Sypialnia Celestii

[BlancoVagabundo]

- Dzi?kuj? Celestio jednak nie mog? przyj?? tego diamentu. Niech moj? zap?at? b?dzie wybaczenie Waszej Wysoko?ci - Blanco si? uk?oni?
- Dzi?kuj? za wszystko i do zobaczenia
Pegaz wzi?? pasek, zasalutowa? i wylecia? z sypialni ksi??niczki.

[zt]

[Celestia]

Celestia zdziwi?a si?, ?e ten nie przyj?? zap?aty za misje, nie spodziewa?a si? tego. Mo?e ?le oceni?a tego pegaza, jak na razie nie sprawia? z?ego wra?enia, a wygl?da?o na to, ?e stara? si? jak tylko móg?. Cho? móg? uzna? umagicznienie paska za wystarczaj?c? nagrod?. Teraz po jej g?owie chodzi? jedynie ten duch ?o?nierza, który znajdowa? si? w pa?acu. Wyczu?a go, nawi?za?a z nim po??czenie. Pr?dzej czy pó?niej spotka si? z nim i wtedy przekona si? jak naprawd? niebezpieczny on jest.
- Powodzenia w twej przygodzie.

[Bright Dawn]

//Pisz? tutaj jako stra?nicy, aby by?o more realistic//

Bright, po dosy? d?ugiej i troch? m?cz?cej wspinaczce na sam? gór? wie?y, w ko?cu razem z eskort? dotar?a przed du?e drzwi, zapewne za którymi znajdowa?o si? miejsce rezydowania najwa?niejszego kucyka w ca?ym królestwie. Jeden ze stra?ników powiedzia? zimno do Bright:
-Poczekaj tu.
Po czym zwróci? si? do drugiego gwardzisty:
-Przypilnuj jej, id? powiadomi? Ksi??niczk?.

Bright sta?a spokojnie w jednym miejscu, przynajmniej stara?a si? by? spokojna. W ko?cu za tymi drzwiami zapewne znajdowa?a si? sama Ksi??niczka Celestia, w?adczyni Equestrii...
-Spokojnie... Wdech... Wydech... Wdech... Wydech... To mo?e by? najwa?niejsze wydarzenie w moim ?yciu, uspokój si?, nie mo?esz tego zawali?... -Powtarza?a sobie w my?lach, stoj?c przed drzwiami.

Po tym, gwardzista zapuka? delikatnie do drzwi, które po chwili powoli otworzy?. Zaraz po tym ujrza? Ksi??niczk? Celesti? przy oknie, wi?c ukl?kn?? przed ni? oddaj?c ho?d, po czym zwróci? si?:
-Mi?o?ciwa Ksi??niczko... Jaka? m?oda niebieska klacz pegaziej rasy z rodu Peacemaker imieniem Bright Dawn przyby?a z rzekomymi zamiarami wspomo?enia dzia?alno?ci Twego królestwa swoim skromnym wk?adem osobowym... Twierdzi, ?e prowadzi ma?? pracowni? technologiczn? na obrze?ach Ponyville, i prosi o audiencj? u Twej osoby... Czy zezwoli? jej na wej?cie tutaj...?

[Celestia]

Ksi?zniczka Celestia, jak to na ksi??niczk? przysta?o, w?a?nie oddawa?a si? leniuchowaniu, czyli w skrócie le?a?a na ?ó?ku z poduszk? na twarzy. Gdy us?ysza?a otwieranie drzwi szybko rzuci?a j? na bok, zanim którykolwiek z gwardzistów to dojrzy, po czym usiad?a na ?ó?ku. Ród Peacemaker... tak, jeden z bardziej znanych w Canterlot. Cho? przez ca?e jej ?ycie przewin??y si? dziesi?tki rodów, jedne mniej znaczne, inne bardziej. Zastanowi?a si? có? jeden kucyk zamieszkuj?cy obrze?a mo?e zrobi? dla królestwa, ale wtedy przypomnia?a jej si? jedna z zasad ojca:" Je?li kto? pracuje z dala od cywilizacji i mówi, ?e ma co? odkrywczego, to lepiej z nim jednak porozmawia?." Co prawda obrze?a Ponyville to nie by?o pustkowie, ale i tak klacz zapewne sama pracowa?a nad tym.
- Niech zatem Bright Dawn tutaj wejdzie, a wy mo?ecie odej??. Dam sobie rad?, zreszt? ma?o prawodopodobne by chcia?a zrobi? mi krzywd?.

