Dom Quiet Word'a

[Shiver Leaf]

Shiver nie odpowiedzia?a by?a zbyt zaj?ta musia?a teraz bardzo si? skupi?. Po wyczyszczeniu rany si?gn??a po nici lekarskie i zacz??a zszywa? rany Worda
- Zostan? blizny powiedzia?a ze smutkiem - Lepiej by mi to posz?o gdybym by?a jednoro?cem i u?y?a magi a tak musz? u?y? kopytek, wybacz ale nie mam co ci da? znieczulaj?cego wytrzymasz? - przy?o?y?a ig?? do skóry Worda.

[QuietWord]

-A mam wyj?cie?-Zapyta? si? zaciskaj?c z?by przy tym jak Shiver zaczyna?a go zszywa?. Nie podoba? mu si? ani ten ból, ani fakt ?e zostanie z bliznami. Ale ta druga kwestia jako? mniej go gryz?a, wiedzia? ?e móg? sko?czy? ca?kiem martwy. Wtedy to nawet o bliznach by nie móg? marzy?.
-Có?, ?rebaki cz?sto marz? o tym by na staro?? mog?y si? pochwali? bliznami zdobytymi na wojnie, a ja mog? si? pochwali? tymi na wilkach... Niby nie to samo, ale skala niebezpiecze?stwa podobna.-Powiedzia? przemilczaj?c fakt ?e musia?by by? umieraj?cym by pozwoli? jednoro?cowi na opatrywanie siebie.

[Shiver Leaf]

Shiver sko?czy?a w ko?cu opatrywa? Worda zak?adaj?c mu banda? na rany. Jutro b?d? musia?a zmieni? opatrunki pójd? do apteki w Ponyville. - pog?aska?a Worda po czerwonej gzrwie i znowu mimowolnie da?a mu buziaka. Wsta?a i podesz?a do swojej torby - Wiedzia?am ?e to si? przyda - u?miechn??a si? rado?nie - Nala?a mu do kubka kakao a babeczki nadal jeszcze troch? ciep?e wy?o?y?a na talerz i poda?a mu. Rozejrza?a si? dooko?a - czy masz opa? do kominka nie mia?a poj?cia, ?e Word najcz??ciej pali papierami.

[QuietWord]

-Co? powinienem mie?.-Powiedzia? roztaczaj?c kopytem po ca?ym pokoju.-Tu mamy rozpa?k?, a opa?... Chyba na strychu powinno by? wystarczaj?co du?o nieprzydatnych gratów.-Pomimo i? mog?o si? zdawa? ?e Word teraz ?artuje, nie mia? zwyk?ego u?miechu na twarzy. By? raczej zm?czony, czemu trudno by?o si? dziwi?.
-Tak si? sk?ada ?e zima mnie troch? zaskoczy?a, no i... No nie przygotowa?em wi?kszej ilo?ci drewna.

[Shiver Leaf]

Shiver si?gn??a po opa? i wrzuci?a do kominka. Rozejrza?a si? po pokoju ju? si chyba przyzwyczai?a do ba?aganu panuj?cego. Cho? na pocz?tku dra?ni? j? niemi?osiernie i musia?a walczy? sama ze sob? by nie zacz?? tego wszystkiego sprz?ta?. Spojrza?a na swoje ranne kopytko,westchn??a. Przemy?a swój zakrwawiony pyszczek resztk? wody i za?o?y?a sobie banda?. Wod? wyla?a na ?nieg. Przetar?a kopytkiem oczy by? ju? bardzo zm?czona. Zastanawia?a si? gdzie mog?aby si? po?o?y?. Knapa by?a wystarczaj?co du?a ale Shiver nigdy nie narzuca?a si? z w?asnej woli.

[QuietWord]

-Troch? ciasno u mnie jest, mam nadziej? ?e nie b?dzie ci przeszkadza? to ?e nie ma za bardzo gdzie siada?.-Powiedzia? powstrzymuj?c si? by co chwil? nie sprawdza? jak tam z jego gard?em.-Chcesz to siadaj przy mnie...-Powiedzia? u?miechaj?c si?. Przy tej propozycji zaczerwieni? si? nieco. Obserwowa? uwa?nie Shiver, przy czym siedzia? oparty. By?o mu troch? ci??ko.
-Dawno tak nie oberwa?em...-Mrukn?? u?miechaj?c si? do wspomnie?.-W?a?ciwie to do tej pory, jeszcze wcale tak bardzo nie oberwa?em.

[Shiver Leaf]

Po?o?y?a si? obok niego delikatnie si? do niego przytulaj?c, ale nie dotykaj?c jego ran. By?a strasznie zm?czona by si? przejmowa? niedorzeczniejsz? tej sceny i co pomy?l? inne kuce jak j? tutaj znajd? razem z Wordem. A spa? na pod?odze nie mia?a zamiaru. Szybko usn??a g??bokim snem.

