Strona 1 z 1

Korytarz na piętrze

PostNapisane: 31 mar 2012, o 22:44
przez Syriusz
Czarny przeliczy? si?. S?dzi?, ?e mgliste ?wiat?o szpitalnych lamp nie wyrz?dzi mu najmniejszej krzywdy. Niestety, um?czony umys? Syriusza znacznie utrudni? funkcjonowanie po?ród jasno?ci. Ratunek by? tylko jeden. Pozby? si? ?wiat?a! Jednak?e? Sam nie da?by sobie rady. Wniosek? Potrzebna jest pomoc szale?ca! O?lepiony, zapad? si? w sobie i umkn?? na drug? stron? ja?ni, gdzie p?oche imaginacje i sny wiecznie ?ywe prym dzier?y? mog?y nad ?wiatem realnym. Ocucony nag?? pobudk? Syriusz z trudem ?apa? oddech. Skierowawszy b??dz?cy wzrok w stron? Rude Smile, zostaj?cej w progu drzwi sali 404, zdo?a? wyplu? z siebie zaledwie kilka wyrazów.
- Co... Znowu wolny?... I ty...! Znam... - chcia? powiedzie? "ci?", jednak?e um?czony umys? rozkwit? obrazami m?ki. Wszystko co widzia?, prze?y?, poczu?... Wraca?o, by uderzy? ze zdwojon? si??! Szalony? Mo?e. Ale to nie to... Berith, Aaddon, Czarny... To wszystko by?a... PRAWDA! Ciemno?? dotkliwie przypomnia?a mu o wiecznej udr?ce. Widzia? jasno. Czarny wiedzia?. Wiedzia?, co robi?! Syriusz upad? i krztusz?c si?, s?ucha? jego nawo?ywa?.
- Zaaaabierz... Zabierz je! - krzycza?y jego usta. - Tak! To nam pomo?e... - ciemno?? najwidoczniej usun??a skutki ot?piaj?cych zmys?y lekarstw. G?os zdawa? si? dr?e?: Pami?tam...!. Syriusz podniós? si? i pewnym ju? krokiem skierowa? si? ku najbli?szemu w??cznikowi ?wiat?a. Pstryk. Zgas?y wszelkie lampy, o?wietlaj?ce korytarz. Wykradzione my?li triumfowa?y, powraca?y gromadnie. Nic nie o?lepia?o, wi?c Syriusz móg? odebra? to, co odebrano mu ju? dawno temu...
- To jak, idzieeeemyyy? - rado?nie zwróci? si? do klaczy. - Mam wieeelee do nadrobienia. Opowiesz mi co straci?em przez ten czas? ? powiedzia? i ruszy? w kierunku magazynu. By? zamy?lony i sprawia? wygl?d osoby prowadz?cej dialog wewn?trzny. Jak móg? da? si? tak omota??! To wina lekarzy? Ich niebieskich pigu?ek! Zdruzgotana ja?? Syriusza powraca?a na w?a?ciwe sobie tory. Panuj?ca wokó? ciemno?? przyspiesza?a jedynie proces. Mo?e to zaledwie namiastka prawdziwej nocy, ale i tyle wystarczy by odzyska? si?y. ?Pora si? uwolni?? ? pomy?la?. ? "Zbyt wiele zmarnowali?my czaaasuuuu?!?

Re: Korytarz na pi?trze

PostNapisane: 7 kwi 2012, o 23:08
przez Casimir
Syriuszu! W?a?nie chcia?em Ci? odwiedzi? i pomóc w ewakuacji a tego grajdo?u, ale widz?, ?e wygrzeba?e? si? sam. Patrz, co przynios?em! - mówi?c to, wyci?gn?? z kieszeni p?aszcza butelk? wina, maj?cego na etykietce narysowane jakie? bardzo podejrzane zielsko, dosy? star? dat? i Zebric? jako kraj pochodzenia. Poci?gn?? spory ?yk i poda? Syriuszowi. - Na zdrowie, pomo?e Ci pozbiera? zmys?y do kupy... Czy ten zegar w?a?nie pokaza? mi obsceniczny gest...?! - rzek? skonsternowany. W oczach Casimira, zegar wcale nie chcia? przeprosi? i si? zrehabilitowa?, wi?c by? to ostatni obsceniczny gest wykonany w ci?gu jego monotonnej, roztykanej egzystencji. Rozpalona do bia?o?ci kula lodu uderzy?a w jego tarcz?, powoduj?c dezintegracj? ca?ego mechanizmu i obsypanie wszystkich obecnych mechanicznymi trzewiami czasomierza.

