Park

[Lucky Star]

Lucky popatrza?a z daleka na wykazanego przez pegaza kucyka.
-No podobny ale to na pewno nie on. -znów si? przypatrzy?a. - chocia?. No tak to on!
Odwróci?a si? do Colda i zacz??a go obejmowa?.
-Dzi?kuje, jeste? naprawd? mi?y. Nie wiedzia?am ?e tak szybko mi pomo?esz. Jak mog? ci si? zrewan?owa?. Zorbie wszystko co chcesz. Tylko powiedz ,jedno s?owo a to zrobi?.

[Cold Air]

Cold wyswobodzi? si? z u?cisku Lucky. U?miechn?? si? do niej. by?? dosy? mi?a, ale Baardzo porywcza i zwariowana. To na razie o niej wiedzia?.
-Mo?e nas poznasz- spyta?.
- I nie, nie musisz si? odwdzi?cza?. Po prostu chcia?em pomóc -Zauwa?y?, ?e humor mu si? lekko poprawi?. Spojrza? jeszcze raz na Azura. Wydawa? mu si? znajomy, dziwnie znajomy...

[Suisen Kawaii]

Susien widzia?a zak?opotanie nomada. Niestety, ba?a si? do niego odezwa?, a nie zna?a te? jego j?zyka, wi?c po prostu po?o?y?a na jego ramieniu kopytko i u?miechn??a si?.
-JA-wskaza?a na siebie.
-POMÓC-zdj??a jedn? juk? z jego grzbietu
-TOBIE-pokaza?a na niego i spojrza?a si? pytaj?co. Najbardziej pytaj?co, jak potrafi?a.
"Kurcze, szkoda go?cia. Wygl?da na przystojnego i silnego, a taki nieporadny..."

[Sandstorm]

Sandstorm popatrzy? na ni?, na chwile sie szarpn??, gdy ?ci?gn??a juki.
Pakunek wa?y? ca?kiem sporo i i by? mocno zwi?zany, przystosowany do rozmiarów wielkiego kuca ziemnego a nie w?t?ej jednoro?ki. Wewn?trz brz?cza?o co? metalowego. Ogier przez chwil? zastanawia? si?, czy klaczka nie z?amie si? pod ci??arem du?ego namiotu, a mo?e pomaga?a sobie w tym magi??
Stan??, spojrza? na ni? pytaj?co, jakby chcia? powiedzie? "Co robisz?" lub "Co zamierzasz?"

[Lucky Star]

-No nie wiem. -powiedzia?a sceptycznie Lucky po czym. -A w?a?ciwie czemu nie, tylko ostrzegam , ze Azure chcia? by? sam, wi?c mo?e nie b?dzie chcia? z nami rozmawia?.
Lucky wzi??a Colda za kopyto i zacz??a wo?a? na jednoro?ca.
-Azure! Jak tam si? masz, ju? po twoich k?opotach? -dziko pomacha?a pozosta?ym kopytem do przyjaciela. Powtarzaj?c jak katarynka.
-Azure! Azure!....

[Cold Air]

Cold wyswobodzi? kopytko z kopytka Lucky, i u?y? skrzyde?. Nie chcia?o mu si? biec u?ywaj?c kopytek. Jednorog jeszcze go nie zauwa?y?. Cold podlecia? do niego, i wyci?gn?? w jego stron? kopytko, u?miechaj?c si? najmilej, jak w depresji mo?na si? u?miecha?.
-Cze??! jestem Cold Air- Powiedzia?.

[Suisen Kawaii]

Klacz pomy?la?a nieco... I dosz?a do wniosku, ?e zacznie pokazywa? na migi. Zacz??a wi?c przekazywa? mniej wi?cej tak? wiadomo??:
"Ja pomog? Tobie, tylko niestety nie rozumiem tego, co do mnie mówisz"
Nagle postanowi?a rzuci? na siebie pewne zakl?cie. Pozwala?o jej mówi? bezokolicznikami ka?dego j?zyka.
- Ja pomaga? ty, nierozumie? twój j?zyk.

[Lightning Ice]

- Tak, wychodz? z rana... ?piochu. - U?miechn?? si? do klaczy. Pami?ta?, ?e jego przyjació?ka lubi spa? d?u?ej ni? on. Ju? nie dr??y? tematu o nietoperzu - ptaku - potworze. Zauwa?y?, ?e klacz rozgl?da si? po parku.
- Szukasz kogo?, lub czego?? - Ch?tnie pomo?e, je?li kogo?, lub czego? szuka. Nagle us?ysza? krzyk, jaka? szara klaczka reklamowa?a 'pensjonat'. Pensjonat nazywa si? 'Pensjonat', bardzo kreatywna nazwa. Spojrza? na Starlight i obszed? j? wzrokiem. Troch? si? zmieni?a... Przecie? by jej nie pozna?, gdyby nie skrzyde?ka. Kiedy ostatnio j? widzia?, by?a ma?a, nie granatowa, tylko ciemno niebieska. I mia?a du?o krótsz? grzyw? i ogon. Popatrzy? si? w jej oczy, i nie móg? oderwa? od nich wzroku. Ale ona ma pi?kne, niebieskie oczy. Takie niebieskie jak bezchmurne niebo w ciep?y, letni dzie?. Ca?a jest pi?kna... .

