przez Shiny Masquerade » 19 lis 2011, o 15:42
Jednoro?ec zastanowi? si? przez chwil?. Nie lubi? opowiada? historii ze swojego ?ycia, ale Angel wydawa? mu si? tak? mi?? i szczer? osob?...
- No dobrze, ale nie oczekuj nic specjalnego - mrukn?? i rozpocz?? opowie??.
----
Typowy Manehatta?ski wieczór, typowy Manehatta?skie mieszkanie i typowe Manehatta?skie przyj?cie. W du?ej jadalni, przy stole zape?nionym frykasami, siedz? od?wi?tnie ubrane kuce i rozmawiaj? bez przerwy, jakby to by?a jedyna ich rozrywka. Nie jedz? prawie w ogóle - klacze t?umacz? si? diet?, ogiery milcz?. W s?siednim pomieszczeniu, na dywanie, siedzi Shiny Masquerade.
- Wszystkiego najlepszego z okazji dziesi?tych urodzin - westchn?? do lustra. - Znowu nie przyszed?... Nikt. Nie lubi? mnie! Dlaczego? Co zrobi?em ?le?! Ja tylko przyprowadzi?em z teatru kilku znajomych! Chcia?em ?eby dosz?o mi?dzy nami do porozumienia! A co uzyska?em?! Od razu wygwizdany od "?wirów"! Nie rozumiej? sztuki, te ciemnoty! I nigdy jej nie zrozumiej?! - wrzasn?? jednoro?ec i przycisn?? kopytem tafl? lustra. Powierzchnia smutno chrupn??a.
- Shy, skarbie, co si? tam dzieje? Rozpakowa?e? ju? prezenty? - wo?a matka, Vanilla Violin.
- Tak mamo! - s?ycha? odpowied? - S? bardzo... ?adne!
- Widzisz, jakich masz mi?ych przyjació?? Mo?e przyjdziesz tu i spróbujesz tortu? Zamkn??e? si? w tym pokoju i nie wychodzisz od godziny. Martwi? si? o ciebie, a poza tym ominie ci? twoje przyj?cie urodzinowe! Je?li si? zdecydujesz, przyjd?. A je?li nie, to nie, nic na si??, ale nast?pnym razem powiedz nam wcze?niej, ?e si? wstydzisz.
- Tia... Mili przyjaciele... Weso?e przyj?cie - szepn?? do siebie. Mo?na by?o w tym wyczu? nutk? politowania dla niewiedzy matki. Powoli wyj?? kopytko z lustra. Kilka kawa?eczków szk?a wykruszy?o si? na ziemi?. Jednoro?ec przeszed? po nich id?c stron? jakiej? sterty prezentów. Nagle go ol?ni?o. - [Ju? wiem dlaczego mnie nie lubi?! Nie ze wzgl?du na wygl?d, pochodzenie, zainteresowania czy stan maj?tkowy! Oni nie lubi? mnie za mój ?rodek, za moj? osobowo??! Nie lubi? mnie takiego, jakim jestem! Chcieliby ?ebym co? zmieni?, ale co? Mo?e powinienem przesta? by? sob? i zosta? kim? innym! B?d? zmienia? twarze tyle razy, a? zaczn? im odpowiada?! - wrzaski sta?y si? naprawd? g?o?ne. Do pokoju wparowa? ojciec, Aerial Haze.
- Shiny, synu - rzuci? stanowczo bia?y jednoro?ec. Mia? powa?n?, ale jednocze?nie zatroskan? min?. - Us?yszeli?my twoje wrzaski. Widz?, ?e na szcz??cie nic ci nie jest... Nawet nie wychod?, przyj?cie zosta?o sko?czone. Chcia?bym us?ysze? prawd?... Nie mo?esz si? tutaj odnale??, tak
Milczenie.
- Ech... O, nie rozpakowa?e? prezentów? Nie interesuje ci? co jest w ?rodku? - spojrza? w zdziwieniu na ?rebaka. - Nam chodzi o twoje dobro! Chcemy ?eby? mia? szcz??liwe dzieci?stwo pe?ne... u?miechów... i... rado?ci.
Kucyk westchn?? ci??ko. Wiedzia?, ?e oszukiwanie nie przyniesie w tej sytuacji wiele dobrego, co nie zmienia faktu, ?e robi? to cz?sto. I perfekcyjnie.
- Tato, nie, nie czuj? si? tu dobrze. Próbowa?em zaskarbi? sobie sympati? innych niejeden raz. To nie wychodzi! Jestem, hmm, "chodz?c? pora?k?", "?wirem"! - zwiesi? g?ow?. - Próbowa?em znale?? przyjació?! I to na wiele, wiele sposobów! Popatrzmy... Prosi?em, oferowa?em, p?aka?em, grozi?em, straszy?em, próbowa?em bi?, krzycza?em... Nic nie pomaga! Dlatego ?e ?aden z moich znajomych nie akceptuje moich drugich znajomych!
