Sala nr. 001

Czyli pokoje wydzielone dla chorych.

Moderatorzy: Kojira, Reetmine, Tali, QuietWord, Sal Ghatorr

Re: Sala nr. 001

Postprzez Scootaloo » 27 sty 2012, o 20:17

Angel zmierzwi? jej w?osy, w reakcji na jej u?cisk. Poczu?a pe?ni? szcz??cia. Nie mog?o by? lepiej, jednoro?ec odzyska? przytomno?? i teraz le?a?a przy nim, lecz tak pi?kne chwile nie mog? niestety trwa? wiecznie, jak?e brutalnie przerwa? j? uprzejmy i przyjemny g?os Fluttershy.

- Poszuka? okularów, które Angel zgubi?? - zamy?li?a si? -[i] Brzmi ok, ale z Shiny!? On mnie nie lubi, a ja odwzajemniam mu si? pi?knym za nadobne i mam o nim podobn? opini? jak on o mnie. Jednak nie mog? zawie?? przyjaciela. Musz? mu pomóc, odnale?? jego okulary, swoj? drog? widz? go po raz pierwszy bez nich. Ale z tym Shiny, ehhh/ - westchn??a ostentacyjnie.
- Oczywi?cie, ?e pójd?! Znajd? okulary Angela! Mo?e dostan? za to cutie marka detektywa?

Gdy Shiny wychodzi? z sali i rzuci? do niej krótkie i niemi?e - Chod?, ona w ramach rewan?u pokaza?a mu j?zyk, oczywi?cie tak aby tego nie zauwa?y? - Lepiej go nie dra?ni?, nie wiadomo co w tej g?owie wykombinuje - przemkn??o jej przez my?li.
Avatar użytkownika
Scootaloo
Nadwrażliwy
 
Posty: 50
Dołączył(a): 23 gru 2011, o 22:28
Płeć: Nieustawiona

Re: Sala nr. 001

Postprzez Angel » 28 sty 2012, o 12:45

Angel pokiwa? z u?miechem g?ow?. Cieszy? si?, ?e ma takich przyjació?, którzy s? gotowi dla niego wyruszy? na poszukiwanie zaginionego przedmiotu. Dyskretnie podtar? kopytkiem k?cik oka.
- Ja... Dzi?kuj?, naprawd?. To dla mnie naprawd? drogocenny przedmiot, otrzyma?em go od mojego mistrza. Oby wam si?... - Sykn??, gdy Fluttershy poci?gn??a bole?nie za jeden z jego ko?tunów, po czym doko?czy?. - ...uda?o. Zaczekam tu na was - w?tpi?, ?eby mnie wypu?cili st?d tak po prostu. Znacie Equestria?skie s?u?by zdrowia...
Zerkn?? w lustro znajduj?ce si? naprzeciw ?ó?ka. Dotychczasowe efekty zabiegów Fluttershy ?rednio mu si? podoba?y, jednak nie mia? nic przeciwko klaczy zajmuj?cej si? jego grzyw?. Zamkn?? oczy, zastanawiaj?c si?, co takiego dzieje si? teraz w jego g?owie.
Byłem Angelem zanim stało się to mainstreamowe.
Avatar użytkownika
Angel
Wieczny Optymista
 
Posty: 437
Dołączył(a): 15 paź 2011, o 11:50
Lokalizacja: Canterlot
Płeć: Nieustawiona
Tytuł Użytkonika: Mistrz Zepsucia
Stan: Wyrąbane
Multikonto: NIE

Re: Sala nr. 001

Postprzez Fluttershy » 28 sty 2012, o 14:26

Fluttershy zachichota?a cichutko, s?ysz?c s?owa pomara?czowego jednoro?ca. Wiedzia?a, jak? rado?? sprawia ?wiadomo??, ?e s? na ?wiecie kuce, które mo?na nazywa? swoimi przyjació?mi. Ledwo zauwa?alnym gestem pop?dzi?a Scootaloo i Shiny'ego na zewn?trz, po czym wróci?a do swoich manewrów bojowych. Z wysuni?tym j?zykiem walczy?a ze spl?tan? grzyw? Valora, próbuj?c jej nada? sensowny wygl?d. ?a?owa?a troch?, ?e nie ma dost?pu do rozmaitych pudrów i kremów Rarity - z nimi by?oby jej o wiele ?atwiej. Wreszcie, zm?czona, opad?a na ?ó?ko. Le??c na plecach, u?miechn??a si? s?abo do kuca, któremu po?wi?ci?a tyle czasu.