Re: Korytarz na pi?trze

PostNapisane: 8 kwi 2012, o 23:11
przez Rude Smile
Zr?cznie lawiruj?c w powietrzu Rude Smile przemkn??a przez wyj?cie z sali 404, p?dz?c za Syriuszem. Widzia?a jego m?ki, jego konwulsje na szpitalnej pod?odze i si??, jak? tylko w ten sposób mógl w sobie obudzi?. Widzia?a jak dzia?a na niego ?wiat?o, wi?c szybko wzlecia?a ponad niego, by swymi skrzyd?ami i cia?em przynajmniej na moment zas?oni? ?wiat?o lampy, które bezczelnie emitowa?o swoje cz?stki prosto w niego. Wówczas si? wybudzi?, budz?c si? z amoku i... wpadaj?c w drugi, który, cho? bardziej chorobliwy, zdecydowanie bardziej odpowiada? Rude Smile. I zaraz si? podniós? i ?wiat?a zgas?y, a ona przemkn??a obok niego, tn?c powietrze skrzyd?ami.
- Nie mam poj?cia ile tu gni?e?, ale na moje to niewiele straci?e?! - Zawo?a?a, p?dz?c przez korytarz. I wtedy w ciemno?ciach nie dostrzeg?a w por? Casimira, a wpadaj?c w niego wytr?ci?a mu z obj?? ukochan? butelk? tu? po tym, jak zabra? porz?dny ?yk jej zawarto?ci. I wszystko wyl?dowa?o na pod?odze w?ród rozbitego szk?a. Niczym rykoszetem odbi?a si? od niego i od ?ciany, by zaraz powali? na ziemi? jeszcze szafk? medyczn?, stoj?c? z boku, lecz zaraz odzyska?a fason robi?c p?tl? w powietrzu. - Przed nami ca?a noc! Czas nadrobi? zaleg?o?ci, mój drogi! - Krzykn??a triumfalnie, na moment podlatuj?c ku niemu i p?dem powietrza dodaj?c mu otuchy. - Zaczynaaaajmy!

Re: Korytarz na pi?trze

PostNapisane: 8 kwi 2012, o 23:24
przez Shadowblade
Przez ciemny korytarz niesie si? odg?os biegn?cego kucyka. Lecz nie brzmi to zupe?nie jak kopyta, z co drugim d?wi?kiem wydawanym przez p?dz?cego kuca dr?y pod?oga. Specjalne bojowe obuwie Shadowblade'a trzaska pytki, którymi wy?o?ony jest korytarz. Na grzbiecie wojownika zawieszony jest runiczny topór bojowy, metalowe elementy z ka?dym ruchem wydaj? d?wi?k, wilczy medalion ko?ysze si? na szyi, a na g?owie nie ma he?mu, jest tylko piel?gniarski czepek. Tak to tylko jedna piel?gniarka z personelu szpitalnego p?dzi do pacjenta w potrzebie. Kogo to obchodzi ?e ta "medyczka" ma brod? i postur? przypomina bardziej najemnego zbira?

Oczy Shadowblade'a przystosowa?y si? do widzenia w ciemno?ci. Kuc p?dzi? do sali 404. Zatrzyma? si? gwa?townie kilka pomieszcze? przed swoim celem. Dostrzeg? w oddali dwie postacie. Pot??ny growl bezlito?nie rozerwa? cisz? jaka panowa?a na korytarzu.
-SYRIUSZ! To ty?! Kto tam na brod? Celestii jeszcze z tob? jest?!

