- Tak. Przynajmniej jeste?my razem.
Gdy Tali si? zerwa?a, równie? wsta?. Zauwa?y?, ?e klacz jakby czego? szuka?a. Gwa?towno?? jej ruchów sprawi?a, ?e nawet nie zapyta?. Zrobi? to pó?niej, gdy klacz zacz??a grzeba? w butelkach i kolejno je ogl?da?.
- Co robisz? - spyta? zaintrygowany.
Wkrótce klacz zacz??a tapla? kopytkiem w brei. Wzdrygn?? si? na widok dziadostwa, które zebra wy?owi?a kopytkiem, najwidoczniej przypadkowo.
- Skoro trzeba, to trzeba. Dobrze. Mog? schowa? si? w tym... Nawet nie chc? wiedzie?, co to jest. O ile nic nam nie b?dzie. Rozumiem, ?e chcesz wysadzi? t? kratk?? Poczekaj.
Pegaz pogrzeba? w juce i znalaz? scyzoryk. By? to dosy? "bogaty" przedmiot. Mia? nawet krzesiwo. W?a?nie te krzesiwo ods?ni? z r?koje?ci. Mia?o prosty mechanizm. Wystarczy?o nacisn?? guziczek, by wskrzesi? iskr?.
- To krzesiwo. Automatyczne. Naciskasz guziczek i "ziu" - powiedzia? po po?o?eniu go na wysepce przed klacz?. Wszed? do zag??bienia. Wilgotne niewiadomo co musn??o jego brzuch. Bardzo chcia? ju? wyj??.
- No to czy? honory, Tali.