Dom Pirate i Rose

[Feather]

-To ciekawe. Ja natomiast zajmuje si?...- urwa?, gdy Ksi??niczka znikn??a -Dowidzenia - powiedzia? ze zdziwieniem.
Pegaz posprz?ta? po go?ciu i rozsiad? si? wygodnie, czytaj?c ksi??k?. Opisywa?a przygody niejakiej Daring Do. Lektura poch?on??a go bez reszty. Szczególnie zainteresowa? si? fragmentem o ?wi?tyni i pos??ku, który si? w niej znajdowa?. "Ciekawe, czy te ruiny istniej?? W ogóle, to ciekawe, czy istnieje sama Do. Pewnie to czyj? wyms?, w dodatku bardzo poczytny".

[Feather]

Pegaz d?o?y? ksi??k? "Ciekawe, czy jest jaka? okazja do zarobku?" pomysla?. ubra? p?asz i wyszed? z domu, sprawdzi? og?oszenia w mie?cie. Na dworze by?o troch? ch?odno, jednak wiosna powoli zbli?a?a si?, by?o to czu? w powietrzu. "Za miesi?c czeka nas sprz?tanie zimy. Nigdy w tym nie uczestniczy?em. W Cloudsdale nie ma opadów, wi?c nikt nie pomaga zimie odej??. No, i mamy doskona?ych specialistów od pogody." tak my?la? sobi?, gdy lecia? w stron? Ponyville.
z/t

[Feather]

Pegaz wróci? do domu. Odwiesi? p?aszcz na wieszak i poszed? do sypialni. Schowa? sakw? z pieni?dzmi do kufra, który sta?przed ?ó?kiem. Worek brzd?kn?? zawarto?ci?, podczas gdy wk?ada? go do wn?trza pojemnika. Zamkn?? wieko i spoj?a? na Blue. Wszed? do ?ó?ka i po?o?y? si? na niej, przystawiaj?c pyszczek do jej uszka.
- Wstawaj ptaszku, ?pisz ju? ca?y dzie? - szepn?? czule

[Blue Sky]

Us?ysza?a brzd?kni?cie gdzie? obok niej i wybudzi?a si? ze snu. Po chwili poczu?a jak Feather le?y na niej. Odwróci?a g?ow? w jego stron?. Nie bój si? ju? nie ?pi?. Wtr?ci?a mu w ?rodku zdania. Ale gdy tylko us?ysza?a nowin? o tym ?e ?pi ca?y dzie? zerwa?a si? z ?ó?ka i od razu wsta?a na równe nogi. Poczu?a lekk? z?o??. By?a z?a na siebie. Nie wiedzia?a czemu tak d?ugo ?pi. Po prostu ja to lekko za?amywa?o. Po chwili poczu?a ssanie w ?o??dku. By?a g?odna i to bardzo. Od razu zlecia?a do kuchni i zrobi?a sobie kanapki. Usiad?a przy stole i zacz??a je??.

[Feather]

-A no tak - zdziwi? si?, ?e jego ukochana pomkn??a do kuchni
Omal nie spad?, gdy wstawa?a. Le?a? jeszcze na ?ó?ku, zastanawiaj?c si? nad tym, co wyda?y?o si? przed chwil?. W ko?cu zerwa? si? i zszed? na dó?. Zobaczy?, ?e Blue je sobie kolacj?.
-Smacznego - usiad? obok niej - Zarobi?em troch? pieni?dzy i pozna?em spoko go?cia. Nazywa si? Crisis Machine, jest jednoro?cem. Pomog?em mu testowa? pewnien dziwny pojazd, ale nie rozbi?em si?. To by? lataj?cy...cosiek.
Spoj?a? w kierunku drzwi. Kto? zacz?? puka?. "To oznacza tylko jedno: go?cia i ?askotki hihihi". Gdy otworzy? drzwi uj?a? pewnego jednoroga, który mia? ?mieszn? czapeczk? i torb?. By? to listonosz. "Albo te? kolejne rachunki..."
-Dobry wieczór, jest tutaj Panna Blue Sky? - powiedzia? ze znudzeniem, zachowuj?c powa?ny wyraz twarzy.
-Bry! Jest, prosz? tam siedzi - zaprosi? do ?rodka listonosza
Jednoróg wszed? do ?rodka i po?o?y? na stole, przy którym siedzia?a Blue list.
-Na prawd? mi przykro - powiedzia?po czym zagarn?? Feathera na bok - Lepiej pan uwa?aj, takie listy nie oznaczaj? nic dobrego.
Listonosz wyszed? trzaskaj?c drzwiami.
-Od kogo to? - spyta? z zaciekawieniem.