Re: Korytarz na pi?trze

PostNapisane: 9 kwi 2012, o 11:46
przez Syriusz
Syriusz odzyskiwa? si?y. Jeszcze chwila, mo?e dwie-trzy i znów b?dzie móg? ogl?da? ?wiat?o dnia. Pó?mrok szpitalnego korytarza dzia?a? na niego koj?co. Pomaga? posk?ada? my?li. "Ciekawe, co sta?o si? z moim domem...", pomy?la?. "Czeeeekaaaa... Czeeeka, skaaarbie...!" - odpowiedzia? g?os rozbrzmiewaj?cy gdzie? pod czaszk?. To ca?kiem pokrzepiaj?ca my?l. Cytadela Ob??du... Ruiny w samym sercu lasu Everfree. Jego schronienie, twierdz i samotnia... Tam b?dzie bezpieczny i daleki od trosk tego ?wiata. Tak. Pora wróci? do domu...

- Ach... No, skoro tak... - rzuci? w stron? ruchliwej klaczy. - Co powiesz na ma?? przechadzk?? Chcia?bym... Wróci? do dooomuu... Dzi?kuj? za... Nieoczekiwan? wizyt?. My?la?em, ?e tu zwariuj?! - powiedzia? i za?mia? si? weso?o z nieukrywan? nutk? ironii w g?osie.

Oczy za?wieci?y mu ?yw? czerwieni?, gdy tylko dostrzeg? majacz?c? w cieniu posta? Casimira, krzycz?cego do niego z daleka.

- I ty? Tutaj...? - powiedzia? do Casimira w momencie, gdy Rude poch?ania?a zawarto?? jego butelczyny. - Mmmm... Mamy dzisiaj szcz??cie, szcz??cie, skaaarbieeee!... Nie zapominasz o starych przyjacio?ach, co? No... Czuj?... Dobr? zabaw?! A Ty? - u?miechn?? si? do Rude. - Ach... Jak?e bym chcia? ujrze? znów moje maluuutkieee... - powiedzia? i wda? si? w rozmy?lania na temat swego zagubionego ekwipunku, spoczywaj?cego spokojnie w jednym z zapomnianych pokoi szpitalnych... - Ale, ale... - posmutnia? wyra?nie, gdy butelka o nieokre?lonej zawarto?ci si?gn??a pod?ogi, rozbijaj?c si? na setki kawa?eczków. - Ja te? chcia?em si? napi?... Ekhm. Niewa?ne. Taaak... Nadrobiiimy... Nadrobiiimy wszyyystko! - wyszepta? z nieukrywan? rado?ci?.

Roztargnionego Syriusza otrze?wi? nieoczekiwany odg?os stukotu kopyt i... ?piewny d?wi?k metalu? Czy?by wiedzieli ju? o jego ucieczce? ZNAJ? ICH POZYCJ??! To wina tego doktora... To on, to on, TO ON! Wróci?, by m?ci? w g?owie? Swoimi... pigu?eczkami?! "NIE!", wykrzycza?a metafizyczna wola Syriusza i Czarnego. Czarny kuc potrzebowa? opieki... Czu?o?ci... Ciemno?? zna?a potrzeby swego dziecka. Niczym matka otuli?a go swym mrocznym p?aszczem, sprawiaj?c, i? przestrze? wokó? szale?ca zadrga?a, jakby czekaj?c... Cie? zgromadzony w pomieszczeniu opad? triumfalnie na jego cia?o, staj?c si? materialnym przed?u?eniem jego my?li. Materi? na us?ugach woli... Metafizyczna macka, nabrawszy pr?dko?ci, sun??a b?yskawicznie w stron?, z której spodziewa? si? ataku, jednak?e... ku jego zdziwieniu, Syriusz nie zasta? tam gromady lekarzy, próbuj?cych uwi?zi? go w bia?ych p?tach kaftana bezpiecze?stwa. Olbrzymia siostra oddzia?owa górowa?a nad zebranymi. W swojej urodzie mia?a co? zdecydowanie nietutejszego. Uderzaj?ce by?y zw?aszcza jej ostre, marmurowe rysy i d?uga, postrz?piona broda... "Helga...?", pomy?la? Syriusz, nape?niony niejasn? obaw?. Jednak?e... Kiedy przyjrze? si? jej z bliska, wygl?da znajomo!

