Dom Pirate i Rose

[Blue Sky]

Gdy sko?czyli rozmow? Feather zjad? kolacj? i poszed? do sypialni. Ona zdecydowa?a ?e po co ma siedzie? sama wi?c posz?a z nim. On usn?? a ona jeszcze chwil? patrzy?a przez okno siedz?c na ?ó?ku. Po chwili poczu?a zm?czenie wi?c po?o?y?a si? obok niego i przytuli?a si? do niego. On poca?owa? j?, przytuli? si? i usn??. Ona odwzajemni?a poca?unek i jeszcze chwil? patrzy?a na Cloudsdale. Zacz??a lekko t?skni? za swoim domem. NIe my?la?a o tym d?u?ej tylko usn??a przytulona do niego.

[Feather]

Pegaz ca?y dzie? siedzia? w domu. Jego kochanie jeszcze spa?o, wi?c postanowi? w ramach rozrywki przelecie? si? na wzgórze. Ubra? swoj? peleryne i wyszed? z domu. Na dworze wzi?? rozbieg, rozpostar? skrzyd?a, machn?? i odbi? si? od ziemi, lec?c w obranym przez siebie kierunku.
Z/T

[Feather]

Bia?y pegaz wszed? do domu. Odwiesi? swój p?aszcz na wieszak i napali? w kominku.
-Blue, jeste...a no tak, zapomnia?em ?e ?pi - zachichota?
Pokój wype?ni?o przyjemne ciep?o, pochodz?ce z drewna, p?on?cego w palenisku.
-W?a?nie tu sobi? pomieszkuje, razem z moj? dziewczyn?, Blue Sky. Wejd?, prosz? i usi?d? - wskaza? kopytkiem na kanap?
Przeszed? do kuchni i zacz?? grzeba? w kredensie.
-Wolisz kaw? czy herbat?? A mo?e co? zimnego, albo mocniejszego?

[Luna]

Luna potwornie si? przestraszy?a gdy kuc krzykn??.
-No dobrze wesz?am tu...Spokojnie...-pomy?la?a i uspokoi?a si? po czym usiad?a na kanapie tak jak kaza? Blade.
-No nie wiem...je?li mog?...prosi?abym o herbat?-powiedzia?a do?? cicho. Rozgl?da?a si? po mieszkaniu które wydawa?o si? do?? ?adne. Ciekawe po??czenia kolorów i dopasowane meble wygl?da?y bardzo ?adnie.

[Feather]

-Dobra!
Pegaz wyci?gn?? puszk?, w której znajdowa?a si? herbata. Wsypa? liscie do czajniczka i wyci?gn?? dwie fili?anki. Do tej, która by?a przeznaczona dla "Usagi" wrzuci? ma?y kr??ek zlepiony z bia?ego proszku, który trzyma? w zegarku. Zosta? mu ju? tylko jeden taki, gdy zala? herbat? przeznaczony dla go?cia. Jak si? spodziewa?, w wy?szej temperaturze tabletka rozpu?ci?a si? szybko. Nala? jeszcze sobie herbaty i zaniós? tak obie na tacce, któr? po?o?y? na stoliku przy kominku.
-Prosz? - poda? napój przeznaczony dla go?cia, po czym poci?gn?? ?yk swojego. Pi? powoli, by si? nie poparzy?.

[Luna]

-Um..Dzi?kuje-powiedzia?a grzecznie i wzi??a gor?cy napój. Nowo poznany kuc wydawa? jej si? bardzo mi?y. Na pewno nie mia? z?ych zamiarów. To tylko zwyk?y pegaz. Co on takiego mo?e zrobi?? Klacz napi?a si? powoli, ?yka herbaty. Nagle poczu?a si? dziwnie.
-Co si? dzieje?...Co ty zrobi?e?...-powiedzia?a bardzo cicho usypiaj?c na miejscu. Nie wiedzia?a co w?a?ciwie si? sta?o. Przecie? powinna to wyczu?!

[Feather]

-Dowiesz si? za jakie? dziesi?? minut - powiedzia?, szczerz?c z?by w szerokim u?miechu.
Mia? swoj? kolejn? ofiare. Zaraz spe?ni si? jego ?yczenie, by? mo?e ostatnie. Gdy tylko Luna, pod postaci? jednoro?ki opad?a, on chwyci? j? w po?owie i zaniós? na skrzyd?ach do piwnicy. Poci?gn?? z?bami d?wignie, któr? by?a br?zowa butelka. *Zgrzyt, szur cyk* cz??? ?ciany wsun??a si? do pod?ogi. Wlecia? do pomieszczenia i zapali? ma?y ?yrandol, który o?wietla? pokój. Od razu zrobi?o si? ja?niej. Feather po?o?y? bezw?adn? ofiare na stole i zacz?? j? przywi?zywa? pasami. Na ko?cu na?o?y? na róg pier?cie? z czystego srebra. Spoj?a? na pozornie bezbronn? klacz. "Jak s?odko. Budzi?? Pewnie!". Wzi?? piórko i po?askota? "Usagi" po nosie.
-Pobudka, tylko si? nie przestrasz z?ociutka - powiedzia? mi?ym g?osikiem.

[Luna]

Luna pod postaci? jednoroga spa?a krótk? chwile a w tym czasie jej "kolega" zniós? j? do dziwnego pomieszczenia. Po chwili co? zacze?o j? smyra?. Obudzi?a si? nie wiedz?c co si? sta?o.
-Um..o co cho...Co tu si? dzieje?!-spyta?a przera?ona. By? przywi?zana w domu u nie zupe?nie znanego by?o straszne. Nie wiedzia?a co ten chce jej zrobi?.
-Co ty chcesz mi zrobi??! Wypu?? mnie! Ale ju?!-powiedzia?a staraj?c si? odczarowa? si? ze swojego czaru. Poczu?a, ?e co? chce zablokowa? jej moc ale potrafi go przezwyci??y?. Pomy?la?a, ?e zobaczy co ów pegaz chce zrobi?. Je?li b?dzie to co? niebezpiecznego po prostu si? odczaruje.

