Jadalnia

[Sal Ghatorr]

Sal u?miechn??a si? rado?nie widz?c podpisane zdj?cie i spojrza?a z wdzi?czno?ci? na Spitfire. Tego dnia mo?e i zaliczy?a pierwszy kontakt z alkoholem czy k?ótni? z Coyem, ale na pewno doskonale zapami?ta te 24 godziny, gdy znalaz?a kilka nowych przyjació?ek i pozna?a osobi?cie s?ynn? sporstmenk?.
-Wielkie dzi?ki Spit! - Wypali?a rado?nie, po czym wsta?a i schowa?a zdj?cie. Poprawi?a lekko ró?? dalej tkwi?c? za uchem, do której zd??y?a si? ju? przyzwyczai?. - Ale teraz musz? ju? i??. Wpadaj cz??ciej do nas Spit, b?dziemy t?skni?! Pa dziewczyny! - Po?egna?a si? i wysz?a z tego przybytku ku czci cukru.

[z/t]

[Feather]

Pegaz odwzajemni? u?miech, po czym odebra? autograf od Spitfire i schowa? go do p?aszcza. Nagle jego uszy zaatakowa? g?os morskiej klaczy. Spojrza? na ni? i zachichota?.
-Je?li to nikomu nie przeszkodza, to mo?e ja si? dosi?de. Tym bardziej, ?e twoje kole?anki musz? si? zbiera?. No i oczywi?cie nie wypada zostawia? pani..."S" samej - porozumiewawczo pu?ci? oczko do Spit, po czym zwróci? si? do Toli - Jak masz na imi?? - na jego twarzy zata?czy? leciutki u?mieszek - Dzi?ki. Masz ?adn? grzyw?.
"Przyjdzie Blue Sky i b?de mia? przesrane. Ale cooo taaaam". Usiad? przy stoliczku, który wskaza?a mu klacz i zamówi? jej babeczk?.
- Przepraszam, czy móg?bym poprosi? babeczki, dla tych mi?ych klaczyi? - zawo?a? pani? Cake
- Ale? oczywi?cie prosz? pana! Ju? nios?!
Pegaz zap?aci?. Pani Cake postawi?a tack? z babeczkami na stoliku.
- Prosz?. Wiem, ?e to troch? g?upio wysz?o, ale...no có?...nie mo?na ukrywa?, ?e jeste?cie bardzo urokliwe.
Feather pos?a? u?miech Tolimirze. "Nieco nierozgarni?ta, ale...mo?e...hehehe..." w ?ebku pegaza zacz?? powstawa? plan. A plan ten do szlachetnych nie nale?a?.

[Tolimira]

- Idziecie ju?? – Zapyta?a smutniej?c – No trudno trzymajcie si? dziewczyny.
Tolimira mia?a nadziej? ?e jeszcze kiedy? spotka swe przyjació?ki jednak zbytnio w to nie wierzy?a.
„Wa?ne ?e ten dzie? nie by? z?y ale mo?e by? jeszcze lepszy… có? skoro ju? wykona?am krok w stron? tego ogiera to mo?e rzeczywi?cie warto z nim porozmawia?. Po przyjacielsku, oczywi?cie ?e tylko po przyjacielsku” – my?la?a leciutko si? rumieni?c.
Tolimira pomimo i? dalej trzyma?a w kopytkach aparat z którym wi?za?o si? tyle wspomnie? dok?adnie lustrowa?a bia?ego przybysza. Nie wydawa? jej si? jako? BARDZO atrakcyjny jednak mia? w sobie to „co?” co umieszcza?o go w kategorii „mo?e” dla tej klaczy.
- Jestem Tolimira. Dzi?ki za komplement bia?asku mam tylko nadziej? ?e nie mówisz tak ka?dej klaczy – powiedzia?a chichotaj?c. – Szkoda, ?e nie darowa?e? sobie tych babeczek. Nie to ?e jeste?my niewdzi?czne lub co? w tym stylu ale mamy zamówione jeszcze z hmm… 50? Mo?e nawet wi?cej ciastek. Wiesz, te? jeste? urokliwy, mimo ?e wygl?dasz troch? jak starokopytny, bo nie jeste? prozelit? prawda? – Tolimira nie czekaj?c na odpowied? ci?gn??a dalej swój monolog. –
„Podrywaczu – ?le, nacechowane pejoratywnie, kolego – ?le, nie pasuje do sytuacji, starszy – ?le, sk?d ja mam takie pomys?y, Feather – ?le, skoro powiedzia?am panie to nie pasuje…” – zastanawia?a si? jak zwróci? si? do tego kucyka Tolimira. Ponadto by?a zdziwiona ?e tak bardzo jej zale?y na idealnym s?owie w tej konkretnej sytuacji.
- pegazie?
Tolimira a? si? zap?oni?a kiedy zda?a sobie spraw? ?e nie wybra?a dobrze. Wybra?a wr?cz najgorsze s?owo z wszystkich mo?liwych, stara?a si? jednak obróci? swoje faux pas w celowe dzia?anie ukierunkowane na flirt. U?miechn??a si? „g?upkowato” a wi?c zalotnie i patrzy?a g??boko w oczy Feathera, maj?c jednocze?nie minimalnie przekrzywion? g?ówk?.
„ Czemu ja to robi?? ” –my?la?a bior?c równie? pod uwag? szanse zauroczenia pegazem oraz zwyk?e znudzenie. Na wszelki wypadek przeliczy?a jednak dni od ostatniej rui. Niestety wysz?o jej co? niekorzystnego dla Feathera… o ile mia?by ochot? na wiadomo co. Westchn??a wi?c tylko nieznacznie i kontynuowa?a wpatrywanie si? prosto w oczy ogiera.

