Jadalnia i kuchnia

[Shiver Leaf]

Shiver pierwsza sko?czy?a posi?ek. Zanios?a brudne naczynia do kuchni i pozmywa?a, pod zimn? bierz?c? wod? . Dziewczynki dzi?kuj?c za posi?ek , wsta?y od sto?u i stadnie jak zwykle robi?c mas? ha?asu po drodze pobieg?y do siebie na gór? odrabia? lekce i potem si? po?o?y? spa?.
Shiver wycieraj?c mokre kopytka w ?ciereczk? wesz?a do jadalni .Po?o?y?a ?ciereczk? na oparciu krzes?a. Podesz?a bli?ej do Worda i da?a mu gor?cego ca?usa - Dzi? za bardzo nie mieli?my na to czasu, skarbie - za?mia?a si? i nachyli?a si? by mu da? kolejnego ca?usa , gdy do pokoju wszed? jej brat Autumn. Shiver automatycznie przesta?a i rzuci?a piorunuj?ce spojrzenie bratu ?e zepsu? tak? magiczn? atmosfer?.
- Id? si? my? i k?ad? si? spa?. Jutro w sklepie b?dzie dostawa. Autumn nie spó?nij si? z przywiezieniem paczek. - rzek?a cichutko i ?agodnie, lekko zmieszana, nie?mia?o?? w okazywaniu g??bszych uczu? w obecno?ci innych by?a ju? jej cech? nabyt?.
Shiver spokojnym krokiem wysz?a z jadalni i uda?a si? na gór?, zostawiaj?c dwóch ogierów samych w jadalni.

z/t

[QuietWord]

-Ty to masz wyczucie chwili Autumn.-Powiedzia? z spokojem w g?osie Word, chocia? w jego oczach da?o si? zauwa?y? pewien wyrzut, skierowany w stron? ?aciatego ogiera. Word ju? teraz zda? sobie spraw? ?e jutrzejszy dzie? nie b?dzie nale?a? do zbyt przyjemnych, bo poczuje dzisiejsz? prac? w plecach. Rozejrza? si? czy aby na pewno nie ma nikogo innego w pobli?u.
-Jamnik twierdz?cy ?e jest ojcem ksi??niczek, mówi? co? o tym ?e dwa pegazy wparowa?y przez dach robi?c w nim dziury. Jak powa?nie mam traktowa? te rewelacje?

[Autumn Leaf]

Autumn u?miechn?? si? na s?owa szarego kuca. Wszed? do kuchni wzi?? swoje Calzonki na szcz??cie jego kochana siostra o nim nie zapomnia?a i zostawia?a porcj? dla niego. Wzi?? talerz w z?by i przysiad? si? do sto?u.
- Kabanos ma racj?. Stary, nawet nie uwierzysz, ale w dachu naszego domu s? dwie wielkie dziury. - ogier wypowiada? to tak beznami?tnym i spokojnym g?osem jakby dziury w dachu w Ponyville zim? by?y jak?? ogólnie przyj?t? norm?.
- I to przez kogo zrobione. Wyobra? sobie jaka? klacz pegaza podobno nawia?a z ksi??ki przygodowej. Twierdzi ?e nazywa si? Daring Do. Przeczyta?em par? rozdzia?ów w szpitalu jak ja tam zanios?em nieprzytomn?. Nawet fajna ksi??ka. Na szczecie jako? cudem prze?y?a bez wi?kszych z?ama?. Kucyki twierdz? ?e to ona, a mi si? zdaje ?e jaka? fanka si? przebra? i chcia?a posmakowa? przygód Daring Do i sko?czy?a swoj? przygod? na strychu u mnie w domu. Chwil? po niej wpad?a jeszcze z wizyt? Derpy Hooves. Na pewno j? widzia?e? taka bardzo sympatyczna szara klacz pegaza z zezem jedyna w swoim rodzaju. Autumn wzi?? w kopytka ca?ego pieroga i zacz?? ze smakiem pa?aszowa?, odgryzaj?c wielkie k?sy i kompletnie nie przejmuj?c si? tym by u?y? do tego sztu?cy

[QuietWord]

