Jadalnia

[Black Arrow]

Klacz ucieszy?a si?, gdy niebieski kucyk, okaza? si? cz?onkiem Lo?y szale?ców. To oznacza?o, ?e nie jest jeszcze tak ?le, jak si? obawia?a. By?a wi?ksza szansa, na to, ?e wszyscy zd??yli uciec z Cytadeli. Arrow, a? promienia?a na my?l o tym. Heroldzi, nie osi?gn?li zamierzonego celu.
- Mi?o mi ci? pozna?, Tea. Mog? si? do ciebie tak zwraca??- Zapyta?a rado?nie. Zrzed?a jej jednak mina, gdy elegancki ogier, zapyta? j? o jej matk?. Si?gn??a do kieszeni p?aszcza i wyj??a z niej dowód osobisty, zmar?ej klaczy. Zdj?cie matki, nie budzi?o w Arrow ?adnych emocji, a jedynie mas? pyta?. Hate umar?a, nim zd??y?a nawet nada? córce imi?. Dopiero przybrani rodzice nadali je dziecku... A nazwisko? Przecie? nie nazywali si? Black. Nie mia?o ono z nimi nic wspólnego... Jednak jednoró?ka, zaraz po sko?czeniu osiemnastych urodzin, wyrobi?a sobie dowód osobisty z fa?szywym nazwiskiem. Nie chcia?a mie? nic wspólnego z tamtymi kucami ziemnymi. Klacz spojrza?a jeszcze raz, ze zdumieniem na Tea i poda?a mu dokument.
- Hate z rodu Storm. A czemu pana to ciekawi?

[Tea Charmer]

Ogierowi monokl wypad? z oka, a cylinder osun?? si? na ziemi?, gdy sam kuc spojrza? na dowód z os?upieniem. Dobrze skojarzy? fakty. To by?a córka Hate, a zarazem jego córka. I wygl?da?a na m?drzejsz? od swojego brata Minda. Tea cieszy? si? i jednocze?nie by? smutny.
- Ona nie ?yje.. prawda? - zapyta? cicho, gdy burza kasztanowych w?osów zas?ania?a mu pyszczek. Zagryz? warg?, ?za sp?yn??a mu po policzku, po czym uderzy? w poblisk? ?cian?, powoduj?c niewielkie wgniecenie. Wewn?trz jego dusza krzycza?a niczym torturowany jednoro?ec, jednak nie chcia? robi? zamieszania w kawiarence. Spokojnie wi?c po?o?y? kopyto z powrotem na blacie sto?u, po czym podniós? cylinder zak?adaj?c go krzywo.
- A wi?c widzisz Arrow - powiedzia? staraj?c by? opanowanym, jak zwykle, co mu niestety nie wychodzi?o, bo jego g?os by? troch? za?amany - Jeste? moj? córk?...

[Black_Gallant]

ESENCJA ?ADU

Do karczmy zbli?y? si? ?piewaj?c widmowy duch herolda ?adu. Czu? si? samotny i bezsilny bez nosiciela. Us?ysza? wewnatrz rozmawiajace kuce i poczu?, ?e jednak nic straconego. Podszed? do okna i a? go rozpar?a energia i zacz?? ?piewa? , pocz?tkowo recytatywem:


Ach, losie z?y.
Jak mog?em by?
?lepy tak,
g?upi tak.
Wszystko to
na nic ju?...
A ja,
a ja,
Herold Z?y,
nie mam szans.
Ach, losie z?y,
tak chcia?bym by
grunt si? zapad? pode mn?
i by pozosta?o jedno
napis co
mówi tak
'Tutaj le?y gamo? ?ad'.
A ja, przecie? nie chcia?em dysharmonii, wcale,
lecz nikt nie zrozumia? w czym jest rzecz,
oczywi?cie.
To mia? by? cudowny, sk?adny
Najpi?kniejszy ?ad
ale pech objawi? swe oblicze dzi?.

Teraz ju? wpad? do restauracji otwieraj?c z trzaskiem drzwi. Jako widmo uniós? si? na ?rodek sali i ?piewa? dalej, pewny, i? wcze?niej go us?yszano.

