Dom Feathera i Spearmint

[Feather]

- W moim wieku, to kucyki powinny zażywać rozksozy życia, niewiele im już latek zostało... - zachichotał - A jak synek będziesz mnie stresował na starość, to zorganizuję chętnie akcję z oferty specjalnej mojego saloniku, bym mógł spać spokojnie, że mój syn wyrośnie na uczciwego kucyka... - rzekł z udawanym rozczuleniem.
Pegaz ściągnął z kominka srebrny miecz i pokazał go Shadowowi.
- Pamiętasz tą przygodę w Nightmare Night?

[Shadow Sky]

Akcja z oferty specjalnej? To brzmiało podejrzanie. Wolał się nie dowiadywać szczegółów na własnej skórze. Spokojnie dalej kroił, ciesząc się z chwili spokoju. Nagle wzmianka o Nightmare Night i nagłe podsunięcie miecza pod nos sprawiło, że zdekoncentrował się i nóż mu objechał na pęcinę. Syknął lekko.
- Osz szlag... Trudno bym nie pamiętał. Umarłem wtedy, pamiętasz?- Przypomniał zdenerwowanym tonem. - Masz gdzieś apteczkę? - Ściągnął zranioną nogę z szafki, by nie oblać szpinaku niczym nieplanowanym.

[Feather]

- Jasne, synek, czekaj, ściśnij mocno tą pęcinę - powiedział Feather, sycząc nieco na widok rany - I owszem, pamiętam, umarłeś, ale jak widać przeżyłeś - rzucił złośliwie.
Szybko poleciał odłożyć srebrny brzeszczot na miejsce, po czym poleciał do apteczki, która znajdowała się w łazience. Wyciągnął z niej wodę utlenioną, bandaż, gazik, plastry i poszybował z powrotem do kuchni.
- Dawaj tą łąpę - powiedział do synalka.
Zaczął go opatrywać, starając się zużyć nieco więcej, niż potrzeba, wody utlenionej.

[Shadow Sky]

- Tak, przeżyłem, śmierć kliniczną. - Mruknął Shadow, próbując zatamować krwawienie. Denerwujące, jak kruche jest to ciało. Stanowczo nie był w nastroju na uszkadzanie samego siebie. Z spokojem przetrwał wszystkie zabiegi opatrywania zranionej kończyny. - Mam nadzieję, że ci kolacji nie zaplamiłem. Opowiesz coś więcej o swojej najnowszej wybrańce? - Zapytał, zerkając podejrzliwie na blat kuchenny, czy gdzieś nie spadła krew. Nóż już wrzucił do umywalki, by nim przypadkiem potem nie pokroić czegoś.

[Feather]

- Nie, wszystko w porządku. Słuchaj, poczekam z tą kolacją na Spearmint, myślę, że niedługo wróci. A cóż ci o niej opowiedzieć? Jest szczupła, lekko umięśniona, ma długie, białe włosie, cała jest taka błękitna... Jej śmieszek jest dla moich uszu niczym miód, a oczy jej niczym dwie studnie bez dna - podjął rozmarzonym głosem - Tylko, że... Jej ojciec to Sombra, który podobno żyje, nie jest w pełni sił, ale żyje. Cóż, nie ma państwa i armii, więc to nie zmartwienie. Obiecałem kiedyś się zemścić z nią na nim. Zrobił ją jakiejś klaczy, a później traktował jak niewolnice, nie wiedząc o tym. A przynajmniej tyle wywnioskowałem.
Feather usiadł sobie na kanapie, a raczej położył się prawie, kładąc na niej kopytka.

[Shadow Sky]

- Wiem przecież że chcesz poczekać, po prostu już przygotuję, potem tylko odgrzejesz. - Zabandażowany Shadow wrócił do męczenia szpinaku i makaronu na lazanię. Miło mu się słuchało tego co ojciec mówił o tej Spear. Zastanawiał się, czy też tak będzie kiedyś w stanie myśleć o jednej klaczy... i czy to oczy będzie porównywał do studni bez dna, a nie inną część ciała. Najbliżej mu było z tym do Ventaze. -Mam ci potem pomóc z tym Sombrą? - Zapytał.

[Feather]

- A wiesz, narazie i tak poczekam, co zdecyduje Spearmint. Jednak to jej ojciec. Drań, ale ojciec... Może chcieć go poznać, czy coś... Nie wiem. W zasadzie, to fajnie by było, jakby wogóle o tym zapomniała, albo dała sobie z tym spokój. Nie, żebym nie chciał walczyć, bo dla niej zrobiłbym prawie wszystko, jednakże walka z byłym królewiczem Kryształowego Imperium nie wydaje się rozsądna. Polityka, psia jucha... Ale to nie jest moje jedyne zmartwienie. Kontrolę bhp trzeba by zrobić kiedyś w salonie łaskotek. Niby w wolnym kraju żyjemy, ale kto wie, czy klient nie będzie chciał jakiejś dokumentacji, czy coś. Jednak interesik jakoś idzie naprzód. Boję się tylko jednej rzeczy... - rzekł zmartwionym tonem - że przerodzi się to w jakiś burdel. Czasem jednak źrebaki przychodzą, a także nieletni. Wiesz, dla mnie to pieniądz, a dla nich frajda. Dobrze, że zarządziłem skrzynie na zabawki erotyczne... Przynajmniej nie wiedzą o ich zawartości. Chyba.

