przez Celestia » 1 sie 2012, o 17:13
Jedli, pili, szaman pali? jakie? musowo zakazane zielsko pozwalaj?ce widzie? zmar?ych lub zwi?kszaj?ce potencja? mózgu oraz politykowali chc?c zapewni? swoim narodom dobre pozycje w nowym ?adzie. Imperium nosorogich ros?o w si?? i to by? fakt niepodwa?alny. Tak samo jak niesnaski w?ród do niedawna „wy?szych ras”. To wszystko musia?o si? sko?czy? tak jak si? sko?czy?o. Na tej sali pe?nej ?arcia i napojów, najcz??ciej mocnoprocentowych siedzia?y tylko dwie zebry które wiedzia?y. Wiedzia?y i by?y bezradne. Feces przez swój niedawny wybuch by? ostentacyjnie ignorowany przez Tuska, a Tali, jak to dziecko bardziej by?a zaj?ta podziwianiem sali, ni? ratowaniem w?asnego ludu. Trudno si? jednak by?o dziwi? skoro przy niej siedzia? jej przysz?y kochanek. Kochanek który „szarmanckim”, chocia? bardziej wed?ug swego mniemania gestem pomóg? jej usi???, a nast?pnie sam zaj?? miejsce.
Rarco widz?c, ?e klaczka usiad?a obok niego poczu?, jak robi mu si? gor?co. I nie by?a to bynajmniej wina gor?cego, tutejszego klimatu. S?ysz?c pytanie obejrza? si? w stron? zadaj?cej i natrafi? wzrokiem na jej oczy. Pi?kne oczy, je?li móg? to oceni?...
-T... tak, troch?...- powiedzia? nie?mia?o i do?? cicho.
-Zimno ci? J?kasz si?...- zapyta?a Tali patrz?c na czerwonego Rarca. Zachowywa? si? do?? podobnie do starszej wersji. A mo?e rzeczywi?cie mia? gor?czk?? Albo si? stru?? - Jeste? chory?
-C..co? Nie...- powiedzia? czerwieni?c si? coraz bardziej k?ad?c jednocze?nie uszy po sobie i wbijaj?c wzrok w wypolerowan? na b?ysk posadzk?. Zdecydowanie zachowywa? si? jak ten starszy-nowszy Zwiadowca.
Wszyscy bogowie musieli mie? wtedy niez?y ubaw z nieporadno?ci Rarca. W przeciwie?stwie do nich siedz?ca niedaleko delegacja jeleni, która powoli odczuwa?a znu?enie ?miesznymi problemami jaki? zebr, potrzeb? uwagi nosorogich kreatur i ?ebractwem garbaczy a? kipia?a z w?ciek?o?ci i pogardy.
- M?ode pokolenie phi! – szepn?? jeden do drugiego. – u nas si? takich karze.
- Zero odwagi i wyczucia. – odszepn?? drugi.
- Szkoda kucy. Wydawa?y si? podobne do nas… elitarni zwiadowcy przyjmuj? teraz takie „ciapki”?
- Zobaczysz nied?ugo Luna si? uwolni i ponios? odpowiedzialno??.
- Racja.
-Hej... - zagadn??a spokojnie Tali i znów szturchn??a Rarca -Czego? si? boisz?
?ucznik nie podniós? g?owy, tylko mrukn?? co? pod nosem.
-Ja si? nie boj?...-Có?, teraz móg? z powodzeniem konkurowa? je?li chodzi o kolor z le??cymi na pó?misku owocami granatu.
-Czemu?cie przyjechali- zapyta?a Tali ?uczniczka, bardziej nie dla informacji, tylko ?eby jako? rozpocz?? rozmow??
Rarco w ko?cu odwa?y? si? podnie?? g?ow? i spojrze? na zebr?.
-D... dyplomacja, wyst?pujemy w imieniu Equestrii, to taki kraj na pó?nocy- powiedzia?- To... to znaczy Blaze wyst?puje, ja jestem tylko jego uczniem...- powiedzia?
-To na pó?nocy jest co? za morzem?- zdziwi?a si? sztucznie Tali. To zaczyna?o by? ?mieszne. - Kto to Blaze?
Rarco zupe?nie jak jego starsza wersja uniós? w gór? praw? brew i spojrza? si? na Tali
-Jasne, ?e jest! Kawa? l?du na dodatek- powiedzia?- I powa?nie nie znasz Blaze'a?- doda? z podobnym niedowierzaniem- Có?, racja, w twoim kraju nie wsyzscy mogli s?ysze? o bitwie na Równinie Pasaga?skiej... Blaze to Zwiadowca... Wiesz, co to Królewscy Zwiadowcy Equestrii, prawda?- zapyta?. Jako? zyskiwa? na pewno?ci mówi?c na ten temat
-Masz osiem lat i jeste? ?o?nierzem?- zapyta?a Tali. Jej dzieci?ca cz??? zaczyna?a bra? gór?. -Mama ci pozwoli?a? - zdziwila si?. My?la?a ze Rarco by? troch? starszy kiedy si? "zezwiadowczy?".