[Bright Dawn]

-Tak jest ksi??niczko. Ju? j? wpuszczamy. -Odrzek? gwardzista, po czym odda? pok?on na po?egnanie w?adczyni, i wyszed? z pomieszczenia.
-Dobrze, mo?esz wchodzi?. Zamkniemy za Tob? drzwi. -Powiedzia? jak zawsze ch?odno do Bright, po czym niebieska pegaz nie?mia?o i powoli wesz?a do pi?knie urz?dzonego pokoju Ksi??niczki. Tak jak powiedzia? gwardzista, drzwi zosta?y za ni? zamkni?te, a sami Gwardzi?ci - bezgranicznie ufaj?cy Ksi??niczce - udali si? z powrotem na swoje stanowiska stra?nicze.
Bright, gdy przesz?a nie?mia?o par? kroków, ujrza?a Ksi??niczk? Celesti? siedz?c? na jej królewskim ?o?u. T?tno jej podskoczy?o tak ?e niewiele brakowa?o do jego eksplozji. Oto Bright ujrza?a jej najwi?kszy autorytet, najwa?niejszego kuca w ca?ej Equestrii... Wzi??a g??boko oddech, i pok?oni?a si? Ksi??niczce najni?ej jak tylko potrafi?a, jednocze?nie mówi?c:
-Witam Ci? mi?o?ciwie i sprawiedliwie Nam i mi panuj?c? Ksi??niczk? Celesti?, ?wiat?o wszelkich kuców i gwaranta pokoju i harmonii... Najmocniej przepraszam je?eli przeszkadzam Ksi??niczce, obiecuj?, ?e zajm? tylko chwilk?... -Po czym nerwowo czeka?a na odpowied? Ksi??niczki...

[Celestia]

- Wsta? moja droga i nie zachowuj si? tak oficjalnie, jeste?my w ko?cu w nie za bardzo oficjalnym miejscu i chocia? tutaj chcia?abym uciec od presji Canterlot, cho? jak na to patrz? to tutaj mnie jednak najbardziej to ?ciga...- Ostatnie powiedzia?a bardziej do siebie ni? do niej. Zszed?a z ?o?a i przyjrza?a si? jej, wygl?da?a na mi?? i interesuj?c? klacz, na pewno nie na kogos szalonego jak by si? mog?a spodziewa?.- Pegaz interesuj?cy si? nauk? i technologi?? To rzadko??, szczególnie gdy wszyscy spodziewaj? si? bardziej pomocy ze strony magii ni? przedmiotów. Zdradz? ci ma?? tajemnice: pr?dzej czy pó?niej magia zacznie traci? na znaczeniu, w?a?nie na rzecz techniki. Po có? rzuca? czary kiedy to b?dzie mniej m?cz?ce, zreszt? magia jest dost?pna tylko dla jednoro?ców, siebie i siostr? pomijam. Post?pu nie da si? zatrzyma?, sama to widze po sobie. Nawet nie wiesz jak wszyscy byli zale?ni od magii jeszcze w zesz?ym milenium, nie by?o wielu dzisiejszych udogodnie?. No ale o tym ju? do??. Napijesz si? wina?
Podesz?a do barku i magicznie go otworzy?a, jak i wybra?a które? z dro?szych win, po czym nala?a je do dwóch kieliszków, jeden kieruj?c w stron? Bright. Wyczuwa?a, ?e ta jest bardzo spi?ta, mo?e to j? nieco rozlu?ni.
- Interesuj?ce, ?e przedstawicielka znacznego rodu mieszka w Ponyville i zajmuje si? nauk? zamiast stara? si? skrada? serca tutejszych szlachciców. I o jak? pomoc dla Equestrii ci chodzi?