- Sioooostroooo...? - rzuci? odr?twia?y. - Chcia?em wymieni? basen. Ten... By? ju? pe?ny...! - proces my?lowy próbowa? sklei? w ca?o?? rozsypan? uk?adank? wspomnie?. Krew wrza? ju? w szale?cu, przypominaj?c dawne cierpienie i wspólny trud walki. - Shadowblade... - wyszepta? oniemia?y i wybuchn?? spazmami niekontrolowanego ?miechu. - Paskudne z ciebie babsko! - rzuci? i za?mia? si? jeszcze mocniej. - A ju? my?la?em, ?e o mnie zapomnia?e?. Gdzie ci? wci??o? Zab??dzi?e?? - doda? drwi?cym g?osem, uradowany obecno?ci? dawnego towarzysza.

Re: Korytarz na pi?trze

PostNapisane: 9 kwi 2012, o 14:07
przez Casimir
Casimir, widz?c ogólne poruszenie, wyci?ga kolejn? flaszk? i cz?stuje wszystkich dooko?a. Samemu zastanawia si?, kto jeszcze mo?e siedzie? w zamkni?tych pokojach. W sumie... czemu by ich nie uwolni?? B?dzie lepsza impreza. Definitywnie, lepsza. Czym by tu... z braku ?omu wyci?? magi? pr?t z okratowania, jeden koniec rozgrza?, sp?aszczy?, och?odzi? i zabra? si? do wy?amywania zamków, oraz ewentualnie do odwi?zywania kuracjuszy od ?ó?ek. Jak si? bawi?, to si? bawi?, drzwi wy?ama? i nie wstawi?... zaintonowa?. T?umek oszo?omionych wariatów, spaceruj?cych po korytarzu, zacz?? rosn??.

Wy?amuj?c, zagadn?? Syriusza - Co oni tu z Tob? zrobili, konfratrze... Nie ?adnie. - po znalezieniu jakiego? innego ob??kanego, maj?cego dosy? oleju w g?owie, by kontynuowa? wypuszczanie innych. Nast?pnie uda? si? do lekarskiej kanciapy i wróci? z nar?czem buteleczek z ró?nymi dziwnymi napisami, takimi jak "Laudanum", "Tramadol", "Spiritus Vini" i innymi z rozmait? podejrzan? zawarto?ci?. Mo?e zagramy w ma?? gr?... WARCABY!!! Na po?owie buteleczek narysowa? iksy, uzna? je za swoje. Po tym wytyczy? na kwadratowych p?ytkach pod?ogi plansz? 10x10 i podyktowa? zasady: Je?eli zbije si? komu? pionka, to trzeba wypi? jego zawarto??... Gramy o ca?? reszt? pozostawionych na planszy pionków... Kto wchodzi?

Re: Korytarz na pi?trze

PostNapisane: 10 kwi 2012, o 18:31
przez Rude Smile
Rude Smile nie bardzo wiedzia?a na odnalezieniu czego zale?a?o Syriuszowi, jednak wybitnie zalatywa?o jej to przygod?, a ta z kolei kusi?a j? najbardziej. - Ju? lec?, mój przyjacielu! - Zawo?a?, robi?c zgrabny obrót w powietrzu i naraz zmieniaj?c kierunek lotu, by zaraz poszybowa? w stron? czarnego kuca. Towarzysz?cy mu Shadowblade wygl?da? przez krótk? chwil? do?? przera?aj?co, jednak potem przera?enie przerodzi?o si? w zaintrygowanie, I kiedy w locie przechyli?a g?ow?, wyci?gaj?c szyj? w jego kierunku, by jak najlepiej si? mu przejrze?, nieomal nie r?bn??a g?ow? w sufit, a zaraz potem w ostatniej sekundzie min??a lamp? wisz?c? z niego. "Niewiele brakowa?o" pomy?la?a w duchu, zni?aj?c teraz lot, by by? bli?ej Syriusza. - Czego [prócz pustego basenika] Ci potrzeba!? - Zawo?a?a, by na pewno j? us?ysza?, gdy jej g?os przedrze si? jego szok, op?tanie i tward?, zdziwacza?? psychik?.