- Prosz?, sko?czy?am. Um... Mam nadziej?, ?e ci si? podoba...
Avatar użytkownika
Fluttershy
Miłosnik przyrody
 
Posty: 184
Dołączył(a): 12 gru 2011, o 21:52
Płeć: Klacz
Uroczy Znaczek: Motylki
Lubi: Być miłą, małe smoki, przyjaciół, zwierzątka, jak jest spokojnie, oraz kiedy nie ma kontaktu z czymś strasznym
Strach: Właściwie to prawie wszystkiego się boi...
Stan: Panna
Rasa: Pegaz
Multikonto: NIE

Re: Sala nr. 001

Postprzez Shiny Masquerade » 28 sty 2012, o 15:50

Na znak Fluttershy wyszed? razem ze Scootaloo, wcze?niej chwytaj?c j? mocno za kopytko. Czu? si? odpowiedzialny - na szcz??cie przypilnowanie takiego naiwnej, s?odkiej klaczki nie jest trudne, prawda? Prawda?... Mia? nadziej?. Gdyby tak zgin??a? Czy zarzucono by mu zabójstwo lub inn? okropn? zbrodni?? Oby nie, oby nie... Schodzi? po schodach, coraz ni?ej i ni?ej, nie puszczaj?c ?rebaka nawet na chwilk?.

[zt]
Avatar użytkownika
Shiny Masquerade
Niewiniątko
 
Posty: 577
Dołączył(a): 14 paź 2011, o 20:08
Lokalizacja: Manehattan
Płeć: Ogier
Tytuł Użytkonika: Danio waniliowe
Uroczy Znaczek: Maska komedii i maska tragedii
Lubi: Marchewki, siebie, Canterlot, teatr
Nie Lubi: Nieporządku, ciasnych miejsc, braku marchewek
Strach: Wojna, burza, odpowiedzialność, podejmowanie decyzji
Stan: Kawaler
Koneksje Rodzinne: Black Gallant - brat
Rasa: Jednorożec
Charakter: Praworządny dobry
Multikonto: NIE

Re: Sala nr. 001

Postprzez Scootaloo » 29 sty 2012, o 16:51

Zerkn??a jeszcze raz do ty?u na le??cego w ?ó?ku Angela i stoj?c? tu? obok Fluttershy. Podesz?a niepewnie do Shiny, on wtedy capn?? j? za mocno za kopytko, nawet nie próbowa?a si? wyrywa?, zreszt? jednoro?ec by? od niej zdecydowanie silniejszy. Razem wyszli z sali, Scootaloo przez ca?y czas ogl?da?a si? za siebie.

[z/t]
Avatar użytkownika
Scootaloo
Nadwrażliwy
 
Posty: 50
Dołączył(a): 23 gru 2011, o 22:28
Płeć: Nieustawiona

Re: Sala nr. 001

Postprzez Angel » 30 sty 2012, o 20:45

Angel czu? w?osy po prawej stronie g?owy. Ciekawe uczucie, zawsze spl?tana grzywa rezydowa?a na jego karku i plecach, wi?c nawet takie niby normalne uczucie by?o dla niego czym? nowym. Otworzy? oczy i spojrza? w lustro. Uczesanie ?rednio mu si? podoba?o - Fluttershy wyra?nie nie mia?a do?wiadczenia w obchodzeniu si? z ogierami. W?osy wprawdzie u?o?y?a mu ca?kiem ?adnie, ale... No, to by?a fryzura, któr? si? widzi raczej u tych wymuskanych panienek z Canterlot, a nie u doros?ego osobnika p?ci m?skiej. Pomimo tego, gdy wpatrywa? si? w swoje odbicie, nie móg? si? powstrzyma? od chichotu. Opad? na ?ó?ko obok ?ó?tej pegaz, u?miechaj?c si? do niej.
- To do??... niecodzienna dla mnie sytuacja. Jestem przyzwyczajony do stylu "irytuj?ca burza k?aków na g?owie"... - Wpad? na pewien pomys?. Z?apa? le??cy z boku grzebie? i pochyli? si? nad Fluttershy. - Wygl?da na to, ?e to ci si? bardzo podoba?o... Teraz moja kolej!
Byłem Angelem zanim stało się to mainstreamowe.
Avatar użytkownika
Angel
Wieczny Optymista
 
Posty: 437
Dołączył(a): 15 paź 2011, o 11:50
Lokalizacja: Canterlot
Płeć: Nieustawiona
Tytuł Użytkonika: Mistrz Zepsucia
Stan: Wyrąbane
Multikonto: NIE

Re: Sala nr. 001

Postprzez Fluttershy » 30 sty 2012, o 22:26

Fluttershy pisn??a z zaskoczenia, gdy Valor Angel nagle po?o?y? sie obok niej. Odpowiedzia?a mu jednak u?miechem, widz?c podobny wyraz na jego twarzy. Gdy jednak nagle podniós? si? na jednej nodze, pochylaj?c si? nad ni? z grzebieniem w kopytku, odruchowo krzykn??a i zas?oni?a si? w?asnymi przednimi nó?kami. Po krótkiej chwili jednak odetchn??a g??boko i powoli ods?oni?a twarz.

