Dom Pirate i Rose

[Morning Star]

Spojrza?a na Tolimire,lekko si? rumieni?c
Masz jeszcze jeden taki strój?
Po chwili przesta?a liza? jego skrzyd?a i ,,niechc?cy" wyla?a sos czekoladowy na jego podbrzusze (tak.Na ,,to"miejsce te?)
Hhihih Oj?!,przepraszam . Ju? zlizuje
Poczym zacze?a zlizywac ca?y sos czekoladowy z jego podbrzusza
(tak...tego miejsca te?...)

[Tolimira]

Nad Ponyville wstawa? kolejny dzie?, a morska klacz razem z przyjació?k? dalej dr?czy?y pegaza unieruchomionego we w?asnej piwnicy.
- Feather no daj z siebie wi?cej ?ycia. - Rzek?a Tolimira do wi??nia – Wiem ?e jeste? zm?czony, ale sam chcia?e? si? tak bawi?. Je?li zaraz nie oka?esz swego zaanga?owania to b?dziemy zmuszone przej?? do ostrzejszych metod.
Bia?y lataj?cy kucyk móg? si? tylko domy?la? o czym mówi?a klacz. Nie móg? jednak wiedzie? ?e s? to tylko czcze pogró?ki. Jego "pokojówka" wcale nie my?la?a o czyszczeniu mu pewnej dziurki za pomoc? w?ochatego wyciora, ani o zabawach palikotem, wola?a te? nie robi? mu niczego co mog?oby zabole?. Po prostu grozi?a, aby wymóc na nim wi?kszy opór lub pos?usze?stwo. Ot tak dla w?asnej wygody i przyjemno?ci. Klacz czeka?a wi?c na reakcje pegaza gdy nagle jej sojuszniczka w dziele ?askotkowej zemsty zacz??a dra?ni? "wiadome miejsce" Feathera.
"No to teraz wybuchnie, b?dzie ciekawie... idealny koniec wieczoru" – pomy?la?a staraj?c si? nieudolnie powstrzyma? chichot.
- Oj, kochana to nie lizak. Obla?a? go czekolad? wi?c mo?e i jest s?odki ale jak mówi?am on ma dziewczyn?. Wybacz jednak zamierzam broni? tej jego strefy przed innymi klaczami – powiedzia?a po czym da?a Morning delikatnego kuksa?ca sugeruj?cego, ?e tylko ?artuje. Tolimira bowiem sama nie panowa?a ju? do ko?ca nad swym zachowaniem. W jej mózgu nasta? czas ca?kowitego rozlu?nienia i bezproblemowego samopoczucia. Bardzo z?a mieszanka z bod?cami wzrokowymi które do niej dociera?y, jeszcze gorsza z narastaj?cym zm?czeniem i podnieceniem. Gdyby kto? ich teraz obserwowa? pewnym jest, ?e nie wzi??by tej klaczy za przyzwoit? ani wychowan?. Kurtyzna to najlepsze co móg?by pomy?le?, jednak nikt nie móg? tego zobaczy? ani pomy?le?. Trójka kucy by?a bowiem w piwnicy daleko od centrum miasta, piwnicy w której nie jeden kucyk za?ywa? ju? uroków ?askotek. Byli w ?wi?tyni ?miechu która dzi?ki nim zamienia?a si? powoli w ?wi?tynie rozpusty, zepsucia i zgorszenia. Tolimira jednak nie zdawa?a sobie z tego sprawy. Dawa?a si? bezwiednie prowadzi? ku przeznaczeniu.

[Feather]

"Ja tu ju? chyba ca?? noc przele?a?em WRRRRÓ?! prze?mia?em. Zaraz...co ona chce...mmmmm...". Pegaz z pocz?tku nie by? zadowolony, ?e jednoro?ka chce zaj?? si? jego...intymnym miejscem mi?dzy tylnymi nogami. Chcia? je zary?, ale nie móg?...wi?c odda? si? poraz kolejny przyjemno?ci, jak? odczuwa?. Wszsytko zosta?o teraz spot?gowane. Z tego po??cenia nic dobrego nie mog?o wynikn??. Ci?g?e odczuwanie ?askotek i "uciechy cielesnej" ??czy?o si?, sprawiaj?c, ?e jego ?miech brzmia? nieco...?miesznie.
-YHHYYYY WIEM! HAHAHAHAHAHAHA! SHEEPTICKI! - wydusi? z siebie, zm?czony erotyczn? tortur?.
Na przerwanie zabawy, lub przynajmniej ch?? jej przerwania, wp?yw mia?a Tolimira, która zagrozi?a Featherowi "ostrzejszymi metodami". O dziwo wi?c by? ju? tak zm?czony, ?e zdecydowa? si? poszuka? w swojej ma?ej, zboczonej g?ówce nazwiska owego wodza, któy poprowadzi? kampani? przeciwko kozicom. Zawsze by?dobry z historii, wi?c ca?y czas mia? te s?owo na ko?cu j?zyka.

