Sypialnia Celestii

[Dark Mind]

Mind po mozolnej podró?y do miejsca wykonania swej kary. Kiedy by? ju? pod drzwiami zebra?o mu si? na przemy?lenia.-*Czekaj czy dobrze robisz ?*-Zapyta?o go jedno z jego wewn?trznych osobowo?ci.-*Ona mo?e znale?? nasze sekrety. Chcesz tego ?*-Mind zignorowa? te bezpodstawne obawy podszed? do drzwi,zapuka? i otworzy? je z cichym skrzypem.
-D-dobry wieczór ksi??niczko czy mo?na wej?? ?

[Galactica]

Jaki? kucyk próbowa? skontaktowa? si? z Celesti?, jednak Galactica z niskiej perspektywy nie zauwa?y?a go. By?a zreszt? zbyt przej?ta tym, czy córka jest w ?rodku i spotkaniem z ni?. Gdy tylko Mind uchyli? drzwi, do ?rodka w?lizgn?? si? uroczy cocker spaniel. S?odka psinka wesz?a do komnaty bez ostrze?enia i spojrza?a na ksi??niczk? Celesti? troskliwym wzrokiem. Czu?a wielk?, gor?c? rado?? - spotka?a jedn? ze swoich pociech.
- Dawno si? nie widzia?y?my - rzek? do siebie piesek z szerokim u?miechem na pysku. Wypowiedzia? to jednak w specyficzny sposób, bo mimo ruchu ust g?os wydoby? si? z zupe?nie innych ?róde?: ze ?cian, z pod?ogi, z sufitu, z drzwi, z ka?dej pojedynczej i najmniejszej rzeczy. Ksi??niczka, gdyby nie spa?a, mog?aby te? odnie?? wra?enie, ?e przez chwil? zabrzmia?o tu echo. - Halo, kruszynko - roze?mia? si? jamnik. By? to ?miech serdeczny, ciep?y i szczery. Matczyny ?miech. Galactica zamerda?a przyja?nie ogonkiem i siad?a przy ?ó?ku oczekuj?c na przebudzenie córeczki. Na chwil? przesta?a troszczy? si? o los Spinela - niech tylko spróbuje wykr?ci? jaki? numer, a zrobi mu tak d?ugie kazanie, ?e b?dzie b?aga? o ?miertelno??. Za oknami prószy? ?nie?ek, tli?y si? gwiazdki, po niebie przemieszcza? si? Ksi??yc... tu by?o tak magicznie, tak niesamowicie. Przyby?a z innego miejsca, miejsca, w którym nawet czas dzia?a inaczej - nie ma si? wi?c co dziwi? jej zauroczeniu Equestri? i ?wiatem przyziemnym.

[Celestia]

Celestia w?a?nie sobie smacznie chrapa?a gdy nagle us?ysza?a otwieranie drzwi. Przewróci?a si? na bok, mo?e to Luna chcia?a zrobi? jej kolejnego psikusa? Niech próbuje, tym razem zobaczy có? takiego przyjdzie siostrzyczce do g?owy. Ale wyczu?a, ?e istota która wesz?a mia?a mniejsz? moc od Luny. Przysz?o jej zatem do g?owy, ?e to mo?e przyszed? Blanco, Soar albo który? z gwardzistów ma spraw?. Podnios?a g?ow?, ziewn??a g?o?no i otworzy?a z trudem ocz?ta, ale nie spodziewa?a si? w pokoju zobaczy? kuca oskar?onego o prób? zabicia paru innych. Zapami?ta?a by nic nie zleca? gwardzistom swojej siostry, widocznie ci nie umieli sami zrobi? czego? dobrze.
- Bhwawamawa...- Wygulgota?a co? z siebie i sama si? tym zdziwi?a, nie spodziewa?a si?, ?e jej pierwsze s?owo po przebudzeniu b?dzie tak brzmia?o. Pokr?ci?a g?ow? i spojrza?a na Minda.- Czy ty nie powiniene? ju? by? na stryczku?
Postanowi?a sobie poprawi? humor po tak gwa?townym przebudzeniu. Po czym dosz?a do niej druga rzecz- co? s?ysza?a, g?os nies?yszalny od wielu wieków, mo?e nawet i milenii. Zacz??a rozgl?da? si? po pomieszczeniu, jej widok zwróci? ma?y piesek u?miechaj?cy si? do niej. To by?a iluzja, Celestia swoim "prawdziwym widzeniem" mog?a zobaczy? któ? to naprawd? skrywa si? pod tym obliczem.
- Niemo?liwe.... Ty tutaj?