Ach! Co mi tam nie ?a?owa?em si?.
Ba! Pozna?em ca?kiem nowy ?ycia smak.
I w uniesieniu przemierzy?em Kuców
?wiat, Chaos za? wspomina? b?dzie
mia? co; to fakt.
I chyba pierwszy raz
od bardzo dawna, znów czu?em, ?e ?y?
si? chce a wszak chcie? to móc,
bo ja - ?ad!
Pan Harmonii Tu...
To ja! Ja przecie? jestem nim!
Bardzo t?sknie do
?adu tu, w Ponyville,
kilka nowych mam pomys?ów,
a? serce zadr?y znów!
Czuje ?e dokonam czego?, czego nie zna ?wiat!
Och, czy mam jeszcze czas
przywróci? ?ad?

Poczu? silne emanacje od cz?onków lo?y... Przybli?y? si? i spojrza? na zebran? dwójk?... Ostatni nosiciel by? ogierem, jednak nie odpowiada? non mu... Wi?c mo?e Klacz?


- Black Arrow! Czy przy??czysz si? do mnie? Przyjmiesz mnie i wyruszysz ze mn? by pokona? Heroldów Discorda? Czy chcesz zdobyc pot?g? mog?ca obali? pot??nych heroldów?

Wyci?gn?? widmowe kopytko w stron? Black Arrow. Czeka? cierpliwie na jej odpowied?.

[Black Arrow]

Fioletowa klacz, przez pewien czas obserwowa?a reakcj? Tea Charmera. Wygl?da?o na to, ?e zna? on jej matk?. Przez to, mia?a teraz jeszcze wi?cej pyta?.
- Nie ?yje, od prawie dwudziestu lat. Zosta?a pochowana na pobliskim cmentarzu.- odpowiedzia?a spokojnie ogierowi. Szybko cofn??a si? do ty?u, gdy niebieski dosta? ataku z?o?ci, po??czonego ze smutkiem. Jego zachowanie, wydawa?o si? Arrow troch? dziwne. By?o ono typowe dla bliskich, zmar?ego kucyka, lecz nie dla obcych. Przynajmniej jej si? zdawa?o, ?e Tea nie zna? Hate. Prawda, wielce j? zdziwi?a.
- Córk??! To niemo?liwe! Mój ojciec, zosta? zamordowany przez matk?.- Prawie krzykn??a, lecz w por? si? opanowa?a.- Móg?by? mi to ?askawie wyja?ni??- Dopi?a reszt? kakao, by uspokoi? nerwy. W tym samym momencie, us?ysza?a cich? piosenk?, jakby ?piewan? szeptem. Nie potrafi?a zrozumie? jej s?ów, puki nie rozleg? si? trzask drzwi, a piosenka nie rozbrzmia?a g?o?niej. Widmo, które j? ?piewa?o, wydawa?o sie klaczy znajome. Rozpozna?a w nim herolda ?adu, który próbowa? op?ta? Arientara. Lecz dlaczego by? bezcielesny? Czy to oznacza, ?e kowal na prawd? umar??
- Witaj. Co si? sta?o ?adzie? Gdzie jest Arientar?- Spyta?a ducha, powaznym g?osem.

[Tea Charmer]