[Morning Star]

Morning czu?a co? mi?dzy po?adaniem a niezaspokojeniem. -Nie wiem co ja wyprawiam ,ale raz sie ?yje! Na chwile przesta?a lizanie wiadomego punktu Feathera i spojrza?a si? na niego chytrym wzrokiem szczerz?c podle do niego pyszczek.-Wiesz co teraz zrobie?
(uwaga + 18)
<tre?? niezgodna z regulaminem, skasowana przez moderatora>


11. Wstawianie wszelkich tre?ci +18 poza wyznaczonym na to forum bez wyra?nej zgody administratora karane b?dzie warnem. Wyj?tek stanowi? godziny od 22 do 6. Warn, bia?y kolorek nic nie zmienia. Ciesz sie ?e nie dosta?ae? magicznym kowad?em, zboczuchu- Tali

[Blue Sky]

Do domu po raz kolejny podszed? listonosz który niós? list który tym razem nie zawiera? niczego weso?ego ani mi?ego. Szczególnie dla Feathera, tre?? brzmia?a tak: Dnia 10 marca 2012r. Odesz?a z tego ?wiata klacz znana pod imieniem Blue Sky. Zosta?a ona zabita przez mantykor? w lesie podczas poszukiwania sk?adników na lekarstwo dla ojca. Sk?adamy najszczersze kondolencje. Listonosz wsun? list przez szpar? w drzwiach i odszed?.

[Mistrz Gry]

Wtem w pomieszczeniu nast?pi? wielki rozb?ysk. Z dziury w czasoprzestrzeni wysz?a istota o bia?ych w?osach swobodnie sp?ywaj?cych na kark. Dwa miecze spoczywa?y w pochwach na grzbiecie kuca, a jego oczy przypomina?y oczy jakiego? drapie?nego kota.
-Na pohybel sku*wycór?!- zakrzykn?? Wied?kuc i skrzy?owa? kopytka. Pyszczek nachylaj?cej si? Morning zderzy? si? z niewidzialn? barier? po czym ca?a klacz zosta?a odepchni?ta i rzucona o ?cian?. ?owca potworów podszed? do niej
-Nie ch?do?- sykn??, po czym znikn?? w rozb?ysku zostawiaj?c za sob? tylko szok i zdumienie obecnych.

[Tolimira]

- To by?o dziwne... ale ostrzega?am. Chyba jest na tym ?wiecie jaka? ochrona przed cudzo?o?eniem - Powiedzia?a Tolimira gdy wied?kuc znikn??. Nast?pnie uwolni?a Feathera, nie oszcz?dzaj?c mu jednak smyrania ogonem po brzuchu.
- Fajnie by?o prawda? Dzi?ki za go?cin?. Pójd? si? teraz spakowa? i ju? mnie nie ma... s?odziaczku
Morska klacz za?mia?a si? i wysz?a z domu najemnika.

[zt]

[Feather]

Mina pegaza, wyra?a?a g??bokie zdziwienie, gdy? zobaczy?...Discord wie kogo i ten sam wie co. W krótce poczu? swobod?, gdy? podniecenie min??o na widok go?cia i w ko?cu zosta? uwolniony.
-Jasne, ?e by?o! Dziekuj? wam dziewczynki! - wylrzykn??, dysz?c i podszed? do ka?dej, by uraczy? j? buziaczkiem w nosek - nast?pnym razem, to która? z was tu b?dzie le?e? - spoj?a? zadziornie na Tolimir? - no có?, jak musisz, to mo?esz si? zbiera?. Ja id? na gór?, napi? si? czego? i oporz?dzi? si?. Chwila co to...
Pegaz podniós? listy. Jeden nape?ni? jego serce rado?ci?, drugi za? rozpacz?. Usiad? pod drzwiami i zacz?? najzwyczajniej p?aka?.
-DLACZEGO ONA?! POWINIENEM TAM BY?! ALE...[i]"Tak widocznie musia?o by?".[i] Blue Sky nie ?yje - rycza? przez ?zy. 
By? zrozpaczony. Nie mia? nikogo oprócz kuzyna i rodziców, z którymi si? pok?óci? na amen, gdy postanawia? pracowa? jako najemnik. Wróci? si? po zdj?cie i przeczyta? powoli napis, na jego ramce, po czym przytuli? je do serduszka.
-Przytulcie mnie...
Czu? si? okropnie. To by?o dla niego jakby kar?. Za to, ?e nie by? z ni? i chcia? poderwa? Tolimir?, gdy jej nie by?o. Siedzia? pod drzwiami, szlochaj?c. Godziny mija?y, a on niczym g?az trwa? pod drzwiami. Trwa?o to do po?udnia. W ko?cu postanowi? odwiedzi? klonowy zagajnik i spoj?e? prawdzie w oczy...
(by? zbyt przej?ty, by si? po?egna?)
z/t