- J-ja... Sama nie wiem... - Spojrza?a prosto w czerwone oczy Valora. Przypomnia?a sobie, co si? dzia?o w jej chatce, gdzie spotkali si? po raz pierwszy. Powoli podnios?a si? do pozycji siedz?cej, wci?? przygl?daj?c si? narz?dziu w kopytku ogiera. - N-no dobrze, skoro tak chcesz... Tylko prosz?, delikatnie.

Zacz??a si? wpatrywa? w kierunku lustra, patrz?c na kolejne dzia?ania towarzysza. Aby jako? przerwa? cisz?, spyta?a ledwo s?yszalnie.

- Pami?tasz mo?e, jak zacz??e? mi opowiada? swoj? histori?... Prosz?, móg?by? kontynuowa??
Avatar użytkownika
Fluttershy
Miłosnik przyrody
 
Posty: 184
Dołączył(a): 12 gru 2011, o 21:52
Płeć: Klacz
Uroczy Znaczek: Motylki
Lubi: Być miłą, małe smoki, przyjaciół, zwierzątka, jak jest spokojnie, oraz kiedy nie ma kontaktu z czymś strasznym
Strach: Właściwie to prawie wszystkiego się boi...
Stan: Panna
Rasa: Pegaz
Multikonto: NIE

Re: Sala nr. 001

Postprzez Angel » 31 sty 2012, o 22:04

Angel delikatnie przeci?ga? grzebieniem po w?osach Fluttershy. Nie mia? wprawdzie poj?cia, co próbuje zrobi? z jej fryzur?, jednak samo czesanie mi?kkich, puszystych w?osów ?ó?ciutkiej klaczy sprawia?o mu przyjemno??. Skrzywi? si? jednak, gdy us?ysza? jej pro?b?. Pami?ta? doskonale, gdzie poprzedni sko?czy? opowiadanie i nadal nie mia? ochoty na kontynuowanie. Pod?wiadomie jednak czu?, ?e w ten sposób pozb?dzie si? ogromnego ci??aru z serca, nawet je?eli ci??ko mu b?dzie o tym mówi?. Odetchn?? g??boko i zacz?? ponownie snu? histori? swego ?ycia.

- Jak ju? ci mówi?em w domku, ?le si? poczu?em ze swiadomo?ci?, ?e wbijam si? pomi?dzy niezwykle bliskie relacje ojca z córk?. Ona… Widzia?em po niej, ?e j? to boli, nawet je?eli przy mnie próbowa?a to ukry? pod u?miechem. Chcia?em jej jako? poprawi? humor, sprawi?, ?eby przesta?a si? niepotrzebnie martwi?… I wydawa?o mi si?, ?e znalaz?em rozwi?zanie. Niezbyt m?dre czy specjalnie b?yskotliwe, ale je?eli mia?o chocia? na chwil? przywróci? ca?kowicie szczery u?miech na twarz Faithful Star… By?o warto spróbowa?.

Z pewnym zak?opotaniem zorientowa? si?, ?e wcze?niej nie wypowiada? imienia swej dawnej przyjació?ki… A mo?e pierwszej prawdziwej mi?o?ci? Zda? sobie spraw? te?, ?e przerwa? czesanie Fluttershy, pogr??ony we wspomnieniach. Szybko wróci? do tej czynno?ci, wyrzucaj?c z siebie kolejne s?owa, które coraz niech?tniej godzi?y si? z faktem, ?e musz? opu?ci? jego usta.