[QuietWord]

Word le?a? z Shiver opart? o niego, wpatruj?c si? leniwie przed siebie. Nawet si? nie zorientowa? kiedy Shiver zasn??a, zauwa?y? to kiedy w pewnym momencie po prostu na ni? spojrza?. U?miechn?? si? patrz?c si? na jej zamkni?te oczy i delikatnie dotkn?? jej w?osów. Poczu? jak przeszed? go dziwny dreszcz. Stwierdzi? ?e jednak nie wypada?oby gdyby klacz tak spa?a na kanapie przez ca?? noc. Wsta? ostro?nie, podnosz?c j? i staraj?c si? by jej nie obudzi?a.
Powoli zaniós? j? do pokoju który s?u?y? mu za sypialnie. Delikatnie u?o?y? j? w swoim ?ó?ku, przykrywaj?c j? po tym ko?dr?. Przygl?da? jej si? przez chwil? z delikatnym u?miechem na twarzy. Potem powróci? do g?ównego pomieszczenia, by po?o?y? si? na kanapie. Po drodze dorzuci? jeszcze kilka kawa?ków drewna do kominka. Le??c na kanapie zasn??, by? zm?czony. Ale i zadowolony z samego siebie.

[Shiver Leaf]

Shiver obudzi?a si?. Przeci?gn??a i ziewn??a. Przetar?a swoje niebieskie oczy i rozejrza?a si? po pokoju. By?a w jakim? obcym pomieszczeniu w obcym ?ó?ku. Zacz??a si? zastanawiaj?c si? co si? sta?o ostatniej nocy. Pami?ta?a atak wilków i jak oboje doczo?gali si? ranni do domu Worda. Ale nie pami?ta?a by Word mia? sypialnie zreszt? w nocy w zm?czeniu i w tym ca?ym ba?aganie panuj?cym w domu mog?a nie dojrze? dodatkowego pomieszczenia. mia?a nadziej? ?e nie zrobi?a nic g?upiego. Wsta?a i wysz?a z pokoju. Zobaczy?a le??cego na kanapie Worda pogr??onego w g??bokim ?nie, chrapi?cego ?agodnie. U?miechn??a si?. Ranek sprawia? ?e pokój bez zas?on w oknach wydawa? si? jasny i o?wietlony. Rozejrza?a si? i dojrza?a koc pod stert? papierów. Wyci?gn??a go i okry?a nim Worda. Dorzuci?a troch? opa?u do kominka bo zacz??o si? robi? ch?odno w pomieszczeniu. Wzi??a jaki? papier le??cy i napisa?a krótk? notk? Wordowi

" Wysz?am na miasto po sprawunki. Wróc? niebawem. Gdyby? by? g?odny zosta?y jeszcze babeczki i ciep?e kakao w termosie."

T? karteczk? po?o?y?a obok Worda. Si?gn??a po babeczk? i zjad?a j? ze smakiem. Ju? dawno jej wypieki nie smakowa?y tak dobrze, a by?a okropnie g?odna. Przyjrza?a si? swojemu kopytku nie by?o tak ?le chocia? opuchlizna zosta?a. Ubra?a buciki naci?gn??a sobie torb? w której ka?da klacz ma wszystkie niezb?dne rzeczy. Otworzy?a drzwi, Howkie z piskiem wlecia? do ?rodka. O ma?o nie dosta?a ataku serca i gro?nym wzrokiem spojrza?a na ptaszysko, który usiad? sobie jak gdyby nigdy nic na stercie papierów.
Westchn??a i wysz?a zamykaj?c za sob? drzwi.

z/t

[QuietWord]

Word obudzi? si? powoli le??c na kanapie. Przez kilka pierwszych minut poj?cia nie mia? dlaczego zasn?? na kanapie, a nie czu? ?adnych oznak spo?ycia przez niego alkoholu. Zastanawia? si? co on takiego robi? ?? zasn?? w tym akurat miejscu. Ca?kiem nagle sobie przypomnia? ostatni? noc oraz wilki. Przeszed? go dreszcz kiedy dotykiem kopyt upewni? si? ?e wczorajsze spotkanie nie bylo snem. Tak samo jak tych kilka szram które mu zapewne zostan? na sta?e.
Obejrza? si? smutnym wzrokiem na siedz?cego nieopodal jastrz?bia, który wybudza? si? powoli ze snu. Patrzy? si? na niego swoimi jaskrawymi oczkami, w których da?o si? zauwa?y? lekki wyrzut. Jastrz?b wzi?? si? za czyszczenie swoich skrzyde?. Word zauwa?y? karteczk? z zapisanymi przez Shiver s?owami. U?miechn?? si? na my?l o niej.
-Hawkie, b?d? tak mi?y i si? za bardzo nie odzywaj. Czyli jak zwykle.

