przez Syriusz » 30 kwi 2012, o 13:37
Oczy Lorda Wstrzemi??liwego rozogni?y si? p?omienist? purpur?. Czarny wyrwa? si? jak oparzony, nim Syriusz zdo?a? go powstrzyma?.
- NIE ?YYJEEE?! NIE ?YYYYJEEE?! O?WIECONY NIE ?YJE!? Taak d?uuugo byli?my nieobecni... Da? nam wolne... Wooolne, skaaarbie... Gdyby?my zostali... NIE DOPU?CILIBY?MY DO TEGO, oj nieee...! To nasza wiiiina... Oj naaasz, skarbieeee. S?o?ce musi zatoczy? okr?g, by ?wiat móg? si? odrodzi?. Odrodzi? w jego blasku i chwaaale EIRS! - wrzeszcza?o pos?pne oblicze Lorda Wstrzemi??liwego. Ciemno?? jego szaty zdawa?a si? pulsowa?, co chwila zmieniaj?c odcie? i kszta?t poszczególnych elementów. Szata Wstrzemi??liwego ?y?a bowiem w?asnym ?yciem, wolna tak, jak i jego niepokorne my?li...
- Mistrz... Jest martwy? Rzecz nies?ychana... Jak d?ugo ?yj?...! Jak d?ugo ?yj?, nnniie pami?taaaam podobnej sytuacji. Niech im Eris b?ogos?awi. Pokój niech ze?le na chaosu dzieci?ta! - rzuci? skrytobójca. Pulsuj?ca bólem macka wydoby?a si? spod r?bka jego szaty i niczym w??, sun??a wolno w stron? najbli?szego kielicha. Wstrzemi??liwy wzniós? toast i wypi? ca?? zawarto?? naczynia, pozwalaj?c by krwistoczerwony p?yn przyt?pi? cz??? z jego wyostrzonych zmys?ów.
- Ale... Tak wielka strata! Pami?tam wybór Pana O?wieconego. Wci?? uwa?am, ?e to najlepsze, co przytrafi?o si? Lo?y przez wszystkie lata jej tajemnego funkcjonowania. Ech... Rozpadamy si?, bracia i siostry. Rozpadamy si?! Dni w których stanowili?my si?? istotn? i pot??n? przemin??y niezauwa?one. Pomóc mo?e nam jedynie nowy Wielki Mistrz. Taaak... Kto by pomy?la?? Znów wybieramy swego przewodnika. Ha ha ha! To wariactwo! Waaariaaactwo!... - Lord Wstrzemi??liwy przemawia? lekko rozdra?niony. Od czasu do czasu spogl?da? na swoich wspó?towarzyszy, zerka? to na Admira?a, to na Kardyna?a, który dopiero co pozbawi? ?ycia bezbronny ?yrandol. By? ciekawy. Ciekawy rozwoju sytuacji. A by?o to jedyne uczucie odczuwane równie silnie zarówno przez Ciemn?, jak i Jasn? stron? jego osobowo?ci. Trzeba... Poczeka?. Wszak sporo czasu ma ten, którego domen? d?ugowieczno??...
- Co wi?c postanowimy? Czekaj? nas wa?ne decyzje. - mówi? spokojnie Wstrzemi??liwy - Ach... Nie dajcie si? skusi? logice, gdy? ona... Bywa zawodna! Drodzy przyjaciele, zbyt d?ugo pozostawa?em poza g?ównym nurtem zdarze?. Z ch?ci? poznam najnowsze informacje, lecz i na to czas przyjdzie. Widz?. Widz?... Now? przysz?o??! Odrodzimy si?, bracia i siostry... Powstaniemy, niczym feniks d?wigaj?c si? z popio?ów zapomnienia i strachu! Czujecie... Ten dreszczy emooocjiii?... - w s?owach jego pe?no by?o ekscytacji. Cho? maska wyra?a?a stale jedn? i t? sam? emocj?, tkanina opo?czy pulsowa?a wci??, odbijaj?c jakoby odczucia samego szale?ca. - Och, Admirale... Cudowny zaiste przygotowa?e? nam system. To b?dzie... Dobry pocz?tek pod podstawy naszej wspólnej pracy, prawda, droga Lo?o? - powiedzia? bawi?c si? g?osem, by za chwil kilka wybuchn?? d?wi?cznym rechotem.
Lord Wstrzemi??liwy powsta? ze swojego miejsca by si?? woli przesun?? odrobin? struktur? rzeczywisto?ci tak, aby ta sta?a si? zupe?nie wzgl?dna. Zasiadaj?c na swoim fotelu (znajduj?cym si? obecnie na suficie), spojrza? dobrodusznie na posta? pana Earl Grey'a. Zastanawia?a go postawa brata. O czym te? my?le? móg? w tej w?a?nie chwili? Wyra?nie rozlu?niony zag??bi? si? w alkoholowym upojeniu, zanurzaj?c spragnione usta w rzece p?ynnej przyjemno?ci. Uformowana w zielone potoki, p?yn??a do? Zielona Wró?ka, wype?niaj?ca swymi wodami wype?niaj?ca 2/4 pomieszczenia... Ach, Lo?a... Lo?a i jej osobliwe prawa...
Gardz?cy ?mierci? powróci? by karmi? si? strachem ?yj?cych...