[Feather]

-Hehehe, nie Toli, nie jestem starokopytny. Mo?e tak tylko wygl?dam - pu?ci? oczko do klaczy, po czym spojrza? na swój "zepsuty" zegarek - Pó?no si? robi. Wiem, ?e mo?e nie wypada, ale mo?e pójdziesz ze mn? Tolimiro? Mieszkam na obrze?ach, przy lesie. Wiem, brzmi troch? strasznie, ale uwierz, w ?rodku mojego domku jest ca?kiem milutko. A je?li nie, có?...spendze ten wieczór sam - zrobi? smutn? mink?, ?artobliwe podkre?laj?c swoje s?owa.
Pegaz wsta?, ubra? p?aszcz, po czym uk?oni? si? leciutko Spit.
-To by? dla mnie zaszczyt - u?miechn?? si?, po czym opu?ci? lokal - czekam na zewn?trz Tolmiro.
Z/T

[Tolimira]

Morska klacz popatrzy?a zaskoczona za wychodz?cym ogierem nie wiedz?c co ma my?le? o tej sytuacji. Tolimira z jednej strony pilnie potrzebowa?a kwatery, z drugiej jednak to by? przecie? ogier, nieznany ogier który móg? by? równie dobrze szalonym kolekcjonerem miednic klaczy albo ob??kanym s?uga Discorda sk?adaj?cym ofiary z go?ci ku chwale swego bóstwa.
„Nie z takimi sobie radzi?am a dzisiejszy dzie? jest dla mnie szcz??liwy, nie mo?na poza tym odrzuca? takiej szansy na now? znajomo??. Postanowione, ale Tolimiro z g?ow? i pe?n? uwag?! ” – M?dre kuce twierdz?, i? odwaga to g?upota po??czona ze szcz??ciem. Tolimira przy takim za?o?eniu by?a jedn? z najodwa?niejszych klaczy w Equestrii.
- No to do zobaczenia Spit. Mi?o by?o Ci? pozna?.
Morska klacz wsta?a i powolnym krokiem skierowa?a si? do wyj?cia. Wiedzia?a ?e du?o ryzykuje ale skoro Feather nie wygl?da? gro?nie, a ona mia?a du?e do?wiadczenie zwi?zane z znajomo?ciami w podobnych okoliczno?ciach postanowi?a skorzysta? z zaproszenia bia?ego ogiera. Nie planowa?a jednak zostawa? na noc w znaczeniu „wspólnej nocy” najwy?ej zak?ada?a po?yczenie koca i zwini?cie si? gdzie? na twardej pod?odze, no maksymalnie na sianie. Oczywi?cie przy za?o?eniu ?e Feather nie oka?e si? napalonym zbocze?cem ani niczym gorszym.

