Nieprzyjemne wibracje przebieg?y przez pomieszczenie, prowadz?c do pop?kania kilku butelek i zaniepokojenie kilku bywalców przybytku. W chwil? po nich da?o si? us?ysze? pewien bardzo niepokoj?cy d?wi?k, który momentalnie postawi? Karczmarzy na baczno??.
- Dwon, bijom w dzwon, ratowa? trunki! - wrzasn?? jeden z Karczmarzy, wpadaj?c na drugiego, który w?a?nie szed? po jednego marudera, b??kaj?cego si? po Cytadeli... Strach by by?o pomy?le?, co by si? sta?o, gdyby jeden z paradoksalnie powsta?ych jego egzemplarzy wpad? w odm?ty planów Chaosu, podczas gdy reszta by uciek?a. N przyk?ad okaza?by si? band? nieczu?ych sukinsynów.
- Jesztem jusz, jesztem! - wysapa? zdyszany Karczmarz, który w?a?nie wpad? przez drzwi frontowe, nios?c nar?cze zwojów, ksi?g, ma?ych drewnianych ksi??eczek i nefrytowy pos??ek Eris.
-Uratowa?... ksiemgi, manuskypfy, insynia! Hik... hik... polejsie!
- Ostania kolejjjka, hik! - jeden z Karczmarzy uzna?, ?e jest jeszcze dosy? czasu, by pola? reszcie, kilku nie doko?ca ogarniaj?cym, o co chodzi, moczypyskom, b?d?cym obecnie jedynymi kucami w ca?ej Cytadeli i ostatecznie... chórowi Duchów. Co tam, niech maj? ten ostatni raz, ka?dy ma prawo si? zabawi? przed ?mierci?. W tym czasie przez Cytadel? przesz?a kolejna fala wstrz?sów, powoduj?c oderwanie si? ?yrandola od sufitu i jego uderzenie o pod?og?. Wszyscy zebrani, nie zwa?aj?c na panuj?ce warunki rozpadu ich odwiecznego domu, w stoickim spokoju dopili postawione kielichy, paru Karczmarzy zrobili jeszcze wypad do biblioteki i by zebra? maruderów po korytarzach, po czym Karczmarz, wspomagany przez Karczmarza, oddawszy to, co d?wiga?, Karczmarzowi, otworzy? w drzwiach do schowka na szczotki portal i ca?? grupa, stanowi?ca istne panoptikum dziwade?, opu?ci?a ton?cy okr?t. Ahoj!
[z/t]