Jezioro

[SeaCoast]

Klacz patrzy?a si? jak ogier powoli odchodzi?. Widzia?a ?e co? jest nie tak. Nie wiedzia?a tylko co. Chcia?a go zatrzyma? przy sobie i porozmawia? ale by?o ju? za pó?no. Zanim zd??y?a si? po?egna? ogier ju? znikn??.
- Powodzenia...
Powiedzia?a tylko i zacz??a si? zbiera? w stron? domu. Robi?o si? ciemno a ona chcia?a si? wyspa? jutro do pracy.

[z/t]

[Willow Bark]

Willow ledwo nad??a?a za tygryfic?. Stara?a si? lecie? przynajmniej na tyle szybko, ?eby nie straci? jej z oczu, ale musia?a si? przy tym nie?le nam?czy?. Widocznie straci?a kondycj?. W ko?cu Tali zacz??a zni?a? lot i, o zgrozo, uderzy?a w drzewo. Klacz pisn??a wystraszona i zanurkowa?a za ni?. Zobaczy?a jak si? podnosi z ziemi i krzyczy. Nie zd??y?a jednak wyhamowa?. Wpad?a na ni? przy swojej maksymalnej pr?dko?ci. Przewróci?a j? i wyl?dowa?a na jej brzuchu.
- Haha, ups, l?dowanie nie jest nasz? mocn? stron?, co? - powiedzia?a chichocz?c.

[Willow Bark]

Pegaz u?miechn??a si? przepraszaj?co i wsta?a.
- Oj, przepraszam. Na nauczyciela raczej si? nie nadaj? - powiedzia?a otrzepuj?c skrzyd?a. Kiedy us?ysza?a pytanie drgn??a. To nie by?a prawda. Nie lata?a od urodzenia, od urodzenia posiada?a skrzyd?a, nic wi?cej. Nauka latania to nie by? dla niej szybki, ?atwy ani przyjemny proces, zw?aszcza, ?e musia?a uczy? si? sama. Nie by?o nikogo, kto by j? pocieszy? po kolejnym upadku. Nikogo, kto pokaza?by co powinna poprawi?. Nikogo, kto uca?owa?by wszystkie nabite guzy... Tylko ptaki, które próbowa?y jako? dotrzyma? jej towarzystwa. Ale co to da?o?
Willow spu?ci?a g?ow?.
- Haha, tak, racja, powinnam ju? dawno mie? to opanowane... - wykrztusi?a w ko?cu sil?c si? na ?miech.

[Willow Bark]

Klepanie po plecach nieco zdziwi?o Willow. Ale to by?o przyjemne zdziwienie. Dobrze jest mie? kogo? kto ci? pocieszy. I rzeczywi?cie, nauczy?a j? lata?, cho? w?a?ciwie Tali szybko zacz??a lata? lepiej od niej. "Ucze? przerós? mistrza".
Pegaz u?miechn??a si? do niej zawiadacko i zamacha?a skrzyd?ami.
- No dobra, chyba mia?y?my lata?. Co wi?c jeszcze robimy na ziemi? - zapyta?a i szybko wsta?a. Unios?a si? nieco do góry. Cmokn??a tygryfic? w dziób, po czym polecia?a wy?ej ?miej?c si?.

[Willow Bark]

Wy?cigi! Wspaniale! Pegaz szturchn??a lekko Tali przelatuj?c obok, nie?piesznie lec?c w kierunku chmury.
- Nie potrzebuj? forów. To lepiej ty powinna? je dosta?! - stwierdzi?a. Zamacha?a skrzyd?ami przyspieszaj?c.
- A ty uwa?aj, ?eby nie zrobi? kebaboom! - krzykn??a jeszcze do niej i pofrun??a w gór?, w stron? chmury. Tyle ?e zapewne przeceni?a swoje mo?liwo?ci. By?o to du?o bardziej m?cz?ce ni? przypuszcza?a. Nie chcia?a jednak da? po sobie pozna?, ?e nie ma ju? si?. Lecia?a dalej. Chcia?a wygra? z tygryfem, chocia? pegazy pono? nie powinny lata?...

