*Tu powstaje "Chez Lager"*

[Black_Gallant]

Black patrzył się na nie jak w obrazek. Beer zrobiła szybko to, czego on jeszcze nie osiągnął... Zawiązała więź z przybraną córką.

- Pięknie razem wyglądacie. Jak rodzone... Poczekaj Vermouthku, już idziemy po misia.

Black wstał z synkiem i ruszył do jego pokoju po misiaczka. Wrócili po chwili z zabawką do siostrzyczki i do Beer. Przewidując, że małe dzieciaczki mogą się o zabawkę pobić, Black przygotował też na szybko gąłgankowego stworka do tulenia dla Haramu, robiąc tymczasową zabawkę niewiarygodnie kolorową i miękką, z materiałów jakich normalnie używał do szycia.

- Proszę, Haramu. To pewnie twoja pierwsza zabawka. Jutro zabiorę cię do sklepu i wybierzesz sobie taką, jaka ci się tylko będzie podobać.

Usiadł z powrotem i przytulił całą swoją ogromną rodzinkę.

[Haramu]

Dotyk i szept Beer zdołały uspokoić spanikowaną zebrazkę, która zdołała wreszcie po raz kolejny umilknąć. Otarła się tylko oczkami o jej sierść, by otrzeć łezki. A wtedy...
Duży kucyk przyszedł z najbardziej kolorową rzeczą, jaką Haramu widziała w swoim krótkim życiu. Niestety, miś był dla Vermoutha, a ona dostała coś równie kolorowego, ale innego niż to, co się jej spodobało na początku. Spojrzała na gałganka z zastanowieniem, i przytuliła mocno. Był fajny i mięciutki.

[Vermouth]

Miś! MIŚMIŚMIŚMIŚMIŚ! Veermouth przytulił się do niego mocno, nie zwracając uwagi co tata robi tam gdzieś. Mając swojego ukochanego pluszaka miał w głębokim poważaniu gałgankową lalkę dla "siostrzyczki". Gdy wrócili do pokoju z stoickim spokojem dał się uścisnąć tacie, po czym wsadził ucho misia do buzi i zaczął je ssać z błogą miną, tuląc go za głowę.

[Bright Beer]

-Nasza malutka zasługuje na ładne zabawki, prawda, Haramu? - Szepnęła łagodnie Beer i pocałowała zebrazkę w czółko, gdy ta się zaczęła bawić. Usiadła z nią na kanapie, by w miare wygodnie móc trzymać małą. Nagle coś się jej przypomniało.
-Black, mamy wszystko przygotowane dla jednego dziecka. Od pieluch przez nocnik po łóżeczko. - Przypomniała narzeczonemu patrząc, jak Vermouth słodko bawi się misiem.

[Black_Gallant]

- Póki są mali, mogą dzielić kojec, Beer. Drugie łóżko się wprawi gdy będą nieco więksi... Pieluchy, nocniczek, i całą resztę kupimy jutro. Zabierzemy dzieciaczki do sklepu, same wybiorą które będą chciały.

Uśmiechnął się na widok bawiących się dzieci.

- Ciekawe jakie będą, gdy podrosną... Bardzo chciałbym, by oboje mieli wszystko to, czego nie miałem ja... Ale nie chcę też, by wyrosły na mięczaki... Boję się przedobrzyć w którąkolwiek ze stron...

Pocałował oboje dzieciaczków i położył się tak, by spoczywały mu w kopytkach, a on sam miał głowę na padołku u Beer.

- Będziecie silne, mądre i piękne, moje dzieciaczki. Ja wam dam moją dużą siłę - naprężył swoje mięśnie na pokaz - a Beer da wam swoje piękno i mądrość.

[Bright Beer]

-Na pewno nie wyrosną na mięczaki. - Powiedziała zdecydowanym tonem Beer.
-Popatrz na mnie, miałam cudowne dzieciństwo... A o resztę zadbało życie. - Życie... Zabicie całej rodziny przez Herolda... Szkoda, że dzieci przez to też pozbawiono sporej części familii, wujków, cioć i dziadków.
- Black, chyba widziałam żłobek w mieście. Spróbujemy tam umieścić dzieci? - Zapytała, by zmienić temat.

[Haramu]

Była nakarmiona, miała zajęcie... Nie było tak źle, chwilowo odwrócono jej uwagę od myślenia o Daktari. Bawiła się dalej swoją gałgankową lalką, nie zwracając już większej uwagi na otoczenie, siedząc sobie grzecznie i cicho przy Beer. Uśmiechnęła się tylko do niej, gdy pocałowała ją w czółko. Gdy duży ogier zaczął coś mówić, zmarszczyła brwi. Mówił za dużo... Podeszła do niego powoli i położyła mu kopytko na ustach, by więcej nie mógł mówić. Drugim wolnym kopytem dalej trzymała lalkę.