-Autumn, ja ju? takie rzeczy widzia?em ?e ma?o co mnie jest w stanie ju? zaskoczy?.-Powiedzia? Word z pewno?ci? w g?osie. Word s?ysza? kilka razy o szale na ksi??ki z t? klacz?, wi?c nie by?by zaskoczony tym gdyby si? okaza?o si? ?e to jednak jaka? fanka. Jednak odk?d mieszka? w Ponyville, to si? zorientowa? ?e czasem najmniej wiarygodne rzeczy s? prawd?. Odetchn?? g??biej i spojrza? si? z wyrzutem na swój pe?ny brzuch. "Zdecydowanie b?d? musia? wróci? do biegania. Kiedy tylko stopnieje ?nieg." Pomy?la? maj?c przy tym nadziej? ?e zima szybko si? zako?czy.
-O Derpy to troch? s?ysza?em. Spróbuj troch? wp?yn?? na tego jamnika by tyle nie ?piewa?. A na pewno nie kiedy Shiver jest w domu, bo ju? raz pomy?la?a ?e to ja ?piewam.

[Autumn Leaf]

Aaaaa nie umiesz ?piewa?? - tr?ci? go kopytkiem w bok - Na pewno ?adnie ?piewasz za?o?? si?. Za?piewaj kiedy? co? mojej siostrze, ona to bardzo lubi. Na pewno jej sie spodoba. Ogier sko?czy? posi?ek, wytar? ?ciereczk? pyszczek wsta? od sto?u wzi?? oddech i zacz?? ?piewa?

Przyznaj? nie mam wi?kszych marze?.
Ni? pozna? seksi lady w barze.
Dwa razy soczek owocowy, umili czas.
Czy owocowy jest najlepszy,
nie wiem lecz z czyst? dzia?a seksi.
Zostan? chyba jej idolem ci?gn?c przez s?omk? gaz.

Jest very happy, jest coraz lepiej.
Po drinku lady do mnie si? lepi.
P?yn? b?belki z ma?ej butelki.
Ja do tej lady napinam szelki.
Prysn??y lody mi?kkie o bokach
Lady mi wk?ada loka do oka
Do ?licznej g?ówki, uderza gaz.
To soczek z czyst? a robi ten czas.

- Widzisz wszystko si? da za?piewa? jak si? chce. Autumn usiad? ponownie obok szarego ogiera, wyj?? figurk? z torby, któr? przewiesi? przez krzes?o i delikatnie z czu?o?ci? zacz?? j? g?adzi? kopytkiem - Jutro je?li nie masz zaj?? i masz czas, pomóg?by? mi w naprawie dachu. Jeste? o wiele l?ejszy ni? ja i konstrukcja si? pod tob? nie zawali. B?d? ci? ubezpiecza? linami jakby co. Powinien mie? dodatkowe gonty w schowku potrzebne do remontu. Wola?bym unikn?? tego by Shiver si? o tym dowiedzia?a, i jak najszybciej zaj?c si? napraw?. Planowa?em remont dachu na wiosn? ale jak widz? trzeba b?dzie to przyspieszy?.

[QuietWord]

-Nie mia?em do tej pory powodu by ?piewa?. Ja jako? nie wyobra?am sobie go?ca który ?piewa podczas pracy, to by by?o co najmniej niepowa?ne.-Powiedzia? Word dosy? szczerze, bo u jego dotychczasowego pracodawcy takie zachowanie by by?o powodem do zwolnienia. Westchn?? i przetar? lekko lewe oko kopytem.
-Troch? na jutro si? zapowiada. Ch?tnie bym ci pomóg?, ale pewnie te? b?d? pomaga? Shiver w dostarczaniu w sklepie, a i ona jeszcze b?dzie chcia?a mnie pozna? z Applejack... Jako? si? pewnie znajdzie czas.

[Autumn Leaf]

- No to dobrej nocy Word. Czas zbiera? si? do wyra. Jako? przekonam moj? siostr? by? raczej jutro zosta? w domu i mi pomóg? z tym ca?ym bajzlem na strychu. Trzeba si? za to zabra? jak najszybciej. Ogier poklepa? mocno szarego kuca po plecach przeci?gn?? si? i szeroko ziewn??. Zabra? figurk? ze sto?u i przytuli? j? do piersi g?askaj?c delikatnie. Po czym wyszed? jak gdyby nigdy nic z jadalni ?piewaj?c:

Jeste? jak s?odka jak Zofia Loren
i pi?kna jak Katrine Denew.
Jeste? jak Klaudia Cardinale.
Kobieta a'la piu new well.
Ja wszystkie filmy twoje znam.
Prze?ywam z tob? mokre sny.
Poca?uj mnie tam gdzie chce.
To w?a?nie ty...
To w?a?nie ty!