Ojciec ma?ego jednoro?ca westchn??. Z do?wiadczenia wiedzia?, ?e "drudzy znajomi" czy "nieprawdziwi przyjaciele" to raczej nic dobrego. Jego syn codziennie chodzi? po domu i rozmawia? z powietrzem, prosi? o to, by na nich uwa?a? (raz nawet próbowa? sterroryzowa? dom w celu postawienia kolejnych ?ó?ek). Nauczyciele skar?yli si?, ?e nie pozwala nikomu usi??? w ?awce obok - tylko odsuwa? krzes?o i stawia? przed wolnym miejscem zeszyt. Nagle co? mu za?wita?o - Canterlot. I tak byli zmuszeni wróci?, poza tym on i jego ?ona znaj? tam tyle mi?ych kucyków...
- Co ty na to, ?eby wyjecha? do Canterlot?
Oczy ?rebaka zacz??y si? skrzy?.
- Bardzo bym chcia? tam pojecha?! Tam, w?a?nie tam! Tam! Tam rozumiej? sztuk?, tam nie ma tej z?ej mniejszo?ci, co tu! Och tak! Oczywi?cie, pewnie moje marzenie spe?ni si? pó...
- Kto powiedzia?, ?e pó?no? - do pokoju wesz?a matka z jak?? walizk? i biletami w kopytku. - Wyje?d?amy ju? jutro!
Ma?y kucyk o ma?o nie wybuch? ze szcz??cia. Przytuli? mocno swoich rodziców i dzi?kuj?c im, poszed? spa?.
----
Shiny nadal nie by? pewien, czy warto odkurza? takie wspomnienia. Z jednej strony by?o pi?kne, z drugiej naprawd? dziwaczne. Ba? si? czy Angel nie we?mie go za jakiego? psychopat? i czy nie podkoloryzowa? troch? opowie?ci. Zrezygnowa? z takiego pomys?u i postanowi? brn?? dalej.
----
Trzynastoletni Shiny siedzi w kuchni i zajada si? p?atkami.
-No skarbie - powiedzia?a ciep?o Vanilla. - Jak tam? Uko?czy?e? lekcj? magii pod okiem tej mi?ej, fioletowej klaczy... No, Twilight Sparkle. Podoba?o si?? Nawi?za?e? z ni? porozumienie? Zaprzyja?ni?e? si??
- Nie. Nie. Nie. Mamo, ona ca?y czas siedzi w ksi??kach.... I nic poza tym! Kierowa?a si? tylko nudnymi wytycznymi! Zero przyja?ni! Poza tym jest starsza i zaj?ta
- Och... A w teatrze? Mo?e jacy? przyjaciele z teatru?
- Och, tak! Hildegarda, Mooneline, Mr Sawdust...
- Nie, g?uptasie! Nie te postacie! Czy mo?e zaprzyja?ni?e? si? z kim? tak, wiesz, naprawd??
- Nie - pad?a zimna odpowied?. - Wiesz, ?e nie mam czasu. Zbli?aj? si? Uroczysto?ci Letniego S?o?ca! Na moim spektaklu podobno b?dzie sama ksi??niczka! ?mietanka Canterlocka! Nie, nie mam czasu! - wrzasn?? i wybieg? do salonu. Tam zacz?? ?wiczenia.
Wieczór, Shiny le?y w ?ó?ku i ?ka.
- Nie poradz? sobie... Jestem nikim... Nikt mnie nie lubi... A to moja wina, ja nie lubi? nikogo! Dlaczego?! Dlaczego?!
- oj, kto? tu si? nad sob? u?ala... Nie p?acz... Ja mog? by? twoim przyjacielem...
- K-kim jeste?? Gdzie jeste?? Wyjd? i poka? si?, prosz?! - zawo?a? ?rebak z nadziej?.
- Jestem tutaj... Jestem w twojej g?owie, jestem tob?... Czy nie wiedzia?es, ?e twoim najlepszym przyjacielem jeste? ty sam?
- Ojej... Ale chyba trzeba da?... tobie... mi... jakie? imi?, co ty na to, hm?
- W porz?dku, skoro ty tego chcesz, ja te? chc?!
- Nazw? ci? Dim! Przeciwie?stwo do b?yszcz?cego, prawda, ?e ?adnie?
- Tak, skoro ty tak uwa?asz... A teraz za?nij, jutro ci??ki dzie?... Dobranoc, poradzisz sobie...
- Dobranoc, Dim...
----
Shiny ne by? pewien, czy chce opowiada? dalej. By?o mu ci??ej. Jego historia wcale nie by?a emocjonuj?ca. By?a nudna i chora. Mo?na by?o wyci?gn?? taki wniosek: "Shiny to samotny, stary ?wir który nikogo nie lubi" - on jednak mówi? dalej.
----
Zako?czenie przedstawienia, aktorzy k?aniaj? si?, kurtyna posz?a w dó?. Shiny wyszed? z u?miechem na twarzy i ruszy? w stron? rodziców.
- My?licie, ?e ksi??niczce si? podoba?o? My?licie?
- My?limy, synku. Najwa?niejsze, ?e pokona?e? trem? i... Jejku! Spójrz na swój bok! - krzykn?? ojciec. ?rebak spojrza? na swoje biodro.