[Willow Bark]

Willow gna?a przez niebo z wywalonym j?zorem, za?arcie próbuj?c dotrze? do chmury. Nie by?o ju? tak daleko. Zerkn??a w dó?, by sprawdzi? jak idzie jej konkurentce. By?a w tyle, ale lecia?a do?? szybko. Klacz zachichota?a i wyci?gn??a przednie kopytka. Ju? niedaleko. Cho? ledwo dysza?a, lecia?a dalej przed siebie, byle do chmury. Tak, ju? prawie mog?a jej si?gn??. Jeszcze tylko par? machni?? skrzyd?ami. By?a ju? kompletnie wyczerpana, ledwo nimi porusza?a. Zwolni?a troch?, zastanawiaj?c si?, dlaczego jest tak ma?o wytrzyma?a. Nie mog?a jednak teraz zrezygnowa?: nie da Tali wygra?, poza tym - jest na du?ej wysoko?ci, a takie upadki rzadko ko?cz? si? dobrze. Na szcz??cie chmurka by?a ju? blisko.

[Willow Bark]

Nagle co? z?apa?o j? za brzuch i klacz poczu?a jak to popycha j? do przodu. Zd??y?a tylko pisn?? zanim wbi?a si? w chmur?. Chwil? szarpa?a si? w tej puszystej substancji. W ko?cu wyci?gn??a z niej g?ow? i otrzepa?a si?. Jej twarz nabra?a ró?owawego koloru, nie tylko ze zm?czenia. By?o jej wstyd, ?e wygra?a w taki g?upi sposób. Z trudem zamacha?a skrzyd?ami i usiad?a na chmurze obok ?miej?cej si? Tali.
- To nie by?a prawdziwa wygrana... - powiedzia?a powoli próbuj?c z?apa? oddech - Chc? gry bez forów. Bez pomocy. - o?wiadczy?a dobitnie, uderzaj?c kopytkiem w chmurk? - Tylko... daj mi... chwilk?... - j?kn??a oddychaj?c ci??ko.

[Willow Bark]

Na te wybuchy ?miechu Willow sama te? zacz??a si? cicho chichota?. Zdziwi?o j? troch? stwierdzenie o podobie?stwie jej wygl?du i wygl?du jednego z kucyków mieszkaj?cych w Ponyville, ale tylko si? u?miechn??a. Odetchn??a jeszcze raz, po czym pad?a mi?kko na grzbiet. Chmurka by?a niesamowicie wygodna, a? po?a?owa?a, ?e nie przesiaduje na nich cz??ciej. Gdy us?ysza?a co powiedzia?a tygryfica, obróci?a si? tak, by le?e? na brzuchu g?ow? bli?ej do niej.
- Och, tak. Jedna z wielu zalet posiadania skrzyde? - powiedzia?a.

[Willow Bark]

Pegaz przez chwil? bawi?a si? bia?ym puchem przebieraj?c w nim kopytkami, ale znieruchomia?a s?ysz?c co mówi Tali.
- Rarco? Masz na my?li tego zielonego? Tego, który by? przy naszej lekcji latania? - zapyta?a patrz?c na ni? lekko zdziwiona. Opar?a g?ow? na kopytku - Jeste?cie razem? Fajnie - doda?a oboj?tnie, ale u?miechn??a si? - ?adnie tu, ale wol? mieszka? nieco ni?ej - doda?a z zamy?leniem wpatruj?c si? w przymarzni?t? tafl? jeziora.

[Willow Bark]

Willow nieco zdziwi?o takie podej?cie do sprawy. A ostatniego zdania si? wr?cz przestraszy?a. Odsun??a si? troch? od niej i za?mia?a si? nerwowo.
- Hej, przecie? mu tego nie zrobisz. Mi?o jest mie? kogo?... - zacz??a chc?c j? uspokoi?, ale urwa?a przypominaj?c sobie poprzednie wydarzenia - Nie zawsze, ale zazwyczaj...
Po?o?y?a g?ow? na kopytkach i patrzy?a t?po przed siebie. Wszyscy ??cz? si? w pary..? Mo?e to jaki? sezon godowy? Tylko jej co? nie wysz?o. Skrzywi?a si? i po?o?y?a g?ow? na chmurze, twarz? wprost w puch.