[Shadow Sky]

-Walczyć z królewiczem... Porywasz się na coś naprawdę dużego. I, o ile rozumiem, to moje ewentualne nowe rodzeństwo będzie legalnymi następcami tronu Kryształowego Imperium? Brzmi.... zabawnie i ponuro w tym samym czasie. - Skończył przygotowywać lazanię i poszedł umyć kopyta po pracy. - Powinna się gotować pół godziny. Mam nadzieję, że jej nie sfajczysz? Prawie straciłem kopyto by ją przygotować. - Rzucił z łazienki, czyszcząc się.

[Feather]

- Jeśli Spearmint nie będzie mieć nic przeciwko, to pewnie tak... Wiesz... - westchnął - marzy mi się spłodzić źrebaka, którego wychowam na dobrego kucyka, razem z klaczą mojego życia. Niby jeszcze całe życie przede mną, niby mógłbym jeszcze się bawić, ale po prostu... Nie umiem sobie wybaczyć tego, co się stało z wami, jak dorośliście. Wychowała was obca istota, pewnie magia, a ja nic nie mogłem na to poradzić.
Mina Feathera nieco zrzedła minka, bowiem zasmucił się na myśl o zmarnowanym dzieciństwie swoich dzieci.
- Nieeee, poradzę sobie. Aż taką kuchenną lamą znowu nie jestem.

[Shadow Sky]

-Rodzeństwo w tym wieku... - Shadow pokręcił lekko głową. Zdumiewało go czasem, ile ciekawych rzeczy wynikało z powodu tego postarzenia magią. - Tak, było ciekawie... - Podrapał się po głowie, zahaczając nieco kopytem o bliznę na głowie po śmierci z Everfree. Zastanowił się chwilę. - Chyba już się uspokoiłem. Wrócę do Ventaze. - Rzucił, przytulił ojca i wyleciał z domu...

... Do którego powrócił dziesięć minut później. Nieco przybity. Z jakąś kartką w kopytku. Nie zwracając na nic uwagi wszedł do środka, siadł w kuchni, oparł głowę o blat stołu i sobie tak leżał.

[Feather]

Pegaz przytulił synka, mocno. Nawet przytrzymał go, by połaskotać jego boczek skrzydełkiem. Sam późiej usiadł w fotelu, by poczytać książkę, gdy nagle... Wrócił.
Co do diabła? - pomyślał zdziwiony.
Feather podleciał do niego.
- Ej, co się stało? - spytał, tulac go.

[Shadow Sky]

- A, nic takiego. - Odpowiedział nieco łamiącym się głosem Shadow, nie ruszając się z miejsca. Zignorował też tulenie taty. - Po prostu wszedłem do Ventaze, a tam była wiadomość, że wraca do rodziny, bardzo jej przykro, nie chce mnie zranić, będę szczęśliwszy, takie tam. To moja wina. - Podłożył sobie kopyta pod czoło i tak sobie leżał, promieniując smutkiem i beznadzieją.

[Feather]

- Och... To smutne, Shadow... - przytulił go mocniej - Nie martw się, wszystko będzie w porządku. To nie jest jedyna klacz w okolicy. Wiem, zależało ci pewnie, ale sam widzisz. Ja miałem też problem ze związkami... Nawet nie wiem, czy ten będzie jakiś normalny w końcu.
Pegaz westchnął ciężko.
- Widzisz, widocznie miała powody, by wyjechać. Ale darzyła cię sympatią na tyle, by ci się wytłumaczyć, by ci zostawić wiadomość.
Nie spodziewał się, że jego seksowny syn będzie miał problem w miłości... Przecież był całkiem pociągający. Nawet z charakteru, już za młody...
- I na pewno to nie twoja wina!

[Shadow Sky]

Ta, problemy z związkami. Ojciec. Co chwilę przyprowadzał nową klacz... W sumie to właśnie chyba to znaczy, jak się namyśleć. Uniósł gwałtownie głowę i potrząsnął nią. Pojawiło się w niej coś dziwnego, niemalże na skraju świadomości. Potrząsnął nią znowu.
- No, tato, to twój jedyny martwy syn się teraz znowu przejdzie. Zrobię kółko dookoła Ponyville by się uspokoić, wrócę a potem, też by się uspokoić, zerknę o jakich to bliźniaczkach mówiłeś. - Powiedział i wyszedł szybko

[z/t]

[Feather]

- No w porządku, dziewczynki zajmą się tobą doskonale - pożegnal się z synem i w końcu położył się na kanapie, by poczytać książkę o Kryształowym Imperium.
Dowiedział się z niej, że Sombra był tyranem, kryształowe kucyki były po tym wszystkim dziwnie przymulone, guma do żucia jest ich specjałem (lecz o dziwo nie robią normalnych), a Shining Armor i Cadance są nową władzą w tej krainie. Jednak czy za rządów Sombry było rzeczywiście tak, jak opisują w tej książce? Może kiedyś będzie mógł spytać go osobiście.