Soar zaczął się przyzwyczajać... Był Amebą. Miało to sporo zalet. Mógł dla przykładu wchłonąć Casiego. A ten dał mu jakieś głupoty... przecież te kółka powinny być tu, a ten cylinder tam. Soar spojrzał na niego. Wydawał się coś dziwnie wysoki.
Mordka uśmiechnęła się, po czym zmieniła się w nadwozie wytworu mózgu Casiego, z Podwoziem pokrytym mikronogami. Fakt, wszystko było dość... "Gluciaste" Ale nie ma co narzekać...