[Morning Star]

Morning wsta?a z podlogi -A?a...Co to by?o? .
Chwil? potem si? lekko zarumieni?a gdy Feather j? poca?owa? w nosek ,a
po chwili us?ysza?a p?acz Feathera a gdy przysz?a a raczej przybieg?a do niego,zobaczy?a ?e ma on przy sobie 2 listy.Chwyci?a je magi? i przeczyta?a...Po chwili bardzo si? zasmuci?a -O-ona by?a twoj? dziewczyn? prawda? spojrza?a na niego smutn? min? ,poczym przytuli?a go bardzo mocno
-Bardzo ci wspó?czuje....Wiem jak sie czujesz... Po chwili widz?c jak wychodzi wysz?a tu? za nim i rozeszli sie w obie strony...
[Z/T]

[Feather]

Pegaz wróci? do domu i przygotowa? piwnic?, na nowy sprz?t. Uzupe?ni? tak?e zegarek i wyci?gn?? forse z kufra, by mie? ju? gotówk? do zap?aty, gdy Crisis przyjdzie z jego ukochanym wynalazkiem. By? rozradowany, ?e kto? podj?? si? tego zadania, oboj?tnie, jak ono dziwne by nie by?o. Gdy zszed? do piwnicy, szybko z?o?y? stó? tak, ?e mo?na by?o go schowa? do jednej ze skrzy? - tak te? zrobi?. ?eby by?o ?mieszniej, gdy tylko sko?czy?, wzi?? wory z pieni?dzmi i usiad? na kanapie, czekaj?c na szaraka.

[Catastrophe Machine]

-Rusz si? z?omie-warkn?? Crisis na machin? do ?askotania. Ko?a co chwil? si? blokowa?y na wszechobecnym b?ocie. Crisis pchn?? mocniej a ko?a z pluskiem ruszy?y przed siebie. niestety na nag?? zmiana punktu oparcia zafundowa?a ro?kowi k?piel b?otn?-Zajeb... Stój ty g?upi wózku!-Crisis rzuci? si? w pogo? za uciekaj?cym wynalazkiem gdy spostrzeg?, ?e ten zmierza prosto w ?cian? jakiego? Celestii winnemu domkowi. Niestety nie zd??y? zatrzyma? zbuntowanej maszyny a ta z hukiem wbi?a si? w ?cian?. I mimo, ?e teoretycznie przy tej pr?dko?ci wózek powinien si? wbi? w drewnian? chat? ten odbi? si? od niej pozostawiaj?c zdart? farb?-WUT?-zdziwi? si? szarak-Pancerne drewno?
Niepewnie podszed? do rzeczonego domku i odci?gn?? "?askotkowy stó?". Zastanawia? si? gdzie jest dom Feathera. Zerkn?? na adres które mu poda? a potem na okolic?. Crisis zmru?y? oczy. Niby si? wszystko zgadza?o... Crisis z?apa? za wózek i obszed? dom.
A wi?c tu si? ukry?y drzwi. Crisis zapuka? i czeka? a? przyjaciel mu otworzy. Kiedy drzwi si? uchyli?y i wyjrza?a zza nich jaka? zasuszona staruszka Crisis nie zwracaj?c na to uwagi zacz?? przemow? g?osem profesjonalnego akwizytora. W ko?cu my?la?, ?e ma przed sob? tego bia?asa dla którego mia? prezent- Pozwoli pan, ?e si? przedstawi?. Jestem CrisisMachine i przysz?em do pana z czym? co odmieni pana ?ycie. Jak pan widzi ta zautomatyzowana maszyna do ?askotania je...-tutaj ju? nie doko?czy?, og?uszony celnym ciosem torebki wype?nionej kocim ?arciem. Dopiero teraz dostrzeg?, ?e nie mówi do swojego przyjaciela. To co sta?o w drzwiach ci??ko by?o w ogóle nazwa? kucem. Bardziej zmutowanym genetycznie, ka?otwatym smokiem. Dysz?ca w?ciekle starowina zacz??a wrzeszcze?-Ja ci dam pana zbocze?cu! Ju? ja ci? naucz? jak si? zwraca? do starszych-Jeb z torby-Jaka maszyna, jakie ?askotki! Zboczeniec, bezbo?nik! Celestii w sercu nie ma-drzwi si? zatrzasn??y a Crisis zrobi? facehoof'a. Spojrza? jeszcze raz na map? tym razem przewracaj?c j? do góry nogami. Dopiero teraz odczyta? prawid?owy adres. Podszed? do kolejnej chatki i zapuka?. Oby znów nie trafi? na emeryta spragnionego rozrywki w postaci ok?adania ci??k? torby nieznajomych.

