przez Azure Dawn » 6 maja 2013, o 14:43
Gdzieś się znajdował - To stwierdzenie było dość adekwatne do pojęcia jednoroga o aktualnym położeniu. Cholera, znowu zmiana wymiaru. Ok, ok, może fajnie czasem popatrzeć na flamingi skaczące z klifu czy inne dzikie węże walczące na poroża, ale powoli zaczynało go to już męczyć. No, wiecie... Co jak co, ale wieczna tułaczka po zakątkach innego wymiaru potrafi być zdeczka nużąca, chciałby z powrotem wrócić do materialnej postaci i... i... Co właściwie robią materialne postacie? Kurcze, już zapomniał... Spojrzał w dół i nagle odskoczył z krzykiem:
-Aaaa! Odnóża! Co to jest?!
Cóż, może odnóża to nie najlepsze określenie tego co miał pod sobą... Prędzej nazwałbym to kopytami -Podpowiedziało mu coś w jego głowie. Zauważywszy, że nieopodal znajdowała się gleba (Była nawet trawa!), stwierdził, iż nie jest to zbyt dogodna do obserwacji pozycja i wstał. Ledwo utrzymał się na od... kopytach. Jak do licha ciężkiego się na tym poruszało?! Chwila... Ok, już stoję... Rozejrzał się po okolicy. Oprócz posiadania ciała (Przynajmniej kopyt ), zauważył jeszcze coś, co odróżniało ten wymiar od innych. Dziwaczne stworzenia. Spojrzał na swoje odnó... kopyto znaczy się. Potem zerknął na losowego znajdującego się nieopodal osobnika... Podobne, niemalże takie same, jedynie kolor znacząco się różnił. Czyżby to oznaczało, że zmienił się w jednego z nich? Niee... To tylko jakieś haluny czy inne faty-morgany, zapewne nie zareagują w ogóle na fakt jego istnienia, ale raz się egzystuje w danym wymiarze (Tak, to miała być bardzo nieudolna pseudoparodio-przeróbka powiedzenia "Raz się żyje") , więc nie zaszkodzi spróbować.
Podszedł więc do znajdującego się nieopodal osobnika (a nie, chwila... To chyba była klacz, czy... teges) o brązowym umaszczeniu i grzywie kolorem przypominającej mu listowie... Tych, no... Tego... Drzew, czy coś w podobie. (Swoją drogą klacz siedziała pod jednym z nich). Zagadał bez ogródek (W końcu... To tylko kolejny wytwór dziwacznych, innych wymiarów - jak to zwykł je określać zanim jeszcze zapomniał co to sformułowanie właściwie znaczyło)
-Pżebrrszam, jak śjem nazywa ten, no... Wasz wymjar? - Jego ton brzmiał trochę jakby się nawąchał tych... yyy... Marichuaninów, czy innych kocimiętek. Po chwili jeszcze dodał:
-Aaa... I jeżdże jedno: Myćje tu jakomś herbatę albo inne zioło?
(Jebłę tasiemca na powrót... Teraz czekam na puchar niczego za to niebywałe osiągnięcie)
Jedna amnezja to za mało? To zróbmy drugą! I to jeszcze z historią o jechanych innych wymiarach!1!(Wiem, że avek zdeczka ujowy, ale już wolę taki niż ten szajs z kreatora)