Niee.. nie dam rady, Tei móg?by?? -powiedzia? Tea, po czym pad? pyskiem na blat. Nast?pnie kuc wyprostowa? si? i powiedzia? zupe?nie innym g?osem
- Witaj Arrow. Moje imi? Tei Chermerisu, jestem równoleg?? ja?ni? Tea, pami?tk? po podró?ach mi?dzyplanarnych.
- A wi?c - zacz?? Tei, mo?na bylo te? zauwa?y? ?e ma inne oczy. Teraz bia?ko by?o czarne, a t?czówka jasnopomaranczowa. - Twoim ojcem genetycznym jest ten oto tutaj Tea - powiedzia? wskazuj?c cia?o Tea - a ów ogier, który zosta? zabity przez twoj? matk? by? jej m??em, niezbyt dobrym jednak?e. Ale od pocz?tku. Twój ojciec i matka byli kochankami. Nie b?d? ci mówi? jak bardzo, bo to chyba wida? po stanie twojego ojca - kuc wyci?gn?? z cylindra sake i dola? troch? do herbaty, po czym napi? si? troch?
- ?y?o im si? dobrze dopóki nie pojawi? si? ogier z rodu Ghatorrów. Zadufany w sobie,silny, brutalny ignorant, który zawsze dostawa? to, czego chcia? ze wzgl?du na znaczenie rodu Ghatorrów w Equestrii. Byli oni jednym z najwa?niejszych rodów, jednak?e byli te? strasznie ksenofobicznym rodem, który uwa?a? jednoro?ce za jedyny s?uszny gatunek. Wracaj?c do historii, owemu ogierowi z rodu Ghatorrów spodoba?a si? twoja matka, wi?c chcia? j? mie? tylko dla siebie czyli inaczej chcia? j? po?lubi?. Hate nie mia?a prawa g?osu w tej kwestii,poniewa? mia?a wybór mi?dzy ?lubem z Ghatorrem a ?mierci? z r?ki ich ludzi,gdy? nikt nie odmawia Ghatorrom. Jako ze Tea nie mia?by szans w bezpo?rednim starciu z owym kucem, musia? ucieka? aby ratowa? swoje ?ycie. Sp?dzi? jednak ostatni?, upojn? noc u boku swej ukochanej zostawiaj?c jej magiczne pude?ko, dzi?ki któremu mog?a z nim prowadzi? korespondencj?. Pisa?a do niego regularnie, a? do dnia w którym dowiedzia?a si? ze urodzi dziecko. Dziecko jej i Tea. Ciebie Arrow. Musia?a zaprzesta? pisania listów, gdy? jej m?? sta? si? wobec niej podejrzliwy. Biedny herbaciarz d?ugo nie móg? doj?? do siebie. - powiedzia? ko?cz?c herbat?.
- Ot i ca?a historia. -rozci?gn?? si? na siedzeniu Tei, gdy zauwa?y? wchodz?ce widmo esencji ?adu ?piewaj?cego piosenk?. - ?ad, czy wszyscy Heroldzi musz? odstawia? szopk? na wej?ciu? I chujowo ?piewasz. -powiedzia? Tei zirytowany obecno?ci? Herolda.

[Black_Gallant]

ESENCJA ?ADU

Esencja ?adu zignorowa?a Teia, zupe?nie jakby by? powietrzem. Ostatecznie nic nie móg? zrobi? ?adowi, ani on jemu.

- Arientar Umar?... Mia? zawa? serca i umar?. Nawet ja nie mog?em tego przewidzie?... Ponawiam swe pytanie! Czy przy??czysz si? do mnie i staniesz wraz ze mn? przeciwko Heroldom? Zyskasz pot?g? nie równaj?c? si? niczemu dot?d.

Dalej sta? z wyci?gni?tym kopytkiem.

[Black Arrow]

Zarówno opowie?? niebieskiego kuca, jak i herolda ?adu, bardzo wstrz?sn??a klacz?. Czu?a na raz w?ciek?o??, rozpacz i strach. Obawia?a si?, ?e bez wsparcia, nie dadz? rady pokona? heroldów. To ostatnie uczucie, jednak szybko znikn??a, gdy zrozumia?a, co zjawa mia?a na my?li.
- Zgadzam si?. Trzeba zniszczy? t? zaraz?, nim ca?kowicie zniszczy nasz ?wiat.- Odpowiedzia?a duchowi i zerkn??a na Tea Charmera. Je?li jego historia by?a prawd?, Arrow musia?a zaakceptowa? go, jako jej ojca. Chcia?a równie? pozna? reszt? rodziny, je?li takowa istnia?a, lub jeszcze ?y?a. Czekaj?c na odpowied? ?adu, u?y?a zakl?cia, dzi?ki któremu mog?a w my?lach, zobaczy? klonowy zagajnik. Dostrzeg?a tam równie? grób kowala. Po jej policzku sp?yn??a samotna ?za.
" Ju? nie mog? si? doczeka? zemsty"

[Black_Gallant]

ESENCJA ?ADU

- TAAAAAAAAK! Zostaniemy jedno?ci?!