[Bright Dawn]

Bright, s?ysz?c pierwsze s?owa Ksi??niczki, podnios?a si? nie?mia?o, spogl?daj?c na ni? przymru?onymi oczami. Czu?a, ?e nie by?a godna nawet na ni? patrze?, a co dopiero przebywa? w jednym pomieszczeniu z tak wielkim autorytetem... Po chwili, zacz??a mówi? lekko dr??cym g?osem:
-Ja... to znaczy... przepraszam, nie chcia?am urazi?... Po prostu... Jest Ksi??niczka dla mnie wielkim autorytetem... wielk? postaci?... nie ma dla mnie wa?niejszego kuca w ca?ej Equestrii od Ksi??niczki Celestii... Dla Ksi??niczki Celestii mog?abym... Wybacz... -Po czym zatrzyma?a si? na chwil? gdy? czu?a, ?e zbacza z tematu. A nie chcia?a zajmowa? Ksi??niczce czasu swoimi prywatnymi przemy?leniami, nie by?a godna tego aby zaprz?ta? jej g?ow? takimi rzeczami... Po tym, Celestia zacz??a w niejaki sposób chwali? jej podej?cie, przynajmniej tak Bright to odbiera?a... Uwa?nie wys?ucha?a jej s?ów, które doda?y jej nieco pewno?ci siebie... Ale tylko nieco. Gdy Celestia podesz?a do barku, Bright odpowiedzia?a jej:
-Ja... Zawsze si? takimi sprawami interesowa?am... To znaczy... Mój ojciec by? i jest dowódc? wojskowym w Cloudsdale... I jak by?am ma?a zabra? mnie na swoim grzbiecie na wojn?... Piastowa? stanowiska dowódcze, wi?c nic mi nie grozi?o... Wtedy si? zainteresowa?am nauk? i technik?, gdy zobaczy?am te ró?ne machiny, or??, i tym podobne... -Po czym znów si? zatrzyma?a, zdaj?c sobie spraw?, ?e znów gada o nic nie znacz?cych g?upotach....
-Przepraszam, nie chcia?am zaprz?ta? g?owy Ksi??niczki tymi nic nie znacz?cymi historiami... -Powiedziawszy to zobaczy?a, jak Ksi??niczka podsuwa jej kieliszek z winem. Bright nie lubi?a alkoholu. Bardzo nie lubi?a. Normalnemu kucowi by odmówi?a, ale Ksi??niczce nie mog?a! Mog?a j? obrazi?, mog?a pomy?le? ?e jest wybredna i rozpuszczona, tak wi?c nie?mia?o i z nerwami przyj??a kieliszek:
-Ja... dzi?kuj?... -Po tym, odstawi?a kieliszek na pó?k? blisko siebie. Us?yszawszy kolejn? wypowied? Ksi??niczki, pocz??a odpowiada? na ni?:
-Ja... To znaczy... Nie by?am... Nie jestem typem duszy towarzystwa... Lubi? przebywa? sama... Pracowa? sama... By? sama ze sob?... Sp?dzanie czasu na nic nie wnosz?cych do ?ycia spotkaniach czy romansach to... tzn wed?ug mnie, nie narzucam... strata czasu... Tak wi?c, dostawszy pieni?dze od rodziców, otworzy?am pracowni? technologiczn? na obrze?ach Ponyville... Gdzie jest cicho i mog? w spokoju pracowa? i realizowa? swoje cele... Przynajmniej... Jeszcze tak jest... A... o pomoc... To... Chcia?abym jako? pomóc w rozwoju technologicznym organów pa?stwowo?ci Equestrii... Wojsku, i tym podobnym... I tak?e, zarobi? na moje utrzymanie na tym... -Po czym powoli zdj??a z grzbietu swój pierwszy wynalazek, czyli nowoczesn? samopowtarzaln? kusz?:
-To mój pierwszy wynalazek... Samopowtarzalna kusza... -Po czym wzdrygn??a si?:
-NIE NIE Ksi??niczko, nie chc? zabija?, nie chc? powodowa? niepokoju... Ale pomy?la?am, ?e wojsko mog?oby si? tym zainteresowa?... I, mog?oby zawrze? ze mn? jaki? kontrakt...

