Jadalnia

[Shar Ghatorr]

Shar spojrza?a lekko niedowierzaj?c na Lasta. Naprawd?, wpu?ci do domu (trudno, ze nie swojego, liczy si? gest) obc? niemal?e sobie klacz? Móg? oczywi?cie okaza? si? zbocze?cwem, gwa?cicielem, a moze porywa? on nowo poznane klacze, zaprasza? do domu, po czym zamyka? w piwnicy, gdzie przybija? je wielkimi, ogromnymi gwo?dziami do ?ciany, a nast?pnie usuwa? z nich skór?, kawa?ek po kawa?ku... Có?, bez ryzyka nie am zabawy. W dalszym ciagu by?o to niezwykle wzruszaj?ce.
-Naprawd?... Zrobi?by? to dla mnie?- zapyta?a nie wierz?c w to, co s?yszy. Obawia?a si?, ?e znowu b?dzie musia?a spa? w jakiejs podrz?dnej knajpie, a teraz najwyra?niej dzi?ki uprzejmo?ci tego ogiera bedzie mia?? ca?y dom do swojej dyspozycji! W przyp?ywie emocji rzuci?? mu si? na szyj?
-Dzi?kuj?, Last! Tak strasznie dzi?kuj?!

[Last Word]

Last zdziwi? si? nieco propozycj? jednoro?ki, któr? Shar wydawa?a si? w jaki? sposób zna?. Pocz?tkowo mia? zamiar powiedzie? co? o tym, ?e skoro tyle przetrwa? w Everfree, to ten kawa?ek pewnie te? da rad? przej??. Stwierdzi?, ?e jednak nie wypada?oby by? tak nieuprzejmym, w ko?cu ona chcia?a pewnie dobrze dla nich obu.
-Pewnie, nie ma problemu.-Kierowa? te s?owa zarówno do Rarity jak i do Shar, u?miechaj?c si? zauwa?alnie szczerze.
Reakcja Shar na jego s?owa by?a dla niego ca?kowicie niespodziewana. Czuj?c jak klacz mu si? rzuci?a na szyj?, na jego twarzy pojawi? si? wyraz g??bokiego zaskoczenia tym, ?e mo?na kogo? a? tak uszcz??liwi? kilkoma ledwie s?owami i dobrymi zamiarami, po??czony z lekkim rumie?cem. Blisko?? klaczy by?a dla niego zaskakuj?co przyjemna, z czego zdanie sobie sprawy wywo?a?o u niego ów rumieniec. U?miechn?? si? jednak i odetchn?? niezauwa?alnie, stwierdzaj?c ?e Shar ca?kiem przyjemnie pachnie. Stwierdzi? jednak, ?e zatrzyma to dla siebie.
-Spokojnie Shar, znaj?c brata mieszkanie jest pewnie porz?dnie zagracone. Wi?c si? tak od razu nie ciesz.-Powiedzia? próbuj?c si? lekko za?mia?, co mu jednak wychodzi?o do?? nerwowo.-Wi?c co, idziemy?

[Rarity]

Rarity u?miechn??a si? delikatnie na widok wylewno?ci m?odej klaczki. Ach te dawne czasy. Przecie? ona kiedy? te? lubi?a si? rzuca? nie?mia?ym ogierom na szyj? by obserwowa? ich reakcje. Byli wtedy bezbronni i zawsze robili to co chcia?a.

- Jestem gotowa w ka?dej chwili ruszy?, moi drodzy.

[Shar Ghatorr]

Jednoro?ka zachichota?a w niezwykle uroczy sposób i pu?ci?a si? Lasta
-Tak czy inaczej dzi?kuj?! To co, wychodzimy?- zapyta?a, powstrzymuj?c ziewni?cie- Jestem troch? zm?czona, chcia?abym si? po?o?y?...
Ach, odprowadzi j? sama Rarity, znana w ca?ym ?wiecie mody, nawet poza granicami Equestrii! A do tego sp?dzi do?? d?o czasu z zabawnym, m?drym i co tu kry?, do?c przystojnym ogierem... ?y? nie umiera?!

[Last Word]

-No to w takim razie ruszajmy.-Powiedzia? Last kiwaj?c g?ow?, po czym odetchn?? g??biej i wyszed? przez drzwi, upewniaj?c si? co chwil? czy klacze id? za nim. Zna? brata dostatecznie dobrze, by po samym wygl?dzie mieszkania rozezna?, ?e to jego lokum. Mia? tylko nadziej?, ?e si? tutaj nie zgubi, bo to by by?o do?? problematyczne wed?ug niego.