Duch ?ada wnikn?? w cia?o Arrow poprzez jej usta. Wkrótce rozpocz??a si? przemiana. Klaczka zmieni?a barw?, jej cutie mark przekszta?ci? si? w znak Yin-Yang, wyros?y jej skrzyd?a i sama te? uros?a. By?a teraz pe?noprawnym Allicornem, cho? co do pot?gi, nie mo?na by?o by? pewnym.



- Wkrótce wyruszymy....


----------------------------------------------------------------
Okej, to co mo?e i nie mo?e herold, i jaka jest jego rola w tym ca?ym ba?aganie, napisz? ci na PW.

[Black Arrow]

Arrow nie us?ysza?a ostatnich s?ów ?adu, bo nagle w jej uszach rozleg? si? straszny szum, a wokó? niej zapanowa?a ciemno??. Tak si? jej tylko wydawa?o, bo nikt, niczego nie s?ysza? i nie gasi? ?wiat?a. Po ca?ym ciele klaczy, przesz?o nieprzyjemne mrowienie. Dopiero gdy na nowo otworzy?a oczy, zauwa?y?a ?e nadal jest w cukierni, a przed ni? siedzia? Tea. Zjawa ?adu, znikn??a.
- To by?o jakie?... dziwne.- Odrzek?a po chwili i zauwa?y?a, ?e g?os jej si? lekko zmieni?. Nadal wydawa? si? ?e?ski, jednak troch? inny. Wsta?a z krzese?ka i... Rozprostowa?a skrzyd?a? Od kiedy to jednoro?ce maja skrzyd?a? Niestety, krótko po doznaniu szoku, poczu?a straszny ból g?owy. Od tamtej chwili, ju? nie by?a sob?.
- Wybaczy pan, lecz wzywaj? mnie obowi?zki wobec Equestrii.- Odezwa? si? ?ad, po przej?ciu kontroli nad cia?em klaczy.- Dopilnuj?, by ju? nied?ugo heroldzi poczuli ch?ód celi wi?ziennej. ?egnam.- Po tych s?owach, stworzy? przed sob? srebrny portal i znikn??.
[z/t]

[Tea Charmer]

Tea pozbiera? si?, gdy jego córka postanowi?a sprzymierzy? si? z Heroldem ?adu. Zna? go ju? wcze?niej z Cytadeli. Jego córce nie powinno si? sta? nic z?ego, mimo wszystko wola? jednak poprosi? istoty wy?sze, nad opiek? nad ni?. Po odmówieniu swoistej modlitwy, Kapelusznik postanowi? przej?? pooddycha? ?wie?ym powietrzem w parku i poogl?da? tamtejsz? przyrod? aby si? odstresowa?.
[z/t]

[Last Word]

-Franca, syfilis, d?uma i tr?d... Dlaczego mam te paskudne wra?enie, ?e to miasto jest nienormalne?-Zapyta? si? samego siebie, wchodz?c do budynku. Prowadzi?o go tutaj zapcha od którego jego wn?trzno?ci si? wykr?ca?y, przypominaj?c mu o tym, ?e od d?u?szego czasu nie by?o dane mu zaspokoi? tak prostej potrzeby jak zaspokojenia g?odu. Last rozejrza? si?, z niema?? rado?ci? odnotowuj?c, ?e nikogo tutaj nie ma. Chocia? mia? nadziej?, ?e nie wszystkie kucyki s? takie same, to nie chcia? si? nadzia? na takich samych jak ten Feather.
Wn?trze by?o przyjemnie opustosza?e, na szcz??cie mo?na by?o równie? zauwa?y?, ?e lokal jest wci?? otwarty. Last zamówi? zapiekank? jab?kow?, jakkolwiek to nie brzmia?o i z ulg? usiad? przy jednym ze stolików, gdzie w spokoju odda? si? spo?ywaniu zamówionego przez niego dania. Stara? si? nie je?? zbyt ?apczywie, coby ewentualny nag?y go?? czy w?a?ciciele nie pomy?leli, ?e od dawna nic nie jad?, ale by?o wida?, ?e bardzo mu smakuje.