[zt]

[Spitfire]

-No có?. Wszyscy poszli, to i na mnie czas. -Powiedzia?a sama do siebie klacz uwa?ana przez wielu za celebrytk? pokroju najlepszych aktorek czy piosenkarek, co czasem - jak i tutaj - j? zaskakiwa?o. Nie mniej jednak nie mia?a zamiaru zag??bia? si? filozoficznie w tej temat, tylko doko?czy?a ciastko i ubrawszy si? w swoje zimowe ciuszki, wychodz?c przez g?ówne drzwi opu?ci?a lokal ciastkarni Sugarcube Corner. By?o ju? pó?no, czyli czas najwy?szy aby wraca? do Canterlotu. B?d?c ju? na zewn?trz, lotniczka wzbi?a si? w powietrze, kieruj?c si? z powrotem ku stolicy.

[z/t] - ze wzgl?du na powsta?y chaos zrezygnowa?em ze szczegó?owego opisu sytuacji.

[DarkFire]

Bordowy ogier nie wiedzie? czemu na koniec dnia mia? jeszcze ochot? zje?? co? s?odkiego. Usiad? przy stole i zaczepi? kelnera który przechodzi? obok.
- Przepraszam bardzo.
- Dobry wieczór. To co zwykle?
- W?a?nie nie. Chcia?bym prosi? o... Powiedzmy 4 babeczki waniliowe i dzbanek ciep?ego mleka.
- Jak sobie pan ?yczy.
- Dzi?kuj? bardzo.
Darky rozsiad? si? wygodnie na krze?le zachowuj?c jednak podstawy kultury osobistej Czekaj?c na zamówienie.

[Kaja Redsky]

Bordowy ogier biega? po placyku szukaj?c miejsca, gdzie mo?na naby? mleko. Wi?kszo?? sklepików by?a ju? o tej porze zamkni?ta, jednak jedno miejsce wci?? prowadzi?o dzia?alno??. Z g?o?nym hukiem wpad? tam jednoróg. Rozejrza? si? po pomieszczeniu i zobaczy?, ?e jeden z go?ci kogo? mu przypomina. Przygl?da? si? par? sekund, by pacn?? si? kopytkiem w czo?o. Ju? wiem gdzie go widzia?em. W lustrze! - dopiero teraz zorientowa? si?, ?e, nie licz?c kilku szczegó?ów, ogier jest ca?kiem podobny do niego. Maj?c nadziej?, ?e ten nie zauwa?y? jego niestosownego zachowania podszed? do lady.
- Witam, mo?na tu dosta? jeszcze mleka?
- Oczywi?cie, ile potrzebujesz?
- Pi?? litrów. I mo?e jeszcze kubek ciep?ego mleczka
- T-tak, jasne, zaraz b?dzie... - sprzedawca popatrzy? zdziwionym wzrokiem na mlekofilla, po czym znikn?? gdzie? na zapleczu. Pirat za? zaj?? jeden ze stolików czekaj?c na zamówienie.

[DarkFire]

Bordowy Jednoro?ec czeka? spokojnie na swoje zamówienie gdy do budynku wpad?... Bordowy jednoro?ec... Za?mia? si? tylko z tego faktu krótko. Nie przygl?da? mu si? za bardzo. Do sto?u podszed? kelner nios?cy zamówienie. Dzban pe?en ciep?ego mleka oraz cztery du?e babeczki waniliowe. Ogier obliza? si? i zjad? szybko pierwsz? wypijaj?c przy tym du?? ilo?? mleka. U?miechn?? si? po tym szczerze gdy? uwielbia? jada? takie desery.
- Kocham ciep?e mleczko... - Westchn?? b?ogo.
Spojrza? si? ponownie na podobnego mu jednoroga tym razem bli?ej mu si? przygl?daj?c. Co? go nagle strzeli?o. Wspomnienia z dzieci?stwa. Radosne chwile sp?dzone z jego m?odszym o rok bratem. ca?a ta retrospekcja trwa?a mo?e dwe sekundy ale dla niego ci?gn??y si? w dobre dwie minuty. Nagle wróci? do rzeczywisto?ci trz?s? ?ebkiem ponownie spogl?daj?c si? na Coya... Tak... Jego imi? brzmia?o Coy. Teraz pami?ta?...
- Bra... Bracie? - powiedzia? nie wierz?c we w?asne s?owo. - Czy... Coy czy to Ty? - Podszed? powolnym krokiem do jednoro?ca i z?apa? go za ramiona (których nie mia?) a nast?pnie ponownie mu si? przyjrza?. Teraz ju? by? pewien swojej racji. - To jeste? Ty! Och moja Luno jak ja si? ciesz?! - Krzykn?? rado?nie i z?apa? Coya w braterskim u?cisku. Z jego oczu pociek?o kilka ?ez rado?ci.