- Aaa! Tak, tak, tak! Hura! Mój uroczy znaczek! Nareszcie! - roze?miany kucyk czule przytuli? matk? i ojca.
- I da?e? rad?... Co by by?o, gdyby nie ja... Teraz wreszcie mamy swój znaczek, ?adny, prawda?
- Skoro tobie si? podoba, to mi te?!
----
Jednoro?ec na chwil? przerwa?. Przez chwil? na jego twarzy sta? u?miech, ale zaraz opowie?? ruszy?a do przodu zmierzaj?c do ko?ca.
----
- Podoba ci si? ta sowa, Shiny?
- Tak, mamo. Nazw? j? Cappucino. B?dziemy mogli sobie przesy?a? wiadomo?ci, kiedy ju? b?dziecie u celu! ?ycz? wam mi?ej podró?y, b?d? t?skni?!
- My te? b?dziemy... Za jakie? dwa lata wrócimy z Manehattanu, poradzisz sobie. Jeszcze raz ?yczymy wszystkiego najlepszego z okazji czternastych uro... Och, poci?g nam odjedzie! Pa skarbie! - krzykn??a Vanilla i wybieg?a. Shiny zosta? sam w domu. Dni mija?y mu tak samo... Teatr, teatr, teatr... Zastanawia? si? tylko dlaczego rodzice nie odpisuj?, powinni ju? dawno by? w domu. Pewnego dnia otrzyma? odpowied?. Podskoczy? z rado?ci i otworzy? kopert?. Nie... To nie by?o pismo rodziców. Wewn?trz by?o zawiadomienie o wykolejeniu poci?gku którym jechali. Nikt nie prze?y?. M?odemu ogierowi nap?yn??y ?zy do oczu. Po odzyskaniu g?osu, wrzasn??:
- Dlaczego?! Co to za niesprawiedliwo???! DLACZEGO?!
- To twoja wina. Trzeba by?o ich nie puszcza?!
- Moja? Moja? MOJA?! TY TE? JESTE? MN?!
- Przykro mi... Od dzisiaj Dim ?yje oddzielnie w k?ciku go ciasnego umys?u - us?ysza? szyderczy g?os w g?owie. Po?o?y? si? a dywanie i schowa? pysk w kopytkach. Nie wiedzia?, co ma zrobi?, co si? dzieje, brakowa?o mu kogo?... naprawd?. Postacie odesz?y w zapomnienie, jego wyimaginowany przyjaciel, w którego tak wierzy?, odszed?... A raczej zmieni? patrzenie na ?wiat. By? sam, opuszczony i skazany przez samego siebie na piek?o.
Reszt? ?ycia sp?dzi? na spektaklach i terapiach, cz?sto odwiedza? psychologów a nawet psychiatrów. A?, w pó? wyleczony, wyjecha? do Ponyville i wreszcie nawi?za? przyja??. Wtedy uzna?, ?e warto by?o. KONIEC, HEPI. END.
----
Kucyk prawie si? rozp?aka?.
- Prosz?, wybacz mi na chwilk? - za?ka? cicho i na chwil? wybieg? do ?azienki. Po powrocie oczy mia? zaczerwienione a pysk pokryty gdzieniegdzie zaschni?tymi ?zami. - Wybacz mi, prosz?, t? niegrzeczno??... Jestem nieco... przewra?liwiony. I to zreszt? chyba koniec historii... Pó?niej tylko tak jakby próbowa?em ?y? normalnie iii... I ciesz? si? ?e mo?emy by? przyjació?mi! Jak ja kocham mie? prawdziwych przyjació?! Kocham ich mie?! - u?cisn?? Angela i wróci? z powrotem na swoje miejsce. Nie by? pewien, czy dobrze, ?e tak powspomina?. - Uwa?am jednak ?e masz o wiele ciekawsze wspomnienia. Terasz pewnie jednak uznasz mnie za ?wira i uciekniesz, to zrozumia?em. Kto chce si? przyja?ni? z kim? takim jak ja? Niewiele osób... Ty jeste? t? mniejszo?ci?... Nie czuj si? przeze mnie jako mniejszo?? spo?eczna, prosz?! - krzykn?? b?agalnie a na twarzy wyskoczy? mu ob??kany u?miech. - Prosz? - szepn??.
//ps - bardzo Cie przepraszam, ?e tyle mi to zaj??o. Niestety - mia?em TROCH? obowi?zków, co? mam nie tak z kompem i w po?owie opowiadania nagle mi si? wy??cza?, wi?c my?la?em, ?e mnie ch*j strzeli gdy pisa?em je pi?ty raz. Nie czyta?em jeszcze ca?ego, wi?c gdyby? wykry? jakie? b??dy to je?li mo?esz - napisz, poprawi?, chocia? i tak sam b?d? pó?niej czyta?. Napisa?em podobnie do twojego, znacyz kursywa a dialogi wyt?uszczone. Tak wygodniej. Jeszcze raz przepraszam ?e blokowa?em... No i to tyle ode mnie na dzie? dzisiejszy//