Oczywiście nie zrozumiał że córeczka jest śpiąca, bo jak? Ale była płaczliwa, więc automatycznie zaczął ją powoli kołysać na kopytku i czule pocierać jej główkę swoją brodą.
- Grzeczny Vermouth... Nie Tranquil, to nie groźne. Nic ci z tego nie będzie. Każdy ma swoje tiki. Twoje nie są groźne i nie przeszkadzają w życiu codziennym.
Powiedział do niej uspakajająco i wstał z Haramu, by zajrzeć do kuchni. Troszkę ciężko mu było operować patelnią kiedy trzymał ją na kopytku, ale i tak udało mu się świetnie wyregulować ogień pod garnczkiem z rybą.
- Nie myśl o tym. Skoro do tej pory nie zauważyłaś i nikt ci nie zwracał uwagi, to znaczy, że są bardzo rzadkie i nikt nie zwraca na nie swojej uwagi. Dzieci natomiast... Dzieci zawsze wyolbrzymiają. Pamiętaj, że dla Vermouthka i Rammy jesteśmy praktycznie olbrzymami i na pewno czują się niepewnie w naszym olbrzymim świecie. Wszystko postrzegają jako wyolbrzymione, dlatego twoja chwilowa, marsowa mina miała taki efekt. Z całą pewnością nic ci nie jest. Pamiętam jak dzielnie mnie dźwigałaś, jesteś wciąż okazem zdrowia.
Powiedział wracając do salonu i chołubiąc Rammy w kopytkach. Poszeptał jej chwilkę czułe słowka i dopiero zauważył, że kleją jej się oczka.
- Tranny, znasz jakieś kołysanki? Ja... Ja nie za bardzo mogę śpiewać kołysanki, bo wtedy... płaczę... A widzę że Rammy by się przydała, a może i Vermouth wtedy uśnie i da ci chwile wytchnienia? Chociaż, sądząc po tym, jak jest posłuszny, masz go już u siebie w kieszonce.
Uśmiechnął się smutno. Nie lubił śpiewać kołysanek. Zawsze... ZAWSZE wtedy płakał.