Strona 2 z 8

Re: Chez Lager - Mieszkanie właścicieli.

PostNapisane: 27 lut 2013, o 16:58
przez Sunset
- Sunset! Sunset!

Odpowiedziała zniecierpliwiona gdy blond klacz chwyciła Vermouthka w kopytka... I zrobiła coś niesamowitego. Posadziła go przed nią.

NIE ZJADŁA GO!

Za to należało się potworzycy nagrodzenie godne jej majestatu.

- Da!

Krzykneła i chwaląco przytupnęła kopytkiem. Gdy Vermouth znalazł się juz przed nią, natychmiast rzuciła się na niego i przygniotła go całym swoim ciałkiem do ziemi.

- Vermouth! Vermouth! Vermouth! Ga! Gaga! Da!

"Vermouth! Nareszcie mogie się przytulic do kogoś kogo znam!"

Re: Chez Lager - Mieszkanie właścicieli.

PostNapisane: 27 lut 2013, o 17:23
przez Tranquil Facade
-Bardzo ładne imię. Ja jestem Facade - odpowiedziała Sunset, stawiając jej znajomego na ziemi. Miło było widzieć, że mała rozpromieniła się po ściągnięciu Vermoutha. Na jej radosny okrzyk uśmiechnęła się szeroko i ukłoniła lekko. Nie była pewna, czy ją zrozumie, więc tak postanowiła pokazać, że "nie ma sprawy, polecam się na przyszłość".

Re: Chez Lager - Mieszkanie właścicieli.

PostNapisane: 27 lut 2013, o 20:35
przez Bright Beer
Ktokolwiek to był, na pewno pokochała Vermouthka. Mimo to, nie mogła pozwolić, by obce dziecko, samo, wchodziło jej od tak do domu i tuliło syna. Sunny i Flame na pewno musieli się martwić.
- Black, to może ja wezmę naszego nieoczekiwanego gościa i pójdę zapytać Sunny'ego i Flame czy nie zgubili dziecka? Muszą się martwić. - Spojrzała znowu na małą.

Re: Chez Lager - Mieszkanie właścicieli.

PostNapisane: 27 lut 2013, o 20:51
przez Black_Gallant
- Dobrze. Ja skończę robić obiad i poczekamy na ciebie, kochanie. Vermouth i Haramu nas przypilnują żebyśmy nie spalili chałupy.

Uśmiechnął się radośnie i pomógł przyszłej żonie założyć juki na siebie i umieścił w nich Sunset. Malutka przez chwilę się wywijała ale wkońcu opadła bezsilna i dała się wsadzić, śpiącą do juk.

- Tylko wracaj szybko kochanie. Na zewnątrz jest zimno, a obiad będzie gorący. I ja też.

Ostatnie zdanie powiedział jej szepcząc czule do uszka, tak by nie słyszała Tranquil. Czule poklepał narzeczoną po grzbietku I poczekał aż wyjdzie, po czym wrócił do kuchni.


------------------

[możesz zabrać ze sobą Sunset, moja postać, mówię że śpi w najlepsze]

Re: Chez Lager - Mieszkanie właścicieli.

PostNapisane: 27 lut 2013, o 21:02
przez Bright Beer
- Oby was pilnowali przed innymi rzeczami również. - Odszepnęła Blackowi po uwadze, że będą pilnować ich dzieci. Gdy usłyszała o tym, że jej narzeczony będzie gorący, zerknęła jeszcze spode łba na Facade, czy ta uwaga nie była aby groźbą, po czym pocałowała Blacka na pożegnanie.
- Pośpieszę się. - Powiedziała mu, po czym poszła z małą do domu Flame.

[z/t]

Re: Chez Lager - Mieszkanie właścicieli.

PostNapisane: 28 lut 2013, o 10:15
przez Black_Gallant
Gdy Beer już wyszła, Black wyszedł jeszcze na chwilę do salonu i pogłaskał zdezorientowanego Vermouthka.

- No widzisz, twoja dziewczyna już musiała iść do swoich mamusi i tatusia, ale nie martw się, jest tu pełno kucyków które chcą się z tobą tulić.

Przytulił mocno synka i postawił go przed Tranquil.

- Mam wrażenie, że Beer jest zazdrosna. Muszę z nią dziś wieczorem pogadać. Ale żeby nie wzbudzać jej podejrzeń, nie odprowadzę cię dzisiaj do mojego Cribu.

Wyjął z kurtki podręczny przewodnik po Ponyville, zaznaczył kropką na nim gdzie znajduje się jego crib.

