przez Bullet Song » 11 lut 2013, o 14:29
Bullet przechadzał się miastem w poszukiwaniu ogłoszeń, zerkał na każdą wiszącą kartkę z nadzieją na znalezienie roboty. Po kilku godzinach "spaceru" dostrzegł zgliszcza jakiegoś budynku, przy którym stała fioletowa klacz. Nie wyglądała na szczęśliwą, nawet z tego miejsca było widać niedowierzanie na jej pyszczku. Wiem, że obiecałem sobie nie mieszać się w lokalne sprawy, ale nie mogę jej tak zostawić. Gdy spojrzał ponownie w tamą stronę dojrzał, jak klacz wchodzi do ruin budynku, nie chciał tego tak zostawić. Bullet ruszył szybkim krokiem w kierunku pagórka, na którym niegdyś stał budynek. Gdy zbliżał się do progu, a raczej do tego co z progu zostało, ujrzał klacz siedzącą za zwęglonym biurkiem. Przeszedł przez wypustkę w której zapewne kiedyś stały drzwi, ściągnął kapelusz z głowy i przyłożył go do klatki piersiowej. Tylko nie palnij niczego głupiego ogier opuścił uszy i z kapeluszem na piersi podszedł bliżej.
-Przepraszam bardzo... Nazywam się Bullet Song. Rozpoczął po woli ogier. -Może mnie pani nie znać, dopiero przybyłem do miasta, jeszcze nikogo nie znam... Ale nie w tym rzecz... Widzę co tutaj się stało i nie mogę przejść obojętnie wobec takiego nieszczęścia. Podniósł uszy, założył kapelusz i spojrzał na klacz łaskawie. -Czy jest coś, co mogę zrobić by pani pomóc?