[Feather]

-C???! Nic ci nie zrobi?. Wypuszcz? cie za pó? godzinki. Co chc? ci zrobi?? Rozejrzyj si?, nie ma tu nic gro?niego. Mieszkam tu z dziewczyn?, wi?c nie grozi ci gwa?t - zachichota? - spój? w prawo, na stoliczek - wskaza? mebel skrzyd?em.
"Musz? j? uspokoi?. Nie lubi? gdy krzycz?, bym ich wypu?ci?. To odbiera przyjemno?? p?yn?c? z ?askotek...ech"
-Obezw?adni?em ci?, ale tylko po to, by? nie zabi?a mnie, podczas gdy...to brzmi absurdalnie...b?de ci? ?askota?. Takie tam hobby. Oczywi?cie, mojej dziewczynie to nie przeszkadza. Do?? cz?sto tu przychodzimy. Powiedz mi, dalej jestem taki straszny? - spoj?a? w oczy "Usagi", na jego pyszczku zago?ci? u?mieszek mówi?cy "B?dzie zabawnie, zaufaj".

[Luna]

Klacz odetchn??a gdy us?ysza?a ?e pegaz nic strasznego jej nie zrobi. Teraz nie mia?a si? czego ba?. Pó? godziny...?askotki...da si? wytrzyma?.
-?askotki? Wiec o to chodzi?o?-powiedzia?a i zacz??a si? ?mia?. Luna tak si? ba?a co mo?e si?sta? a chodzi?o tylko o ?askotki. Przecie? to jest takie ?mieszne. Da? si? tak og?upi?.
-No dobrze...Skoro to tylko ?askotki.

[Feather]

-Widzisz, nie ma si? co ba?, Usagi
Wzniós? si? na skrzyd?ach i usiad? ko?o klaczki, po prawej, obok jej brzucha. Kopytko które trzyma?o piórko zacz??o manewrowa? nim po brzuchu, szyi i miejscu, w którym zaczyna?y si? przednie nogi. Pó?niej skupi? si? na ?askotaniu wra?liwych okolic p?pka, kr???c wokó? niego. Jedno ze skrzyde? zacz??o atakowa? lewy bok jednoro?ki. Trwa?o to pi?? minut, dopuki nie uzna?, ?e lepiej spróbowa?, jak zereaguje na inne narz?dzie. Zeskoczy? wi?c i wzi?? ze stoliczka w z?by miote?k?.
-"Mhoszhesz wyprahh nhst?phno szecz" - powiedzia? trzymaj?c w z?bach przedmiot, s?u??cy do odkurzania...go?ci.

[Luna]

-Nie b?de si? ?mia?...nie...nie b?...hahahah...-powiedzia?a...a w?a?ciwie stara?a si? mówi? jednak piórko które smyra?o j? to tu to tam, wci?? w tym przeszkadza?o. Nigdy nikt jej nie smyra?... Chyba...
-Hahahhahah..To..nie..mo?liwe...nie..powinnam si? tak ?mia?! Mnie nie wyp..znaczy..nie wa?ne...-powiedzia?a w przerwie po czym zobaczy?a Id?cego w jej strone pegaza z miote?k?.
-B?dziemy co? odkurza??

[Feather]

-Ale? oczywi?cie, ?e powinna?! - pegaz na moment wzi?? miote?k? do kopytka - Nie masz si? czego wstydzi?, tu i tak nikt prócz mnie ci? tu nie s?yszy. Masz bardzo ?adny ?miech. Podoba mi si?. 
Gdy us?ysza? pytanie, co "b?d?" odkurza?, rzek?:
-Twój brzuszek cukiereczku
Feather zbli?y? pyszczek "uzbrojony" w miote?k? do brzucha i zacz?? "odkurza?" go. "S?dz?c po jej wygl?dzie i tym co powiedzia?a, musi pochodzi? z wy?szych sfer. Doskonale, z takimi jest najwi?cej zabawy. I do tego mo?na czasem si? z nich po?mia?."

[Luna]

-Dzi?kuje...-powiedzia?a s?ysz?c pegaza. Dobrze, ?e nie wiedzia? kim jest naprawd?.
-Cobym mu powiedzia?a? Co by zrobi? gdyby si? dowiedzia?? Pewnie by uciek? albo stara? si? wyt?umaczy?. To by by?o ?mieszne-pomy?la?a po czym znów poczu?a ?askotanie na swoim brzuchu i znów wybuch?a ?miechem. Nie mog?a tego powstrzyma?. Spojrza?a na stolik, by?a ciekawa co jeszcze b?dzie j? ?askota?.

[Feather]

-Hehe, nie ma za co.
Pegaz ?askota? "Usagi" po brzuchu przez kilka minut. Wkrótce jednak znów potanowi? zmieni? narz?dzie "tortur". Podniós? ze stoliczka szczoteczk? elektryczn? i wróci? na stó?.
-Nie, nie b?de my? ci z?bów - powiedzia? z szerokim u?miechem, po czym nacisn?? ma?y guziczek na r?koje?ci.
W?osiwo zacz??o wirowa?. Feather bardzo powoli zbli?a? szczoteczk? do jej brzucha, by ta mog?a troch? "powalczy?" z wi?zami. Gdy ju? wyl?dowa?a, zacz?? ?askota? p?pek i ?ebra. "No, to teraz b?dzie ciekawie. Nikt tego nie wytrzymuje d?ugo, wi?c ona pewnie te?"