Strona 1 z 2

1. Rzeka Gylfaginnyng

PostNapisane: 23 sty 2013, o 23:07
przez Mistrz Gry
Wasza nadprzyrodzona podróż była conajmniej dziwna. W trakcie jej trwania czuliście, jakby wywracało was na lewe strony i z powrotem i jakby rzucał was sztorm na morzu. Feerie tęczowych barw bombardowały wasze oczy i kakofonia dźwięków wdzierała się w wasze uszy... Lecz w pewnym momencie dziwna pieśń umilkła, by ustąpić miejsca wyciu wiatru. Zdawało się, iż niósł on jęki potępionych dusz.

Wtedy zrobiło się mokro i wszyscy wylądowaliście w lodowatej wodzie która starała się wedrzeć w wasze usta i wyrwać wam tak głęboko skrywane ciepło ciała. Wypłynęliście jakoś na powierzchnię i mogliście się rozejrzeć w tym dziwnym, nowym miejscu...

Niebo było ciemne, nieprzetykane żadnymi gwiazdami prócz jednego ciała niebieskiego... Wielkiego księżyca w pełni, zdającego się świecić bardzo mocno i trupim srebrem. Wy zaś byliście w jeziorze, na skraju lasu. Nieopodal była przystań a za nim miasteczko, oświetlone tylko paroma latarniami i księżycem.

A jezioro było ogromne. O wiele dalej widzieliście całą masę pływających kucyków, jeleni, wilków, psów, nawet koni i bizonów i minotaurów. Większość z nich się nie ruszała. Jednakże miedzy nimi pływały łodzie z dziwnymi istotami... W większości były to wilcze stwory przyobrane w metalowe, zaśniedziałe, ale dobrze utrzymane pancerze koloru srebra. Każdy z nich nie posiadał na sobie ani grama ciała prócz swych zżółkłych kosći, a w ich oczodołach paliły się złote ogniki dusz. Były tam też kucyki, częściej jednorożce, równie umarłe i żywe co wilcze stwory. Ich ogniki w oczach świeciły się na zielono.

Widzieliście jak co chwila dziwne ogniki spomiędzy łodzi zatrzymywały się nad pływającym ciałem a łódź do niego podpływała. Wtedy załoga chwytała za długie bosaki i podnosiła martwe ciała w górę... Tylko że martwe ciała wtedy ożywały. I krzyczały, pomimo swej eteryczności i braku materialnej formy. Widzieliście jak parę takich nieszczęśników, pochwyconych w bosaki było odwożonych na łodziach w stronę przystani przy akompaniamencie potępieńczych wrzasków.

Wtem, wasze uszy dobiegł szept, lub śpiew. Nieopodal jakaś półmaterialna klacz kucyka ziemnego prawa w wodzie koszulę i podśpiewywała pod nosem pieśń.

Riso raknar,
rann álfraudull,
nordr at niflheim
nióla sótti;
upp nam ár Giöll
Úlfrúnar nidr,
horn?ytvalldr
Himinbiarga


W poświecie księżyca, koszula jaką prała była splamiona fioletowym płynem, który nie znikał, choćby niewiadomo jak klacz prała.

Re: 1. Rzeka Gylfaginnyng

PostNapisane: 24 sty 2013, o 00:10
przez Raging Flame
-Cholerna woda...-Mruknęła czarna klacz gdy już nie groziło jej utopienie, plując raz za razem tą znienawidzoną w niespodziewanych sytuacjach cieczą. Było jej zimno, była mokra, wciąż jej się kręciło w głowie i miała wrażenie, że jej ostatni posiłek chce wolności.
-To miejsce jest ogromne...-Mruknęła rozglądając się.-Hej! Ty tam z koszulą! Gdzie jesteśmy?-Wrzasnęła nagle mocno.

Re: 1. Rzeka Gylfaginnyng

PostNapisane: 24 sty 2013, o 00:29
przez Sunny Sky
Brrrr, to było złe! Czuł zło! Było wręcz namacalne! Albo mu się tylko zdawało... Tak czy owak było tu wiele istot, których wolałby nie widzieć z bliska, chyba że na stole operacyjnym podczas sekcji zwłok... i to nie swojej. Do tego całej ich trójce groziło gwałtowne przeziębienie albo coś gorszego. Brrr....
- Flame, Hikari... do brzegu. - Wydał rozkaz, zaczynając płynąć w stronę stałego lądu. Próbował skojarzyć też śpiew, zdawało mu się że go może znać... [rzut na INT prosz] - Flamy, ciszej... - Poprosił szeptem.

Re: 1. Rzeka Gylfaginnyng

PostNapisane: 24 sty 2013, o 22:21
przez Hikari Senshi
Hikari szybko odnalazł się w sytuacji i podpłynął do brzegu.
- Sunny mieć rację, lepiej być cicho dopóki nie dowiedzieć się gdzie my być - powiedział do Flame, po czym zaczął się rozglądać po okolicy i zapamiętywać punkty charakterystyczne dla tego miejsca.

