęczyć chwilę jej uszka, następnie przypominając sobie, jak bardzo ma wrażliwy brzuch, włożył jedną ze szczoteczek do jej pępka i pogilgotał go chwilę. I tak skończył na męczeniu kopytek. Nie przestawał.