[Starlight]

- Ej, nie jestem ?piochem! Ja tylko ?pi? d?u?ej ni? ty. - Równie? si? u?miechn??a. - Nie szukam nikogo, ani niczego. Rozgl?da?am si? tylko, czy nikt nie przyszed?.
Potem zobaczy?a szar? klacz stoj?c? na jednej z ?awek, która reklamowa?a pensjonat. Przyszed? równie? pegaz w jej kolorze, tylko troszk? ja?niejszy. Zupe?nie nie zauwa?y?a, jak Light si? jej przygl?da?. Mia?a now? propozycj?.
- Mo?e potem, jak masz czas.. to pójdziemy do mnie? - Bardzo chcia?a od?wie?y? relacje ze swoim przyjacielem. Oby mia? czas, oby mia? czas, oby mia? czas... dlaczego ja tak prosz??


<< Akurat zrobi?abym mój domek ^^ >>

[Lightning Ice]

- No nie wiem, czy ciebie mo?na nie nazwa? ?piochem. - Zauwa?y? pi?kny u?miech na jej pyszczku. - Aha, bo jak by? czego? szuka?a, to bym ci pomóg?.
Po chwili pegaz zorientowa? si?, ?e by? zapatrzony na Star jak w obrazek. Szybko zmieni? kierunek patrzenia. Propozycja klaczy wyrwa?a go z zamy?lenia.
- Oh, ch?tnie. Ja ca?y dzie? mam czas. - Wyj?? kolejne dwa ciastka, jedno z nich poda? przyjació?ce. - Chcesz jeszcze jedno ciastko? - Ponownie u?miechn?? si? do Starlight.

[Starlight]

Klacz ucieszy?a si?, ?e Light by jej pomóg? szuka? czego?, je?eli by szuka?a. Nic nie powiedzia?a, u?miechn??a si?. A na wiadomo??, ?e mo?e do niej przyj??, u?miechn??a si? jeszcze szerzej.
- Ciesz? si?, ?e przyjdziesz. Tak, ch?tnie. Chyba tego ciastka nie b?d? jad?a tak d?ugo, jak poprzedniego. - Star bardzo si? ucieszy?a, ?e Light mo?e do niej przyj??. B?dzie mia?a z kim pogada?. Chwila, czy ja mam go czym pocz?stowa?? Hmm... a no tak, mam szarlotk?.

[Lightning Ice]

Pegaz zjad? swoje ciastko i patrzy? na u?miech klaczy. Chyba si? cieszy, ?e do niej przyjd?. Równie? jest ucieszony, ?e znów widzi swoj? przyjació?k? od ?rebaka. Czeka?, a? ona zje ciastko. Wyszed? na miejsce, gdzie nie ma drzew, ?eby na jakie? nie wlecie? przypadkiem.
- No to lecimy? - Zapyta? przygotowany ju? do lotu. - A mo?e chcesz co? jeszcze zrobi? w Ponyville?

[Starlight]

Gdy sko?czy?a jedzenie ciastka, które trwa?o szybciej ni? poprzednim razem, podesz?a i stan??a obok przyjaciela.
- Nie mam nic do za?atwienia, mo?emy lecie?. - zaczyna?a powoli lecie?. - Ale czy ja wszystko zabra?am? A no tak, nic nie bra?am.
Polecia?a z Lightem do jej domu w Cloudsdale.

[z/t]

[Lightning Ice]

- No to lecimy. - Light bardzo lubi lata?, a szczególnie z ogromn? pr?dko?ci?. Ale dostosowa? si? do tempa Star. Zatrzyma? si?, gdy klacz my?la?a, czy nic nie zapomnia?a. Teraz zosta?o mu polecie? do domu przyjació?ki.
[z/t]

[Sandstorm]

Sandstorm spojrza? na jednoro?k? zdziwiony a potem odchyli? g?ow? do ty?u i zacz?? si? ?mia?, ca?kiem dono?nie, trzeba przyzna?.
- Przecie? w?a?nie nim mówisz! - powiedzia?, uspokoiwszy si? po chwili - po co wi?c by?y te szarady? To jaki? tutejszy zwyczaj? - zapyta? - co to w ogóle za miejsce? Nigdy nie widzia?em na raz tyle... magii - ostatnie s?owo wypowiedzia? tak, jakby sam nie móg? w nie uwierzy?. Cofn?? si? kilka kroków. - i nie takiej.
To mówi?c wzi?? swoje pakunki, odwróci? si? i pogalopowa? w wielkim po?piechu, na tyle na ile pozwala?a mu chora noga.

[z/t] bo za d?ugo brak odpisu