Re: 1. Rzeka Gylfaginnyng

PostNapisane: 25 sty 2013, o 11:47
przez Mistrz Gry
-------------------------------------------------------------------
Sunny, nie znasz tego języka a melodia
też ci nie przywodzi nic na myśl
-------------------------------------------------------------------

Na dźwiek głosu Flame część wilczych stworów odwróciło swe trupie głowy w waszą stronę, ale nie zwróciły większej uwagi. Gdy podpłynęliście do klaczki piorącej koszulę, woda która co jakiś czas wpływała wam do ust, zaczęła dziwnie pachnieć i smakować metalicznie, ale znajomo.

Gdy dotarliście do brzegu i wyszliście z wody, dojrzeliście że eteryczna klaczka ma zielone, fosforyzujące tęczówki i że wpatruje się w was dziwnie, prawie przerażona, ale i zaciekawiona.

- Du ... Du lever ... At den brennende manke ... Denne varmen ... For... Forkj?lelse...

Powiedziała drżąc. Koszula jaką prała zwisła jej z kopytka i jej usta uchyliły się w drzącym grymasie.

Re: 1. Rzeka Gylfaginnyng

PostNapisane: 28 sty 2013, o 23:13
przez Raging Flame
-Chcecie uciszyć klacz? Powodzenia... Będę właśnie tak głośno jak chcę, a jak dorwę tego ptasiora to będę się zajadała skrzydełkami w panierce...-Warknęła strząsając z siebie wodę gwałtownymi ruchami, podobnie jak pies. I w podobny sposób czyniąc każdego w pobliżu mokrym, a w tym przypadku bardziej mokrym niż poprzednio.
-Mi się zdaje... Czy ona jest martwa?-Powiedziała przekręcając głowę na bok, głównie po to by pozbyć się wody z uszu.-I przestań w ten dziwny sposób szprechtać, zaczynaj normalnie gadać do cholery.

Re: 1. Rzeka Gylfaginnyng

PostNapisane: 29 sty 2013, o 23:57
przez Sunny Sky
Brrrr, te bestie patrzyły na nich... Sunny czuł, jak mu sierść dęba staje. Wolał nie wiedzieć co jest w wodzie że tak pachnie [proszę o rzut na percepcję lub inteligencję, czemu ta woda tak się zachowuje]. Ta klacz też była dziwna, i mówiła w dziwnym języku. Wszystko to było takie dziwne... Ledwo zauważył że Flame strzepnęła na niego wodę.
- Chyba martwa... Czekaj. - Pokazał na siebie. - Sunny. - Powiedział, czują się strasznie głupio. - Ekhm... Szukamy April Moon i Frozen Hope... Ech.... Przydałby się słownik. - Miał nadzieję że klacz jakoś zareaguje na imiona.



--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rzut ci się udał. Woda pachnie kostnicą i płynem antyseptycznym zmieszanym z ropą cielesną.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Re: 1. Rzeka Gylfaginnyng

PostNapisane: 2 lut 2013, o 22:48
przez Hikari Senshi
- To mi wyglądać na Jigoku* - powiedział spokojnie Hikari - Lepiej być tutaj bardzo ostrożnym - Po tych słowach Hikari sprawdził swój rynsztunek i czekał na rozwój wydarzeń.

--
*zaświaty (z japońskiego)

//Wybaczcie krótki post. Brak weny//

Re: 1. Rzeka Gylfaginnyng

PostNapisane: 3 lut 2013, o 10:19
przez Black_Gallant
Obrazek
MG


Klacz przez krótki czas patrzyła się na Flame głodnym wzrokiem. Podeszła bardzo ostrzożnie i dotknęła ją kopytkiem w pierś. Kopytko widmowej klaczy było wręcz przejmująco zimne i powodowało dreszcze.

- Wy... Jesteście tu nowi... Wciąż ciepli...

Powiedziała po chwili w waszym języku. Podeszła do Sunnyego i jego też dotknęła.

- Ty jesteś zimniejszy...

Gdy dotkneła Hikariego, zaraz odsunęła się od niego.

- Dziwny... Jakby...

Znów zwróciła głodny wzrok na Flame. Patrzyła, jakby z pożądaniem, z głodem w oczach. Niektóre ogiery też tak na ciebie w życiu patrzyły, ale ona patrzyła się w sposób jeszcze mniej pozostawiający do myślenia.

- Jesteś taka ciepła...

Po chwili się otrząsnęła. Popatrzyła na każde z was z osobna i wróciła do prania koszuli.

- Nie znam żadnych. Jeżeli tu trafiły, to pewnie znajdziecie je mieście, jak inne dusze...

Na jeziorze któryś z wilczych stworów dorwał kolejnego pływającego i podnosił go na bosaku w górę. Krzyk mroził krew w żyłach, niemalże tak bardzo jak chłód całej tej krainy.