[Celestia]

Ksi??niczka widzia?a, ?e klacz dalej by?a podenerwowana, zastanawia?a si? co zrobi? by nieco zrelaksowa? tutaj atmosfer? skoro wino nie podzia?a?o. Mimo wszystko cieszy?a si?, ?e ostatnimi czasy przynajmniej par? osób potrafi?o okaza? jej szacunek. U?miechn??a si? do niej i cicho zasmia?a.
- Ale? si? denerwujesz moja droga, przecie? ja ciebie nie zjem. Mi?o wiedzie?, ?e w tym co robisz znalaz?a? szcz??cie i rado??, teraz jednak rzadko si? zdarza by kto? by? zadowolony ze swojej pracy. Jak i ?e starasz sama siebie utrzyma? i ?y? na w?asnym, a nie polega? tylko na swoim imieniu. Niestety wielu szlachciców zapomnia?o o tym, ?e samo imi? nic nie znaczy o ile co? za nim nie idzie. Có? z tego, ?e kto? nale?y do wielkiego rodu gdy nie potrafi o niego zadba?, widzia?am sama ju? wystarczaj?co wiele upadków by tego nie zauwa?y?.- Nala?a sobie ponownie wino, nie przepada?a a? tak za alkoholem, ale kiedy ju? dochodzi?o do rozmów czy to dyplomatycznych, czy te? politycznych, alkohol by? niestety nieod??czn? tego cz??ci?. A tutaj zdecydowanie miala by? rozmowa przynajmniej na granicy polityki.

- Wojna motorem post?pu... wiedzia?a?, ?e najwi?ksze odkrycia technologiczne wynajduje si? nie w czasie pokoju, lecz wojny? I ?e wojsko ma decyduj?cy wk?ad w praktycznie ka?dy dzia? nauki? Sama spójrz co zrobi?a?: nie rzecz maj?c? przyk?adowo leczy?, lecz bro?. Nie mówi?, ?e to ?le, by? mo?e to uratuje ?yciu wielu kucom, nie dopu?ci do jaki? konfliktów... Ja a? tak na wojskowo?ci si? nie znam. To w tajemnicy: raz prowadzi?am sama wojn? jako g?ówny dowódca. I niemal Equestria j? przegra?a, tylko szybka zmiana w?adz wojskowych uratowa?a nas przed pora?k?. Od tego momentu wol? to zostawia? facetom, w ko?cu to ich domena, czy? nie? Jak i na technologii a? tak si? nie znam, ale wiem kto lepiej to ode mnie zrozumie. Generale, prosz? tutaj szybko przyj??.- Powiedzia?a do jakiego? kryszta?u, po czym odczeka?a par? chwil. W pewnym momencie drzwi otworzy?y si? i wszed? przez nie czerwony kuc ziemny z siw? bródk?, jak i te? bia?ymi w?osami, ubrany w wyszukany i elegancki mundur z paroma medalami. Sk?oni? si? ksi??niczce, na Bright nawet nie raczy? spojrze?.
- Wzywa?a? mnie pani?
- Tak, Bright Dawn ma co? co mog?oby ciebie zainteresowa?.

[Kaja Redsky]

Coy zosta? dziabni?ty przez jaki? dziwnie rozszczepiony ko?ciec potwora, którego powinien zbada? ortopeda. Wszystko dzia?o si? zbyt szybko, najpierw wskoczy? tam jaki? jamnik, potem poczu? si? by? teleportowanym. Absurdu zbyt wiele jak na pirata o bardzo ma?ym rozumku. W ciekn?c? z brzucha krwi? rozejrza? si? po pomieszczeniu, najpierw zobaczy? Sea, która wci?? ?y?a, potem dziwnie wystrojony pokój, a potem... gulp... Ksi??niczk? Celesti?. Na wielkiego mackowatego potwora ?yj?cego w g??binach oceanu, ratunku! pomy?la?, po czym zacz?? rozwa?a? wszystkie mo?liwo?ci. Jego towarzyszka by?a raczej bezpieczna, ksi??niczka zapewne zadba o swoj? poddan?, ale jego? Co najwy?ej mo?e skaza? na ?mier? za piractwo, albo wys?a? na ksi??yc. Coy osobi?cie lubi? to cia?o niebieskie, ale tylko z perspektywy tysi?cy kilometrów, w?tpi? by pi?? centymetrów od niego mia? to samo zdanie. Ucieka? nie móg?, bo by? ranny. Teleportowa? si?? Nie bardzo wiedzia? gdzie jest. Walczy?? W sumie zosta? zabitym przez ksi??niczk?, by?oby o czym opowiada?... Nie, z?y pomys?. Jednoro?ec zacz?? przeszukiwa? w umy?le zakl?cia, które mog?y mu si? przyda?. W?sy? Z?y pomys?. Muszka i melonik? Nie... Zamiana w ma?ego kotka? Có?, i tak nie ma lepszego pomys?u. Róg pirata zacz?? ?wieci? na ró?owo, nagle jego samego ogarn??a taka sama po?wiata. Nagle b?ysn??o i na ?ó?ku, obok klaczy, zamiast ma?ego, ?licznego, umieraj?cego pirata, le?a? jeszcze mniejszy, jeszcze ?liczniejszy i wci?? umieraj?cy kociak.