[Dark Mind]

-Witaj ksi??niczko -Uk?on-Nazywam si? Dark Mind i niestety musz? zawie?? jej wysoko??,ale dzi?ki perfekycjnie przygotowanym stra?nik? z powo?ania po wisze sobie nieco pó?niej . Ba, przy nich to zamiast zawisn?? polecia?bym do góry z p?telk? na szyji.-Psychiatra roze?mia? si? chc?c rozlu?ni? atmosfere.-Ale wracaj?c do rzeczy. Dzi?ki niezwyk?ym zdolno?ciom perswazji gwardzisty lunarnego Grincha dosta?em kar? kasacji pami?ci,któr? (p?acz nad nami stwórco) wasza wysoko?? mia?a wykona?.-Mind popatrzy? na pieska.-O a ty sk?d si? wzie?a? w zamk ? Wracaj?c jednak do tematu musimy jako? to za?atwi? . Prawda ?

[Galactica]

Ten kucyk przyszed? negocjowa? z jej ukochan? dziecin?! W ?rodku nocy... Jak on ?mie? Ch?tnie pokaza?by mu, kto ma prawo budzi? ksi??niczk? z g??bokiego snu, ale opanowa?a si?. To zupe?nie zb?dne, do niczego w ten sposób nie dojdzie, a mo?e narobi? k?opotów. Uradowa?a si? przebudzeniem Celestii, lecz postanowi?a wci?? udawa? zwierz?tko.
- ?af, ?af, ?af - szczekn??a i pocz??a szybciej merda? ogonkiem, tylko po to, by za momencik przesta?. Obw?cha?a dok?adnie Minda i wskoczy?a córce na ?ó?ko. - ?AF - ponownie krzykn??a w psim j?zyku i u?o?y?a si? tu? obok w?a?cicielki pokoju. Niespodziewanie us?ysza?a g?os skierowany do jej skromnej, psiej osoby. Posiada?a wystarczaj?ce zasoby energii by odpowiedzie? telepatycznie.
- "Tak, wyja?ni? ci kiedy ON wyjdzie. Twój ojciec te? gdzie? si? szw?da. Widzia?a? go mo?e? A Lun? dok?d wywia?o? Nie mam teraz na tyle si?y, nie jestem w stanie sprawdzi?" - us?ysza?a Celestia w swojej g?owie. - "Ale chwila, moje kochane dziecko, nie chc? przeszkadza? ci i wtr?ca? si? w sprawy pa?stwowe - za?atw spraw? z tym natr?tem i pogaw?dzimy. Pami?taj te?, gdyby? potrzebowa?a pomocy poinformuj - mamusia udzieli ci pomocy z dzik? rozkosz?" - oznajmi?a Galactica, wtuli?a si? w pi?kn? grzyw? dziecka i zmru?y?a oczy. Jeszcze momencik, jeszcze dwa i wreszcie porozmawiaj? w ciszy i spokoju... doskonale...

[Celestia]

Trzeba by?o matce przyzna? jedno- potrafi?a ona zaskakiwa? jak ma?o kto. Pojawienie si? ojca mog?o j? zdziwi?, ale matka to by?a ostatnia rzecz jaka mog?a jej przyj?? do g?owy. Wbrew pozorom nie by? to taki plus jaki mo?na by si? spodziewa?, wbrew pozorom nie b?dzie teraz mog?a oddawa? si? wielu swoim lubianym czynno?ciom, czyli popijaniu przed snem wina czy walce z co poniektórymi zbyt du?ymi natr?tami. No i Galactica mog?a si? wtr?ca? do w?adzy... JEJ w?adzy która teraz jej si? s?usznie nale?a?a, w ko?cu rodzice w?adali ju? dosy? d?ugo, a spodziewaj?c si?, ?e ona tutaj jest pewno Spinel te? nie wróci? do "siebie". Postanowi?a przemówi? w j?zyku alicornów, ma?o prawdopodobne by Mind go zna?. Mówi?a to u?miechaj?c si?, mimo wszystko cieszy?a si? z jej obecno?ci, dawno jej nie widzia?a.
- Szybko za?atwi? z nim spraw? mamo. Co do ojca nie tylko go widzia?am, ale mia?am równie? okazje go spotka?. Pewno w Ponyville siedzi, takie miasto na po?udniu. Luna te? tam pewnie jest, dalej nie za bardzo przepada za przebywaniem w Canterlot.
Po czym zwróci?a si? do Minda, odzywaj?c si? ju? w normalnej, zrozumia?ej mowie.
- A chcia?by? czego? ode mnie? Jak twoim zdaniem nale?a?oby to za?atwi??

