Reetmine nagle odwrócił wzrok od pożaru i spojrzał wyraźnie zaskoczony, wręcz zdumiony, na swego zielonego kompana. Zaśmiał się, odwrócił wzrok i po chwili znów spoczął na łuczniku.
- Zaraz, bo chyba coś mnie ominęło. Poczekaj... - tutaj postukał się kilka razy po brodzie z miną zastanowienia by po chwili pogładzić się po grzywie aż nagle podniósł kopyto w górę jakby zrozumiał tajemnice wszechświata. - Wiem! Ten konował co się zabił coś gadał o aparacie władzy. I ty chcesz iść do jednego z owych aparatów? Słuchaj... - wziął wdech i wypuścił duży buch dymu. - Wiem, że często miewałem głupie, wręcz samobójcze pomysły. Ale po tym z karczmy i - zakręcił kilka razy kopytem - ognistym przedstawieniu jakie mamy szansę, że nie trafimy na jednego z lordów owych mutantów i...
- Ja uważam to za dobry pomysł. - Weszła mu w słowo klacz. - Bądź co bądź to księżniczka, Element Magii. Chyba najinteligentniejszy kucyk o jakim słyszałam. Jeżeli jest ktoś, kto może COKOLWIEK wiedzieć o tej sytuacji, to będzie to ona.
- Chyba kiedyś coś mówiłem o klaczach i rybach. Nie to, żebym lubił zebry, ba uważam je za gorsze. Ale ta cała... jak tam ma... Zecora, pochodzi z Zebricii. Wiesz co tam jest? Dzicz. Może nawet większy bigos niż tutaj teraz. Ma za to swoje wieszczenie. Mym zdaniem mniej niebezpieczne od czarów potencjalnej wariatki.