- Miaaauuuu! - rzek?.

[Bright Dawn]

Po pierwszej cz??ci wypowiedzi Ksi??niczki, Bright - w ko?cu - si? uspokoi?a, zrozumia?a, ?e Ksi??niczka jest bardzo tolerancyjna i nic jej nie zamierza zrobi? za nieco bardziej nieformalne kontakty. Delikatnie si? zaczerwieni?a z zawstydzenia, gdy us?ysza?a cichy ?miech Ksi??niczki.
-Wiem, wiem, ?e Ksi??niczka mnie nie zje... Mimo wszystko przebywanie tutaj z w?adczyni? Equstrii jest dla mnie wielkim prze?yciem... ...Rodzice od ma?ego wychowywali mnie odpowiedzialnie i konsekwentnie, dzi?ki nim jestem teraz, kim jestem. Z tego co wiem, tak?e... jak to uj?? mój ojciec... czysto?? genów moich przodków tak?e zrobi?a swoje... Mimo wszystko, nie czuj? si? arystokratk?. Ceni? sobie skromno??, ale nie uleg?o??. Kieruj? si? w ?yciu racjonalistycznym i utylitarnym spojrzeniem na wszystko co mnie otacza... Ka?de dzia?anie kucyka ma jaki? cel, w tym i moje dzia?ania maj? cel. Ja swoje cele realizuj?, a to, ?e dzi?ki nim wspomog? moj? ojczyzn?, jeszcze bardziej ociepla mi serce, Ksi??niczko. -Odpowiedzia?a Ksi??niczce Celestii, gdy ta sko?czy?a swoj? pierwsz? wypowied?. Wtem zobaczy?a, jak Celestia przemawia do jakiego? magicznego kryszta?u, przywo?uj?c kogo?. Ledwie kilka sekund pó?niej do sypialni Ksi??niczki wszed? postawny i ubrany w wystawny mundur ogier. Gdy Celestia przedstawi?a jemu Bright, ta si? lekko speszy?a, bo oto znów mia?a rozpocz?? konwersacj? z zapewne bardzo wa?n? osobisto?ci?.
-Tak, to ja jestem Bright Dawn... Dzie? dobry panu. -Przywita?a si? wstaj?c na chwil? z ?ó?ka, salutuj?c wojskowemu. Od dziecka by?a uczona oddawania pe?nego szacunku pracownikom wojska. Po tym, kontynuowa?a:
-Rozmawia?am z Ksi??niczk? na temat mojego skromnego wk?adu w pomoc Equestrii. Prowadz? ma?? pracowni? technologiczn? na obrze?ach Ponyville i zajmuj? si? tam projektowaniem i budowaniem ró?nych przydatnych urz?dze?, nie tylko z zakresu wojskowo?ci. Nie mniej, militaria s? moim g?ównym kierunkiem rozwoju. Chcia?am przedstawi?... -Wypowied? przerwa?o jej bardzo dziwne zjawisko, gdy znik?d pojawi? si? ciemnoczerwony kuc o dosy? dziwnej grzywie. U Bright natychmiast w??czy?a si? reakcja obronna. Zdj??a kusz? z pleców, wyj??a magazynek, i unosz?c si? delikatnie w powietrze, za?adowa?a swoj? samopowtarzaln? kusz? i wycelowa?a w kuca w przeci?gu kilku sekund. Wtem jednak, kuc zamieni? si? w ma?ego kotka, co jednak ani troch? nie u?pi?o czujno?ci klaczy.
-Ksi??niczko, intruz! -Powiedzia?a stanowczo celuj?c z kuszy prosto w g?ow? kotka.