[Kaja Redsky]

Pirat ju? zamierza? si? niecierpliwi? czekaniem na zamówienie, kiedy podszed? do niego bordowy jednoro?ec i zacz?? majaczy?.
- Przepraszam bardzo, ale ja pana nie znam... - powiedzia? lekko zdezorientowany Coy. Z jakiego? powodu czu? si? winny, ?e nie pami?ta przyb??dy. Ju? si?ga? po pieni?dze, by da? mu ja?mu?n?, a?eby ten si? odczepi?, jednak wtedy wypowiedzia? jego imi?. Nie mia? du?o znajomych na l?dzie, a ju? na pewno nie w takim uroczym miasteczku jak Ponyville. Wi?kszo?? z nich pracowa?a w przykrótkich spódniczkach w marynarskich knajpach, ten na takiego nie wygl?da?. No i by? bardzo podobny do niego. Wreszcie ten si? na niego rzuci?, by u?ciska?. Piratowi ten zapach wyda? si? sentymentalny, jednak nie wiedzia? sk?d go zna. Dyskretnie przybli?y? nosek do ogiera i niuchn?? dwa razy. Tak zdecydowanie zna? ten zapach i na pewno nie nale?a? on do ?ebraka. Poklepa? znajomego-nieznajomego po plecach z pewnym za?enowaniem - Sk?d znasz moje imi?... I kim na Celesti? jeste?!?

[DarkFire]

Ogier mimo s?ów Coya nie by? w stanie poluzowa? u?cisku z powodu nap?ywu emocji. Wci?? ?ciska? go mocno w swych kopytach co jaki? czas uwalniaj?c ?z? rado?ci. Wreszcie opami?ta? si? troch? i pu?ci? brata.
- Nie pami?tasz mnie? Coy... Bracie... Jak mo?esz nie pami?ta? swojego jedynego brata. To ja! Darky! ( It's a me! Mario! xD )
Spojrza? is? bratu prosto w oczy. Wci?? by? pewien swej racji. To musia? by? jego brat. Zw?aszcza ?e ma to samo imi?.
- Twoje imi? znam od kiedy si? urodzi?e?... Nie pami?tasz? Jeste? moim o rok m?odszym bratem. Jak mog?e? zapomnie? o swojej rodzinie? Chocia? w sumie... - Odsun?? si? nieco od pirata. - Nie dziwi? si? ?e chcia?e? zapomnie? ?e masz brata który zabi? kucyka... Gdy wygnali mnie za to z miasta zosta?em zupe?nie odci?ty od Koby?ki... - Po?o?y? mu kopytko na ramieniu (którego nie ma...) - Ale mam nadziej? ?e mi wybaczy?e? bracie...

[Kaja Redsky]

- Co mia?em ci wybacza?? Nie pami?tam, ?eby? mi co? zrobi?? Ja wcale ci? nie pami?ta! Odk?d si?gam pami?ci?, zawsze p?ywa?em na statku. Nigdy nie zna?em swojej rodziny, wi?c jakim cudem mo?esz by? moim bratem? Co? musia?o ci si? pomiesza?, przepraszam, to nie ja jestem twoim bratem - pier? ogiera uciska?o wielkie poczucie winy. Nie przeszkadza?o mu nawet, je?eli by? morderc?, mia? szczer? nadziej?, ?e to nikogo nie skre?la na reszt? ?ycia. Poza tym, mimo, ?e nie móg? sobie przypomnie? tego pyska, tego imienia, jednak ten zapach... Nie, to o niczym nie ?wiadczy. Jednak musia? si? dowiedzie? czego chce ten ogier, najwy?ej si? oka?e zwyk?ym oszustem, by? mo?e dowiedzia? si? o z?otej latarni i chce go okra??, jednak wtedy otrzyma s?uszn? kar? - Mo?e wyt?umacz mi o co ci chodzi?