[Blue Sky]

Gdy jad?a kolacje usiad? obok niej Feather. Czy móg?by? to jako? u?ci?li?? No wiesz... tego lataj?cego ,,co?ka''.
Po chwili us?ysza?a pukanie do drzwi i zobaczy?a ?e Feather podnosi si? by je otworzy?. Gdy otworzy? je zobaczy?a ?e stoi w nich listonosz. A jeszcze bardziej j? zdziwi?o ?e by? to list do niej. Zobaczy?a ?e list jest od jej rodziców i zobaczy?a tak?e ?e listonosz powiedzia? co? Featherowi. Z ci??kim sercem otworzy?a list. Z pocz?tku nie wierzy?a w jego tre??. G?osi?a ona ?e ma ona w najbli?szym czasie uda? si? do domu. Wiesz to list od rodziców. Pisz? ?e musz? wróci? do domu. Ale po chwili uspokoi?a go. Nie martw si?. Musz? wyjecha? tylko na jaki? czas. A i chyba powiem im o nas. Tak b?dzie najlepiej. Po chwili zacz??a si? ubiera? i szykowa? do wyj?cia. Nie wierz? ?e akurat w tej chwili.

[Feather]

-Co tam jest napisane? To co? powa?nego? - spyta? zatroskany - A wracaj?c do tego co?ka...to takie co?, co lata. Tylko musisz do niego wej?? i go rozp?dzi?. Nawet przyjemnie si? lata?o - po chwili doda? - Tak, powinna? im powiedzie? o nas. Listonosz tak?e mnie ostrzeg?. Mówi?, ?e tre?? tego listu mo?e by?...przykra. Prosz?, powiedz mi, co tam pisze.
"Co, je?li kto? z jej rodziny umar?, albo rodzice nie puszcz? j? z powrotem? Pewnie jak us?ysz?, co tu wyprawiam, to na?l? na mnie kogo?"
-I musz? ci co?powiedzie?. Wiem, ?e mi nie uwierzysz, ale to jednak prawda. By?em na wzgórzu i spotka?em tam pewn? mi?? jednoro?k?. Nazywa?a si? Usagi. Ale to jednak nie by?a jednoro?ka. Zaprosi?em j? tutaj. By?o mi?o, a? w ko?cu przebudzi? si? we mnie instynknt psycholka i postanowi?em porwa? j?. No tak, ogólnie to wszystko by?o by schematyczne. Nawet jej si? podoba?o. Ale jak ju? mówi?em, to nie by?a jedno?ka. To by?a...Luna. NIE, NIE ?ARTUJE. To by?a Luna, która szuka?a znajomcyh pod przykrywk?. Podoba?o jej si?. Przera?ony skry?em si? pod stoliczkiem. Jednak ona tylko si? za?mia?a i kaza?a mi si? przytuli?. Nie by?a z?a, wi?cz przeciwnie. Jeszcze chwil? pó?niej z ni? rozmawia?em. Ciekawa z niej osoba, jednak szkoda, ?e spa?a?.

[Blue Sky]

Zdziwi?a si? gdy us?ysza?a co? o lataj?cym ,,cu?ku'' No tak. Ale powiem ci po moim powrocie bo rodzice nawet napisali to bardzo tajemniczo ,, Blue wiem ?e mo?e nie masz czasu ale musisz wróci? do domu. To bardzo pilne.'' Taki list od rodziców nie pociesza mnie zbytnio. Naprawd? spodziewam si? najgorszego. Po chwili Feather zacz?? jej opowiada? o ca?ym zaj?ciu z ,,Usagi". Z pocz?tku mu nie wierzy?a ale po chwili pomy?la?a ?e to dosy? logiczne. Ale nie czas teraz na rozmy?lanie o tym jak Feather pozna? Lun?. Ciesz? si? tylko ?e nie musz? Luny prosi? o to by ci? przenios?a z ksi??yca tutaj. Nie wyobra?a?a sobie tego jakby Feather wyl?dowa? na ksi??ycu. No ale czasu jej brakowa?o a ona musia?a wraca? do rodziców. Nie wiedzia?a dla czego ale to w?a?nie j? martwi?o. Kocham ci?. I b?d? t?skni?. Po powiedzeniu tego poca?owa?a go i sko?czy?a si? ubiera?. Powiem im tak?e w jaki sposób zarabiam na ?ycie. Nie bój si?. Jak rodzice b?d? chcieli nas roz??czy? to nie dopuszcz? do tego. Powiedzia?a po czym poca?owa?a go i wysz?a za drzwi. Spojrza?a si? za ciebie i polecia?a w stron? domu swoich rodziców. [z/t]