- Chcia?em j? zabra? do weso?ego miasteczka. Canterlot mo?e si? pochwali? jednym, naprawd? wielkim, umieszczonym w dolnych partiach miasta. Pewnego dnia podszed?em do niej i spyta?em, czy nie chcia?aby si? ze mn? tam wybra?. Zgodzi?a si?, a ja po dzi? dzie? tego ?a?uj?...
Dzie? by? wtedy jasny i s?oneczny, pogoda wr?cz idealna na tak? eskapad?. Wci?? pami?tam, jak wygl?da?a tamtego dnia - ubrana w prost?, jasnoniebiesk? sukni?, w s?omianym kapeluszu os?aniaj?cym oczy. By?a pi?kna, a ja nie mog?em si? przesta? zastanawia?, jaki szcz??liwy los postawi? mnie w roli jej przyjaciela i opiekuna. Poszli?my razem do Jazza - zgodzi? si? oczywi?cie na nasz wypad. W ko?cu nie mia? ?adnych powodów do zaniepokojenia, prawda?
Podró? do lunaparku przebieg?a nam bez ?adnych problemów, pó? godziny chodzenia po kr?tych uliczkach Canterlotu i ju? stali?my przed weso?ym, kolorowym wej?ciem. Kupi?em dla nas bilety i weszli?my do ?rodka, a tam przywita?a nas parada klaunów. Faithful Star pisn??a i schowa?a si? za mn?, ale szybko si? zacz??a ?mia? wraz ze mn?. A potem... dzie? up?yn?? nam na niesamowitej zabawie. Razem brali?my udzia? w zawodach, korzystali?my ze wszystkich atrakcji, a gdy zg?odnieli?my, jedli?my razem z jednego sporego pó?miska owoców. To by? jeden z najlepszych czasów mojego ycia... Jednak wszystko, co mi?e, dobiega ko?ca.
Kiedy byli?my na diabelskim m?ynie, w oczy rzuci? mi si? kuc, którego mia?em nadziej? nigdy wi?cej nie ogl?da? - Golden. Sta? sobie w t?umie jak gdyby nigdy nic, wpatruj?c si? prosto na nas. Widzia? doskonale, ?e go zauwa?y?em. Skin?? mi g?ow?, jak stary znajomy, po czym rozp?yn?? si? w g?szczu postaci...


Valor Angel odrzuci? na bok grzebie? - kopytko za bardzo mu dr?a?o, ?eby móg? go nadal utrzyma?. Z?apa? si? za g?ow? i milcza? przez par? minut, próbuj?c pouk?ada? my?li i odrzuci? rosn?cy mu w gardle szloch. Kiedy powróci? do mówienia, jego g?os za?amywa? si? od czasu do czasu.

- Kiedy tylko maszyna si? zatrzyma?a, wzi??em Faithful Star i wyprowadzi?em j? poza weso?e miasteczko. Mia?em nadziej?, ?e nam si? uda, a spotkanie w?asnego demona przesz?o?ci by?o czystym przypadkiem... Niestety, ?ycie brutalnie zrewidowa?o moje pogl?dy.
Wyskoczyli na nas nagle z bocznej uliczki. By?o ich czterech, licz?c Goldena. Próbowa?em j? os?oni?, da? jej mo?liwo?? ucieczki... Ale by?em za s?aby. Nie potrafi?em wtedy jeszcze tego, co teraz. Sponiewierali mnie i rzucili na bok. Nie chodzi?o im o mnie - Golden przyszed? po córk? kuca, który pokona? jego ojca. Ja...


Angel prze?kn?? ?lin?, próbuj?c znale?? jaknajdelikatniejszy sposób opisania dalszych wydarze?. Fluttershy wydawa?a si? taka s?odka i niewinna, nie przygotowana na z?o tego ?wiata...

- Oni... Zniszczyli j? w ka?dym mo?liwym sensie. Nie chc? do tego wraca?, naprawd?. Faithful Star tam zgin??a, a ja wyszed?em ca?o. Ja... Chyba po wszystkim straci?em przytomno??. Pami?tam wszystko... Nie, po prostu nie. Te rany s? dla mnie nadal zbyt bolesne.
Obudzi?em si? w miejscu, które zna?em doskonale - w salonie Jazza. Wtedy to wszystko pad?o na mnie z pe?n? si?? - ?mier? najbli?szej mi osoby, prawdopodobne znienawidzenie przez Jazza... Nie b?d? k?ama?, przygniot?o mnie to. Le??c na kanapie mojego mistrza, rozbecza?em si? jak ma?e dziecko.
Wtedy Jazz wyszed? z pokoju obok. Spodziewa?em si? krzyku, wyrzutów, obwiniania mnie o wszystko... Na pocz?tku jednak tylko milcza?, stoj?c na ?rodku pokoju i patrz?c prosto na mnie. A to w pewnym sensie by?o jeszcze gorsze. Kilka minut pó?niej przerwa? to niezno?ne milczenie, a jego g?os by? suchy i wyprany z wszelkich uczu?.
- Angel... Nie obwiniaj si? za to, co si? sta?o. Gdy stra?nicy ci? przyprowadzili pobitego do mojego domu, wiedzia?em ju?, ?e zrobi?e? wszystko aby j?... J?... - G?os mu si? za?ama?. Odchrz?kn?? wtedy i kontynuowa?. - To naprawd? nie by?a twoja wina... A teraz powiedz, co si? tam sta?o.
Powiedzia?em mu wszystko, co si? sta?o z Faithful Star. Milcza? przez ca?y czas, nie zadawa? ?adnych pyta?, tylko sta? w miejscu. Kiedy sko?czy?em, wyszed? bez s?owa. Pó?niej si? dowiedzia?em, ?e próbowa? co? wskóra? w tej sprawie, jednak si?y prawa by?y przy tym bezlitosne. Powiedziano mu, ?e przy braku jakichkolwiek ?wiadków ich kopyta s? zwi?zane.
Jazz po tym wszystkim wpad? w depresj?, a ja mu wtórowa?em. Ten stan trwa? kilka miesi?cy, jednak w ostateczno?ci uda?o nam si? z tego wyj??. No... i to by by?o na tyle, je?eli chodzi o histori? mojej pierwszej mi?o?ci. Uda?o mi si? pozbiera?, a od tego czasu moje ?ycie by?o beztroskie... No, mo?e poza jednym wydarzeniem, ale o tym opowiem ci innym razem.


