Do drogi od dzieciństwa przyzwyczajenie, dało jej mniejsze kopyt cierpienie. Lecz w drodze przystanek na dnie wiele musiała uczynić by kopyt zbyt mocno nie ranić. W mieście pogańskim przyszło jej dni spędzać czas i zbierać wiedzy zapas. Czekała ją droga przez piach, przy temperatur wielkich amplitudach. jedyne miasto w kierunku jej celu miało nieć mieszkańców wielu. Mieli nie być przyjaźni dla samotnych klaczy, szczególnie tych młodych klaczy. Zawrócić jej kilka osób raczyło, lecz to tylko jej zawziętość zwiększyło.
Przygotowania odpowiednie uczyniła, szukać wody się nauczyła, w płaszcz nowy zaopatrzyła, sianem wóz wyładowała, w noc w drogę wyruszyła i przed wschodem wewnątrz wozu się zaszyła. Z wozem jednak był problem niemiłosierny, gdyż grunt mu był mierny. Koła w piach się zapadały i ciągnąć dobytek utrudniały. Magia brzemię niewiele zmniejszała i w pewnym stopniu przeszkadzała. W dzień gorąc spać nie dawał, w noc chłód do zarzucenie płaszcza wymuszał. a ten gdy kopytka w wysilę w piach się zapadały, jego zwoje pod kopytka się podwijały i chód utrudniały. Najgorsze że płaszcz ciepły i przewiewny, łańcuchami był zapinany i ob nich na szyi powstały rany. Dni się ze sobą zlewały i tylko siana straty o przesuwaniu świadczyły. Miecz jak igła kompasu drogę pokazywał, z każdym dniem coraz mocniej się wyrywał.
Gdy nocy pewnej miasta ujrzała gramy, rozpłakała się do wozu ramy. W noc jednak one zamknięte pozostawały, więc odpoczynku przed dniem jej chwile pozostawały. Kaptur do płaszcza jej kopytka przypinały, gdy dzienne promienie wstawały. Do miasta wejść jej się bez przeszkód udało, choć kilku ją podeptało. Kuce wielkość znaczną posiadały, a niektóre na szyja powrozy miały, te niewolnikami mieniono, z nich przymusem sługi uczyniono. Niczym na polu minowym się czuła, nim biblioteki drzwi minęła. Tam kuców nie dojrzała wielu, jeden tylko przy biurku w holu. Gdy szukać księgi zaczynała kuca już nie widziała. Jednak gdy tylko magii użyła, krzyk usłyszała, że czarować się zabrania, bo inaczej kuce się z tond wygania. Więc oczy jej tytułu okładek czytały, aż litery mienić się zaczęły, a złośliwy morfeusz swymi snami weń sypał, bo kuc tego dnia jeszcze nie spał. I choć Fire zawziętość posiadała to tą walkę przegrała. Przed swym celem spała, a rogiem się o księgę opierała. Zbudzić się tam już nie miała, czuła jak oddech traciła. Jakiś ogier płaszcz jej szarpał, już prawie do jej łona się dobrał. gdy jej kopytko w członka powędrowało i ze skórą go wydarło. krzyk wydał potworny nim w bólu skonał wykrwawiony. Poczęła wyjścia poszukiwać i pokój przeszukiwać. Miecz w skrzyni znalazła, a z okna drogę na dach sąsiedni dojrzałą. W samą porę skoczyła, jeszcze pukanie w drzwi usłyszała. Chwile później poruszenie w mieście obserwowała, w stronę biblioteki dachami się przedzierała. Adrenalina w niej pulsowała gdy na pac przed biblioteka w godzinę później zeskakiwała, jednak żywego ducha nie dojrzała. Coś jej mówiło że nadchodzi coś niedobrego w ścianie piachu wiatrem porywanego. Do biblioteki biegiem wskoczyła, magią drzwi zamknięte zniszczyła i na siedzącego przy biurku się rzuciła, krtań ciosem mu zmiażdżyła. Jak się dusi z uśmiechem się przypatrywała i po księgę pobiegła. Biblioteki z nią jeszcze nie opuszczała, biorąc namiary na następną burze piachu przeczekała.
Jej droga dalej w głąb kontynentu miała prowadzić, oby tylko wybiegając o straże nie zawadzić. W swe szczęście nie wierzyła, gdy do wozu wskoczyła. bramy mimo burzy otwarte pozostawały i za nią władze pościg nie wysłały. Kogo zabiła nie wiedziała, tylko nocą łunę ognia nad miastem jej oczy oglądały. A dwie niewolnice przyłączyć się do niej chciały, lecz czemu tego nie powiedziały. Popędziła je w trzy wiatry, dosrały w zady parę razy. Czuła że miały plan chytry i spotkały się z wyrazami jej odrazy. Później czuła pewien nie dosyt dziwny, jakby chciała widzieć bóle wykrzywione niewolnic miny. Może początek szaleństwa z gorąca ją chwytał, nie przyzwyczajonej we znaki się dawał. A może już dawno oszalała i tylko do pełnego szaleństwa przebudzić się miała.
C.D.N.