Strona 4 z 8

Re: Chez Lager - Mieszkanie właścicieli.

PostNapisane: 5 mar 2013, o 22:46
przez Bright Beer
Nic czym ma się martwić? Black da sobie radę? Sama nie wie o co chodzi?! Black kazał im wszystko wyjaśnić, a ona się wykręca!
- O nie. Będzie mnie widział tak długo strapioną, aż sie dokładnie nie dowiem, o co tu chodzi i co ci kazał mi tłumaczyć! - Zmarszczyła brwi i zrobila groźną minę, patrząc się na Facade. Żadna inna klacz się nie będzie jej rządzić w domu!

Re: Chez Lager - Mieszkanie właścicieli.

PostNapisane: 6 mar 2013, o 10:12
przez Black_Gallant
- Chciałem się wypłakać Tranquil z powodu Haramu. Teraz już rozumiesz czemu nie chciałem o tym z tobą rozmawiać? Pokochałaś ją, a ja nie... Jeszcze... Ale jestem bliski i mam zamiar to w sobie wzmóc by pokochać ją tak jak Vermoutha. Tranquil nie zdążyła tego usłyszeć do końca, bo akurat weszłaś.

Powiedział wystawiając głowę przez framugę pokoju dziecięcego. Wciąż miał cienie pod oczami po łzach. Nie spodobał mu się gniewny ton jaki wczesniej usłyszał.

- Tranquil, przykro mi, że przez moją głupotę psuję ci stosunki z Beer. Możesz winić tylko mnie, bo widzę, że nawet nie potrafię sprawić, by Beer się nie bała o moją wierność. Tak, doskonale zdaję sobie sprawe, jak to wygląda Beer i widzę, że jesteś zazdrosna. Powiem prosto: nie masz o co. Mam ciebie, Vermoutha... Haramu też. Nie mam zamiaru was zostawiać. Dla nikogo. Ale mam też przyjaciół i musisz zrozumieć, że wobec nich również posiadam zobowiązania i powinności. O przyjaciół się dba, i przyjaciół się wspiera. Dlatego zaproponowałem Tranquil pracę, i dlatego tak bardzo słodzę Flame. Obie zrobiły dla mnie ogromnie dużo i tak jak tobie należy się moja miłość i wierność, tak im należy się moja pomoc i bezinteresowność.

Powiedział zamykając za sobą po cichutku drzwi i patrząc na obie klacze.

- Jestem potwornym gospodarzem. Mam nadzieję, że nie myślisz o nas gorzej, Tranquil. Na pewno pan Sleeper nie wystawiał cię na rodzinne niesnaski.

Powiedział spokojnie.

Re: Chez Lager - Mieszkanie właścicieli.

PostNapisane: 6 mar 2013, o 12:19
przez Tranquil Facade
Cofnęła się lekko i położyła uszka po sobie, słysząc głos Beer. Bała się jej - to był ten moment, kiedy szefowa zaczęła wzbudzać w niej strach. Łzy napłynęły jej do oczu. Na jej szczęście wtedy pojawił się Black i wyjaśnił, o co chodziło. Co prawda jego słowa dodały jej trochę otuchy, jednak nadal bała się nawet poruszyć w obecności szefowej. Na ostatnie zdania ogiera tylko potrząsnęła głową w geście zaprzeczenia.

Re: Chez Lager - Mieszkanie właścicieli.

PostNapisane: 7 mar 2013, o 18:38
przez Bright Beer
Och, świetnie, Tranquil się zwierzał o Haramu a jej nie, do tego zostawiał ją samą z nią by jej wszystko wyjaśniła, a ta odmawiała. Prychnęła lekko, acz gniewnie.
- To nie mogłeś mi tego po prostu powiedzieć, a nie chować się? Może się zdziwisz, ale ja się po prostu martwię o ciebie i o nas, zwłaszcza w takich momentach. - Powiedziała tylko. Spojrzała na Facade wzrokiem, w którym czaiła się żądza, jak nie mordu, to co najmniej ciężkiego pobicia. Całe szczęście, chęć ta była wymierzona nie w klacz, a w Blacka, który przez swoje zachowanie zdołał już dzisiaj porządnie zdenerwować Beer.
- Przepr... Chwila, czy ty płaczesz?- Wzrok się jej uspokoił, położyła uszy po sobie widząc, w jakim stanie jest blond klacz. Zrobiło się jej jeszcze bardziej przykro.

Re: Chez Lager - Mieszkanie właścicieli.