[zt]

[Shar Ghatorr]

Zdecydowanie mia?? du?o szczescia, ?e trafi?a na kogo? tak wspania?omy?lnego... Chyba, ?e on faktycznie oka?e si? gwa?cicielem-sadyst?...
-Dobrze, Last...-Shar nie czekaj?c wysz?a za popielatym ogierem. Uderzy?o j? ch?odne powietrze i odruchowo wtuli?a si? w ogiera obok. By? taki ciep?y i dawa? jej poczucie bezpiecze?stwa. Nie, na pewno nie jest gwa?cicielem. W razie czego ma w torbie puszk? gazu pieprzowego, specjalnie na tak? okazj?.

/zt/

[Justice Royal]

ERROR

[Casimir]

Szary, ubrany jak klacz Jednoróg wkroczy? do jadalni. Jego róg nierówno ja?nia? wszystkimi barwami t?czy, które widoczne by?y tak?e w jego na ogó? czerwonych t?czówkach. Teraz ich nazwa sta?? si? bardziej adekwatna. Kilkukrotnie potkn?? si? o meble, trac?c przy tym równowag? i upad?, ?api?c si? w ostatniej chwili brzegu lady, co uchroni?o go przed gro?nym spotkaniem z pod?og?. Opar? si? o kontuar i poprosi? - Poprosz?... lody czekoladowe, w polewie czekoladowej i przybrane posypk? czekoladow?. Do tego czekoladowego szejka i Nale?niki z czekolad?... A mo?e czekolad? z nale?nikami... na deser... Dessser, desert... Pustynia? Czuj? pustynie, pustynia mnie wzywa... Chyba nie mog? i?? na g?odniaka? Mog?? Nie pozwólcie mi, b?aaaagam... - wybe?kota? z wyra?nie camelskim akcentem. Uwa?ny s?uchacz wyczu? by w nim ?piewn?, istambullsk? nut?, jeszcze uwa?niejszy zetylowany wyci?g z takich zabawnych, niebieskich kwiatów z Everfree. Albo przynajmniej przytomny obserwator... Kto? go obserwuje? Nie... NIE! Obserwator, dewastator, manifestator manifestuj?cy sw? maestri? w manipulacji mastodontyczn? technologi? staro?ytnych Gumisiów... Ups, przepraszam, to nie ta bajka.

[Shooting Star]

Bia?y Jednoro?ec wszed? do jadalni, mia? ju? kupiony napój dla orze?wienia po niedawno odbytym biegu z Canterlot do Ponyville. Stopowiec rozejrza? si? w ko?o gdzie by?o mnóstwo kucyków, pewnie te miejsce jest popularnym hot spotem. Usiad? i dopija? swój napój nagle zauwa?y? szar? klacz ubran? w ciemne ubrania, ju? chcia? co? do niej powiedzie? kiedy w po?owie drogi w jej kierunku zorientowa? si? ?e by? jednak ogier. Maj?c nadzieje ?e go nie zauwa?y? wróci? , na swoje miejsce, z bardzo g?upim uczuciem w okolicy ?o??dka.
-Co za szcz??cie ?e nie zagada?em do niego. -pomy?la? z ulg?.

[Pinkie Pie]

Pinkie wkroczy?a do jadalni. Przy ladzie zasta?a szarego jednoro?ca. W zabawny sposób porusza? si? i gada?. I mówi? ?mieszne rzeczy. Pinkie zachichota?a.
- Wiiitam pani?! Oczy-wi?cie! Widz?, ?e uwielbia pani czekolad?! Ja te?! - piszcza?a ró?owa klacz. - A? dziwne, ?e wcze?niej si? nie widzieli?m... YYYYH! Musisz by? NOWA! Ale od dzisiaj, to znaczy, od TERAZ jestem twoj? NAJLEPSZ? przyjació?k?! - krzykn??a dziko, podaj?c Casimirowi zamówienie. Ci, którzy znali Pinkie zupe?nie nie zwrócili uwagi na jej zachowanie. Co innego nieznajomi. - Cieszysz si??! Huhhuhhuh?! Och, jestem SUPERpewna, ?e taak! A, nazywam si? Pinkie Pie! A ty? Och, nie mog? si? doczeka? naszych spotka?izabawitancówiwszystkichsuperekstracudownychrzeczyktóreb?dziemyrobi? ?iii! - wyrzuci?a z siebie na jednym oddechu i wlepi?a oczy w szarego jednoro?ca.