Worda zosta? sam w ciszy jedynie zegar na ?cianie tyka? g?o?no:? tik tak, tik tak.

z/t

[QuietWord]

-No to Word znowu ?e? si? wpakowa?. Mia?e? siedzie? cicho i si? nie odzywa?. Ale nie, po prostu musia?e? gada? z tym cholernym jamnikiem... Mam nadziej? ?e Autumn go odda do kastracji, b?dzie mia? pchlarz za swoje.-Mówi? Word zabieraj?c z sto?u resztki ze swojego posi?ku, który pomimo skromno?ci i tak do?? ci??ko mu przechodzi? przez gard?o. Odetchn?? ci??ej, kiedy w ko?cu wszystkie naczynia znalaz?y si? w kuchni i poszed? do pokoju Shiver.

[zt]

[QuietWord]

Word wszed? do pokoju lekko zaspany, co kilka kroków przecieraj?c oczy i maj?c niezbyt przyjemne wra?enie ?e ?uchwa mu odpadnie od ci?g?ego ziewania. Rozejrza? si? po jadalni i oprócz lekkiego posi?ku stwierdzi? obecno?? karteczki g?osz?cej widocznie ?e Autumn ju? za?atwi? spraw? z Shvier. Troch? ?a?owa? ?e mu si? to uda?o, ale wiedzia? ?e Shiver da sobie rad? bez niego, w ko?cu do tej pory jako? sobie dawa?a rad?. Zacz?? powoli wcina? kanapki, zastanawiaj?c si? nad rozmiarami tych dziur w dachu. Budowla?cem nie by?, wi?c mia? nadziej? ?e naprawa ob?dzie si? bez strat w kucykach i sprz?cie.

[Autumn Leaf]

- Strza?eczka Word jak si? spa?o? Mam nadziej? ?e si? wyspa?e? w mi?kkim ciep?ym zagrzanym ?ó?eczku - za?mia? si? rado?nie ogier, witaj?c szarego kuca i daj?c mu przyjacielskiego kuksa?ca w ?ebra co bynajmniej przy nawet minimalnej sile Autuma ni by?o niczym przyjemnym - Czas si? bra? do roboty. Ja ju? zjad?em ?niadanie. Teraz wybieram si? na miasto kupi? niezb?dne przedmioty do remontu dachu. No i musz? odwiedzi? jeszcze Daring Do w szpitalu. Gonty dodatkowe i grub? plandek? z foli powiniene? znale?? w schowku w holu. Tylko si? nie zabij schodz?c w dó?. Tamte schody s? zdradzieckie i bardzo z?o?liwe. Co? mi si? zdaje, ?e Heneor ju? tam co? zacz?? robi? no górze bo t?uk si? od rana. B?dziesz musia? sprawdzi? czy krokwie nie uleg?y zniszczeniu ale chyba z tego co pami?tam na szcz??cie by?y ca?e. No to ja lec?, trzymaj si? Word. - po tych s?owach ogier wyszed? z jadalni do holu. Ubra? si? ciep?o i wyszed?. Na dworze panowa?a plucha i odwil?. Pot??ne masy ?niegu doko?a topi?y si? w zastraszaj?cym tempie, zamieniaj?c si? w g??bokie, rozleg?e ka?u?e. Z nieba pada? deszcz ze ?niegiem. Autumn j?kn?? nienawidzi? mokn?c. Ruszy? jak najszybszym korkiem w stron? Ponyville.
Pierwszy przystanek szpital.

z/t

[QuietWord]

-Ta jasne.-Mrukn?? Word który widocznie w dalszym ci?gu nie by? do ko?ca przytomny, ale chocia? rozumia? co si? do niego mówi. Kiedy Autumn poszed?, w dalszym ci?gu bez zb?dnego po?piechu jad? ?niadanie. Przecie? nie widzia? powodu by si? nadto ?pieszy?, bo jak na razie wygl?da?o na to ?e sytuacja do krytycznych nie nale?y
Po sko?czeniu ?niadania Word wsta? z miejsca i poszed? do holu, w którym znalaz? do?? szybko schowek. J?kn?? z zawodem widz?c ?e tego do przenoszenia jednak troch? jest. Spojrza? si? to na swoje raczej w?t?e cia?o, to na ilo?? materia?u i pokr?ci? g?ow? z pewn? rezygnacj?. Widocznie los wr?cz uwielbia? mu dawa? zadania zdecydowanie nie przystosowane do budowy jego cia?a. Zacisn?? z?by i po kolei zacz?? nosi? plandek? i gonty na strych, maj?c nadziej? ?e sobie nie wybije z?bów podczas przenoszenia tego wszystkiego po schodach.