Angel ledwo si? trzyma?, targany sprzecznymi emocjami. Podczas mówienia po?o?y? si? na ?ó?ku i zacz?? si? patrze? prosto w sufit. Jego g?os powoli cich? i s?ab?. Kiedy sko?czy?, odwróci? si? plecami do Fluttershy, pozostaj?c w ca?kowitej ciszy.
Byłem Angelem zanim stało się to mainstreamowe.
Avatar użytkownika
Angel
Wieczny Optymista
 
Posty: 437
Dołączył(a): 15 paź 2011, o 11:50
Lokalizacja: Canterlot
Płeć: Nieustawiona
Tytuł Użytkonika: Mistrz Zepsucia
Stan: Wyrąbane
Multikonto: NIE

Re: Sala nr. 001

Postprzez Fluttershy » 2 lut 2012, o 16:42

Fluttershy zawaha?a si?, widz?c rozklejaj?cego si? na jej oczach ogiera. Jego historia by?a naprawd? smutna... Pegazica by?a nieco zdziwiona, jak po takich wydarzeniach Valor wci?? mo?e by? tak weso?y na codzie?. Kiedy? w jednej z ksi??ek wypo?yczonych od Twilight przeczyta?a pewne zdanie, które po dzi? dzie? utrzymywa?a w pami?ci: "U?miech bywa aktem m?stwa, smutek to s?abo?? i postawa zbyt wygodna. By? radosnym i dobrym, kiedy ?wiat jest smutny i z?y, to dopiero odwaga." Wygl?da?o na to, ?e cytat ten a? za dobrze pasowa? do sytuacji jej przyjaciela.
Zerkn??a w lustro, próbuj?c odci?gn?? jako? swoje my?li od tak smutnych rzeczy. Zobaczy?a, ?e starania jednoro?ca nie da?y ?adnego skutku, a jej w?osy by?y dok?adnie takie same, jak zawsze. Z westchnieniem po?o?y?a si? na ?ó?ku obok swojego rozmówcy i pog?aska?a go delikatnie po policzku.

- Ja... Dzi?kuj?, ?e si? tym wszystkim ze mn? podzieli?e?. Utrata takiej bliskiej ci osoby musia?a by? straszna... Ale nie martw si?, jestem pewna,?e masz teraz wielu wspania?ych przyjació?, którzy spróbuj? ci pomóc przez to przej??.

Nagle Fluttershy zarumieni?a si?, widz?c, co robi. Wsta?a z ?ó?ka i pofrun??a na krzes?o, gdzie wyl?dowa?a, zwijaj?c skrzyd?a. Rozejrza?a si? szybko, nie znalaz?a jednak niczego, czym mog?aby si? zaj??. Zacz??a w roztargnieniu macha? dolnymi kopytkami. Intensywne my?lenie jednak przynios?o do?? nieoczekiwany rezultat - przypomnia?a sobie o pewnym bardzo wa?nym wydarzeniu, którego po prostu nie mog?a sobie odpu?ci?. Wsta?a i szybciutko podlecia?a do drzwi.

- Um... Przepraszam, ale musz? ju? lecie?. Mo?esz mi towarzyszy?... Oczywi?cie, je?li tylko chcesz. - U?miechn??a si? s?abo do pomara?czowego ogiera i opu?ci?a sal?.

