Dom Sunny'ego

[Sunny Sky]

Sunset, zdaje się, już się uspokoiła po traumie po zostaniu wypchanej z brzuszka Flame, bo już przestała gryźć wszystkich dookoła albo sikać im po twarzach. Nawet postanowiła go zawołać, by ją przytulił. Miejsca na łóżku było dość, więc, ostrożnie, gdy już skrzydła mu się uspokoiły (na co spory wpływ miała miejsce kontuzja - trudno utrzymać podniecenie jak coś pulsuje tępym bólem), położył się między klaczami, uważając na dzieci. Frozen i Sunset, zgodnie z życzeniem tej drugiej, wziął w objęcia i zaczął tulić do snu. Uśmiechnął się do zmęczonej Flame. Hm, leżał w łóżku z dwiema dorosłymi klaczami i trzema córkami. Nieźle.

[Feather]

Ciekawe, jakie to będę miał te wnuki... Pewnie będą słudziutkie, malutkie i tiu tiu tiu tu słudziusie-muni-muni-puci-puci! Cholewcia... Jestem dziadkiem w wieku dziewiętnastu lat... I mam dwóch dorosłych synów... Ale trzoda. No dobra, gdzie to było... Hmmm... A-ha! Tu!
Pegaz w końcu dotarł pod dom swojego syna. Zanim jednak zapukał, sprawdził torbę, czy jest tam to, co miał mieć, żeby nie przyjść z pustymi kopytami.
- Dobra... Zabawki-sztuk-trzy. Są. Zielsko-bukiety-sztuk-dwa. Są. Whiskey-butla-sztuk-jeden. Jest. To pukamy.
Łaskotek uniósł kopytko i zastukał leciutko w drzwi, po czym nieco mocniej.

[Frozen Hope]

Otrzymała upragnioną dawkę tulenia, została ukojona przez mamusię i przez tatusia, leżała teraz w łóżku które zdawało jej się być ogromnym razem z mamusią, siostrzyczkami, tatusiem i jakąś czarną klaczą która trochę dziwnie się w stosunku do mamusi zachowywała. Ziewnęła szeroko gdy Sunset ją przytuliła, po czym sama odwzajemniła przytulenie, dziwiąc się lekko jak są do siebie podobne. Mrugnęła kilkakrotnie patrząc się na róg Sunset, po czym kopytkiem próbowała wymacać coś podobnego u siebie, ale nie miała na głowie niczego takiego. Ale mamusia i ta druga i ta czarna duża też miały. Dlaczego ona nie miała? Młoda klacz posmutniała nieco i zwiesiła główkę, myśląc nad powodem tego.

[Sunset]

Sunset za nic miała kolejki i chciała jednak potulić się jeszcze z Frozen. Coś jej dziwnie mówiło, że to jest jej siostrzyczka, ale nie do końca. Pachniała podobnie do taty, ale niepodobnie do mamy. Ale takie małe i słabe coś musiało być przecież fajne. Malutka posmutniała i Sunset odgadła od razu to, czego dorośli nigdy by nie odgadli, bo nie rozumieli języka dzieci.

- Ga! Ta-ha!

Wyrzuciła z siebie "Ja mam różek, ty masz takie fajne cosie na pleckach". I z zadowoleniem zaczęła fruziać kopytkami po skrzydełkach siostrzyczki. Fruzianie było czułe, zabawowe i fajne. Na koniec wtuliła nosek w plecki siostrzyczki i przytuliła ją mocno przednimi kopytkami.

- HA!

"Fajna jesteś, jestem Sunset - władczyni świata. A ty?"

I przeturlała się tak, by leżeć przed siostrzyczką i jej kotkami.

[Sunny Sky]

Sunny, gdy tylko usłyszał pukanie do drzwi, pogłaskał jeszcze raz córeczki po grzywie i zwlókł się z łóżka.
-Ktoś pukał. Idę to zobaczyć. Dzieci się bawią, ale Frozen jest chyba smutna, że nie ma rogu... - Zerknął na córeczkę, rozłożył zdrowe skrzydło i połaskotał ją lekko po boczku, by widziała, że tata też nie ma rogu, a ma skrzydła, jak ona. Potem szybko zszedł na dół i otworzył drzwi. Całkiem mile się zaskoczył, jednak jego ojciec wpadł. - Cześć tato! - Przywitał się radośnie i przytulił go.