Re: Korytarz na pi?trze

PostNapisane: 10 kwi 2012, o 19:13
przez Shadowblade
Kuc rzuci? okiem na towarzyszy Syriusza i parskn??, nast?pnie wyci?gn?? z torby dwa piel?gniarskie czepki i rzuci? w stron? "go?ci" czarnego.
-Za?ó?cie to, nie rozpoznaj? was wtedy i b?dziemy mogli si? prze?lizgn?? nawet drzwiami frontowymi tego budynku! - Zagrzmia?.
- A jaaaaa? - zdawa?y si? wo?a? oczy Syriusza.
- Dla ciebie nie ma. - Wskaza? kopytem czarnego kuca. - Wskakuj w kaftan, b?dziesz naszym je?ce... Znaczy si? pacjentem, z którym idziemy na spacer! - Rykn?? Shadowblade z wrednym u?miechem, poniewa? wiedzia? jak bardzo Syriusz nie lubi kaftanów. - Je?li wszystko tu za?atwili?cie to mo?emy si? st?d wynosi? czym pr?dzej. Ty tam za t? lad?, sko?cz si? wydurnia?, zak?adaj przebranie i przebieraj kopytami!

Re: Korytarz na pi?trze

PostNapisane: 10 kwi 2012, o 20:37
przez Icy Viguer
Có?, ostatni czas up?yn?? jej raczej dziwnie. W?a?ciwie to od czasu tego nies?awnego swapgendera wszystko si? posypa?o. Reet j? opu?ci?, by?a to dla niej wielka strata. Mog?a ?mia?o powiedzie?, ?e naprawd? podoba? jej si? ten ogier, stanowi? naprawd? zacnego towarzysza. Co prawda za jaki? czas paskudne zakl?cie zmiany p?ci straci?o swoj? moc i powróci?a do swojej w?a?ciwej postaci, jednak?e nie zdo?a?a odzyska? kontaktu z pegazem, co za?ama?o sens jej dotychczasowej egzystencji w Ponyville. Próbuj?c odzyska? wewn?trzny spokój i uspokoi? swoje rozchwiane uczucia postanowi?a wybra? si? na przechadzk? do szpitala psychiatrycznego. Sama nie wiedzia?a dlaczego akurat tam, mo?e widok tych wszystkich nieszcz??ników, b?d?cych kompletnie na bakier ze zdrowym rozs?dkiem mia? podzia?a? na ni? jako? o?ywczo? Pobudzi? j? do dzia?ania, szukania jakiego? celu? Mniejsza zreszt? o powody, jej umys?, czy te? mo?e raczej serce, wybra? takie a nie inne miejsce, i tam te? pod??y?a.

W?a?ciwie to szpital psychiatryczny by? osobn? zamkni?t? cz??ci? o?rodka zdrowia i nie mia?a prawa przekroczenia jego progów, ale teoria teori?, praktyka praktyk?. Có?, bowiem dla niej znaczy?y takie durne ograniczenia, naruszaj?ce mo?liwo?ci dzia?ania, odbieraj?ce osobist? wolno??? Dawniej, za ?wietnych czasów, kiedy nale?a?a do wielce powa?anych i znacz?cych kucyków w Canterlot, wesz?aby na ów oddzia?, albo dzi?ki odpowiedniemu s?ówku o swoich kontaktach z najwy?szymi sferami, albo te? odpowiedni? ?apówk?. Niestety teraz pierwsza mo?liwo?? ulecia?a, a druga? Nie chcia?a trwoni? tego co jej pozosta?o, wi?c zdecydowa?a si? na skryte wej?cie. Co tu si? du?o rozpisywa?, nie by?o stanowi?o to problemy i znalaz?a si? na miejscu.

Wst?pi?a do szpitalnego korytarza, by?a pewna, i? nie znajdzie tam nikogo, lecz przed jej oczyma ukaza?a si? gromadka kuców. -” Có? to? Mam przed sob? personel szpitalny, pacjentów, czy... czy mo?e podobnych ciekawskich, którzy zapragn?li odwiedzi? miejsce, które tak mocno gardzi zdrowym rozs?dkiem? Przekonajmy si?...” - u?miechn??a si? do siebie, odkaszln??a i g?osem dostojnym, pi?knym a jednocze?nie stanowczym, pe?nym dumy zagadn??a
- Z kim mam przyjemno?? rozmawia?? – tutaj trzeba by?o by? przygotowanym na wszystko, na ka?d?, nawet najbardziej absurdaln? mo?liwo??, wi?c przyj??a wyczekuj?c postaw?, zwarta i gotowa, by w ka?dej chwili u?y? odpowiedniego zakl?cia je?li ?rodki dyplomatyczne zawiod?, lecz dlaczego? tak mia?o by si? sta?, kto móg?by nie ulec jej talentom oratorskim, które zostan? wykorzystane, gdy napotkane kuce si? odezw?.