[zt]

[Heneor]

Ledwo utrzymuj?c si? na nogach Heneor wszed? do kuchni.
- Nie wiem co to za choróbsko, ale nie mam zamiaru m?czy? si? z nim d?u?ej ni? tydzie?.
Podszed? szafek i zacz?? w nich szuka? jaki? leków, dwóch ma?ych garnków i kubków, miodu, czosnku , z lodówki wyci?gn?? mleko, a z pó?ki nad ni? wzi?? jak?? herbat?.
- To powinno starczy? - powiedzia? przygl?daj?c si? zgromadzonym "medykamentom".
Postawi? dwa garnki na kuchence,nala? do jednego wod?, a do drugiego mleka. Wyci?gn?? z szuflady nó? i pokroi? czosnek, wrzuci? do do jednego , a nast?pnie doda? do niego ?y?k? miodu, herbat? wsypa? do drugiego i usiad? na krze?le, ?eby chwil? odpocz??.
- Teraz tylko czeka?, a? woda i mleko b?d? gotowe.
Si?gn?? po pude?ka z lekami ?eby wybra? te które, jego zdaniem, si? najbardziej przydadz?. Czytanie przerwa? mu na chwil? Autumn, który wybieg? z szarym kucem na plecach. Przed wyj?ciem krzykn?? tylko, ?e idzie zanie?? tego drugiego do szpitala. Kiedy zamkn?? za sob? drzwi Heneor wróci? do czytania, napisów na opakowaniach.

[Shiver Leaf]

Shiver odebra?a swoje siostry ze szko?y i wesz?a do holu. Oczywi?cie dziewczynki porozrzuca?y wszystkie swoje rzeczy naoko?o i nie przejmuj?c si? niczym, pobieg?y z piskiem na gór?
- Umyjcie kopytka i zaraz do jadalni! - krzykn??a g?o?no za znikaj?cym ogonem Spring. Klacz westchn??a g??boko uk?adaj?c pozrzucane buciki, szaliki, czapki i kubraczki. K?tem oka zobaczy?a znajomego ?urawia.
- Witaj Heneorze. Jak ci min?? dzionek? Szukasz czego?? Zaraz zrobi? obiad, pewnie jeste? g?odny. Widzia?e? gdzie? mojego brata i Quiet Worda - zapyta?a przechylaj?c g?ówk? i mru??c s?odko oczka.

[Heneor]

D?wi?k otwieranych drzwi po raz kolejny oderwa? ?urawia od czytania. Do holu wesz?a Shiver i jej ma?e siostry. Ma?e pobieg?y na gore, a Shiver sprz?tn??a ba?agan który po sobie zostawi?y. Kiedy go zauwazyla, zapyta?a si? o jej brata i jakiego? Quiet Worda.
- To pewnie ten szary kuc którego Autumn niós? na grzbiecie. - Od?o?y? leki i podszed? do kuchenki. Zgasi? ogie? pod garnkami, owin?? skrzyd?o szmatk? i zala? najpierw herbat?, a potem mlekiem czosnek z miodem. - Twój brat pobieg? z tym szarym kucem na grzbiecie do szpitala. Uprzedzaj?c twoje pytanie, nie wiem co si? sta?o. - odpowiedzia? mieszaj?c mleko.

[Shiver Leaf]

Shiver zblad?a ca?a na wie?? o tym co si? sta?o jej ukochanemu kucykowi ziemnemu. Bez dalszych pyta?,niewiele si? zastanawiaj?c wybieg?a, na zewn?trz przerzuciwszy przez grzbiet swoj? ciep?? derk?. Nie zabra?a ani szalika ani czapeczki. Nie zamkn??a nawet za sob? drzwi. Na odchodne krzykn??a ?urawiowi - Heneorze zaopiekuj si? dziewczynkami.Prosz? ! Postaram si? wróci? jak najszybciej.
Bieg?a ile sil w nogach. Ma?e serduszko ?omota?o w niej ca?e w przera?eniu ?e mog?a ju? wi?cej Quiet Worda nie zobaczy?. W oczach pojawi?y si? delikatne niczym mgie?ka ?zy.

z/t