[z/t]
Avatar użytkownika
Fluttershy
Miłosnik przyrody
 
Posty: 184
Dołączył(a): 12 gru 2011, o 21:52
Płeć: Klacz
Uroczy Znaczek: Motylki
Lubi: Być miłą, małe smoki, przyjaciół, zwierzątka, jak jest spokojnie, oraz kiedy nie ma kontaktu z czymś strasznym
Strach: Właściwie to prawie wszystkiego się boi...
Stan: Panna
Rasa: Pegaz
Multikonto: NIE

Re: Sala nr. 001

Postprzez Angel » 6 lut 2012, o 21:20

Angel drgn??, kiedy kopytko klaczy dotkn??o jego policzka. Zaraz si? jednak rozlu?ni? i spróbowa? uspokoi? sko?atane nerwy. Nie wychodzi?o mu to z pocz?tku zbyt dobrze, jednak blisko?? jego drogiej przyjació?ki sprawia?a, ?e z ka?d? chwil? coraz bardziej si? uspokaja?. Odwróci? si? i u?miechn?? do niej.
- A ja dzi?kuj?, ?e jeste? tu i mnie wys?uchujesz. To dla mnie naprawd? wiele znaczy, naprawd?... To przyjemno?? zna? kogo? takiego, jak ty...
Kiedy Fluttershy nagle odskoczy?a na krzes?o, ogier przez chwil? pozosta? w dawnej pozycji, nie mog?c si? zorientowa?, co si? w?a?nie sta?o. Postawi? si? jednak w sytuacji osoby postronnej, która by wesz?a do pomieszczenia i zobaczy?aby ich dwójk? na ?ó?ku... Jednoro?ec sp?on?? rumie?cem. Wtedy ?ó?ta pegaz odezwa?a si?, a on od razu wsta? ze swojego miejsca.
- Je?eli uda mi si? przedosta? i nikt nie b?dzie mnie próbowa? zatrzyma?... Czemu nie? Tylko daj mi chwil?...
Szybko napisa? notk? do Shiny'ego, ?e gdyby wróci? z okularami, niech szuka go w pubie "Utopia". Nast?pnie szybko wybieg? za Fluttershy.
[you]
[z/t]
Avatar użytkownika
Angel
Wieczny Optymista
 
Posty: 437
Dołączył(a): 15 paź 2011, o 11:50
Lokalizacja: Canterlot
Płeć: Nieustawiona
Tytuł Użytkonika: Mistrz Zepsucia
Stan: Wyrąbane
Multikonto: NIE

Re: Sala nr. 001

Postprzez Daring Do » 19 lut 2012, o 15:42

Min??a chwila i Do by?a ju? w ?rodku sali. Jeden z sanitariuszy, b?kn?? co? pod nosem.
Doktorze nag?y przypadek! Mamy tu zdaj? si? t?, wie pan, t? Daring Do... – rzuci? kto?.
Pegaz rozejrza?a si? dooko?a, by?a to sala lekarska jak ka?da inna. Westchn??a cicho, po czym siedzia?a i oczekiwa?a na tego ca?ego doktora...
Avatar użytkownika
Daring Do
Nadwrażliwy
 