[Dark Mind]

Mind popatrzy? na urocz? scenk? . Celestia z pieskiem wygl?da?y tak s?odzidko,?e trzeba by? to namalowa?. -Có? ksi??niczko z powodu nie kompetencji twoich poddanych musimy za?atwi? spraw? mojego wyroku . Z jednej strony nie by? wtedy ?wiadomy swoich czynów , jednak z drugiej mog?em doprowadzi? do ?mierci przypadkowych osób . S?dze , ?e wykasowanie pami?ci b?dzie dobr? kar? . Jednak je?eli zajdzie taka potrzeba podam si? ka?dej karze,mog? nawet si? teraz zabi?.-Mind przyjrza? si? jeszcze raz pieskowi co mu przypomnia?o o tym dziwnnym jamniku.-a Ksi??niczko jest tak sprawa . Kiedy by?em potworem powstrzyma?a mnie istota o pot??nej mocy wygl?daj?ca jak jamnik . Wiesz mo?e co to by?o ?

[Galactica]

Galactica krzywi?a si? skrycie s?ysz?c kolejne s?owa szarego ogiera. "Niekompetencja twoich poddanych", ta bezczelno??, "moge nawet si? teraz zabi?". Alicorn westchn?? cicho i spojrza? w stron? okna.
- "Dziwi? ci si? - jak mo?esz sobie pozwala? na takie wyg?upy? Rozumiem, ?e czasy si? zmieni?y i chcesz wyj?? na mi??, nowoczesn? i uprzejm? dla poddanych w?adczyni?. Ale prosz? ci?, dziecko - nie przesadzaj" - westchn??a by?a królowa Equestrii. Nagle przeszy? j? dreszcz, jakby wylano na ni? kube? lodowatej wody. Mia?a nadziej?, a nawet pewno??, ?e jej córce nie brakuje rozs?dku i nie zacznie ?wierka? o kochanych rodzicach i wi?zach krwi. Obróci?a si? niespokojnie i wtuli?a w grzyw? Celestii. Czu?a to dziwne spojrzenie intruza, przenikliwe i ciekawskie. Natychmiast wskoczy?a g??biej, byle zaszy? si? przed 'z?ym okiem'.

[Celestia]

A wi?c jej ojciec dalej tutaj by?, informacja Minda j? tylko w tym utwierdzi?a. Galactica by go zna?a, zatem to Spinel musia? go powstrzyma?. Kasacja pami?ci... to nawet nie by? z?y pomys?, a i wola?aby unikn?? rozg?osu o pot??nym jamniku co to powstrzymywa? mutanty. Co do niekompetencji poddanych musia?a mu niestety przyzna? racj?, ale nie powiedzia?aby tego g?o?no przy matce.
- Zatem niech tak b?dzie Dark Mind, wykasuje ci cz??ciowo pami??. Co do jamnika to by? jeden ze starszych smoków, one maj? w zwyczaju zmienia? posta?.- K?amstwo przysz?o ?atwo. Skoncentrowa?a energi? magiczn? w rogu, po czym wylecia? z niej czerwony promie?, lec?c wprost w psychologa. Tak, zdecydowa?a si?, ?e b?dzie pami?ta? wszystko a? do zmiany w potwora, nie chcia?a robi? z niego warzywa. Gdy ju? by?o po wszystkim spojrza?a na Dark Minda.- Dzi?kuje panu za dzisiejsze przybycie, to chyba ju? wszystko, czy? nie? Mo?esz ju? opu?ci? mój pokój.