[SeaCoast]

Klacz nie do?? ?e cierpia?a ze smutku o strat? jej ukochanej pami?tki teraz p?aka?a te? z bólu. Na szcz??cie nie by?o to ?miertelne przebicie ale bardzo bolesne. Nie wiedzia?a co si? dzia?o ale gdy otworzy?a zap?akane oczy zobaczy?a ?e jest w jakim? pi?knym pokoju. J?cza?a ci??ko z bólu nie wiedz?c co mo?e zrobi?. Pó?szeptem powiedzia?a
- Pomocy...
Mia?a nadziej? ?e kto? jej udzieli. Ból by? okropny a przy okazji czu?a jak czarna ma? w jej ranie powoli zaczyna rozprowadza? si? po ciele.
- J-ja... Nie chc?... umiera?...
wyszepta?a krztusz?c si?.

[Celestia]

Celestii Bright przypad?a do gustu, by?a taka jaki powinien by? ka?dy szlachcic. Pozwoli?a jej doko?czy? przemow? i dopiero wtedy wezwa?a swojego genera?a. Gdy Hardbeld wszed? i ta mu zasalutowa?a, skin?? do niej g?ow? i pokaza? by zacz??a mówi?. Wys?uchiwa? zaciekawiony tego co mówi?a, zawsze interesowa?y go wszelkie nowinki wojskowe z praktycznego punktu widzenia: zazwyczaj to sporo kosztowa?o i zawsze da?o si? co? uszczkn?? do swojej kieszeni. Przemow? Bright przerwa? wybuch ?wiat?a i pojawienie si? nowych go?ci. Hardbeld zdziwi? si?, ?e nie skonfiskowano pegazicy jej kuszy, trzeba b?dzie potem opierniczy? tutejsz? stra?. Na pocz?tku pojawi? si? jaki? jednoro?ec co po chwili zamieni? si? w kotka, zakrwawionego jakby by?o tego ma?o, a zaraz po niej pojawi? si? zakrwawiony kucyk ziemny p?ci ?e?skiej.
Reakcja ksi??niczki by?a prosta do przewidzenia: zrobi?a kamienn? twarz robi?c dobr? min? do z?ej gry i przewiduj?c kto ich tutaj sprowadzi?. Genera? Hardbeld te? o dziwo zachowa? spokój, wyj?? swoj? fajeczk?, nape?ni? j? tytoniem i zapali?, po pomieszczeniu rozszed? si? zapach wanilii. Bycie tak blisko ksi??niczek mia?o swoje plusy, mo?na by?o sobie na wiele pozwoli? bez ?adnej obawy o kar?.
- Musz? przyzna? ksi??niczko, ?e twój ?art ci si? uda?, to prawie jak wtedy gdy mieli?my przeprowadza? manewry w pustynnych warunkach i si? okaza?o, ?e pegazy dosta?y rozkaz wywo?ania tam ulewy.- Powiedzia? stonowanym g?osem podejrzewaj?c, ?e Bright jest w rzeczywisto?ci Lun?.
- Nie generale, to nie jest ?aden ?art... a na pewno nie mój.- Pewno ksie?niczka normalnie by si? za?mia?a z absurdu tego wszystkiego, ale nie wypada?o tego teraz robi?. Podesz?a do rannej, kolorowej klaczy i dotkn??a j? rogiem, zaklepuj?c wszystkie jej rany i wyci?gaj?c z niej ten jad. Po czym skierowa?a si? do zakrwawionego kotka i zacz??a go g?aska? kopytem.- Jaki ma?y s?odki jednoro?ec, mo?e wrócisz do swojej poprzedniej postaci?