[Feather]

-Wracaj szybko Blue.
 Zanim wysz?a zbli?y? do niej swój pyszczek i z?apa? obj?? jej g?ow? kopytkami. Ich usta si? z??czy?y w poca?unku. W ko?cu pu?ci? swoj? dziewczyn? i pozwoli? jej odej??. Nie wiedzia? co o tym wszystkim my?le?. Gdy wysz?a poczu? dziwn? pustk?. Jednak poczu? te?...dziwn? swobod?, jakiej wola?by nie czu?. A jednak. "B?de musia? zapcha? czym? sobie dziur?, jak? zostawi?a. Albo kim? ".
Zrobi? sobie kolacj? i po?o?y? si? na kanapie, rozmy?laj?c, co b?dzie robi? bez niej.

---(nie ca?kiem ) rano---

Pegaz postanowi? si? ubra? i wyj?? z domu. Wko?cu i tak nie mia? nic lepszego do roboty.

z/t

[Feather]

- No, to jeste?my! - powiedzia?, gdy stan?li pod drzwiami - Tu w?a?nie sobie pomieszkuj?. Wejd? prosz?.
Pegaz otworzy? drzwi i odwiesi? p?aszcz na wieszak. Zaraz potem napali? w kominku. 
- Masz ochot? na co? do picia? Mam  sok, wod? i wino. Du?o wina. Ca?y stojak. Chyba, ?e wolisz herbat?. Albo kaw?, ale w?tpie, by? chcia?a pi? j? tak pó?no. 
W zwi?zku z tym, ?e klacz prawdopodobnie sp?dzi noc z diablo przystojnym najemnikiem, postanowi? nieco uspokoi? j?, by w razie nieprzyjemno?ci nie zrobi?a czego? niem?drego.
- Pracuj? jako najemnik. W piwnicy mam zbroje i bro?, wi?c nie przestrasz si?. No i oczywi?cie jest tam co? jeszcze. Chce? wiedzie?, co? - pegaz zachichota? - mo?e najpierw si? jednak czego? napij. 

[Tolimira]

Tolimira powoli wesz?a do mieszkania Feathera. Wstydzi?a si? troch? strachu który w niej narasta? z ka?dym krokiem, tym bardziej ?e strach ten wydawa? si? nie mie? racjonalnych przyczyn. Po prostu klacz zacz??a si? nagle l?ka? swego gospodarza. Mo?e dla innych kucyków takie zachowanie by?oby normalne ale nie dla Tolimiry, skoro czu?a co? takiego to mog?o oznacza? tylko jedno, prawdziwe zagro?enie. Morska klacz wi?c ba?a si? podwójne, ba?a si? i wstydzi?a tego strachu oraz swej g?upoty.
- ?adne mieszkanko Feather – powiedzia?a z nerwowym u?miechem – poprosz? kaw?. Mocn? je?li mo?na.
„ Wola?abym tu jednak nie zasn??… w co ja si? wpl?ta?am… hmm z drugiej strony jak to prze?yj? to b?d? si? mog?a z tego ?mia?, a mo?e nawet b?dzie to na tyle ciekawe ?e b?d? mog?a opowiada? przyjacio?om? O ile prze?yj?…”
- Najemnikiem powiadasz? To zabawne bo nie wygl?dasz. Dla mnie wygl?dasz zdecydowanie jak…„Aktor filmów dla doros?ych klaczy i to tych bardziej chorych z polewaniem si? mlekiem i tak dalej…"
- Aktor, jeste? uroczy i do?? przystojny wiesz? – Rumieniec znów wszed? na policzki ziemnej klaczy. Tolimira sama nie wiedzia?a czemu sprawi?a komplement swemu gospodarzowi. Stara?a si? to wyt?umaczy? swym wychowaniem, nerwami oraz aktywnym trybem flirtu.
- Je?li nie masz zwi?zanego ?rebaka w piwnicy, albo czaszek poprzednich go?ci to ch?tnie si? dowiem. Uprzedzam jednak ?e potrafi? si? broni? wi?c lepiej panie kolego nie próbuj niczego… z?ego – rzek?a niby w ?artach, ale jednak rozwa?a?a sposoby obrony przed bia?ym najemnikiem. Na koniec u?miechn??a si? jeszcze zalotnie, jak podlotek po raz pierwszy w kim? zakochany. U?miech ten mia? wp?yn?? na Feathera i mo?e da? troch? zabawy Tolimirze.