Re: Korytarz na pi?trze

PostNapisane: 21 kwi 2012, o 21:51
przez Casimir
Widocznie zacz??o mu si? nudzi?, bo wychodzi przez wysadzone uprzednio drzwi. Tak bez po?egnania.

[z/t]

Re: Korytarz na pi?trze

PostNapisane: 22 kwi 2012, o 19:11
przez Syriusz
Syriusz z zaciekawieniem przygl?da? si? ca?emu zaj?ciu. "Spisa? si? nasz Casimir, prawda, moja pani?" - my?la? zapatrzony Syriusz. Tak, tak... Eris by?aby z niego dumna. Tyle wigoru, tyle energii... Ale nie czas teraz na wyg?upy. Pora dzia?a?! Wariat przyklasn?? pomys?owi Shadowblade'a, cho? z nieunikan? antypati? spojrza? na bia?y wymiar m?ki. Do?? mia? ju? kaftanów bezpiecze?stwa. Nawet teraz, gdy ust?pi?o dzia?anie lekarstw przyt?piaj?cych zmys?y. Po chwili namys?u skierowa? pysk w kierunku Rude i odpar?:

- Chc? odzyska? swoje rzeczy. Moje malutkieee! One czekaaaj?! Chyba nie zrobi wam to ró?nicy, prawda? - pos?awszy klaczy u?miech pe?en niekrytej sympatii, znikn?? gdzie? mi?dzy rz?dem rozpostartych niczym wrota piekie? drzwi. Drzwi do innych, niezbadanych jeszcze ?wiatów. Kroki pokierowa? prawdopodobnie ku przej?ciu do ubikacji, b?d? innemu, równie "niezwyk?emu" pomieszczeniu. Gdyby tylko by? w?ród nich lekarz (który, bagatela, uciek? ju? kilka ?adnych chwil temu) z pewno?ci? krzykn??by co? w stylu: "Nie, ale? tam nie wolno!...", zdaj?c sobie spraw? z tego, i? nieproszony go?? wtargn?? w?a?nie na teren owianego z?? s?aw? "Pokoju z zabawkami"...

[z/t]

Min??o kilka d?u?szych chwil, od kiedy z pomieszczenia do którego uda? si? wariat wylecia?o ogromne, czarne ptaszysko, skrzecz?ce przera?liwie nad g?owami zebranych. Prawdopodobnie nie wywo?a?oby to wi?kszego poruszenia, gdyby nie fakt tego, ?e frun?c obok Rude Smile ptak krzykn?? nagle co? w rodzaju: "Mmmm... Pupcia jak marzenie! Ach, a te skrzyde?ka! Do schrupania! Ha ha!" . Syriusz wyszed? spokojnie, miarowo stukaj?c o poszarpane deski pod?ogi. W oczy rzuci? mog?o si? szczególnie jego wyposa?enie, zast?puj?ce dotychczasowe odzienie w postaci milutkiej w dotyku, szpitalnej pi?amki. Wyra?nie zadowolony, krzykn?? krótko: "Mo?emy ruuuuszaaa?!" i ?mia?ym krokiem ruszy? w stron? Shadowblade'a, ciesz?cego si? na my?l zapakowania kumpla w schludny, bia?y uniform, jak?e istotny w ?yciu ka?dego wariata...

- No co? Na co czekamy? - Wrzasn??, ?miej?c si? ob??ka?czo. - Je?li Eris dopomo?e, wariaci odwróc? uwag? personelu medycznego. No ju?, no juuuu?!... W drog?, w drooog?! - krzycza?, ?aduj?c swe udr?czone kaftanem bezpiecze?stwa cia?o na klekocz?cy wózek inwalidzki. Powierzaj?c swe zw?oki silnym ramionom "siostry Helgi" krzykn?? zwi?z?e: "FREEENDSZIIIP!" i z wielk? satysfakcj? zacz?? ujada? jak pies.