Reakcja matki by?a taka, jakiej mog?aby si? po niej spodziewa?- nerwowa. J? sam? dziwi?o to, ?e ona przej??a praktycznie wszystkie najgorsze cechy swoich rodziców, a jej siostra najlepsze, cho? to ksi??niczka s?o?ca bardziej nadawa?a si? do w?adzy. Przynajmniej odwag? ma po ojcu, to j? pociesza?o. Nie reagowa?a gdy matka pod postaci? psa wtula?a si? w jej grzyw?. Ponownie odezwa?a si? w j?zyku alicornów, mówi?c do niej ?agodnie.
- Nie martw si?, a? taka g?upia nie jestem by mówi? o tobie i ojcu, cho? nie wiem czy tatko postanowi? si? nie pochwali? w mie?cie kim naprawd? jest. Odno?nie niego przecie? nie wypuszcz? go na zewn?trz by dalej zabija? wszystko w zasi?gu swojego wzroku. A sam równie? nikogo nie zabi?. Có? mam poradzi?, ?e gwardzi?ci mojej siostry nie potrafi? sami zrobi? czego? dobrze i na mnie to spada, jak zwykle zreszt? sama musz? bra? co? w swoje kopyta...- Tutaj ugryz?a si? w j?zyk, nie chcia?a zbytnio mówi? matce o tym, ?e nie do ko?ca zachowuje si? jak przysta?o na ksi??niczk? i podobnie jak ojciec lubi sama bra? w czym? udzia?, szczególnie je?li kto? rzuca jej wyzwanie.

[Dark Mind]

Psychiatra kiedy otrzyma? uderzenie zakl?ciem zobaczy? wszystkie swoje wspomnienia . I widzia? jak prawda o potworze jest usuwan . Po chwili nie pami?ta? ju? niczego co wydarzy?o si? po przemianie .
Sta? ci?gle jak s?up soli z wyrazem twarzy mówi?cym "Co ja wypi?em na wczorajszej imprezie"-A tak naturalnie ksi??niczko ju? wychodz? . Mi?ych snów . -Mind szybkim krokiem odszed? z pokoju .


z/t

[Galactica]

- „Córeczko” – westchn?? alicorn po wyj?ciu Minda – „spokojnie, nie denerwuj si?. ?ywi? g??bok? nadziej?, ?e twój tatu? nie zachowa? si? nieodpowiednio. Niestety, jest do tego zdolny. Poszukam go pó?niej, za nied?ugo wzniesiesz S?o?ce i u?atwisz mi zadanie. Gwardzi?ci Luny s? nie w porz?dku? Kogo ona bierze do armii? Pilnuj jej, prosz?. Wiesz przecie? jak Luna kocha poddanych. Skoro ty traktujesz ich po królewsku obawiam si? co wyczynia nasza gwiazde… Hm? Dzia?asz w terenie? Nie powinna? si? przem?cza?, kochanie… Doskonale rozumiem, pragniesz mie? pe?n? kontrol?… ech” – Galactica wbi?a wzrok w okno. Ksi??yc zbli?a? si? ku linii horyzontu, powoli lecz nieustannie. Niespodziewanie zatrzyma? si?. To Luna toczy?a po niebosk?onie t? srebrzyst? kul?. P?yn?? i zatrzymywa? si?… tam sk?d matka ksi??niczek przyby?a wszystko dzia?a?o inaczej, wszystko. Nie przeszkadza?o jej to w pojmowaniu tego ?wiata, ?wiata uzale?nionego od kucyków. Tamten wymiar… tamten z którego przyby?a… on nie wymaga? opieki stworze?, by si? rozwija?. Wyskoczy? nagle, znik?d, a ka?de ?miertelne stworzenie by?o przekonane o jego wiecznym bycie. Wcale nie istnia? wiecznie, on tylko przyby? istnie?. Bezcelowo. – „Czyli stra? Luny jest feralna, powiadasz… A reszta poddanych? Obywatele? Jak ci si? wiedzie, dziecko? Je?li masz jakie? problemy wyci?gam pomocne kopyto, nie przem?czaj si? skarbe?ku.”

