Dom Sunny'ego

[Vermouth]

Ku przerażeniu Vermoutha, tata zaczął go kołysać. Gdyby umiał mówić zacząłby wołać, że jest za ciekawie by zasnąć, ale urodził się kilka godzin temu i na razie ledwo gaworzył. Szybko skapitulować, ziewnął słodziutko, mlasnął dwa razy i zasnął tacie na kopytkach, tuląc się do jednego z nich.

[Raging Flame]

Flame uśmiechnęła się lekko, wpatrując się w małego źrebaka. Musiała przyznać, wyglądał całkiem słodko. Odetchnęła głębiej, wiedząc że na razie nie ma się co martwić. Przyjdzie na to czas, jak już dojdzie do porodu. Na razie, pozostawało jej dbać o siebie.
-Ja ciocią... Heh, kiedyś bym padła ze śmiechu gdyby mi ktoś coś takiego powiedział. A teraz? Nie dość że będę pewnie nazywana ciocią, to na dodatek jeszcze będę matką. Świat się kończy Black, świat się kończy...-Powiedziała lekko żartobliwym tonem, przyglądając się zasypiającemu szkrabowi.

[Black_Gallant]

- Świat się kończy, masz rację, kochana... Ale zaczyna się dla nas raj.

Mówił już ciszej, by Vermouthek spokojnie spał. Zawinął go z powrotem w jego kocyk i zabezpieczył pod swoją marynarką. Flame też wydawała się urzeczona.

- Muszę wracać do szczęśliwej mamy. Vermouthek nie powinien za często budzić się bez niej, bo się odzwyczai. Trzymaj się i wpadnijcie na obiad, chociażby i jutro. Ugotuję coś dobrego.

Pożegnał się z Flame czule kładąc jej kopyto na barku i uśmiechnął się. Wiedział, że będzie po porodzie równie szczęśliwa co on. Ruszył z powrotem z synem do domu.

[Z/T Black i Vermouthek]

[Feather]

/przepraszam, ze krótko. Chce zrobic z/t, bo nie wiem, czy bd mógł wchodzic wogóle na internety, gdyż kara/

Pegaz szybko obleciał całe mieszkanie. Podobało mu się, a motor był całkiem fajny.
- No dobra, ja już lecę, bo mam parę spraw jeszcze do załatwienia. Narazie!
Pożegnał się i odleciał.
Z/T

[Sunny Sky]

Sunny wylądował i, korzystając z impetu, wbiegł truchtem do mieszkania i z marszu przytulił Flame.
-No, już jestem kochanie. Teraz, o ile ktoś nie będzie konający, nie ma mnie dla nikogo. - Uśmiechnął się do niej czule po czym nachylił się i pomiział ją noskiej po jej gładkiej, aksamitnej szyi. - Jak się czujesz?

[Raging Flame]

Trochę czasu spędziła sama, toteż przybycie pegaza przywitała z dość kwaśną miną, która lekko złagodniała po tym jak ten ją przytulił. Przewróciła wymownie oczami i spojrzała się na niego krytycznie.
-Długo cię nie było.-Powiedziała głosem który sugerował, że to jest albo zarzut, albo dość cierpkie stwierdzenie faktu.-Częściej będziesz tak znikał, a pomyślę że już nie lubisz mojego towarzystwa. I korzystasz z towarzystwa innych klaczy. Chyba nie chciałbyś tego, co?

[Sunny Sky]

-Innych klaczy? Mało zabawny pomysł. - Zaśmiał się. - Skarbie, nie masz czego się obawiać, przecież w pracy byłem, Black może potwierdzić. Dziecko zdrowiuteńkie, matka zdrowa, wszystko doskonale. - Uścisnął ją znowu.- To... Co z tym zaklęciem na wykrycie płci i gatunku dziecka, Flamy? Chcesz spróbować? Um... Znaczy... Masz już magię? - Dopiero teraz sobie o tym przypomniał.

[Raging Flame]

-Może mam, może nie. Nawet jak mam, to wolę z tego zaklęcia nie korzystać. Lepiej niech działa natura.-Powiedziała raczej obojętnym tonem, po czym zaczęła mu się przyglądać podejrzliwie. Zmrużyła lekko oczy i zaczęła go powoli obchodzić.
-Znając ciebie, dziś byłeś u tej lafiryndy co cię tak skrzywdziła. Dlaczego?-Powiedziała głosem klaczy pewnej tego, że to co mówi jest całkowitą prawdą.-I co ważniejsze, co udało wam się ustalić?-Jej mina świadczyła o tym, że jeśli pegaz nie jest wybitnym kłamcą, to niech lepiej nie próbuje kłamać.

[Sunny Sky]

Pegaz zmartwiał tak jakoś. Czemu tak łatwo rozgryzła, gdzie dziś był? Nie miał się, całe szczęście, o co martwić, dziś nic nie robili...
-Dobra... To tak. Zostaje tutaj, zajmie się dzieckiem, zapewni mu utrzymanie... To na niej zresztą wypróbowałem to zaklęcie... Wymogłem też na niej wybór imienia. To chyba tyle... Żadnych kar typu więzienie czy coś nie dostanie... W takiej sytuacji dziecko trafiłoby do sierocińca lub do nas. Pierwsza opcja nie podoba się mi, druga raczej nie przypadłaby do gustu tobie. - Przyznał szczerze.