Posty: 13
Dołączył(a): 16 lut 2012, o 23:03
Płeć: Nieustawiona

Re: Sala nr. 001

Postprzez Nurse Redheart » 19 lut 2012, o 16:35

Doktor wszed? do sali powolnym krokiem i popatrzy? ze z?o?ci? spod zm?czonych powiek.
- No prosz?, panna Do, serdecznie witamy w naszych skromnych progach. - rzek? ?cieraj?c lukier z pyska. - Co tobie si? sta?o dziecinko? Ojoj spad?o si? z nieba prawda? Có? by?a? moj? ulubion? bohaterk?, nawet pomimo faktu ?e jeste? pegazem... a teraz co? Le?ysz tutaj ranna, przegrana i zdana na nasz? ?ask?...no i przez ciebie nie doko?czy?em podwieczorku ale to nic. Powiedz malutka co pami?tasz z dzisiejszego dnia a ja Ci? w tym czasie zbadam.
Fetoclish by? jak na siebie bardzo mi?y, po raz pierwszy od bardzo dawna za?o?y? ?e pacjent nie trafi? do szpitala z powodu w?asnej g?upoty.
Róg doktora zab?ysn?? czerwonym ?wiat?em.
- Hmm z?amane skrzyd?o trzeba b?dzie prze?wietli?... Niestety magia te? ma swoje ograniczenia - doda? z minimalnym u?miechem.
- Daring popatrz na mnie - doktor zagl?dn?? jej w oczy - hmm g?owa chyba zdrowa... Masz chyba du?o szcz??cia wytworze literacki, albo pust? g?ow?... - Fetoclish za?mia? si? weso?o z w?asnego ?artu. Po chwili jednak umilk? s?ysz?c wózek inwalidzki nadje?d?aj?cy w kierunku sali.
"Kolejny pacjent... ech to chyba jaka? epidemia dzisiaj. Co te kucyki zmówi?y si? ?eby akurat dzi? robi? sobie krzywd?? A mo?e dajemy darmowe p?czki czy co??" - pomy?la?.
- Ach siostra Redheart, co to nam wieziesz tym razem? Zbadam j? jak tylko sko?cz? z t? pacjentk?
- Witam doktorze, to jest Willow, nie, nie musisz jej bada?. Ona nie jest chora, rozumiesz prawda - powiedzia?a patrz?c na doktora z leciutkim rozbawieniem.
- Ach no tak... dzi?ki Celestii, nie mam ju? dzi? na nic si?y. Witaj Willow ?ycz? mi?ego pobytu - Fetoclish od razu zrozumia? w czym rzecz, zbyt d?ugo pracowa? ?eby nie rozpozna? objawów ci??y. Siostra natomiast podjecha?a z Willow pod wolne ?ózko i pomog?a jej si? po?o?y?.
- Mi?ych snów - powiedzia?a - gdyby? czego? potrzebowa?a wystarczy szept.
Podczas ca?ej tej sceny doktor milcza?. Ten dzie? by? dla niego bardzo ci??ki, tak ci??ki ?e a? nie mia? si?y denerwowa? m?odej matki. Powiedzia? wi?c tylko
- Wygodna poduszka? Je?li nie to mog? przynie?? Ci jeszcze jedn? z pokoju lekarzy.Wystarczy jedno s?owo. Siostro id? z ?aski swojej po aparatur? prze?wietlaj?c? ta klacz ma z?amane skrzyd?o i trzeba sprawdzi? jak bardzo.
Siostra pos?a?a pacjentom u?miech, a nast?pnie wysz?a aby spe?ni? ?yczenie doktora. By?a szcz??liwa ?e Fetoclish jest mi?y. Zdawa?a sobie jednak spraw? ?e jest to spowodowane g?ównie jego zm?czeniem, jednak pierwsze wra?enie jest najwa?niejsze, a Willow zostawa?a tu tylko na jedn? noc.
- B?dzie dobrze, nawet Daring Do wygl?da?a nie?le. Wyli?e si? z tego... - powiedzia?a do siebie wychodz?c po przeno?n? aparatur? RTG.
Avatar użytkownika
Nurse Redheart
Nadwrażliwy
 
Posty: 104
Dołączył(a): 15 lut 2012, o 21:58
Płeć: Nieustawiona

Re: Sala nr. 001

Postprzez Daring Do » 19 lut 2012, o 17:21

- Nie jestem przegrana. Mam z?amane skrzyd?o... Po raz setny? - za?mia?a si?. - By?am w d?ungli, w tropkiach, ucieka?am przed nadnaturalnymi mutantami. Z?amane skrzyd?o to nic. - rzuci?a.
Spojrza?a w oczy doktora.
- Tak wi?c lecia?am. Zwyczajnie wraca?am do siebie. Gdy nagle wpad?am na jak?? chmur?. Nie widzia?am w tym nic z?ego no bo jestem pegazem, nie? Wygl?da?a jak ka?da inna, a ja po d?ugiej drodze chcia?am chwil? odpocz??. Wi?c na niej stan??am. Tylko, ?e ona by?a najwyra?niej burzowa czy ?nie?na bo, dos?ownie si? zapad?am. Od?amki czego? poszarpa?y mi skrzyd?a i tadam spad?am na jaki? dach a z dachu na strych. Pó?niej - nie wiem, zemdla?am albo straci?am przytomno??. - zako?czy?a Do. - Nie jestem wytworem literackim cho? wiele tak my?li. To, ?e kto? spisa? o mnie ksi??k?, nie czyni mnie fikcyjn?. Gdybym napisa?a o panu ksi??k?, przecie? nadal by?by? prawdziwy doktorze. - doda?a.
Avatar użytkownika
Daring Do
Nadwrażliwy
 
Posty: 13
Dołączył(a): 16 lut 2012, o 23:03
Płeć: Nieustawiona

Re: Sala nr. 001

Postprzez Willow Bark » 19 lut 2012, o 17:32

Szybko wgramoli?a si? do ?ó?ka z pomoc? siostry Redheart i rzuci?a okiem na drugie, przy którym sta? doktor. Sama pacjentka nie wygl?da?a najlepiej. Wydawa?o jej si?, ?e widzia?a ju? gdzie? t? klacz, ale nie mia?a poj?cia gdzie. Lekarz za? wygl?da? na mi?ego, wi?c Willow nie zrozumia?a poprzednich ostrze?e? piel?gniarki. Po?o?y?a si? i nakry?a ko?dr?, ale nie zamkn??a oczu, tylko nadal uwa?nie obserwowa?a co robi? pozosta?e kuce. Z?amane skrzyd?o... To musia?o by? straszne. Na sam? my?l o tym zadr?a?a. Jej samej w?a?ciwie nic nie by?o, wi?c czu?a si?, jakby tylko przeszkadza?a. Dlatego cichutko patrzy?a na to co si? dzieje. Z tego co us?ysza?a, klacz le??ca obok wyst?pi?a w ksi??ce... Zaciekawi?o j? to, ale nic nie powiedzia?a.
Ws-Bs-S-T-Per-Ag-Int-Fel-Wp
36-44-35-34-39-43-29-35-37
Obrazek
Obrazek
Ikonka od Nomi :3
Avatar użytkownika
Willow Bark
Niewiniątko
 
