MG
Wasza podróż powoli dobiegała końca. Zauważyliście miasteczko. Było jakby wyludłe, ale w każdym domku świeciło się nikłe światło. Po ulicach przechadzały się co jakiś czas jakieś patrole złożone z dwóch wilczych szkieletów w pancerzach. Było ich mało, wychodziło na to, że przemykanie się będzie bardzo łatwe.
Widzieliście do tej pory tylko trzy patrole na około osiem większych ulic. Główną ulicą prowadzącą na rynek od przystani, właśnie szedł pochód wilczych szkieletów wraz z jednorożcowymi oraz biedakami wyłowionymi z wody na jeziorze. Nawet ze wzgórza porośniętego wyschniętymi, pokrytymi śniegiem i szronem drzewami, mogliście słyszeć ich przerażone głosy, płacze, zawodzenie. Byli prowadzeni na rynek, gdzie spisywano ich i pakowano na wozy, rozdzielajać samice od samców.
Co jakiś czas rozlegało się wycie szkieletowego wilka. Dostrzegliście jeszcze dwie rzeczy. Ponad prowadzonymi biedakami uwijały się dwie świetliste kule emanujące niebieskim, zimnym światłem. Co jakiś czas jakis biedak patrzył na tę kulę i zwijał się z bólu krzycząc. Wtedy wilcze szkielety wlokły go do spisu a potem wrzucały dygoczącego do wozu. Zauważyliście jeszcze jedną rzecz. Na rynku, na latarniach świecących nikłym i zimnym blaskiem, wisiały jakieś pancerze, powieszone na czymś co wyglądało jak gumowe liny.