PostNapisane: 9 mar 2013, o 10:50
przez Black_Gallant
Stał spokojnie i opierał się o framugę. Miał mokre oczy, sam był bliski płaczu. Dojrzał jednak, że Beer wreszcie nieco powściągnęła swoją złość i zazdrość. W milczeniu spoglądał na obie klacze, ale wzrokiem starał się zachęcać Tranquil do otwarcia się przed Beer. Jej szefowa ostatecznie w końcu okazała jakąś życzliwość. Może jego narzeczona wreszcie zrozumie, że pomimo dojrzałego wieku, Tranquil wciąż jeszcze jest w gruncie rzeczy dzieckiem które dopiero uczy się świata.

Oczywiście pozostawał też Salazar... Musiał kiedyś się z tym Magiem rozmówić. Miał poczucie, że Tranquil jest w złoconej klatce. Może i była nieświadoma nieszczęść i była chroniona, ale też nie miała wolności by przeżywać smutki, które są w życiu równie ważne jak radośći.

Spojrzał współczująco na Tranquil.

- Beer. Ona nic złego nie zrobiła. Chyba troszkę przesadziłaś.

Wyrzekł wreszcie, bez wyrzutu, po prostu ze współczuciem.

Re: Chez Lager - Mieszkanie właścicieli.

PostNapisane: 10 mar 2013, o 00:21
przez Sal Ghatorr
Wyglądało na to, że to jest to miejsce. Do tego na dole był szyld lokalu, ale wydawał się zamknięty, więc, zgodnie z logiką, poszła po klatce schodowej na górę. Zapukała mocno w drzwi. Zastanawiało ją mocno, jak przebiegnie to spotkanie. Nastawiła się już na to, że ten tajemniczy Black Gallant jest mężem Tali. Zdziwiłoby ją, gdyby okazało się inaczej, i miała być macochą dla więcej niż jednego kuca.

Re: Chez Lager - Mieszkanie właścicieli.

PostNapisane: 11 mar 2013, o 15:43
przez Tranquil Facade
Miała już dosyć tej całej sytuacji. Nie wiedziała, co ma zrobić, co powiedzieć, jak zareagować na to, co do niej mówią Black i Beer. Chciała uciec gdzieś i zaszyć się sama w jakimś kącie, gdzie nikt nie będzie się nią interesował i trzymał pod lupą, podejrzewając o niestworzone rzeczy.
-Przepraszam, że w ogóle przyszłam. Mogę sobie pójść i nie pokazywać się tu więcej, jeśli ma to Wam sprawić kłopot - powiedziała przez łzy.

Re: Chez Lager - Mieszkanie właścicieli.

PostNapisane: 11 mar 2013, o 16:52
przez Black_Gallant
- Beer, proszę cię, porozmawiajcie. Widzisz, do czego oboje doprowadziliśmy.

Chciał przytulić Tranquil, ale tylko położył jej kopytko na barku.

- Już spokojnie, nie jesteś źródłem żadnych kłopotów. Tylko ja. Wszystko juz dobrze i nie jesteś tu niemile widziana. Wierzę, że Beer też tak uważa i wcale nie ma ci nic za złe.

Powiedział uspakajająco i głasnął ją również uspakajająco po barku, po czym wstął.

- Mam nadzieję, że jednak się polubicie i ze to tylko dobrego złe początki. Nie masz się czego bać i za nic przepraszać. Pójdę teraz otworzyć drzwi, bo ktoś się dobija, w razie czego, jestem tu blisko, obie możecie mnie zawołać.

Powiedział rozjemczo i ruszył do drzwi by otworzyć Sal.

- Dzień dobry, a Pani w jakiej sprawie?

Otaksował wzrokiem fioletową klacz.

Re: Chez Lager - Mieszkanie właścicieli.

PostNapisane: 11 mar 2013, o 17:23
przez Sal Ghatorr
No, przyszedł jakiś ogier. Sal założyła odruchowo, że to Black. Wyglądał na sporo starszego od niej, jakieś 7-8 lat, ale sprawiał dość miłe wrażenie.
- Dzień dobry. Jestem Safe Life, przyszłam w sprawie ogłoszenia, odnośnie Silenta Grassa. To pan je rozwiesił? - Zapytała wprost, chcąc jak najszybciej przejść do konkretów. Wolała wiedzieć, o co chodzi, i czy, w pewnym sensie, została babcią.

Re: Chez Lager - Mieszkanie właścicieli.

PostNapisane: 11 mar 2013, o 20:38
przez Black_Gallant
Beer i Tran, macie osobną kolejkę, ja sobie pogadam z Sal.