[z/t]

Re: Korytarz na pi?trze

PostNapisane: 23 kwi 2012, o 15:48
przez Karczmarz
Drzwi po?o?one najbli?ej grupki "medyków" uchyli?y si? z ?oskotem, wpuszczaj?c na korytarz k??by zalatuj?cego gorzelni? dymu. Karczmarz pojawi? si? ni st?d ni zow?d, wykrzykuj?c co? w stylu: "Cholybka! Syjuju?! Ferajna! Cosik mi? ptaszysko wygada?o, ?e wam transyport poczebny... HIK!". Wodz?c b??dnym wzorkiem po zgromadzonych na korytarzu pacjentach Oddzia?u Zamkni?tego, przez jaki? czas zastanawia? si? nad sensem uwalniania ca?ej zgrai. "Po co jem to, skoro ci najwa?niejsi som jusz na wolno?ci..." - pomy?la?. Jego ros?a posta? gabarytami dorównywa?a jedynie posturze "pon?tnej Helgi", której z miejsca pos?a? swe zalotne spojrzenie, wykrzywiaj?c pysk w co? na kszta?t krzywego u?miechu. Roze?mia? si? rubasznie i ruszy? w stron? zawini?tego w kaftanik Syriusza.

- No dalej, dalej, chopoki! Wy siem tu obijacie, a robota czeha! - zaintonowa?, ods?aniaj?c swe roze?miane i po?ó?k?e z?by. - Zapraszam do Karczmy! Omówimy... Co nieco...! HIK! - rzuci?, poci?gn?wszy uprzednio z oprawionej w skór? butelczyny.

Alkohol przyjemnie zaszumia? w g?owie. "Dopsz jest..." - pomy?la? odurzony Karczmarz, cz?api?c chwiejnym krokiem w kierunku drzwi z których przed chwil? wyskoczy?.

- Na co czekacie? Chod?ta! - wykrzykn?? i wype?niwszy eter swym grzmi?cym ?miechem, ruszy? w kierunku drzwi prowadz?cych do Karczmy "Na Uboczu"...

[z/t]

Re: Korytarz na pi?trze

PostNapisane: 23 kwi 2012, o 16:06
przez Shadowblade
Burkn?? co? pod nosem na widok karczmarza. "Stary cap, kompana kufla nie pozna?, wzi?? mnie za piel?gniark?. W sumie, Karczmarz nigdy nie mia? gustu do kobiet". Kuc parskn?? jak to ma w zwyczaju i popychaj?c wózek z za?adowanym na niego Syriuszem skierowa? si? do drzwi w które wkroczy? Karczmarzyna. Potrz?sn?? g?ow? zrzucaj?c z niej czepek piel?gniarski i si?gn?? po swój rogaty he?m gryfiego dzieci?cia.

[z/t]

Re: Korytarz na pi?trze

PostNapisane: 5 paź 2012, o 19:23
przez Dark Mind
W skutek nieprzewidzianego efektu powstałego w wyniku zaburzenia magii teleportacji Mind pojawił się nagle na korytarzu szpitalnym. Początkowo jednorożec nie potrafił dokładnie ustalić miejsca swojego pobytu. Nerwowo chodził wzdłuż korytarza, aż w jego głowie zabłysnęła pojedyncza myśl, a właściwie nie tyle myśl co wspomnienie będące tylko zapisem emocji związanycy jakby podświadomym obrazem czegoś co miało miejsce w przeszłości, a miało być usunięte z pamięci. Jednorożec przez chodził jeszcze przez chwilę po korytarzu rzucając się agresywnie na ściany.-Nie nie nie.- Szeptał do siebie. Następnie ponownie spróbował się przeteleportować, ale przez wzmożony brak skupienia jedyne co udało mu się zmęczyć. Jednorożec skkulił się w kącie i zasnął.

Re: Korytarz na piętrze

PostNapisane: 10 paź 2012, o 20:07
przez Tea Charmer
Nagle wszystkie światła na korytarzu zgasły, a drzwi z numerem 22 otworzyły się gwałtownie wsysając do nowopowstałego weń portalu wszystko dookoła. Gdy wessały już większość dekoracji z korytarza jak tapety, kilka lamp i pewnego szarego jednorożca, drzwi zamknęły się z hukiem jak i portal, a resztki lamp znów zaczęły świecić..
[Dark Mind z/t czekaj na posta wprowadzającego cię na Pole]