[Feather]

- Aktor? Hehe, dzi?kuje. Jednak na wygl?dzie si? ko?czy - pegaz u?miechn?? si? leciutko.
Widzia?, ?e klacz wyra?nie si? denerwuje, co nie oznacza?o nic dobrego. 
- Nie mam tam nic strasznego w piwnicy. Chyba, ?e boisz si? broni i nie lubisz ?askotek - w tym momencie zda? sobie spraw? z gafy, któr? strzeli? - Yyyy kaw?? - zmieni? temat, szukaj?c jakiego? bezpiecznego rozwi?zania sytuacji.
Poszed? do kuchni i pogrzeba? w kredensie. Po chwili znalaz? puszk?, w której znajdowa?y si? zmielone ziarana i przyrz?dzi? z nich czarny napój, potocznie znany jako kawa, zalewaj?c je w fili?ance. Postawi? j? na stoliczku przed kominkiem. Sam wyci?gn?? sobie z lodówki sok jab?kowy. Mia? wra?enie, ?e o czym? zapomnia?. Tak, by?o to tabletka nasenna, któr? zwykle raczy? go?ci. A mo?e specjalnie zapomnia?? Otó? tak. Widz?c, jak zdenerwowana jest Toli, przewidzia?, ?e dosta?aby zawa?u, je?li obudzi?aby si? w jego "loszku". 
- Poza tym, krzywdz? tylko, kiedy musz? - "albo gdy jeste? na g?odzie idioto".

[Tolimira]

- ?askotek? – Tolimira nie by?a pewna czy Feather nie kpi z niej, uzna?a jednak, ?e nawet je?li kpi to i tak nic si? nie stanie je?li potraktuj? s?owo „?askotki” serio. – Oczywi?cie ?e nie boj? si? ?askotek, ale dziwie si? ?e wspomnia?e? o nich w zwi?zku z broni?. Musisz by? zabawnym najemnikiem.
Gdy to powiedzia?a zacz??a odgrywa? scenk? przed bia?ym pegazem. Pad?a wi?c na kolana i zakrzykn??a b?agalnie patrz?c s?odko wielkimi oczami na gospodarza.
- O nie panie Feather prosz? mnie nie ?askota?! Powiem wszystko co wiem tylko b?agam prosz? mnie nie ?askota? hahahaha – Wyg?upia?a si? Tolimira. Gdy robienie „teatru” jej si? znudzi?o wsta?a, delikatnie po?askota?a ko?cówk? ogona okolice ty?u Feathera, a nast?pnie wypi?a ?yk kawy.
- Dobr? masz kaw? panie najemniku. Mieszkasz tu sam? - Zapyta?a poniewa? wraca?a jej niepewno?? co do swego bezpiecze?stwa.

[Feather]

-Wiesz, pierwszy cz?on mojego imienia z jab?onki nie spad? - pu?ci? oczko do Toli, rozbawiony sytuacj?.
Gdy poczu? mi?ciutki ogon klaczy na sobie, ogarn??o go lekkie podniecenie, które zdo?a? szybko opanowa?. Wypi? haustem swój soczek i postawi? pust? butelk? na stoliku.
- Tak, mieszkam tu sam. Kiedy? tu by?a...moja siostra, ale ju? wyjecha?a. Mog?a zapomnie? kilku rzeczy, wi?c nie przejmuj si? - urwa? na moment - To co? Chce? si? przekona?, jakie sekrety skrywa moja piwnica? - zachichota? pod nosem - ale ostrzegam, to mo?e wygl?da?...zabawnie. 
Poczeka?, a? Tolimira wypije swoj? kaw?, po czym zacz?? prowadzi? j? na dó?. 
- Tutaj wisi moja zbroja. Mam jeszcze jedn?, ale jest schowana - wskaza? kopytkiem na manekina - A to jest mój miecz. Nie u?ywam go ju?, bo mam lepsz? bro?, ale wi??e si? z histori? mojego znaczka. Obroni?em nim kupców przed bandziorami. Sam. I tak oto dowiedzia?a? si?, dlaczego drugi cz?on mojego imienia to "Blade". Teraz wypada?oby pokaza? ci mój sekrecik. Ale b?agam ci?, zanim cokolwiek powiesz, lub zrobisz zastanów si?, czy faktycznie mam z?e zamiary - pegaz ukl?kn?? i z?o?y? b?agalnie przednie kopytka, po czym wsta? i otworzy? przej?cie do pokoiku, ci?gn?c jedn? z butelek na stojaku.
-Wejd? i zobacz, je?li chcesz. I tak, wiem, ?e to podej?ane...

