Wzgórze

[Shooting Star]

Shooting trafi? na wzgórze troch? za?amany tym co si? zdarzy?o w Suger Cube Corner. Nagle zauwa?y? dwie pegazki, teraz by? pewien ?e tym razem to by?y klacze. Nic nie mog?o bardziej pomóc jednoro?cowi zapomnie? o nie mi?ym zdarzeniu jak ma?y flirt. Tym bardziej ?e klacze by?y ca?kiem, ca?kiem. Napr??y? si? i podszed? do nich .
-Witam panie. Jestem Shooting Star, nowa gwiazda Canterlot Finix. Mo?e s?ysza?y panie o mojej niesamowicie dobrze rozwijaj?cej si? karierze sportowej? - sam dobrze wiedzia? jak to brzmia?o, ale nie wiedzia? jak inaczej zagada?.

[Steadfast]

Steadfast na pocz?tku nie zareagowa?a. Dopiero, gdy przeszukuj?c traw? natrafi?a na kopytka dwuch kucyków, podnios?a g?ow?. Widok chyba j? zaskoczy?, bo odfrun??a na pó? kroku do ty?u.
- Och, przerpaszam, nie zauwa?y?am was... mówili?cie co? do mnie? - zapyta?a, spojrza?a Bright Beer, jakby przypominaj?c sobie, co przed chwil? powiedzia?a. - A tak tak... szukam czego?. Mo?e by? tutaj w trawie, albo gdziekolwiek. Zechcesz si? podnie??, mam nadziej?, ?e tego nie zdepta?a?, by?aby szkoda - potem przenios?a wzrok na Shooting Star - Co to Canterlot Finix?

[Bright Beer]

Ku swojemu lekkiemu przera?eniu, us?ysza?a nagle z boku czyj? g?os. By?a tak zaaferowana podej?ciem do tamtej pegazicy, ?e nie zauwa?y?a ?e podchodzi do nich kto? jeszcze. Z zaskoczenia a? lekko podskoczy?a i wyda?a z siebie cichy pisk po czym, zawstydzona swoj? reakcj? i chc?c spe?ni? pro?b? drugiej klaczy o podniesienie si?, machn??a kilka razy skrzyd?ami i zawis?a kilkana?cie centymetrów nad ziemi?. Dopiero teraz zobaczy?a kto do nich podszed? - o zgrozo, by? to jednoro?ec. Opu?ci?a g?ówk? w dó? i zaczerwieni?a si?.
-P... Przykro mi, nic nie s?ysza?am o panu. Przepraszam. - Wyrzuci?a z siebie, zak?opotana, odruchowo uznaj?c, ?e skoro jednoro?ec mówi o jakim? zespole sportowym, to powinna go obowi?zkowo zna?, a skoro nie zna to ?le to o niej ?wiadczy. - I... mam nadziej?, ?e tego nie rozdepta?am. - Powiedzia?a jeszcze cichutko do pegazicy.

[Shooting Star]

Reakcje obu klaczy by?y mia?d??ce. Shooting nie mia? poj?cia jak ma?o znana by?a jego nowa dru?yna, w New Saddle jego dru?yna sta?a si? duma miasta tym bardziej ?e zdobyli tytu? mistrza. Nie zrazi? si? jednak. -Finix to dru?yna Basseballa, ja jestem ich nowym nabyciem. -Powiedzia? do br?zowej klaczy. zauwa?aj?c jak pomara?czowa si? zachowa?a postanowi? ja przeprosi?. -Przepraszam nie chcia?em cie wystraszy?. Bardzo mi przykro. -znów odwróci? si? do br?zowej. -A czego pani szuka, mog? pomóc sw? magi?.

[Steadfast]

- Basball mówisz? -zapyta?a - Fajnie. Ostatnio jako? cz?sto trafiam na sportowców. Shar na przyk?ad zawodowo gra w siatkówk?. A szukam czego? bardzo bardzo bardzo rzadkiego. - machn??a kopytkiem wskazuj?c na traw? - mo?e by? w ka?dym miejscu, tutaj na wzgórzu, tam na ??ce, jak nie znajd? tutaj to chyba polec? na farm? rodziny Leaf, tam maj? naprawd? wielkie ??ki i mo?e tam si? trafi - klaczka podlecia?a do nich, rozejrza?a si? i konspiracyjnym szeptem oznajmi?a - szukam czterolistnej koniczyny.
Po czym przytakn??a, jakby chc?c nada? powagi swojej wypowiedzi.