[Feather]

Pegaz zerwa? si? niczym spr??yna z kanapy i pop?dzi? otworzy? drzwi. Zareagowa? entuzjastycznym "Yay", gdy spostrzeg? machineri?. Nie zwlekaj?c zanie?li maszyn? do piwnicy.
-Ciesze si?, ?e ju? jeste?. Maszyna te? niczego sobi?. Teraz tylko poczekajmy, a? kto? si? tu zapu?ci. Kucyki cz?sto b??dz?, wi?c pytaj? o drog?, albo po prostu szukaj? miejsca na melan?.
Gdy tylko weszli do ukrytego pokoju, Feather zacz?? sprawdza?, jak dzia?a maszyna. Szczególnie spodoba?y mu si? kraniki, uchwyty na piórka i funkcje, które nie powinny si? tam znale??. Wiadomo, o jakich fukcjach mowa.
Nie zwlekaj?c nape?ni? zbiorniczki sosem czekoladowym, by by?y przygotowane, jakby mia?a pojawi? si? kolejna ofiara.
-Dobra, chod?my na gór?, napijemy si? czego?. W ko?cu taki "sukces" w dziedzinie techniki trzeba obla?.
Poszli wi?c na gór?, zabieraj?c butelk? wina.
Teraz juz tylko czekali na kolejnego nieszcz??nika, a najlepiej nieszcz??niczk?...

[Arientar]

Pegaz pa??ta? si? bez celu po obrze?ach Ponyville. Dzisiejszy dzie? by? ca?kiem ciekawy: przes?uchanie w celi, naprawa ku?ni i badanie u psychiatry. Odniós? ju? wyniki na komisariat i teraz nie mia? co robi?.
W ko?cu podszed? do losowego mieszkania i zapuka? do drzwi.
*Zawsze warto pozna? mieszka?ców. W ko?cu mam tutaj zosta? na d?u?ej - obieca?em Arrow*  Pomy?la? kucyk, gdy czeka?, a? gospodarz otworzy drzwi.

[Feather]

Pegaz drygn??. Kto? zapuka?.
-Crisis, schowaj si? w piwnicy! - powiedzia? i zaprowadzi? szaraka do komórki, gdzie czeka? przygotowany "stó? rozkoszy wybrednych". Potem szybko przygotowa? wino zaprawione usypiaczem i zaniós? do kredensu, dla niepoznaki. Stan?? przed drzwiami i uchyli? je. Za nimi sta? br?zowy pegaz. 
-Witaj! Jeste? tu nowy? Bo jako? ci? nie poznaj?...chod?, do ?rodka. Napijemy si? i porozmawiamy. Ja jestem Feather Blade. A ty? - podj?? rozmow?.
Pegaz skin?? ?ebkiem, pokazuj?c go?ciowi, ?e powinien wej??. "Nast?pnym razem wol? klacz...jednoro?k?. Ale zadowole si? pegazikiem. Przynajmniej wypróbuj? maszyn? na jego skrzyde?kach".

//pomijamy Crisisa, siedzi w piwnicy, bo chce zobaczy? maszyn? w akcji (obgada?em to z nim)//

[Arientar]

Arientarowi otworzy? bia?y pegaz, który przedstawi? si? jako Feather Blade.
- Cze?? Feather - pegaz si? u?miechn?? - Jestem Arientar, miejscowy kowal. Niedawno ?em si? wprowadzi? i chc? zapozna? si? z s?siadami.
Na zaproszenie do domu Feathera pegaz entuzjastycznie wkroczy? do ?rodka.
- Przyjació?ka powiedzia?a mi, ?e u ciebie bywa bardzo weso?o. Ch?tnie troch? z tob? pogadam