[Vermouth]

Miś. Tylko to się liczyło. Tulił go i mamlał mu uszko, nie przestając się szeroko uśmiechać do rodziców. Gdy Haramu podeszła do taty logicznie założył, że chce go przytulić, więc też podszedł tam i przytulił się do głowy taty.
-Da! Dada, mama, sio.... Sii.... - Zrobił wielkie oczy i spojrzał na uciszonego kopytem Haramu tatę, czekając, aż ten mu podpowie co to było za długie, trudne słowo.

[Black_Gallant]

- Siostrzyczka, Vermouthku.

Powiedział pomimo Haramu zamykającej mu usta. Następnie roześmiał się i pocałował jej kopytko. Pogłaskał ją czule i przytulił ją mocno.

- Żłobek to dobre rozwiązanie. Pozwoli nam przygotować nasz lokal na otwarcie a dzieci poznają inne źrebięta. Ciekawe za ile będzie rozwiązanie ciąży u Flame.

Przytulił oboje swoich dzieci i unosząc je na kopytkach nad siebie zaczął je oboje "giglać" pyszczkiem.

[Bright Beer]

Bright zachichotała cicho widząc, jak zebrazka próbuje zatkać Blacka. Wyglądąło na to, że coraz lepiej się ze sobą czują.
-Nie tylko u Flame... Sunny miał też taką przygodę jak ty, też będzie miał dwójkę dzieci... Nie wiem nic więcej. - Zastrzegła, po czym wstała, odkładając dzieci do przypilnowania Blackowi, i wyjrzała przez okno.
- Wiem, gdzie jest ten żłóbek. Może się tam przejdziemy? Już dawno nie byliśmy sami, we dwoje. - Zaproponowała i puściła mu oczko.

[Black_Gallant]

- W zasadzie... Możemy się przejść... Nic nam nie zaszkodzi. Nawet jeżeli dzisiaj nie zostawimy tam dzieciaczków, to przynajmniej wypełnimy formalności do przyjęcia.

Pocałował ją i przygotował swoje juki z nosidełkami dla dzieciaczków. Akurat miał siodło z dwoma jukami, jedna była przystosowana dla rzeczy dla dziecka, ale można ją było spokojnie wyłożyć kocykiem i byłoby spokojnie całkowicie sprawnym i pełnoprawnym nosidełkiem dla drugiego dziecka.

- Możemy iść kiedy tylko będziesz gotowa. Nie zapomnij wziąć zabawek dla maleństw.

[Bright Beer]

Beer pomogła Blackowi uporządkować juki dla dzieci i włożyć tam oba maluchy. Nie zapomniała oczywiście o misiu i gałgankowej lalce, dla, odpowiednio, Vermoutha i Haramu. Pocałowała jeszcze dzieciaki w czółko by Haramu się nie bała, a Vermouth nie był zazdrosny o buziaczka dla jego siostry.
-No, to idziemy. - Powiedziała spokojnie biorąc swoją torebkę i wychodząc pierwsza z domu.

[z/t]

[Black_Gallant]

Weszli oboje do cieplutkiego domu. Tutaj Black delikatnie się rozjuczył i pozwolił dzieciaczkom wyjść z juk wraz ze swoimi przytulankami. Ucałował czule swoją przyszłą żonę i spojrzał na dzieciaczki z uśmiechem.

- I jak wam się podobało w żłobku kochani? Chcecie tam pójść jeszcze?

Dzieciaki były takie zmęczone całym dniem wrażeń, że słaniały się na kopytkach. Spojrzał na nie rozczulony, na oboje. Były od siebie tak różne, ale mieli oboje jego oczy. Różniły się tak bardzo charakterem, ale były tak samo nieporadne i oczekujące świata.

[Bright Beer]

Beer, widząc stan swoich dzieci, ostrożnie wzięła je i zaniosła do kojca, donosząc im potem ich zabawki. Przykryła je kocykami, po jednym na dziecko, ucałowała czule w główki i cichutko wyszła widząc, że dziś nie potrzebują chyba nawet kołysanki by zasnąć.
-Żłobek był przepiękny, ta mulica też znała się na swojej pracy. Gdyby nie to, że wpuściła tą pijaną klacz, najchętniej zostawiłabym tam już dziś dzieci. - Powiedziała ostrożnie i usiadła obok narzeczonego, opierając głowę o jego bok.

[Black_Gallant]

- Mam tak samo kochanie... Gdyby nie tamta, już bym zostawił... Ale Panna Lullaby jest jeszcze młoda, więc pewnie nie wie jak to szkodzi interesom. Dajmy jej jeszcze szansę na parę dni... Zobaczymy jak sobie poradzi z dziećmi. I jak dzieci sobie poradzą z nią.
Zachichotał cicho i zmęczony, przytulił ją mocno.
- Pamiętasz swoją pierwszą noc tutaj? Było tak... Magicznie...
Powiedział jej cichutko do ucha i przeczesał pyszczkiem jej włosy.