[Raging Flame]

Przystanęła ważąc jego słowa i przyglądając mu się bacznie, wyraz jej twarzy znacznie złagodniał, co widocznie oznaczało, że to co usłyszała uznała za dostatecznie uczciwe i szczere.
-No, to mam nadzieję, że będziesz dla jej dziecka dobrym ojcem. Ale tylko spróbujesz być dla niej dobrym partnerem...-Powiedziała grożąc mu ostrzegawczo kopytem, po czym westchnęła przewracając przy tym oczami.
-Raaaanyyyy, ale mi się bez ciebie nudziło. Będę musiała w końcu zacząć wychodzić bo mchem obrosnę.-Powiedziała już całkiem zmieniając wyraz twarzy i ton głosu. Zupełnie jakby poprzedniej rozmowy wcale nie było.

[Sunny Sky]

-Ojcem będę doskonałym, ale partnerem... Skarbie, wiesz, że tylko ciebie kocham. - Powiedział pokornym tonem. Rozejrzał się na boki, jakby zastanawiając się, co jeszcze powiedzieć... - Jutro mamy wpaść na obiad do Blacka i Beer, rozerwiesz się trochę. - Uśmiechnął się do niej, trochę nerwowo. - I... Um, Flamy... Dziwnie się czuję przy tamtej klaczy, znaczy, tej od drugiego dziecka. - Przyznał niechętnie. - Jakbym patrzył na seks-zabawkę, wsadzić, zrobić co się chce, wyjąć... I ni cholery nie wiem czemu ci się o tym jeszcze skarżę...

[Raging Flame]

Flame jęknęła żałośnie słysząc ostatnie słowa pegaza. Spojrzała się na niego już nie do końca przyjemnie i pokręciła zrezygnowana głową.
-Sunny mój drogi, musisz się jeszcze wiele nauczyć. Nie wspominaj o takich rzeczach klaczy na której ci zależy. Zwłaszcza, jak dość jasno dała ci znać, że nie chce ciągnąć dalej tego tematu.-Powiedziała stukając go przy kilku ostatnich słowach w czoło kopytkiem. Lekko, tak w ramach pouczenia.
-A tak poza nowinkami o tej puszczalskiej łajzie, to nie masz mi niczego do powiedzenia?

[Sunny Sky]

Sunny przytulił Flame.
-Tak, tak, niby wiem... Ale to mi leżało na sercu, wybacz. - Mruknął i pocałował ją w czoło. - I z innych wieści... No cóż... Tak jakoś porozmawiałem z Blackiem... I dużo myślałem... - Zaczął nerwowo i ją puścił. Sięgnął do swojej torby lekarskiej i wyjął coś, co stanowczo nie służyło celom medycznym - naszyjnik. Uklęknął przed Flame. - Flame... Wyjdziesz za mnie? - Zapytał dość spokojnym tonem, biorąc pod uwagę jak nerwowy był jeszcze sekudnkę temu.

[Raging Flame]

Flame poczuła w jednej chwili zadziwiająco wiele. Serce jej zaczęła mocniej bić, a po jej plecach przebiegł pewien dreszcz. Jednocześnie poczuła jak robi jej się sucho w gardle, a do jej oczu zaczęły napływać lekkie łzy. Próbowała coś przez chwilę powiedzieć, czując jak ciągle po niej przebiega gęsia skórka.
-Sunny... Ja, nie wiem co powiedzieć... naprawdę, to... Bardzo ładny naszyjnik...-Powiedziała patrząc się na całkiem bogato zdobiony naszyjnik.
Faktycznie nie miała nic tej biżuterii do zarzucenia. Delikatne, złote ogniwa łączyły większe kawałki z szlachetnego metalu podobnego lekko z wyglądu do srebra, w których były osadzone przepiękne szmaragdy, które zdawały się być szlifowane i czyszczone przez lata, by tak pięknie wyglądać.
Wykonała zaskoczona dwa kroki wstecz, czując jak robi się jej jednocześnie trochę słabiej. Tego, że pegaz będzie chciał się oświadczyć to się nie spodziewała.
-Sunny... Ale... Nie jestem pewna, to bardzo ważna decyzja...-Powiedziała, czując jak czuje jak ubywa jej pewności siebie.

[Sunny Sky]

O-oh, to chyba mocniej na nią zadziałało niż się obawiał. Wstał z klęczek i objął ją, na wypadek gdyby miała zemdleć czy coś.. Normalnie by ją o to nie podejrzewał, ale teraz była w ciąży, wtedy różne rzeczy się dzieją z klaczami. Serce mu biło jak szalone i działał praktycznie jak w transie.
-Masz... Tyle czasu, ile potrzebujesz Flame. Mogę czekać choćby do końca świata... Bylebyś się zgodziła. - Powiedział chrapliwym tonem, to z nadmiaru wzruszenia.