[Celestia]

- Nie, nie denerwuje si?, ale nie wiem co ojciec takiego nie robi. Ju? wystarczy, ?e Shade tutaj sprowadzi?, w sumie mo?e wreszcie b?d? mog?a si? dowiedzie? co si? z ni? sta?o i czemu tak nagle znikn??a, ale pewnie i tak jako? zaburzy? tym czasoprzestrze?. No poczekam jeszcze chwilk?, zima teraz jest i noce d?u?sze s?, jak i ja wznosz? gwiazd? znacznie pó?niej. I nie musisz si? o ni? martwi?, pilnuje jej by mog?a sobie nieco czasem pohasa?. I tak nie przesadza z tym, dopóki nie szuka otwarcie mi?o?ci w Ponyville nie jest ?le.
Wsta?a z ?ó?ka i przeci?gn??a si?, w?tpi?a aby by?a ju? w stanie zasn??. Podesz?a do stoliczka i przy pomocy magii szybko zaparzy?a sobie kaw?, przygotowa?a te? dla matki drug?, z mlekiem i cukrem. Sama wola?a pi? czarn?, gorzk?. Ten smak znakomicie dzia?a? pobudzaj?co, niemal tak samo jak druga rzecz z rana. Ale w?tpi?a by nawet po takim czasie Galactica zaakceptowa?a to, ?e czasem ksi??niczce zdarza?o si? wypali? papierosa. Te nerwy z powodu w?adzy by?y czasem zbyt m?cz?ce...
- Mo?esz przyj?? prawdziw? posta?, nikogo nie ma i ma?o prawdopodobne by kto? tu wszed?. Co do poddanych to nie mam na co narzeka?, nie jest tak ?le. Ja jestem t? siostr? odpowiadaj?c? za administracje, czyli znienawidzon? i pos?dzan? o wszelakie zbrodnie, Luna za? odpowiada za relacje z poddanymi i jest przez nich kochana. Ale Equestria nie ma na co narzeka?, co prawda prawie wojna wybuch?a, ale zosta?a ona za?egnana.- Postanowi?a nie mówi? o tym, ?e pewno jej ojciec za ni? odpowiada?.- Jak i Discord dalej ma sporo swoich wp?ywów.

[Galactica]

Wiedzia?a! Po prostu wiedzia?a! Argh, ze Spinelem to zawsze problemy! Sprowadzi? tutaj Shade, tak? Ciekawe po co, phi. Owszem, Shade by?a - a teraz jest - wy?mienit?, zas?u?on? wojowniczk?. Ale.. ale... czy to powód dla którego mo?na budzi? j? z wiecznego snu i zakrzywia? czasoprzestrze?? Czy dla zalet mo?na ?ci?gn?? j? z Elizjum, wywo?a? z Edenu? Nie powinno si?... ech. Poddani w porz?... nie znosz? Celestii? Galactice zrobi?o si? przykro i targn??a ni? z?o??, ale zaraz si? opanowa?a. Trudno, nie wszyscy kochaj? ?wietnych w?adców, wielkich wodzów dbaj?cych o pa?stwo... Królewska mamu?ka zeskoczy?a z tapczanu i podesz?a do córki. Us?ysza?a o wojnie... nie, przebra?a si? miarka.
- "Córeczko" - westchn??a zatroskana. - "Musi ci by? ci??ko, s?oneczko ty moje. Ach, ten okropny Discord! Ile razy b?dzie wy?azi? z tej ska?y?! G?upiec! Pozwól, ?e dzi? ja wznios? nasz? ?liczn? gwiazd?. O, dzi?kuj? za kaw?" - u?miechn??a si? odbieraj?c kubek. Zacz??a powoli s?czy? gor?cy napój. - "Taka jak lubi?. Dzi?kuj?, kochanie. Jutro, czy za jakie? kilka marnych godzinek, pomog? ci wszystko ogarn??. NALEGAM. Owszem, ciekawo?? mnie z?era, ale dam ci spokój z tymi rozmowami na chwil? obecn? - k?ad? si? spa? i wypoczywaj, dziecko. Zajm? si? podnoszeniem S?o?ca, a potem, po ?niadaniu, ruszymy do boju. Mamusia ci pomo?e, nie martw si?. Teraz mo?emy porozmawia? na lu?niejsze tematy, pono? to dobrze dzia?a na sen. Zwierz mi si? z czego tylko zechcesz, a szybciej u?niesz i przyjemniej sp?dzisz t? noc" - sko?czywszy komentowa? Galactica przysun??a do ?ó?ka sto?ek i wyczarowa?a materac z ko?derk?, po czym leg?a w nim. Mimo braku rogu kubek unosi? si? w powietru, co umo?liwia?o jej wygodny wgl?d na ?pi?c? córk? i dawa?o pewno??, ?e nie rozchlapie napoju.