- Łatwo znaleść, ma osobne wejście na piętro, i znajduje się na piętrze perfumerii, jedynej w mieście. Gdyby zawitała właścicielka i pytała co tam robisz, powiedz że jesteś moją przyjaciółką i że odstąpiłem ci miejsce na nocleg. Pani Fragrance mnie lubi więc nie powinno z tym być problemu.

Dał jej też jeden z kluczy do Cribu i z uśmiechem wrócił do kuchni, doglądać potrawy i obserwlować Tranquil i swoje dzieci.

- Lubisz dzieci, Tranny?

Re: Chez Lager - Mieszkanie właścicieli.

PostNapisane: 28 lut 2013, o 14:49
przez Tranquil Facade
-To, że jest zazdrosna, było mi wiadome od samego początku. Ty na pewno też byś był, gdyby Beer nagle przyprowadziło jakiegoś ogiera i dała mu pracę od ręki, nie mówiąc Ci ani słowa - odpowiedziała smętnie Blackowi. -Cóż, pozostaje mi tylko pokazać jej, że nie ma powodów do obaw. No i oczywiście to, że zależy mi na tej pracy.
Starała się zapamiętać drogę do domu Blacka najlepiej, jak potrafiła. Istotnie nie było trudno tam trafić. Szkoda, że jego domek jest na piętrze nad jakąś perfumerią - oznacza to dodatkowego kucyka, którego będzie musiała poznać. Ugh. Podany jej kluczyk schowała do torebki.
-Lubię dzieci. Szkoda tylko, że czasem one niezbyt lubią mnie - pogłaskała Vermoutha i spojrzała smutno na Haramu. Naprawdę chciała, by mała ją w końcu zaakceptowała.

Re: Chez Lager - Mieszkanie właścicieli.

PostNapisane: 28 lut 2013, o 15:09
przez Black_Gallant
Black znów wyszedł z kuchni. Karp spokojnie sobie pyrkał na wolnym ogniu. Wziął na kopytka swoją córeczkę i usiadł z nią tuż obok Tranquil.

- Hej malutka. Nie bądź taka. Tranquil to taka miła klaczka. Popatrz jak Vermouthek bardzo do niej lgnie... Daj jej szansę. Chcesz żeby było jej smutno? Gdyby tobie było smutno, na pewno by cię przytuliła.

Powiedział swojej córeczce, używając łagodnego, teatralnego szeptu i uśmiechając się do Tranquil. Pogłaskał córeczkę po grzbietku i połaskotał po skrzydełkach.

- Tranquil bardzo lubi takie małe źrebaczki jak ty i na pewno fajnie się z nią bawić. Widzialaś, jak braciszek się świetnie bawił i jak się śmiał, co nie?

Wciąż czule do niej mówił, mając nadzieje, ze jego uczucie udzieli się małej pegazce. Dziwne, że akurat teraz, zaczynał czuć, jak naprawde kochać swoją córkę z nieprawego łoża. W jego oczy wdarł się smutek, ale usta wciąż się uśmiechały, gdy podnosił ją w kopytkach i patrzył na nią z namaszczeniem.

Re: Chez Lager - Mieszkanie właścicieli.

PostNapisane: 28 lut 2013, o 22:55
przez Vermouth
Został ściągnięty z Facade, po czym uściskany przez Sunset. To nie była dobra wymiana, stanowczo.
- Sunset! Ziostaw. - Powiedział tylko, próbując się wyrwać z uścisku. Gdy mama wzięła małą jednorożkę, szybko wystrzelił by znowu wspiąć się na Facade i schować się w jej grzywie. Straszliwie mu się to podobało. Pasowało mu takie coś, to tak fajnie wyglądało. Na szyi od klaczy znalazł jakiś sznurek, chyba od tego dziwnego wisiorka, jaki miała. Spojrzał na niego z zastanowieniem i tknął go kopytkiem.

Re: Chez Lager - Mieszkanie właścicieli.

PostNapisane: 28 lut 2013, o 23:03
przez Haramu
Tata z nią usiadł obok tej nowej, dziwnej klaczy. Haramu się wtuliła mocno do Blacka, na wypadek gdyby chciał ją puścić czy coś. Nie chciała do niej iść, co z tego że Vermouth ją lubił? Mogła mu ją oddać, proszę bardzo. Pokręciła główką.
- Nje... - Powiedziała cichutko i schowała pyszczek w sierści taty. Zachichotała cicho, gdy ją połaskotał po skrzydłach.

Re: Chez Lager - Mieszkanie właścicieli.