[Bright Beer]

-Nie, nic si? nie sta?o, naprawd?... - Stara?a si? odpowiedzie? Shootingowi w mair? pewnym g?osem, ale wci?? si? jej nieco ?ama?. ?wiadomo??, ?e zachowuje si? jak ofiara jeszcze bardziej j? zawstydzi?, przez co zaczerwieni?a si? mocniej. - P.... Po prostu nie jestem fank? baseballa. - Doda?a przepraszaj?cym tonem. Nagle zda?a sobie spraw?, ?e zapomnia?a si? przedstawi?. Czerwie? na jej twarzy zyska?a na sile. - I... Zapomnia?am si? przedstawi?. Jestem Bright Beer. - Rozpaczliwie stara?a si? znale?? co?, co by jej nie pogr??a?o jeszcze bardziej w oczach swoich i jej nowych znajomych. Wreszcie nieco si? rozja?ni?a, gdy jej uszy wy?apa?y znajome s?owo. - Leafowie to moi krewni, na pewno nie b?d? mieli nic przeciwko zajrzeniu tam.

[Shooting Star]

Shooting by? w rozterce z jednej strony kucyk który cz?sto spotyka sportowców, a z drugiej kucyk który najwyra?niej mia? s?abe mniemanie osobie. - Chcesz czterolistnej koniczyny. ? Nie ma problemu. -powiedzia? i zerwa? magi? dwie trzylistne koniczyny, z jednej wyrwa? listek i magicznie przymocowa? do drugiego, nast?pnie poda? zielonow?osej klaczy. -Prosz?. - Sztuczk? powtórzy?i podarowa? Bright, równie? czterolistn? koniczyn? w?asnej roboty.

[Autumn Leaf]

[MG]

Z zachodu da? si? s?ysze? huk gromu, po chwili niebo przeci??a szkar?atna b?yskawica. Niebo przys?oni?o si? ciemnymi burzowymi chmurami. Od czasu chaosu i panowania heroldów, w Equestrii panowa?a nie do wytrzymania susza i upad?. Dopiero teraz pegazy z Cloudsdale, które dosz?y do jako takiego ?adu i porz?dku postanowi?y sprowadzi? deszcz na ziemi?, która potrzebowa?a i wo?a?a o cho?by kropelk? wody. Oczywi?cie pegazy z fabryki pogody nikogo nie uprzedzi?y. Kropelki deszczu zacz??y delikatnie obmywa? wzgórza, a huk grzmotu który odezwa? si? po raz drugi zapowiada? obfit? w deszcz burz?.

[/MG]

[Steadfast]

- Ale... - Steadfast wydawa?a si? niezbyt usatysfakcjonowana takim rozwi?zaniem - czy to si? liczy? Czy taka koniczyna NAPRAWD? b?dzie przynosi? szcz??cie? - W?a?ciwie takie rozwi?zanie pachnia?o jej troch? pój?ciem na ?atwizn?, a pój?cie na ?atwizn? zawsze ?le si? ko?czy?o. Tego akurat by?a nauczona. - A tak przy okazji jestem Steadfast. - po tym podlecia?a do obu kucyków i przyjrza?a si? ich uroczym znaczkom. Kij baseballowy Shooting Star wyda? si? ca?kiem oczywist? wskazówk?, za to obrazek widniej?cy na boku Bright Beer by? dla niej zagadk?. - Czy to... um... szyszka? - zapyta?a - co to oznacza?
Lecz w tym momencie burzowe chmury zebra?y si? w jednej chwili i niebo przeszy?a b?yskawica. Steadfast odrwóci?a wzrok i rzuci?a Shooting Star wrogie spojrzenie.
- To twoja wina! - warkn??a na niego - szcz??cia nie wolno oszukiwa?!

[Bright Beer]

Bright zamruga?a niepewnie, gdy otrzyma?a ten... Do?? dziwny prezent. Mimo wszystko, by?o to od jednoro?ca, wi?c lepiej by?o go przyj??. Chwyci?a delikatnie fa?szyw? czterolistn? koniczyn? i zatkn??a j? za uchem.
-Dzi?kuj?... A ta szyszka to chmiel, robi si? z niego piwo...- Powiedzia?a cichutko, gdy nagle zahucza? grom. - AJ! - Pisn??a g?o?no i, machn?wszy silniej skrzyd?ami, wzbi?a si? jakie? pó? metra wy?ej, w lataj?cym odpowiedniku podskoczenia z strachu. Lekko zblad?a z strachu, co w po??czeniu z niedawnym rumie?cem wstydu przywróci?o jej pyszczkowi naturaln? barw?. - Niedaleko mieszkaj? Leafowie, i tak mieli?my tam i?? szuka? tej koniczyny, mo?e schro?my si? przed deszczem? - Zaproponowa?a nerwowo, czuj?c jak moknie jej grzywa. Opad?a na ziemi?, dopiero teraz zauwa?aj?c, ?e Steadfast nie by?a zbyt zadowolona. - D... Daj spokój, to nie jego wina, stara? si?. - Spróbowa?a go obroni?.

