Zwiadowca wyszarpał z ciał strzały, po czym wytarł je o stroje poległych psów. Ognisty grot był gorący, co było całkiem logiczne, zwłaszcza patrząc na to, jaki żywioł został na nim użyty... Zielony ogier kuca ziemnego zbliżył się do towarzyszy jednocześnie chowając z powrotem do kołczana pociski.
-Cóż... Nie sądzę, żeby to było odpowiednie miejsce na tego typu rozmowy.- powiedział łucznik spod cienia kaptura.- Może udajmy się w jakąś spokojniejszą okolicę? Tamci uciekinierzy- wskazał głową kierunek, w którym udali się tchórze wystraszone możliwościami bojowymi tej skromnej liczebnie drużyny.- mogą dość szybko wrócić tu ze swoimi kolegami...
Następnie skierował swój wzrok na leżącego na ziemi psa. Wyciągnął saksę i pochylił się nad najprawdopodobniej udającym martwego napastnikiem. Szturchnął go będąc gotowym do zadania sztychu.
-Hej, Ty!- warknął- Żyjesz?