Re: 1. Rzeka Gylfaginnyng

PostNapisane: 3 lut 2013, o 21:04
przez Raging Flame
To było zdecydowanie dziwne, i lekko ją zamurowało. Ta klacz... Zachowywała się jakby chodziło jej o trochę więcej jak ciepło. A może tutaj więcej żyjących, czy raczej nieżyjących ma takie problemy? Kto ich tam wie, najważniejsze jest to by zrobili co trzeba, zaiwanili ten naszyjnik i załatwili sprawę. Wzdrygnęła się po usłyszeniu krzyku, parę razy coś takiego zdawało jej się słyszeć w życiu, ale tutaj to było bardziej przerażające.
-Dobra, załatwmy to tak szybko jak się da... Do miasta trafiają wszyscy... Mam nadzieję że nie spotkamy nikogo komu wiszę kasę, bo niczego przy sobie nie mam.-Powiedziała wzdrygając się ponownie i rozglądając się.-Prowadź kochanie, masz skrzydła to i tak szybciej zwiejesz.

Re: 1. Rzeka Gylfaginnyng

PostNapisane: 5 lut 2013, o 15:19
przez Sunny Sky
Rozumiała ich język, doskonale. Był to strasznie podobne do tego co przeżywał w jaskini April... Aż sobie strzelił kopytem w tą pustą głowę. Tylko czemu ta klacz tak patrzyła na Flame, do Discorda? To było... denerwujące! Już jedna klacz, i to na jego oczach, zabawiała mu się z narzeczoną, wolałby tego nie przeżywać znowu z inną klaczą niż jego kochanka.
- Już spotkałem takie zjawisko... Frozen Hope, tak się nazywał tamten duch. Łakną ciepła... Lepiej uważajmy. - Powiedział cicho. - Gdzie jest to miasto? - Zapytał głośniej. Ten krzyk go... nieco wystraszył, ale miał głowę zajętą czymś innym. Niedobrze mu się zrobiło gdy sobie zdał sprawę, z czego składa się płyn w jeziorze.

Re: 1. Rzeka Gylfaginnyng

PostNapisane: 7 lut 2013, o 14:38
przez Hikari Senshi
Hikari przyglądał się beznamiętnie jeziorze. na razie Sunny zajął się rozmową z tą... klaczą. Na razie wolał się nie wtrącać. Wierzył, że Sunny sobie da radę ze wszystkim. Na dźwięk krzyku samuraj sprawdził, czy jego miecz znajduje się pod kopytkiem.

Re: 1. Rzeka Gylfaginnyng

PostNapisane: 8 lut 2013, o 10:12
przez Black_Gallant
Obrazek
MG

Widmowa klacz wskazała półprzeźroczystym kopytkiem na miasto w oddali, na wzgórzu, to, które widzieliście z jeziora.

- Tam zawsze trafiają nowe sjeler. Jeżeli tu była, musiały tamtędy przejść. Fjörm się nazywa. Idźcie, i nie zbliżajcie się do Kabel Ulver, Kablowych Wilków... I nie patrzcie w Glify.

I po tym wróciła do prania koszuli, znów śpiewając swoja pieśń, zawodzącą jak wiatr, lub jęk potępieńca.

Riso raknar,
rann álfraudull,
nordr at niflheim
nióla sótti;
upp nam ár Giöll
Úlfrúnar nidr,
horn?ytvalldr
Himinbiarga


Poczuliście zapach starej krwi bijący od pranej koszuli, która nie pozbywała się plamy, choćby nie wiem jak prała ja klacz. Nie zwracała już na was uwagi.

Na rzece zaczęło się ponure wycie szkieletowych wilków. Łodzie zawróciły i zostawiając morze utopców, popłynęły do przystani w mieście, błyskajac trupio i złowieszczo w nocy.

Re: 1. Rzeka Gylfaginnyng

PostNapisane: 12 lut 2013, o 14:39
przez Raging Flame
-Że też ona musiała zniknąć w takie miejsce, zupełnie jakby nie mogła w jakieś ładne miejsce za granicą. Jakieś tropiki, czy coś...-Powiedziała wzdrygając się. Nie podobało jej się tu, z minuty na minutę było jak dla niej coraz gorzej. Spojrzała się w stronę miasta, a jej uszy lekko się obniżyły. Teraz zdecydowanie uważała że gra jest niewarta świeczki, oraz że powinna była zostać z dziećmi.
-Sunny... Co jeśli jej nie znajdziemy?-Zapytała się nie odwracając się do niego.

Re: 1. Rzeka Gylfaginnyng

PostNapisane: 12 lut 2013, o 22:31
przez Sunny Sky
-Uwierz mi, też bym wolał tropiki... Słoneczko... Ale w sumie to jest za granicą. - Nie wiedział co to gliffy, Kabel Ulver, nigdy nie slyszał o takich istotach, nie wiedział co to za krew może się tak długo utrzymywać... Strasznie miejsce. - Chodźmy stąd szybko... - Ruszył w kierunku miasta w nadziei, że jego narzeczona i prawie-kuzyn nie zechcą zostać z tyłu, by podziwiać widoki. - A jak nie znajdziemy... To chyba najlepiej będzie spróbować się wydostać. W nadziei, że i ona i Frozen wrócą. Kiedyś. Żywe.