[DarkFire]

Darky wys?ucha? z niedowierzaniem s?ów Coya. Patrzy? si? na niego a mina jednoro?ca coraz mocniej ukazywa?y jego my?li brzmi?ce
- Ale jak to? Nie pami?ta mnie... Nas? Naszej rodziny? Jak to mo?liwe...
Bordowy jednoro?ec posmutnia? s?ysz?c s?owa brata.
- P?ywa?e? na statku? Fakt w dzieci?stwie uwielbia?e? chodzi? nad jezioro i bawi? si? w pirata... Ale ?eby? wyl?dowa? na statku? Nie wiem co si? z Tob? sta?o po moim odej?ciu... Mia?e? wtedy chyba jakie? 6 albo 7 lat... I jestem pewien ?e to Ty Coy... To musisz by? Ty... Masz nawet ten sam kolor grzywy... I nawet pachniesz tak samo... - Darky za?mia? si? krótko wspominaj?c stare dzieje opuszczaj?c g?ow? i zamykaj?c oczy - Tak... Zapach... Pami?tam... Chcieli?my dok?adnie zapami?ta? to jak pachniemy... W razie zagubienia si? jednego z nas drugi móg? wytropi? pierwszego po zapachu... - Ponownie spojrza? si? na Coya b?agalnym wzrokiem. - Prosz? bracie... Musisz sobie przypomnie?... nie chce Ci? ponownie traci?.

[Kaja Redsky]

- Zapach!? To jedyne co pami?tam... Nie mog? sobie przypomnie? nic wi?cej. Zupe?nie. Moje obecne ?ycie zacz??o si? trzyna?cie lat temu. Wcze?niej, ilekro? bym nie si?ga? pami?ci?, nie mog? zdoby? ?adnych wspomnie?. - Spu?ci? smutny pysk, wpatruj?c si? w ziemi?, po chwili jednak spojrza? daleko przed siebie, znacznie dalej ni? pozwala?yby to ?ciany cukierni - Pierwszy obraz, jaki mog? sobie przypomnie?, to b?ysk s?o?ca na bezkresnym morzu. Pierwszy d?wi?k jaki mnie dobiega, to monotonne skrzypienie pok?adu. Jednak ju? wtedy p?ywa?em na statku, nawet nie wiem jak pozna?em jego za?og?, jednak ju? wtedy wszyscy wydawali mi si? znajomi, wiedzia?em te? jak p?ywa? na statku, jakbym robi? to od zawsze. Chocia?, co zabawne, zawsze te? ba?em si? wody i nie podchodzi?em do burty. Ale nie mia?em nigdy wcze?niejszych wspomnie?, wi?c uzna?em, ?e mieszka?em na statku od zawsze. Ale twój zapach... na pewno go znam! Wygl?dasz tam samo jak ja! Tylko czemu w takim razie ci? nie pami?tam!? - lekko przestraszony krzykami ogier podszed? do Coya z mlekiem, który w?a?nie gniewnie czochra? sobie grzyw?. Po?o?y? przed nim baniak i szklank? gor?cego napoju. Pirat dopad? go zanim ten zd??y? po?o?y? i wydudli? wszystko w dwie sekundy, po czym wepchn?? mu szklank? - Jeszcze raz to samo!

[DarkFire]

Ogier wys?ucha? pierwszej cz??ci jego wypowiedzi ciesz?c si? w duchu ?e Coy zapami?ta? przynajmniej zapach.
- Na prawd? pami?tasz mój zapach? To niesamowite... Zapomnia?e? wszystko tylko nie tego jak pachn?. Mo?na by to uzna? za lekko zboczone i nienormalne ale dla mnie to jedna z najlepszych wiadomo?ci jakie otrzyma?em. - Za?mia? si? weso?o. - Trzyna?cie lat temu... Trzyna?cie lat temu wydarzy? si? pewien wypadek... W?a?nie wtedy zabi?em swojego przyjaciela... Mo?e wybuch który wywo?a?em mia? na Ciebie jaki? wp?yw? Jaki? efekt uboczny mojego zakl?cia? - Jednoro?ec zacz?? intensywnie my?le? jednak inne rozwi?zanie nie przychodzi?o mu do g?owy. - Tylko to wydaje si? w miar? logiczne. Tak na prawd? nic nie wiem... W godzin? po wypadku wyl?dowa?em w lesie Everfree wygnany z miasta na sta?e... Ale wiem... Wiem ze jeste? moim bratem - Powiedzia? pewnym tonem ogier. W chwil? potem by? ?wiadkiem ekspresowego wypicia szklanki mleka przez Coya. - No i najwyra?niej nie tylko ja tu uwielbiam mleko... Chod? do mojego stolika. Mam tam babeczki i ca?y dzban ciep?ego mleka.
Darky ruszy? do sto?u na którym le?a?o jego jedzenie i usiad? przy nim czekaj?c na brata.