[Feather]

- Siemka synu!
Feather przytulił Syna mocno, po ogierzemu.
- Wpadłem zobaczyć wnuki, jeśli Flame nie będzie mieć nic przeciwko.
Feather postawił kostkę na ziemi i wyciągnął z niej dwa bukiety i cztery papierowe torby, które trzymał w pyszczku. Ach ta pojemność tego legendarnego plecaka.
- Moke feść? - spytał, nieco podkneblowany uchwytami toreb.
Cóż, wreszcie zobaczę moje kochane wnuczki... Ten czas tak szybko leci. Szkoda, że Blue Sky... Nie będzie mogła ich przytulić... Cholera. Zebrało mi się na nostalgię...
W momencie wesołość zniknęła z pyska Feathera. Przypomniał sobie o swojej kochanej klaczy, którą teraz tuli chłodna ziemia, a kwiaty łaskoczą korzeniami jej turkusowy, czyściutki brzuszek, mierzwiąc delikatną, puszystą sierść, pachnącą cedrem. Łaskotek rozpłakał się.

[Sunny Sky]

Tata się rozpłakał. Serio? Ale że teraz? I to raczej nie z radości, z tego co widział. Wyjął mu torby i bukiety, odkładając je na szafkę obok, i przytulił mocno.
-Oj, tato, nie płacz, no... - Powiedział, nieco zakłopotany. Feather przyszedł do wnuków, czyli okazja dość radosna, a wzięło mu się na płacz... - A Flame akurat przysypia. Dopiero teraz miała okazję zasnąć po porodzie... Ale April i dzieci nie śpią jeszcze, z tego co wiem.

[Feather]

- Wybacz... Po prostu... Mama nie przytuli jej wnuków... Nigdy... Może tylko patrzeć na nie z zaświatów... Ech, ale ze mnie ciota...
Feather wytarł łzy. Przyzwyczaił się do braku Blue Sky, jej zniknięcia z jego życia, lecz czasem miewał naprawdę smutne myśli na jej temat, szczególnie, gdy wspominał ją, bądź przypominając sobie jej wygląd, ciało, nawet jego smak, zapach... Wszystko. To naprawdę dziwne uczucie... Okropne.
Weź się w garść, przyszłeś odwiedzić wnuki... Też zaczną płakać
Pegaz wziął głęboki oddech, wymusił na sobie kilka uśmiechów i rzekł do Sunniego z małym zdziwieniem:
- April? Czy to klacz, która... No zrobiła... To? - spytał.

[Sunny Sky]

Ach, czyli chodziło o matkę. W sumie logiczne... Sunny pociągnął mocniej nosem. Czemu jego ojciec pachniał na... truskawki?
-Znaczy, jakie to? I czemu pachniesz na truskawki? - Zdziwił się Sunny. Skąd miał wiedzieć, że jego ojciec dopiero co miał chwilę rozrywki z wysmarowaną truskawkowym olejkiem klaczą?

[Feather]

- No... - przybliżył pyszczek do ucha syna, po czym szepnął: - zgwałciłą cię - po czym dodał głośniej - Ach, salon łaskotek. Klientkę miałem, a te wszystkie maści nawilżające do ciała mają smaki i zapachy... Bardzo drażni ten zapach? - spytał.
Pegaz podrapał się nieco zakłopotany po głowie. Pytanie o zapach nieco go... Zawstydziło. Powinien w sumie wiedzieć, co czasem w salonie się dzieje z klientami, więc może nie będzie zbulwer... Zaraaaaz. Przecież on nie musi mu wcale o tym mówić! Tak czy inaczej, na pysku łaskotkowego ogiera pojawił się rumieniec.
- To może um... Zaprowadź mnie do wnuków.

[Sunny Sky]

Hm? Skąd on wiedział o gwałcie? Zwierzał mu się? O tym chyba wiedział tylko feniks, April, Flame... I Shadow sporo czasu spędzał z April. Wiedział o tym. Szlag by to...
-Tato... Ech. Wiesz, to bardzo skomplikowane, długo by tłumaczyć. - Wykręcał się. - I możemy iść, ale cichutko. Flame chyba juz śpi... - Ruszył, by zaprowadzić go powoli do sypialni.