[Shar Ghatorr]

Do Sugarcube Corner wesz?a jednoro?ka z pi?knie ufryzowan?, b?yszcz?c? grzyw?, za któr? roznosi? si? delikatny, owocowy zapach szamponu. Pierwsze wra?enie odrobin? psu?a wyra?nie zm?czona, ale mimo tego do?? ?adna twarzyczka. Klacz podesz?a do lady.
-Dzie? dobry...- powiedzia?a u?miechaj?c si? uprzejmie pomimo zm?czenia- Poprosz? ry? z jab?kami i cynamonem- poda?a mrs. Cake nale?n? kwot?, a po chwili otrzyma?a swoje zamówienie, z którym skierowa?a si? w stron? stolika, przy którym siedzia? kuc ziemny z granatow? grzyw?. Zazwyczaj podchodzi?a do kuców ziemnych z niepewno?ci? wpojon? jej przez rodziców, ale ten jako? j? przyci?ga?, wydawa? si? naprawd? sympatyczny. I by? mo?e wiedzia? co? o Sal.
-Przepraszam- powiedzia?a- Czy mo?na si? dosi????

[Last Word]

Last ?ci?gn?? ku sobie brwi nieco zaskoczony tym, ?e kto? si? do niego odezwa?. Spojrza? si? na jednoro?k?, próbuj?c sobie przypomnie? czy jej sk?d? nie zna. W szczególno?ci, próbowa? sobie przypomnie?, czy nie mign??a mu na ulicach Ponyville, jednak nic takiego nie móg? sobie przypomnie?. Mimowolnie odetchn?? z ulg?, bo po tym co do tej pory tutaj widzia?, mia? wszelkie prawo by ka?dego mieszkaj?cego tutaj kuca podejrzewa? o jakie? niezdrowe skrzywienia. Wzdrygn?? si?, gdy pomy?la? nad tym, co mog?o si? trafi? jego bratu. U?miechn?? si? lekko, zapominaj?c o pozbyciu si? z oczu ostro?no?ci.
-Prosz?, jest wolne.-Powiedzia? wskazuj?c kopytkiem wolne miejsce naprzeciwko niego. Zreszt?, zaraz potem otar? tym samym kopytkiem wargi, czuj?c ?e zosta?o na nim troch? okruszków zamówionej przez niego strawy.

[Shar Ghatorr]

Klaczka pos?a?a pozbawionemu ?renic kucowi kolejny uroczy u?miech, po czym usiad?a na wskazanym przeze? miejscu. Siedzisko by?o wygodne, w przeciwie?stwie do sto?ków w spelunach, w jakich go?ci?a do czasu przybycia do Ponyville. Sam ogier te? nie przypomina? prostaczków szukaj?cych w takich miejscach towarzystwa na jedn? noc...
-Dzi?kuj?. Jestem Shar Ghatorr, a ty?- zapyta?a, po czym delikatnie lekcewa??c zasady dobrego wychowania czekaj?c na odpowied? uraczy?a si? s?odkim, aczkolwiek po?ywnym daniem. Tak, dok?adnie tego jej by?o trzeba po d?ugiej, wyczerpuj?cej w?drówce.

[Last Word]

Last nie móg? po prostu nie odwzajemni? u?miechu który otrzyma? od owej klaczy która si? przysiad?a. Jako? nie móg? uwierzy?, by ona mog?a nale?e? do ca?ej tej zgrai wariatów. Po prostu to si? nie mie?ci?o w jego ?wiatopogl?dzie, bo kto? musia? tu by? tym dobrym i najpewniej by?a to ona.
-Jestem Last Word, mi?o mi pozna?.-Powiedzia? wci?? maj?c u?miech na twarzy, po czym lekko odchrz?kn??.-Wybacz, jeste? tu od dawna? Szukam kogo?, mam problemy z znalezieniem, nikogo w?a?ciwie tutaj nie znam.-Powiedzia? ca?kiem szczerze kucyk ziemny, maj?c nadziej?, ?e klacz jako? b?dzie w stanie pomóc.