---------------------------------------------------------------------------------------------

Black zmierzył wzrokiem młodą klacz... Co ona mogła mieć wspól... Już się domyślał.

- Tak to ja złożyłem ogłoszenie. Silent Grass to mój ojciec, choć jedynie biologiczny. Wie pani coś o nim?

Spytał prosto z mostu. Młoda i w miarę ładna o jędrnym ciele. "Ojciec" musiał mieć używanie.

Re: Chez Lager - Mieszkanie właścicieli.

PostNapisane: 11 mar 2013, o 22:43
przez Sal Ghatorr
Ojciec biologiczny? Uh-oh, nic jej nie mówił, że ma więcej dzieci niż Tali... Na pewno miał okazję do powiedzenia jej o tym, zanim zniknął... Zrobiła dość niewyraźną minę, gdy zdała sobie z tego sprawę, ale spróbowała się uśmiechnąć.
- Ehm, tak, wiem... No, to ma pan młodszą siostrę, ale Silent... odszedł. Na zawsze. Niestety, nie mogę podać szczegółów. - Pokręciła lekko łebkiem.

Re: Chez Lager - Mieszkanie właścicieli.

PostNapisane: 12 mar 2013, o 00:21
przez Bright Beer
Chyba przesadziła. Znowu. Czuła się, jakby doprowadzała do większości katastrof w tym domu, poczynając od spłodzenia Vermoutha, którego Black może i kochał, ale który był dla niego niespodziewany i zmieniał jego plany na życie, po doprowadzenie Facade do płaczu.
- Facade, nie płacz, bardzo cię proszę, przepraszam cię, bałam się czemu Black płacze, a ty nie chciałaś powiedzieć, nie chciałam cię wystraszyć... - Próbowała, ale potem udzielił się jej nastrój i sama się rozpłakała.

Re: Chez Lager - Mieszkanie właścicieli.

PostNapisane: 12 mar 2013, o 10:21
przez Black_Gallant
Usłyszał co mówiła jego klacz do Tranquil. W duchu się do siebie uśmiechnął. Płacz oczyszcza duszę i jest potrzebny. Nie bedzie im na razie przeszkadzał. Może się ze sobą dogadają bo obie są przerażone i smutne? Przymknął lekko drzwi ale tak, by wciąż mógł słyszeć wszystko z zewnątrz. Oparł się o ścianę i zmierzył młodą klacz od góry do dołu.

- Czy dochowałem się nowego rodzeństwa?

Spytał wprost. Wiedział jakie praktyki miał Silent. Jeżeli kopnął w kalendarz, po prostu przeniósł swoje zwyczaje na nowy poziom. Hah! Zrobić młodej klaczy dziecko i odejść... Cóż... Wiedział już przynajmniej, ze jego dzieci nie będą miały dziadków. Jakiś mroczny zakamarek jego duszy cieszył się z tego faktu. Żadne z ich dziadków nie zdawało się mieć dobrego kopytka do dzieci, czego sam był przykładem.

- Przepraszam że nie zapraszam do środka, ale akurat moja przyszła żona musi załatwić jedną sprawę rodzinną.

przeprosił przy okazji i wciaż patrzył wyczekująco na fioletową klacz. Przynajmniej stary miał gust.

Re: Chez Lager - Mieszkanie właścicieli.

PostNapisane: 12 mar 2013, o 20:38
przez Tranquil Facade
Beer zaczęła płakać. To było dziwne, jako że do tej pory uznawała ją za głaz niezdolny do innych emocji niż gniew. Nie wiedziała zbytnio, co powiedzieć.
-Może... Niech pani idzie do kuchni zobaczyć, jak tam obiad - zaproponowała z nadzieją, że odwrócenie jej uwagi od aktualnej sytuacji choć trochę ukoi nerwy gospodyni.

Re: Chez Lager - Mieszkanie właścicieli.

PostNapisane: 12 mar 2013, o 21:54
przez Sal Ghatorr
-Ummmm... Tak, właśnie to powiedziałam. Mam z nim córkę. Nazywa się Silent Rose.- Znowu spróbowała się uśmiechnąć, mimo rozpaczliwej świadomości, że jej to po prostu kiepsko wychodzi, nie potrafiła się porządnie uśmiechnąć przy rozmowie na ten temat, do tego z cichymi płaczami z środka budynku. - I dobrze... Rozumiem, przyszłam tylko wyjaśnić tą kwestię z pana ojcem. - Dokończyła niepewnym tonem.