[Shooting Star]

Shooting zaniemówi? kiedy zobaczy? ró?ow? klacz, by?a pi?kna i na dodatek rozbrykana. Troch? musie nie tegez zrobi?o kiedy od razu rzuci?a si? na szarego jednoro?ca, którego w pierwszym momencie wzi?? za klacz. S?owa i zachowanie Pinki przypomina?y mu, zachowanie jego zaginionej siostry. By? mo?e straci?a pami??, zafarbowa?a si? na ró?owo i dosta?a uroczy znaczek. Kiedy zagin??a nie mia?a jeszcze swego znaczka. Mog?a równo dobrze zmieni? specjalnie wygl?d aby nikt jej nie znalaz? by mog?a rozpocz?? nowe ?ycie. Tysi?ce my?li przechodzi?o przez jego g?ow?, nie wiedzia? co mia? zrobi?. Je?li to naprawd? by?a siostra? Stan?? i zawo?a? do ró?owej klaczy. - Czy ty nie jeste? mo?e moj? siostr??! To ja Shooting !

[Casimir]

Casimir zap?aci? kilkoma ró?nymi z?otymi i srebrymi monetami, z których na paru by?y wybite symbole karciane a na paru widnia? dosy? dziwaczny rysunek curkla, kielni i gwazdy chaosu. Zaj?ty konsumpcj? s?ucha? radosnego szczebiotu Pinkie, po czym, uspokojony cukrem, przesta? ?wieci? na t?czowo i zapyta? - Ty jeste? Pinkie Pie, zgadza si?? S?ysza?em o tobie sporo... Przedstawi? sie mo?e, Casimir van Verdundelsteen. I nie jestem pani?, chocia? mo?e si? wydawa? inaczej... Albo i jestem, nie wiem sam...
-Ja jestem! - odezwa? si? drugi i przej?? kontrol? nad casimirowym cia?em. Przytuli? Pinkie i zacz?? szczebiota? w podobnym tonie.
- Jestem Rubi van Vendundelsteen i te? jestem twoj? NAJLEPSZ? przyjació?k?! Chod?my robi? te superhiperniesamowiciewes... - i tutaj si? urwa?o, bo Cas znowu odzyska? nad sob? kontrol?.
- Przepraszma za Rubi, ona tak zawsze... nast?pi?a nag?a pauza i w??czy? si? Trzeci.
-Nah, ja jestem Schwartzblitz van Vendundelsteen, te? mi mi?...
-Mi?o. Belial van Verdundelsteen. - przedstawi? si? Czwarty.
-Dobra. Wystarczy. Kto? jeszcze? - spyta? Cas, dopi? szejka i zwróci? si? do Pinkaminy - Tak, uwielbiam czekolad?, wszelkie jej rodzaje. Jak za d?ugo jej nie jem, to wariuj?. A na wojnie brakowa?o czekolady, wi?c teraz troch? si? zatracam. Przepraszam za wszystkich mnie, naszcz??cie Pi?...
-SERWUS!
ty... - doko?czy?, totalnie ju? rozkojarzony.

[Grinch]

Pegaz wszed? do?? powolnym krokiem, do Sugarcube Corner z "misj?" kupienia babeczke z których ten lokal tak s?yn??. Po zignorowaniu wszystkich innych kupuj?cych i jedz?cych, ogier podszed? do lady i zamówi? kilkana?cie babeczek w ró?nych smakach. Teraz wystarczy?o odczeka? na zrealizowanie zamówienia, przy jednym z wolnych stolików.
- Hmmm, mam nadzieje ?e wybra?em dobre smaki babeczek. Zreszt? przekonamy si? pó?niej, wa?niejsze jest to ?e znalaz?em t? pieprzon? ksi??k? w domu Blacka. Nie powiem by?o trudna, nawet na mnie. Jednak wa?niejsze jest to czy Flame lubi smaki tych babeczek, pewnie jaki? lubi. W ko?cu wybra?em 5 smaków, tych babeczek.
Po tych przemy?leniach, jego zamówienie zosta?o zrealizowane, a on z ca?? torb? babeczek uda? si? do Flame.
zt

[Casimir]

Po kilku godzinach paplania z Pinkie o g?upstwach uzna? ?e jest pó?no i powinien zacz?? szerzy? chaos gdzie indziej.

[z/t]

[Shooting Star]

Nasta?a cisza po wybuch emocjonalnym Shootinga, który poczu? ?e wszyscy patrzeli na niego. On jednak patrzy? na Pinkie Pie i spojrza? jej w oczy. To nie by?y oczy jego siostry. Mo?na zmieni? wygl?d, ale oczu nie. Nie jej oczy, oczy pe?ne nico?ci i pustki umys?owej, gdzie by?o wida? zapalone ?wiat?o ale nikogo nie by?o w domu. W oczach Pinkie zobaczy? rado?? i ch?? ?ycia oraz miliony przeb?ysków my?lenia. Ogier, zawstydziwszy si? szybko wybieg? z budynku zanim kto ktokolwiek zd??y? co? mu powiedzie?. [z/t]