[Feather]

- Rozumiem. Twój brat mi powiedział... Martwię się... Mam też nadzieję, że jest wszystko w porządku...
Pegaz nie naciskał. Sam nie lubił o wszystkim opowiadać, więc było dla niego zrozumiałe, że syn ma tajemnice.
- Dobra, będę cichutko - rzekł i ruszył z synem do alkowy.
Gdy wszedł do niej, jego oczom ukazało się stado małych kuleczek, które bawiły się ze sobą, oraz dwie klacze. Dobrze, że ma dwa bukiety.
- Dzień... Moment!
Pegaz poleciał superszybko na dół, skąd wziął prezenty dla wszystkich.
- Tefassss. Cień topfy - powiedział, po czym postawił torby na ziemi.
Wziął jeden z bukiecików i wręczył go jednej z klaczy, April, drugi zaś wsadził do wazonu /gratulacje, dostaliście wazon :*/. Gdy już odbębnił bycie grzecznym dżentelkucem, podleciał nad bobaski.
- Ojejujejujakiedziudziudzidziiiii! - szepnął i poleciał do Syna, któremu sprzedał całusa - Jestem dumny, stary... Jak one się... Na Celestię, one są rozkoszne...

[April Moon]

Sunny wyszedł, a potem wszedł ten dziwny biały ogier pegaza o czarnej grzywie. ZBÓJ! Coś zrobił Sunny'emu a teraz przyszedł po nią i po dzieci. Nie obchodziło ją na początku co on robi, po prostu chwyciła mocno swoją córeczkę i zasłoniła ją swoim ciałem.
- Kim jesteś!? Co zrobiłeś Su...
I wyszedł i wrócił wraz z Sunny'm i rzeczami. Rzeczy ją zaskoczyły. Dostała piękny bukiet kwiatów zerwanych zapewne w czyimś ogrodzie.
- O... Miło... Frozen Hope, popatrz, jak podrośniesz, ogiery też będą sobie łby rozbijać, żeby ci dać taki bukiet.
Pozwoliła córeczce powąchać kolorowy zbiór kwiatów. Odpowiedziała jednocześnie na pytanie ogiera. Słusznie po jego zachowaniu musiała wywnioskować, że Czarnogrzywy jest krewnym, najpewniej ojcem, Sunny'ego.
- My się chyba nie znamy, Monsieur. Ja jestem April Moon. I moja córeczka, owszem, jest rozkoszna, choć w równym stopniu co jej dwie siostrzyczki.
Powiedziała uprzejmie i wyciągnęła kopytko do pocałowania.

[Sunset]

Mama Frozen zabrała ją na kopytka gdy do środka wparował biały ogier. na przywitanie, po odebraniu jej siostrzyczki i po nagłym i nieoczekiwanym wtargnięciu białego potwora przypominającego tatę, Sunset straciła kompletnie orientację. Przypadła do April, gdyż była bliżej niż mamusia a miała na kopytkach Frozen.

- DA!

Krzyknęła rozpaczliwie, by oddano jej siostrę, a gdy tego nie spełniono, bo biały znów zniknął i się pojawił, rozdarła mówiąc kolokwialnie, japę na cały regulator i wydała z siebie tak rozpaczliwy płacz, jakby jej odebrano Rapid Fire, i mamusię, i tatusia i tę białą, którą tak bardzo polubiła. Do tego ten biały wydawał z siebie straszne dźwięki i ją przestraszył!

[Rapid Fire]

Rapid lekko znudzona już, dostrzegła nowy ciekawy obiekt w zasiegu jej wzroku. Podpełzła do białej małej klaczki o niebieskich oczach i chichocząc na głośno uderzała kopytkami o miękką pościel , uważając że w ten sposób zmusi inną klaczkę do wspólnej zabawy i do uśmiechnięcia się gdyż tamta wyglądała na dość smutną.
- GA! - krzyknęła uderzając lewym kopytkiem - BA! - uderzając prawym - DA ! - zaśmiała się uderzając obydwoma naraz.
A potem już robiła tylko kombinacje wesoło śmiejąc się z nowej stworzonej zabawy.