Królewskie korytarze

[Dark Mind]

Dark Mind rozgl?da? siè z zaciekawieniem .
- Witaj ksi??niczko Luno mam szczer? nadzieje , ?e moje us?ugi oka?? si? przydatne .
Uk?oni? si? nisko .
- Czekam na rozkazy .

[Luna]

-Dobrze..mi?ych snów Grinch-powiedzia?a machaj?c mu kopytem na dobranoc..
-Panie Mind prosze si? rozgo?ci?..ja ide spa?.. dobranoc..porozmawiamy jutro dobrze..-powiedzia?a po czym skierowa?a si? w strone swojej komnaty..
-[b]Dobranoc Soar!-[b/]doda?a przed wej?ciem do komnaty
[zt]

[Soar]

Dobranoc wasza wysoko??...- Powiedzia? do odchodz?cej ksi??niczki.
To co Mind. Jak chcesz mo?esz tej nocy spa? w mojej komnacie. Ja i tak nie ?pi?...- Stwierdzi?, patrz?c na Minda, po czym wszed? do swojej komnaty i otworzy? okno, i usiad? na parapecie.

[Dark Mind]

- Jak chcesz Soar .
Mind wszed? do komnaty i postawi? w niej kufer dziadka . A sam po?o?y? si? na ?ó?ko .
- Dobranoc .

[Soar]

Dobranoc Mind.- Stwierdzi?.
Zapatrzy? si? w pi?kne nocne Niebo, I powoli uton?? w marzeniach...
Nocne niebo zawsze go fascynowa?o i pozwala?o wyciszy?...


(Ten pokój ma teraz osobny temat, wi?c Z/T)

[Shade Hunt]

Shade czeka?a cierpliwie w innym korytarzu obserwuj?c dwójk? kucy i ksi??niczk? Lun?. Za jej czasów nie przebywa?a w towarzystwie Luny za cz?sto i wed?ug niej Luna nie wiele si? zmieni?a. W zasadzie w wygl?dzie tylko troch? uros?a od ziemi. Ciekawe jak z charakterem pomy?la?a Shade analizuj?c pozosta?? dwójk? kucy która s?odzi?a i podlizywa?a si? Lunie ?e a? mi?o. Shade przewróci?a oczami. W ko?cu jeden z jednoro?ców stoj?cych przy Lunie przyprowadzi? innego jednoro?ca i kuce si? rozesz?y. Tak?e Luna gdzie? posz?a. Shade upewniwszy si? ?e horyzont czysty ruszy?a w stron? biblioteki. Zgodnie z tym co obieca?a Celesti nie chcia?a zwraca? na siebie uwag?

z/t

[Soar]

Soar po cichu opu?ci? pokój i zamkn?? drzwi. Od ?rodka nie trzeba by?o klucza, wi?c Mind sobie poradzi.
Wokó? by?o pusto. Postanowi? si? przej?? korytarzami fortecy.
Przechadza? si? tak kilka minut, ogl?daj?c Gobeliny i Witra?e. Przedstawia?y ró?ne Wa?ne chwile w Historii Equestrii. Pokonanie Night Mare Moon, zniszczenie Discorda, i inne ciekawe sceny.
Stan?? w jednym z okien, i przez zielony witra? zapatrzy? si? w wschodz?ce s?o?ce.

[Celestia]

Celestia uzna?a, ?e przed spotkaniem z nieznajomymi wypada?oby co? zje??, zatem skierowa?a si? ku królewskim kuchniom. Po drodze wyczu?a nowego kuca w pa?acu, zatem przy okazji b?dzie go mog?a od razu pozna?. Zauwa?y?a, ?e czarnawy jednoro?ec sta? przy oknie i przygl?da? si? zachodz?cemu s?o?cu, sama zawsze przepada?a za tym widokiem. Ale nieco mina jej zrz?d?a gdy zobaczy?a kto to- jednoro?ec Soar, który swego czasu si? jej postawi?. Przypomnia?a sobie, ?e wedlug s?ów generala ten jest ?cigany, nieco j? wi?c zdziwi?a jego obecno?? w Canterlot, i to jeszcze w ?rodku pa?acu. Podesz?a bli?ej, mru??c swoje du?e oczy.
- Pi?kny widok, czy? nie? Widz?, ?e masz sporo odwagi przybywaj?c do zamku.