[Willow Bark]

- To dobrze... - mrukn??a nie podnosz?c g?owy. Wtedy us?ysza?a jej pytanie. Chcia?a jej si? wy?ali?, opowiedzie? co si? sta?o, wyp?aka?... Ale nie. Wola?a nie ryzykowa?. Kto? z takim temperamentem móg?by zaraz rzuci? si? na tego, kto jej to zrobi?. A ona mimo wszystko wola?a go chroni?. Nadal go kocha?a, mimo tego co si? sta?o. Po prostu teraz by?o jej trudniej...
Nawet nie zauwa?y?a, ?e p?acze. Dopiero przy którym? cichym chlipni?ciu zorientowa?a si?, ?e ?zy ciekn? jej po twarzy.
- Nie, nic si? nie sta?o - mrukn??a poci?gaj?c nosem.

[Willow Bark]

Willow da?a si? przytuli?, ale zachowa?a przy tym pewn? bezw?adno?? - nie obj??a jej ani nie odepchn??a. Pochlipywa?a cicho i kr?ci?a powoli g?ow?.
- N-nie... - powtarza?a przez ?zy. Nie mog?a jej powiedzie?. Nie chcia?a, ?eby to zosta?o jako? "za?atwione". Mog?aby zrobi? mu krzywd?... A tego nie chcia?a. Z drugiej strony, by?o jej wstyd. Przecie? sama da?a sobie to zrobi?, nie broni?a si? przed tym jako? specjalnie. A teraz p?acze... Mo?e to nic takiego? Mo?e jednak nic si? nie wydarzy?o? Pono? tysi?ckrotnie wypowiedziane k?amstwo staje si? prawd?. Pegaz zacz??a wi?c powtarza? w my?lach: To si? nie wydarzy?o. To by? tylko g?upi sen, a ja p?acz? bez powodu. Nie mam si? czym martwi?. Mo?e zadzia?a...

[Willow Bark]

Willow na te s?owa tylko spu?ci?a g?ow?. Nie umia?a tak po prostu przesta? p?aka?, zw?aszcza przy takim nastroju. Ale nie, nie by?a w stanie opowiedzie? jej tego, co si? sta?o. Sama nie do ko?ca wiedzia?a czy to by?o co? z?ego, czy tylko jej si? tak wydawa?o. Na wzmiank? o terrory?cie podnios?a g?ow?.
- Nie wiem nawet kto to jest terrorysta - stwierdzi?a - Ale nikt mi nie grozi?, schowaj te straszne szpony, b?agam ci? - doda?a i zakry?a oczy kopytkami. Wola?aby nie widzie? ich w akcji.
- To by?a tylko zabawa... - mrukn??a do siebie. Tak, zabawa. To brzmi przyjemnie, wi?c chyba nie ma w tym niczego z?ego?

[Willow Bark]

Chlipn??a jeszcze par? razy zanim znów zdecydowa?a si? otworzy? usta.
- No w?a?nie nie. Mnie te? to bawi?o. - wymamrota?a jej w rami?. Podoba?o jej si? to tulenie i g?askanie,tak jakby by?a ma?ym ?rebaczkiem. U?miechn??a si? lekko przez ?zy i obj??a j? swoimi kopytkami.
- Nie rób nic. Prosz?. To niepotrzebne - doda?a jeszcze poci?gaj?c nosem. Przesz?o?ci przecie? si? nie zmieni, wi?c lepiej ju? tego nie rusza?. Klacz zacisn??a kopytka mocniej na grzbiecie Tali i przymkn??a oczy. Nie chcia?a ju? my?le? o tamtym.

[Willow Bark]

Willow tylko siedzia?a i z lekkim u?miechem na twarzy patrzy?a na ni? swoimi wielkimi oczami. Pog?aska?a j? po jednym ze szponów.
- Wiem i b?d? pami?ta? - powiedzia?a spokojnie. Opar?a jeszcze na chwil? g?ow? na jej ramieniu delikatnie g?adz?c jej pióra. Podnios?a si? jednak zaraz i kopytkiem otar?a oczy.
- To co przyjació?ko, b?dziemy tak stercze? na tej chmurze czy polecimy gdzie? indziej? - zapyta?a z u?miechem. Naj?atwiejszym sposobem odgonienia z?ych my?li jest w ko?cu zaj?cie si? czym? innym. Pegaz mia?a jedynie nadziej?, ?e tym razem nie zawiod? jej skrzyde?ka.