Posty: 500
Dołączył(a): 15 paź 2011, o 10:52
Płeć: Klacz
Tytuł Użytkonika: Wariatka
Uroczy Znaczek: Listek i piórko
Lubi: Wszystkich, którzy chcą jej pomóc lub ją w czymś wyręczyć, ptaki, słodycze z Cukrowego Kącika
Nie Lubi: Wrzasku swoich bahorów, powagi, latać
Strach: Małe, zamknięte pomieszczenia
Stan: Ciekły
Koneksje Rodzinne: Dwójka uciekniętych, bezimiennych dzieci.
Rasa: Pegaz
Charakter: Praworządnie zła. Ponoć.
Multikonto: NIE

Re: Sala nr. 001

Postprzez Nurse Redheart » 19 lut 2012, o 19:31

Redheart wróci?a ci?gn?c za sob? dziwny ekran.
- Nie ruszaj si? przez chwil? z?ociutka, wiem ?e to boli ale b?d? dzielna – powiedzia?a ustawiaj?c skrzyd?o Daring Do tak aby mo?na je by?o prze?wietli?. Nast?pnie uruchomi?a maszyn?.
- Doktorze... - wyszepta?a – czy ja dobrze widz?? Czy...
- Niestety siostro, wszystko na to wskazuj? – Fetoclish straci? ca?y rezon, jego oczy zrobi?y si? dziwne, wr?cz bi? z nich smutek. Doktor by? bliski p?aczu, podobnie zreszt? jak i siostra.
- Przykro mi panienko – zwróci? si? do niej ?amliwym g?osem – ale... nie jest dobrze, jest ?le... przepraszam...
Fetoclish przytuli? delikatnie Daring Do, a nast?pnie naprawd? si? rozp?aka?. Siostra tak?e p?aka?a.
- Wybacz ale... trzeba to zrobi?. Przepraszam jeszcze raz.- rzek? id?c po narz?dzia amputacyjne.
Reakcja Daring Do by?a ?atwa do przewidzenia. Siostra nagle jednak przesta?a p?aka? i zastyg?a z wyrazem szczerego zdumienia.
"No nie... znowu? Co ten staruch wyprawia przecie? ona ma tylko jedn? ko?? p?kni?t?..."
Redheart p?aka?a bowiem nie z smutku czy wspó?czucia, po prostu po ca?ym dniu z?ych rzeczy, ci??kich przypadków i trudnych rozmów cieszy?a si? ?e wreszcie pojawi? si? kto? kto zaraz b?dzie w pe?ni zdrowy. Fetoclisha jednak zbyt rozdra?ni?a buta i zachowanie Daring aby móg? odpu?ci? sobie swój popisowy "?art amputacyjny", tym bardziej ?e ju? dawno nie mia? okazji do wykorzystania swych ponadprzeci?tnych zdolno?ci aktorskich.
- TNIEMY! - zakrzykn?? a nast?pnie wystrzeli? z rogu wi?zk? ?ó?tego promienia która naprawi?a p?kn?t? ko?? – no to by by?o na tyle panienko. Co? ?e niby ja pomyli?em termin "amputacja" z "regeneracj?"? Có? czasem mi si? to zdarza. Jeste? ju? zdrowa ale dla pewno?ci zosta? do rana. Mi?ych snów dziewczynki. Wo?ajcie gdyby?cie czego? potrzebowa?y. Daring pami?taj gdy masz zbyt ostre z?bki, kto? Ci je spi?uje wi?c wi?cej pokory cukiereczku. Hahaha. - Powiedzia? "najlepszy lekarz w Equestrii" a nast?pnie wyszed? czuj?c si? ?wietnie. Odzyska? i humor, i si?y, i motywacj?.
- Przepraszam was – powiedzia?a siostra walcz?c z napadem ?miechu, wspó?czu?a Daring Do ale jednak jej mina by?a zbyt ?mieszna – On ju? taki jest. Dobranoc kochane
Siostra pog?aska?a obie pacjentki po g?ówkach i wysz?a aby odda? si? orgii ?miechu.

[zt]
Avatar użytkownika
Nurse Redheart
Nadwrażliwy
 
Posty: 104
Dołączył(a): 15 lut 2012, o 21:58
Płeć: Nieustawiona

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Sale chorych

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości

cron