Rarco przytakn??.
-Uczniem, jak na razie- powiedzia?, i ju? mia? robi? wywód na temat tego, czym si? zajmuje jako ucze? Zwiadowcy, gdy nagle, po us?yszeniu drugiej cz??ci pytania zmarkotnia? i ponownie opu?ci? g?ow? markoc?c co? pod nosem.
-Uhm...- mrukn??a zebra. Widz?c zmarkotnienie Rarca postanowi?a zmieni? temat. Nie chcia?a ?eby jej przysz?y ogier p?aka? na przyj?ciu. Jeszcze wojn? wywo?a albo przynajmniej o?mieszy si? zupe?nie i nigdy ju? nie zostanie zwiadowc?! Klaczka spojrza?a na stó?. Jej wzrok zatrzyma? si? na anta?ku wina i u?miechn??a si? ?obuzersko. Szturchn??a Rarca i wskaza?a g?ow? na anta?ek-Nie chcia?by? spróbowa??
Na te s?owa jelonka za?mia?a si? cichutko.
- Jak to wypije to rzuc? wyzwanie Danielowi.
- Oho… widz?, ?e nie tylko ja tak go oceniam – odpar? jej towarzysz u?miechaj?c si?.
- To zabawne ale on jest chyba ?lepy, bo raczej nie ma „taktu”. Takie oczy i zero reakcji.
- Zauroczy? si? po prostu… wiem co? o tym.
- Tak? – Jelonka by?a zaskoczona. – To mo?e po uczcie…
- Hej! – krzykn?? Zeze, za co w chwil? potem przeprasza? – To znaczy… to ja powinienem…
- Wida? nie tylko ten zielony jest „ciot?” – odpar?a jego nowa dziewczyna z wrednym, acz pi?knym pó?u?miechem. – No co te? si? dzieje ze ?wiatem. Co Zeze?
- Uwa?aj bo zajmiesz miejsce Daniela. Patrz jak go kusi. – zrewan?owa? si? pose?. – Ona mo?e zosta? powodem jego alkoholizmu…
- W?a?nie… Twoje zdrowie... kochany.
Wino by?o s?odkie… tak jak jej usta ale to porównanie wymy?li? Zeze gdy wieczór ju? dawno przeszed? w noc. Gdyby jelonka przegra?a zak?ad ze sob? pewnie nie by?by jej godny i nic by z tego nie by?o. Zeze wi?c modli? si? o wstrzemi??liwo?? przysz?ego ?ucznika. Modli? si? do?? skutecznie bowiem Rarco spojrza? niepewnie w kierunku wskazywanym przez zebr? i pokr?ci? przecz?co g?ow?.
-Nie, nie pij?, nie wolno mi.- powiedzia?- Blaze mówi, ?e od picia kopyta si? trz?s? i nie mo?na wycelowa?.
Tali spojrza?a zdziwiona na Rarca. Wida? Rarco jeszcze nie jest tak zepsuty jak starsza wersja. Zaczyna?a si? nudzi?. Jej przysz?y ch?opak nie by? rozmowny, a wszyscy gadali za cicho.
?ucznik po chwli ciszy poczu? obowi?zek by klacz czym? zaj??... Problem by? w tym, ?e jego jedyne kontakty z p?ci? przeciwn? ogranicza?y si? najwy?ej do przekupek na targu, na który chodzi? z Blaze'm raz na dwa tygodnie. Do tego te kontakty nie by?o najcz??ciej udane. Rarco bardzo cz?sto dostawa? po g?owie od owych przekupek. Kszta?towanie charakteru… tak to si? bodaj?e nazywa?o.
-Wi?c... Jeste? jego córk??- spyta? wskazuj?c g?ow? w stron? rozmawiaj?cego cicho ze starszym Zwiadowc? Fecesa
-N...-ie, jestem córk? Silent Grassa. Tak w?a?nie chcia?a odpowiedzie? Rarcowi. Szkoda tylko ?e wi?kszo?? o?miolatków to straszne paple. A to mo?e zacz?? wojn?...- tak. To mój tatu?. Jest kochany, szkoda ?e ma tak ma?o czasu, musi wodzowa?... -klaczka opu?ci?a smutno g?ówk? ukrywaj?c ?miech przed tym fa?szem i przekszta?caj?c go w chlipni?cie.
Ucze? Zwiadowcy troch? speszy? si? s?ysz?c chlipni?cie dobywaj?ce si? spod grzywki klaczy. Niezgrabnie obj?? ramieniem, którego nie posiada? Tali i pog?aska? j? po g?owie
-Nie martw si?, ma bardzo wa?ne zadanie. Z pewno?ci? bardzo ci? kocha...- powiedzia? do niej cicho w naturalnym odruchu. Czu?, jakby z t? klacz? wi?za?o go... co?...
