przez Karczmarz » 24 kwi 2012, o 21:20
- CYDRU?! - zawo?ali trzej Karczmarze, gdy? do bli?niaków do??czy? w?a?nie kolejny, który dopiero co opu?ci? szaf?...
- Nu, na co czekasz? Poley im! - wrzasn?? Karczmarz do Karczmarza, zach?cany przez Karczmarza, który popar? go skinieniem pe?nym aprobaty.
- Cholibka... Sku?czy? siem cyder...! Cza nowy znaj??. Zaaaara! Ty! Sprawd? w schowku! - rzuci? Karczmarz, na co jeden z Karczmarzy podniós? si? i skierowa? kroki ku piwniczce. Po krótkiej wycieczce powróci? on w towarzystwie kolejnego Karczmarza, pomagaj?cego mu wtoczy? ogromn? drewnian? beczk?... Najciekawsze by?o jednak to, i? nie wyszli przez drzwi piwniczne, lecz przez le??ce po drugiej stronie wrota wej?ciowe. "Paradoksy, paradoksy..." - pomy?la? Karczmarz.
- Na czym to?... A, tak! - rykn?? Karczmarz siedz?cy najbli?ej Karczmarza. - Jak ju? mówi?e... mówili?my - przerwa?, spogl?daj?c na swoje lustrzane odbicia - Eris ma dla was robote. To taka nasza... Szefowa! No wiecie, robi tak, by dobrze by?o. Na pocz?tku by? Chaos, a z chaosu... - tu przerwa? mu Karczmarz zza lady.
- A z Chaosu wy?oni?o si? wszystko, co znomy. I Eris by?a w Chaosie, bo Chaosem by?a Eris.... HIK! Pilnowa? mia?a, tego, no... - powiedzia? Karczmarz, otwieraj?cy beczk? z Cydrem. Nalawszy odpowiedni? porcj? Casimirowi zanurkowa? w niej i wynurzy? si? zdrowo rumiany, radosny i... mokry.
- Porzontku! - podj?? kolejny Karczmarz. - ?eby to, co ju? siem wy?oni?o, nie pierdykne?o i mog?o istnie? daley... I tak czuwa i czuwa i czuwa sobie dalej, opiekuj?c si? nami i ?wiatem. Nas sobie upodoba?a, bo my wariaty som! Tylko... No... Problem jest! - powiedzia? i zap?aka? rz?si?cie.
- Powiedzmy, ?e Eris oskar?ono o nieuzasadnion? ingerencj? w nasz ?wiat. Siem zachcia?o paktowa? z w ho?otom ??dnom w?adzy... Biedna szefowa... CHLIP. SIORB... HIK! - powiedzia? wytar?szy nos p?acz?cemu. - Chcia?a by? w porzondku wobec paktów, bo s?owo rzecz ?winta! Osuny?a siem w cie?, królowa nosza z?oolica, matka chwalebna co jasnej broni Cytadeli... Ale ma nas. Dzieci swoje. My z?agodzimy jej cierpienija. Zrobimy tak, by ?wiat siem nie rozpyda?. HIK!
- Ano do rzeczy, do rzeczy! Zanudzasz ich! - powiedzia? który? z Karczmarzy - piekielne, psia jego jucha, paradoksy! - rzuci?. Nalawszy Arientarowi gorza?y, opró?ni? reszt? butelki "wil??c sobie usta". - HIK! - zatoczy? si?, padaj?c w obj?cia swojego bli?niaka.
- Eris widzi w was nadziejem. - odpar? Karczmarz, który polerowa? kufel. Nie wiedzie? czemu, im d?u?ej go polerowa?, tym bardziej stawa? si? on brudny! - Chce lepszej przysz?o?ci dla ?wiata i wszyyyystkich kucykóf. - Powiedzia?em jusz, grozi wam niebezpiecze?stwo. Na tego tu, czarnucha-czarodzieja... Gilotyna jusz czeka?a! Gdyby Eris mi? o tym nie powiedzia?a, z pewno?ciom by?by ju? bez ?epetyny - zagrzmia?, ?miej?c si? przeci?gle. - Tak wienc... Oferte mam. Co zrobicie, je?li powiem, ?e istnieje pewne... Zgromadzenie. HIK! - mówi? powoli, buduj?c napi?cie. - Zgromadzenie, co to wp?ywy ma tu... i tam. Dobrze robi, ale nie wie nikt o nim. Przyjmijmy, ?e zgromadzenie to mia?oby dla was ofertem. Ale... Nie mnie o tym mówi?. Zastanówcie siem dobrze. Walka o równowag? i porzondek naturalny...! A póki co - zwróci? si? do Syriusza, Casimira i Shadowblade'a - mam dla was bratcy nowin?. Pójd?cie ze mnom do Lo?y. Omówimy tam pewne... Kwestyje
- po tych s?owach wyszed?, ruchem ?ba zach?caj?c do tego równie? swych kompanów.
- No, wybacz, bracie wojownyku. Obowionski, obowionski... Ale przyjd?ta jeszcze! Powspominomy trochem te nasze dawne dzieje! Ciekaw jestem jak tam wasze wczasy! Hue hue hue! - wybuchn?? jeden z Karczmarzy, który natychmiast przej?? funkcj? Karczmarza zza lady i pocz?? wyciera? kufel brudn? ?cierk?.
[Karczmarz nr. 1: z/t, pozosta?o 3.]