[Shooting Star]

Shooting od razu zareagowa? na oskar?enia Steadfast.
-Przepraszam ale ja tworze w?asne szcz??cie - po tych s?owach jego róg rozb?ysn?? i za pomoc? magi wszystkie koniczyny na wzgórzu straci?y swe listki, które Shooting po??czy? tak ?e na raz ca?a trójka mia?a ma?y troch? przeciekaj?cy dach nad g?ow?. Jednoro?ec mia? wpraw? w takim czym? poniewa? tak reperowa? z ojcem dach swego ma?ego domku, albo raczej rudery jednorodzinnej. Takie konstrukcje d?ugo nie wytrzyma?y ale zawsze co? dawa?y.
-To gdzie jest ta farma?

[Steadfast]

- Chyba w tamt? stron? - Steadfast wskaza?a kopytkiem w kierunku Poniville. Spojrza?a na chmury, oceniaj?c si?? burzy - nie wygl?da tak tragicznie, ale przy takiej pogodzie nie ma co szuka? koniczyny, trawa b?dzie si? trz??? i ko?ysa? - stwierdzi?a. - A najlepszym sposobem na unikniecie burzy to wzbicie si? ponad ni?. Nie pada na ciebie, cho? czasem, ale to bardzo rzadko, pioruny potrafi? te? strzela? do góry.
To mówi?c zamacha?a par? razy skrzyd?ami i zacz??a wznosi? si? do góry na coraz silniejszym wietrze.

[Bright Beer]

Maksyma Shootinga ?adnie brzmia?a. Bright uzna?a, ?e warto j? zapami?ta?, ot, tak na przysz?o??. Skoro pech by? robiony za ni?, to chocia? szcz??cie mo?e sama sobie za?atwi?...
-Steadfast, wiesz... Ja zostan? na ziemi z Shootingiem, lepiej by si? nie zgubi? w tak? pogod?. - Powiedzia?a, rozgl?daj?c si? nerwowo za ka?dym razem, gdy zagrzmia? piorun. - Spotkamy si? na farmie, tak? - Zapyta?a, chc?c si? jeszcze upewni?. Stan??a pod daszkiem z listków koniczyn, zachowuj?c przy tym jednak odst?p od jednoro?ca, by ten nie czu? si? ura?ony wchodzeniem w jego przestrze? osobist?, wi?c by?a tak na kraw?dzi "daszka", ?e deszcz zaczyna? j? dosi?ga?.
- Ale jak to, Shooting Star nie leci z nami? - zapyta?a zdziwiona Steadfast.

[Shooting Star]

Shooting nie by? zachwycony tym ?e Steadfast, chcia?a sama odlecie?. Uwa?a? ?e w czasie takiej pogody lepiej trzyma? si? razem. Przybli?y? si? równie? do Bright aby mog?a ca?kiem si? schowa? pod daszkiem.
-Mo?e jednak pójdziemy razem . Wiem ?e pegazy si? znaj? na pogodzie ale nieciekawie to wygl?da. - zwróci? si? do Steadfast. Ta jednak ju? by?a zbyt wysoko. Odwróci? si? do drugiej klaczy.
-To prosz? prowad? mnie na t? farm?.
Poszed? za klacz?[z/t]

[Steadfast]

Steadfast stwierdzi?a, ?e Shooting star nie us?ysza? jej pytania. Có?, trudno. Zni?y?a lot i polecia?a za nimi, wola?a nie od??cza? si? w czasie burzy.
- Jeste? pewna, ?e nie b?d? na nas ?li, jak tam wejdziemy? - zapyta?a id?cej obok Bright Beer. - S?ysza?am ze Leafowie potrafi? by?... um... straszni - doda?a nieco niepewnie. Bright mo?e i by?a ich krewn?, ale oni to dla Leafów ca?kowicie obce osoby. Z drugiej strony mieli i?? tylko na ??ki, a nie odwiedzi? ich w domu. Mo?e nawet nie zauwa?? ich obecno?ci?

[z/t]