[Celestia]

- Sam Discord osobi?cie nie sprawia takich problemów, teraz na szcz??cie s? kuce dysponuj?ce moc? Elementów Harmonii. Co prawda ja i siostra nie mamy ju? z nimi zwi?zku, ale pan chaosu nie wzi?? ich na powa?nie i przez to przegra?, par? godzin po swoim uwolnieniu.- Nie mog?a ukry? cynicznego u?mieszku, ostatni upadek Discorda zdecydowanie poprawi? jej humor. Jakie? to musia?o by? dla niego upokorzenie, zosta? pokonanym przez band? kuców które dopiero co wesz?y w doros?o??. Które sam wcze?niej pokona?. Na dodatek sam pozwoli? im w niego trafi?. Je?li zachowa? pami?? w kamiennej postaci to na pewno musia? przeklina? swoj? ignorancj? i arogancje.
- Nie musisz wznosi? s?o?ca, dopiero co pewnie przyby?a? tutaj. I nie wiem czy ju? dzisiaj zasn?, zdziwi?am si? spotkaniem tutaj ojca, ale ciebie si? jeszcze mniej spodziewa?am. Ostatnio nawet robota mnie w mojej komnacie zastaje, coraz mniej mam czasu na sen... Nie musisz mi pomaga?, pewno ciebie sam? z?era ciekawo?? jak bardzo ?wiat si? zmieni?, bo jednak nast?pi?o par? zmian. Teraz przynajmniej nie trzeba zbytnio przejmowa? si? barierami mentalnymi, ma?o kto ju? czyta w my?lach. I mam pytanie... najpierw pojawia si? Spinel. To mog? zrozumie?, bo nast?pi?o co?, czego bym si? nie spodziewa?a, ponownie pewna bro? zosta?a u?yta. Ale jej "kryzys" zosta? za?egnany i tatko powinien wróci?, ale jak widz? dalej tutaj siedzi. I pojawiasz si? nagle ty mamo. Czy?by co? si? szykowa?o, bo raczej nie wydaje mi si? by?cie nagle postanowili tutaj urz?dzi? sobie wakacje...

[Derpy Hooves]

Po wielu trudach, w?ród których mo?na wypisa? zwiedzanie pa?stwa gryfów, ucieczk? przed himer?, nurkowanie w?ród raf koralowych i wiele, wiele innych ciekawych przygód Derpy wreszcie dotar?a do celu. Bystrymi spojrzeniami (raz jednym, a raz drugim) wyszuka?a sypialni? nale??c?do Ksi??niczki Celestii. Nie przejmowa?a si? zbytnio takimi szczegó?ami, jak pozycja spo?eczna i inne bzdury, mia?a MISJ?! Musia?a uszcz??liwi? wszystkie kucyki jakie jej zaufa?y. Pofrun??a wi?c wprost do okna w wie?y, nie zwa?aj?c na stra?ników, którzy chyba co? krzyczeli, na magiczne pole, które nie pozwala?o niepowo?anym zbli?y? si? do w?adczyni, a które zupe?nie niechc?cy (naprawd?!) zepsu?a, wreszcie na ceglan? ?cian?, która nie mog?a si? równa? z si?? mi?o?ci. Szczerz?c wszystkie z?bki wyl?dowa?a tu? przed ksi??niczk?, przykryt? obenie przez co?, co kiedy? mog?o by? okienn? kotar?. Kiedy opad? dym, zdmuchn??a ze swojego pyszczka tumany py?u.
- Ojej, ale Ksi??niczka zakurzona! Mam nadziej?, ?e Wasza Wysoko?? si? troch? otrz??nie z tego, kiedy dostanie prezent od swojego w?asnego Bardzo Specjalnego Kucyka! Hihi! - powiedzia?a weso?o przeskakuj?c nad rozwalonymi na ziemii ceg?ami i wr?czaj?c pi?kne pude?ko czekoladek i mnóstwo, ledwie uszkodzonych ró?. Gdyby ktokolwiek wiedzia? ile pre?y?a podczas tej podró?y, nie uwierzy?by, ?e prezenty si? jeszcze nie zdematerializowa?y.