[Kaja Redsky]

Coytek spokojnie sobie krwawi? kiedy wszystkie te dziwne i skomplikowane rzeczy si? dzia?y obok niego. Najpierw jaka? niebrzydka klacz w ciekawym odcieniu turkusu wpadaj?cego w lazur, jednak nie w jego gu?cie bo zbyt powa?na, co wida? po pó? minuty znajomo?ci, celowa?a do niego z jakiej? dziwacznej kuszy, potem ksi??niczka zacz??a rozmawia? z jakim? wysokim rang? genera?em o nim, jakby by? ?artem (ci u w?adzy, wida?, tak ju? maj?, ?e traktuj? maluczkich jak g?upi dowcip). Wreszcie Ja?nie Celestia ruszy?a swój Czcigodny Ty?ek i uleczy?a Sea. Wedy pirat odetchn?? g??boko i nawet da? si? pog?aska? mrucz?c cicho. Jednak kiedy ksi??niczka wspomnia?a o zmianie postaci furkn?? i zamacha? ?apk? z wyci?gni?tymi pazurami, nie zadrapa? jej, ale da? do zrozumienia, ?e w wypadku otwartych aktów agresji zareaguje proporcjonalnie z wykorzystaniem wszelkich dost?pnych ?rodków. Nawet gdyby wiedzia? jak zmieni? posta? (g?upia historia, zakl?cia nauczy? si? dla wyg?upu podczas jednej z solidnie zakrapianych imprez, kiedy si? obudzi? by? ju? kucem, nie wiedzia? jak powróci? do swojej postaci, zapewne nast?powa?o to po jakim? czasie samoistnie) to i tak by tego nie zrobi?, by? przecie? pewnie poszukiwany, nie móg? ujawni? si? w ?rodku mrowiska tych stra?ników.

[Bright Dawn]

Gdy w pomieszczeniu pojawi? si? kolejny kuc, tym razem klacz rasy kuc ziemny, Bright natychmiast w ni? wycelowa?a swoj? kusz?, my?l?c tylko:
-Co do cholery... Jaka? zmowa przeciwko mnie czy co...?
Widz?c jednak, ?e klacz jest dziwnie ranna i ca?kowicie bezbronna, od?o?y?a bro?, przy czym zdziwi? j? nienaturalny spokój Genera?a. Spojrzawszy na niego, chcia?a doko?czy? swoje zdanie, mimo panuj?cej wokó? dosy? niecodziennej sytuacji:
-Generale, mimo panuj?cego tutaj absurdu, chcia?am tylko doko?czy?, ?e owa kusza któr? trzymam to mój pierwszy wynalazek. Jest to samopowtarzalna kusza, zbudowana z lekkich i wytrzyma?ych materia?ów. Chcia?abym podpisa? kontrakt z Królewsk? Armi? Equestrii na dostarczanie schematów kolejnych przydatnych wynalazków. Pozwoli Pan, ?e szczegó?y wkrótce. -Po czym zwróci?a si? do Ksi??niczki spokojnym g?osem, ju? bez strachu i niepewno?ci:
-Ksi??niczko Celestio, czy Twa osoba wie mo?e, co si? tutaj w?a?nie dzieje...?

[SeaCoast]

Gdy Sea zosta?a wyleczona poczu?a wielk? ulg?. To czarne co? wchodzi?o coraz g??biej w jej cia?o. Czu?a si? jakby chcia?o nad ni? zapanowa?. Na szcz??cie Celestia by?a blisko... Zaraz...
- Celestia?! - Krzykn??a zdziwiona klacz po chwili zatykaj?c pyszczek kopytkami. - To znaczy... Witaj ksi??niczko... Em... Co ja tu robi?? Albo w??niejsze pytanie... Gdzie ja jestem? - Pyta?a si? zdziwiona i ujrza?a ma?ego czerwonego kotka którego s?odko?? przebija?a wszelkie granice. - Ojejku jaki ??odziak! - Sea z?apa?a kotka i unios?a go w gór? po czym przytuli?a do siebie. - Kto jest najs?odszym kotkiem... No kto...- Cieszy?a si? ale po chwili u?wiadomi?a sobie kto znajduje si? w jej towarzystwie. Od?o?y?a kota i opu?ci?a ?epek.