Tali spokojnie da?a si? obj?? nog? i przytuli?. U?miechn??a si? i zarumieni?a. Na chwile poczu?a si? jak dawniej-pó?niej w Equestrii. Mimowolnie obliza?a wargi gotuj?c si? do poca?unku. Kiedy nagle zauwa?y?a swoje odbicie w metalowej wypolerowanej wazie. "Racja, to nie ten wiek. "-skarci?a si? w my?lach By? mo?e ju? wi?cej go nie spotka, ale jednak nie wypada?o jej ca?owa? si? maj?c osiem lat. Zw?aszcza ze co sobie ten Rarco pomy?li? Mo?e zepsu? ?wiat bo b?dzie chcia? by? wierny i si? nie spotka z Tali z przysz?o?ci? Lepiej nie ryzykowa?.
Blaze widz?c co wyprawia jego podopieczny przeprosi? i bezszelestnie podszed? do Rarco.
- Prosz?, prosz? – powiedzia? rozbawiony unosz?c brew – widz?, ?e masz now? kole?ank?. Ciesz? si?, ?e ziarenko mi?o?ci kie?kuje na sawannie ale szkoda, ?e tak opornie. Rarco co z Tob?? Nie mów, ?e si? wstydzisz…
Blaze widocznie chcia? czego? nauczy? swego podopiecznego. Nie mo?na jednak wykluczy?, ?e chcia? go tylko o?mieszy?.
Rarco rzuci? swojemu mentorowi spojrzenie mordercze niczym saksa spoczywaj?ca w podwójnej pochwie przy jego boku.
-Ja si? nie wstydz?...- mrukn??, po czym szybko doda? z zarumienionymi policzkami- To znaczy, nie zakocha?em si?!
Blaze tylko si? roze?mia? i poczochra? grzyw? m?odzika.
- Dobra, dobra. Jakby? si? jednak ZAKOCHA? to postaraj si? to ujawni? szybko. Nied?ugo b?dziesz mi potrzebny.
Gdy odszed? i mog?a? kontynuowa? rozmow? z Rarco, Tusk zabra? g?os.
- Usiac tu ksi??nicko. – powiedzia? oblizuj?c si? lubie?nie. Feces skin?? tylko g?ow?. Pewnie do ko?ca uczty siedzia?aby? przy tym nosoro?cu gdyby nie pewien incydent. Vaffal, kuchta którego zd??y?a? ju? pozna? podszed? do Ciebie po nalaniu wina jednemu z jeleni. Sam by? chyba pijany bowiem mówi? bardzo g?o?no i troch? niesk?adnie.
- Tali, ja Ci? kocham! Zostaw tego zielonego! Zosta? ze mn?! Pokocha?em Ci? gdy tylko zobaczy?em jak kradniesz tego ptaka z kuchni! Tali! Tali… wiesz czemu Tusk ma taki d?uuuugi kie?? Ro?nie mu gdy k?amie! Haaahah
Po raz kolejny nie zd??y?a? zareagowa?. G?owa Vaffala potoczy?a si? po posadzce ?ci?ta przez jednego z „przydupasów” Tuska, a on sam wydawa? si? mocno poirytowany. Sko?czy?y si? dobre czasy. Nadszed? czas na dzia?anie. Wielb??dy popatrzy?y po sali i wróci?y do ?arcia, jelenie jak to jelenie zacz??y szepta? o upadku obyczajów, braku honoru, barbarzy?stwie, ni?szych rasach i g?upocie, Blaze podbieg? do swego podopiecznego i gdzie? go wyprowadzi?, a Feces by? rozdarty mi?dzy rozkazem ataku, a zaakceptowaniem tego co si? sta?o. Zagro?eni byli przecie? jego ludzie, a dobre stosunki z Tuskiem mog?y ich uratowa?… to przewa?y?o. Wódz spu?ci? g?ow? i schowa? sztylet, wydawa?o si? jakby gardzi? sam sob?. W nast?pnej chwili jego gest zosta? ca?kowicie zaprzepaszczony i to przez ptaka. Kukabura korzystaj?c ze swego ptasiego mó?d?ku wlecia?a do sali i przysiad?a na Twojej g?owie po drodze oczywi?cie kupkuj?c na Tuska. Tylko szok atamana spowodowa?, ?e mo?esz na to wszystko zareagowa? przed nim.
// Stoisz z ptaszorem na g?owie na ?rodku sali. G?owa kuchty le?y i patrzy na Ciebie szeroko otwartymi oczami. Wydaje si? zdumiona, ?e to ju? koniec. Krew miesza si? z rozlanym winem. Jeste? otoczona przez nosoro?ce gotowe do walki o obiad. Jakby tego by?o ma?o ich szef ma „prezent” od Kukabury na mordzie, a mog?a? poprosi? Fecesa o ptasi nocniczek… teraz jednak na to za pó?no. Feces stoi oniemia?y i z kwa?n? min? obserwuje koniec swych marze? o ochronie swoich ludzi. Szaman przesadzi? z zio?ami i le?y pod sto?em. Mówi?c prosto nie mo?e by? gorzej… a to oznacza, ?e pewnie zaraz oka?e si?, ?e jednak mo?e//
//BRAWA DLA GO?CINNEGO WYST?PU RARCO!//