[Tolimira]

- Haha zabawne jak wy wszyscy macie pe?no sióstr… wiesz ka?dy ogier którego pozna?am mia? TYLE sióstr ?e starczy?oby na przynajmniej dwa zakony – kpi?a ca?kowicie ju? rozlu?niona Tolimira. Czu?a ?e z?apa?a tego ogiera na swoje czary, có? skoro ju? pojawia?a si? „siostra” to mog?o znaczy? tylko jedno.
- Tak poza tym to co? ?atwo padasz na kolana? Zawsze si? tak zachowujesz czy tylko jak chcesz zrobi? wra?enie na klaczy? – zapyta?a rozbawiona jego zachowaniem po czym doda?a szeptem patrz?c mu po raz kolejny w oczy. –
„K?amstwo za k?amstwo panie ?adny”
Po czym niby przypadkowo otar?a si? o skrzyd?o Feathera. Gdy jednak zobaczy?a ?e wyci?gniecie wina nie oznacza?o „romantycznej kolacji przy ?wiecach” , a otwarcie tajnego pokoju uzna?a, ?e trzeba przygotowa? si? do obrony cnoty. Morska klacz w?tpi?a ?e bia?y pegaz jest morderc?, rzeczy „siostry” wed?ug Tolimiry ca?kowie obala?y t? mo?liwo??. Uzna?a jednak ?e pegaz idealnie pasuje do profilu zboczonego gwa?ciciela.
- Przepraszam Feather – rzek?a podchodz?c do zbroi – solidna trzeba przyzna?. Wiesz bia?asku to mnie naprawd? ciekawi, to ile mia?e? sióstr przede mn?, no i ile zaprosi?e? tutaj? Nie w?tpi?, ?e nie jestem pierwsza, mo?e sobie pochlebiam ale my?l? ?e jestem pierwsz? która si? zorientowa?a co do celu przyprowadzenia tu panie piórko. Prawda czy fa?sz? – Zapyta?a pod?miewaj?c si? a jednocze?nie trzymaj?c si? blisko miecza.
„ Chór kastratów wzbogaci si? o kolejnego cz?onka… dobre s?owo „cz?onka” je?li zrobisz co? g?upiego panie Blade” – Tolimira zbyt du?o widzia?a aby nie wiedzie? co w takich sytuacjach trzeba robi?. Uznawa?a to za nawet zabawne, po pi?tym adoratorze poj??a dok?adnie jak trzeba rozgrywa? takie spotkania, aby czerpa? z nich rado??. Mimo swej niewinno?ci Tolimira uwielbia?a obserwowa? jak podniecenie schodzi z takich „ropuch które chcia?yby by? ksi?ciem a s? zwyk?ymi ?abami”
„je?li jednak nie zrobisz nic g?upiego to mo?e nawet…dostaniesz to na co liczysz "– Tolimira bezwiednie obliza?a wargi wyobra?aj?c sobie czu?o?ci ogiera.
Morska klacz by?a gotowa na danie przyjemno?ci Featherowi ale na jej zasadach, no i nie tak szybko.
- Wi?c panie ?adny mo?e najpierw zagramy w „prawda za prawd?” aby si? pozna? a dopiero potem b?dziemy si? bawi?? No i skoro trzymasz ju? wino w kopytkach to mo?e mnie pocz?stujesz? No chyba ?e jest to krew dziewic czy co? takiego hahaha – za?mia?a si? ze swojego ?artu Tolimira. Zachowywa?a ostro?no?? wzgl?dem tego kucyka ale jednak w jaki? dziwny i chory sposób go polubi?a. Chcia?a wi?c sp?dzi? z nim ten wieczór, mo?e nie na spó?koaniu, ale ju? przeciwko flirtowi nie mia?a ?adnych uwag.
- Lepiej mnie wi?c pocz?stuj trunkiem. Chyba ?e naprawd? jestem w norze seryjnego zabójcy. - Powiedzia?a z u?miechem staj?c tu? przed Featherem, tak blisko aby ich pyski dzieli?o nie wi?cej ni? pi?? milimetrów.