[Soar]

Soar odwróci? si? przestraszony. Jego gadzie oczy rozszerzy? si? do granic mo?liwo?ci, by?y teraz niemal okr?g?e. Przykl?kn??, po czym wyj?ka?.
-Dz-dzie? do-dobry, wasza wysoko??- Ba? si? ?e zanim zd??y cokolwiek wyt?umaczy?, zostanie obezw?adniony, i pojmany.- T-tak, wasza wysoko?? Bardzo pi?kny.- Soar powoli, opanowywa? strach, ale nogi dalej trz?s?y si? jak galareta...
Odwa?ny? O-o czym wasza wysoko?? mówi?- Zapyta? nie wiedz?c co my?le?.

[Celestia]

Wróci?a wzrokiem do Soara, ten trz?s? si? jak galareta. Wiedzia?a, ?e nie powinna, ale jednak napawa?a si? tym widokiem.To by?o ca?kowite pokazanie jej w?adzy, strachu przed jej moc?. Tak, to by? zaiste fascynuj?cy widok. Mimo wszystko nie mog?a d?ugo tego ci?gn?? przy ?wiadku. Ale w takich chwilach rozumia?a brutalno?? gryfów, ta ich pewno?? siebie i bezlitosno??.
- Tak Soar, odwada. Jeste? poszukiwany przez ca?e pa?stwo, a ty nic sobie nie robi?c z tego przebywasz w zamku, który wcze?niej infiltrowa?e?. To mo?na uzna? za zdrad? stanu, a kar? za to jest ?mier? lub...- Tutaj podesz?a bli?ej niego, schylaj?c swoj? g?ow? i szepc?c do jego ucha.- Kastracja.
Odesz?a nieco na bok zastanawiaj?c si? nad jego reakcj?, có? takiego on teraz zrobi.

[Soar]

Wasza wysoko??... Ja...- G?os mu si? za?amywa?, a nogi odmawia?y pos?usze?stwa- Ja... Zosta?em uniewinniony... Przez K-ksi??niczk? Lu-Lun?... W zamian... Za przysi?g?... Wiecznej s?u?by... I bezwzgl?dnej Lojalno?ci... - Wyj?ka? By?y najemnik.
I... T-teraz jestem... "Gwardz-dzist?" Ksi??niczki... Luny- Kontynuowa? Soar patrz?c na ksi??niczk? Celesti? wzrokiem, ?miertelnie przestraszonego. Serce mu bi?o, tak, jak by mia?o wyrwa? dziur? w klatce piersiowej, a p?uca nie chcia?y pobiera? Powietrza.

[Celestia]

Zastanowi?a si? nad tym. Czy?by jej siostra by?a tak g?upia i postanowi?a uniewinni? kuca, który swego czasu móg? przyczyni? si? do szkody Equestrii? Znaj?c j? nie by?o to wykluczone, nie mia?a w?tpliwo?ci co do jej dobroci, szkoda ?e nie mog?a powiedzie? tego samego o jej umy?le i rozwadze... Mimo to, je?li tak by?o, nie mog?a mu nic zarzuci?, nic powiedziec, nic zrobi?- nale?a? do jej siostry i w sumie mo?na powiedzie?, ?e by? jej w?asno?ci?, jej "zabawk?"... Zabawne, ?e cho? zawsze gardzi?a swoim ojcem za takie my?lenie coraz bardziej zaczyna?a by? do niego podobna. To pewno przez ostatnie wydarzenia, to ich sprawka.
- A wi?c moja siostra ciebie uniewinni?a i zrobi?a swoim stra?nikiem? Bardzo przyjemnie z jej strony, taka lito?? i ?agodno??, wszystko to czego mo?naby si? spodziewa? po mojej siostrze. Szkoda, ?e to ja musz? gra? rol? tej z?ej, tej znienawidzonej i zwalaj?cej na siebie wszystkie niepowodzenia. No ale ona zostawia ca?? w?adz? mi na g?owie, a sama podró?uje po kraju i zapoznaje si? z kucykami...- Zdziwi?a si?, ?e tyle mu mówi. To by?o co? w rodzaju ostatniej mowy do swej ofiary, mo?e tak w istocie by?o? Podesz?a do niego rozchylaj?c skrzyd?a i tykaj?c ich ko?cem jego bok.- Powiedz mi czemu tak si? trz?siesz? Czego si? boisz?