[Shiver Leaf]

Shiver wesz?a do domku Worda. Widzia?a, ?e Word si? ju? przebudzi?.
- Dzie? dobry - przywita?a si? z nim rzucaj?c mu promienisty u?miech od progu szybko zamykaj?c drzwi za sob?. Na dworze by?o bardzo zimno i po mimo ubrania troch? przemarz?a. - Dobrze spa?e?? Jak tam twoje rany bardzo ci dokuczaj? Zaraz si? tob? zajm? tylko troch? si? ogarn?. Czy masz tutaj ?azienk?? zapyta?a rozbieraj?c si? ze wszystkich ubra?.

[QuietWord]

-Bywa?o lepiej.-Powiedzia? próbuj?c si? unie??, u?miechn?? si? w jej stron?. Sam sobie si? dziwi? jakim cudem by? w stanie wytrzymywa? tyle czasu samemu z sob?, ewentualnie z jastrz?biem lub z przygodnie spotkanymi kompanami od kieliszka. Rozejrza? si? po domu, staraj?c sobie przypomnie? gdzie co w tym domu by?o.
-?eby wej?? do ?azienki b?dziesz musia?a wej?? do mojej sypialni, obok jakby szafy znajduj? si? drzwi do ?azienki... Tylko nie przera? si? tego co tam mo?esz zasta?, domu jeszcze do ko?ca nie oczy?ci?em po tym jak go przej??em.

[Shiver Leaf]

- Poradz? sobie - odpowiedzia?a ?agodnie k?ad?c ci??k? torb? na pod?og?. Przesz?a obok Worda i delikatnie otar?a si? ogonkiem o niego. Wesz?a do sypialni szukaj?c ?azienki. Znalaz?a ?azienk?, nie powiedzia?a nic na ba?agan w niej panuj?cy. Wesz?a pod prysznic odkr?ci?a kurek i mimo ?e woda by?a bardzo ch?odna rozkoszowa?a prysznicem zw?aszcza rozmasowywa?a swoje poparzone kopytko.

[QuietWord]

Kiedy Shiver posz?a do ?azienki, usiad? normalnie i si? rozejrza?. Jastrz?b zaczyna? sobie czy?ci? leniwie pióra na skrzyd?ach, co Word skwitowa? u?miechem. Widocznie ptaszysko nie odnotowa?o zbytniej zmiany w jego wygl?dzie, albo mia?o to g??boko pod kuprem.
Wsta? i zacz?? zbiera? papiery które uzna? za mniej wa?ne, w kominku zacz?? uk?ada? drewno i podpa?k? by po chwili rozpali?. Ogie? pali? si? pocz?tkowo niezbyt ch?tnie, lecz bardzo szybko jego si?a wzros?a. Po wn?trzu bardzo ciep?o zaczyna?a si? roznosi? fala ciep?a, któr? przywita? z pewnym u?miechem bo sta? bardzo blisko ?ród?a tego ciep?a.
Wzi?? zostawion? przez Shiver babeczk? i nala? sobie do, znalezionego w pomieszczeniu które zapewne niegdy? s?u?y?o za kuchni?, kubka kakaa z termosu. Pi? i jad? powoli, jakby nie b?d?c pewnym czy przy tej czynno?ci szwy nie puszcz?. Przymkn?? oczy grzej?c si? w p?omieniu z kominka. Zacz?? powoli wspomina? m?ode lata, kiedy to nawet nie podejrzewa? ?e sko?czy w takiej robocie.

[Shiver Leaf]

Shiver wysz?a spod prysznica poniewa? nie znalaz?a r?cznika jedynie otrzepa?a si? pod prysznicem . Sier?? jej jak i grzywa i ogon by?y wilgotne i delikatnie parowa?y w lekko zimnym powietrzu pomieszczenia . Taka wkroczy?a do pokoju zastaj?c ju? przebudzonego Worda który wcina? babeczki i popija? kakaem . Podesz?a bli?ej zbli?aj?c kopytko do opatrunku i ?ci?gaj?c banda?e. Wyj??a z torby ?wie?a parti? opatrunków i banda?y oraz kilka ju? gotowych do u?ycia zastrzyków.
- Szwy si? ?wietnie trzymaj? za kilka dni ci je zdejm? ale wpierw musz? ci da? zastrzyk domi??niowo. Nie wiadomo gdzie si? te wilki pa??ta?y. I nie chce by? zachorowa? na nie wiadomo co. Mam nadzieje, ?e wytrzymasz bo to nie b?dzie przyjemne. Gotowy?