PostNapisane: 28 lut 2013, o 23:50
przez Tranquil Facade
Przy potrąceniu kopytkiem Vermoutha klepsydra zabłysnęła lekko na zielono, tak samo jak tęczówki Facade, która obdarzyła go jadowitym spojrzeniem wściekłych oczu. Trwało to ułamek sekundy, klaczka nawet tego nie zauważyła. Uśmiechnęła się i ściągnęła małego z powrotem na ziemię.
-Wybacz mały, ale jesteś za ciężki, szyja już mnie boli - usiadła na ziemi. -Jeśli chcesz, możesz powtulać się w mój ogon.
Spojrzała na Blacka oraz wtulającą się w niego Haramu. Uroczy to był widok, ale mimo wszystko coś ją zaniepokoiło.
-Coś się stało, Black? - spytała.

Re: Chez Lager - Mieszkanie właścicieli.

PostNapisane: 1 mar 2013, o 14:27
przez Black_Gallant
- Nie, nic się nie stało. Chyba na chwilkę się zamyśliśliłaś. Miałaś groźną minę. Nie chciałem nic mówić, bo jak się poznaliśmy też ci się to zdarzało, więc to pewnie jakiś tik nerwowy. Nic szkodliwego. Mi skacze kopytko gdy jestem zadowolony.

Na demonstrację potuptał tylnim kopytkiem. Haramu tak bardzo się w niego wtulała, a on nie wiedział co zrobić. Vermoutha tulił, więc ją też by trzeba było. Przytulił ją mocno i pogłaskał jeszcze po skrzydełkach.

- Będziesz dużą i silną i odważną pegazką, tak jak twoja mamusia... A wiesz że mamusia jest tak odważna, że na pewno by się chociaz usmiechneła do Tranquil?

Zamruczał jeszcze malutkiej do uszka, modląc się, by nie wykryła fałszywej nuty w jego blefie, teatralnym szeptem, by myslała, że zdradza jej bardzo ważny sekret. Ostatecznie nie miał zamiaru wspominać imienia drugiej zebry, o której nie wolno w tym domu mówić. Przynajmniej nie głośno.

- Vermouthku, prosze cie, nie wchodź na Tranny. Przytulenie się do nogi albo do ogona też musi być fajne, a nie będzie jej tak męczyć. Tranquil, nie bój się mu natrzeć uszu jak spróbuje. Musi wiedzieć, że nie wszsytko mu w życiu wolno. I z całą pewnością nie wolno się poddać szantażowi, gdyby chciał wymusić coś płaczem. Ma być twardy, ale musi się liczyć ze zdaniem klaczy.

Wygłosił mały wykład, poważnym, lekko gniewnym tonem, bardziej do Vermouthka niż do Tranquil, ale chciał by syn wiedział, że Tranquil ma poparcie taty. I to pełne.

Re: Chez Lager - Mieszkanie właścicieli.

PostNapisane: 2 mar 2013, o 11:50
przez Vermouth
Um, pani Facade się na niego bardzo dziwnie spojrzała, a potem go zdjęła. Tak go to przejęło, że nawet nie marudził, tylko posłusznie poszedł się tulić do ogona. Wolał, by się na niego już tak nie patrzyła. Do tego tatuś mu tak kazał, to nie chciał nie słuchać ich obu.
- Nie pać tak. - Mruknął, tuląc się. Ogon też był fajny, chociaż nie tak fajny jak grzywa. Wolał grzywę, zdecydowanie. Może gdyby Facade się położyła, to mógłby ją tulić dalej?

Re: Chez Lager - Mieszkanie właścicieli.

PostNapisane: 2 mar 2013, o 11:59
przez Haramu
Na Haramu spojrzenie Facade też zadziałało. Nawet jeśli Black miał szansę jakoś ją przekonać, by zaufała Tranquil, to to jak spojrzała na Vermoutha zielonymi oczami i go zdjęła sprawiło, że wtuliła się jak najmocniej do taty, ukrywając buzię w jego sierści i zaczęła cicho popłakiwać. Czuła się strasznie zmęczona i smutna. Chciała iść spać, i to tam gdzie nie będzie nikogo obcego.

Re: Chez Lager - Mieszkanie właścicieli.

PostNapisane: 3 mar 2013, o 23:06
przez Tranquil Facade
-Dzięki, Vermouth. Jak trochę odpocznę, będziesz mógł się wtulać w moją grzywę dalej. Ale to później.
Zaraz... Miała groźną minę? Jakieś tiki nerwowe? Na dodatek dzieci zachowywały się tak, jakby rzeczywiście zrobiła coś takiego. Może jest na coś chora? Może powinna odwiedzić doktora? Może umiera i sama o tym nie wie? Nie chciała, by podobne "przypadki" miały miejsce w przyszłości, ale coraz bardziej miała wrażenie, że będą one nieuniknione oraz, co najgorsze, będzie musiała nauczyć się z nimi żyć. Do oczu napłynęły jej łzy.
-Black... Co mi jest? Czy to jest groźne? Ja nie chcę umierać!