[Soar]

Soar poczu? na swoim boku delikatny dotyk skrzyd?a ksi??niczki. Doda?o mu to troszeczk? pewno?ci siebie, wystarczaj?co by przesta? si? j?ka? i stan?? w miar? stabilnie.
Wasza wysoko??... Nie chc? k?ama?, wi?c powiem tylko prawd?.-Najemnik wzi?? g??boki wdech, po czym kontynuowa?- Boj? si? waszej wysoko?ci. Wie, wasza wysoko?? co si? mówi o kucach które si? waszej wysoko?ci narazi?y? Wiele si? tego nas?ucha?em, boj? si?, ale jednak w przeciwie?stwie do kucy, którym nic nie zrobi?a?, lubi? wasz? wysoko??. Wiem, grzmi to jak bym chcia? ratowa? w?asn? g?ow?, pochlebstwami. Ale tak nie jest. Teraz jestem bezwzgl?dnie szczery.- Soar przerwa? i spojrza? w oczy ksi??niczki. Po chwili doda?-
I wbrew temu, co niektórzy twierdz?, nigdy nie dzia?a?em na szkod? Equestrii. Prosz? mi równie? wybaczy? niesubordynacj?, wtedy na polanie.- Soar ukl?kn?? czekaj?c na reakcje ksi??niczki

[Celestia]

- Mi?o wiedzie?, ?e sta? ciebie na s?owa prawdy, to tylko dobrze o tobie ?wiadczy. W tych czasach rzadko kto stosuje si? do tego, a wielka szkoda... I mam nadziej?, ?e nie starasz mi si? przypochlebia? na si??, to by by?o ju? lekko obra?liwe dla mnie, co? jak brak szacunku. Tak, zdarza?o mi si? zrobi? co? wi?cej, ale zawsze mia?am ku temu dobry powód. Zastanwiam si? czy nie jestem zbyt dobra dla kuców które mi si? narazi?y, bo par? z nich wiedzie ca?kiem spokojne ?ycie. Ale nie b?dziemy tutaj rozmawia? o moralnio?ci przecie?.
Chodzi?a przy nim, tak jak drapie?ny kot okr??a swoj? ofiar?. Wreszcie przystsan??a przed nim i spojrza?a mu prosto w oczy, ju? ich nie mru??c lecz maj?c je w pe?ni otwarte.
- Mam nadziej?, ?e nie dzia?a??? na szkod? mojego... naszego kraju, to by?by wstyd gdyby który? ze stra?ników si? tego dopu?ci?. I wybaczam ci tamto, zreszt? kiedy? ju? ci to wybaczy?am. Mam nadziej?, ?e nie zawiedziesz mojej siostry, ?e dobrze b?dziesz spe?nia? funkcje jej gwardzisty. Zatem bywaj, Soar.
Okr??y?a go z lewej i posz?a dalej, zostawiaj?c czarnego jednoro?ca samego.

z/t

[Dark Mind]

Mind ?wawo opu?ci? komnat? Soara . A jego samego ujrza? tu? obok odchodz?cej ksi??niczki dnia .
Podszed? do najemnika który marnie wygl?da? .
- Dzie? dobry Soar . Co? Ci si? sta?o ? Wygl?dasz marnie . Chcesz ze mn? poszuka? czego? do jedzenia ?