Kryształkowa sesja

[Shade Hunt]

- Wiesz Reet, teraz nie dziwie się czemu Ponyville to taka zapadła dziura. Gdybyś wiedział te wszystkie techno, elektro nowinki w Canterlocie. Życie wiejskie sielankowe, super ale bez przesady. Trzeba sobie pozwolić na odrobinę luksusu. Zresztą ja wolę mieć kopytka i pyszczek wolny, tak na wszelki wypadek - zachichotała i pacnęła go ogonkiem przechodząc obok niego. Podała mu hełm. - I nie, nie wyczerpie się ma dożywotnią gwarancje. Jak coś pójdzie nie tak, każę im zwrócić pieniądze. - wzruszyła ramionami. Szara klacz na wszelki wypadek jednak lampy od jubilera wpakowała do lnianej torby i podała Truskawce - Dźwigaj ty też coś, mała.
Widząc jaskinie ziewnęła szeroko było lekko znudzona kilkugodzinnym marszem. Nie przejęła się napisami. Zapaliła latarkę na hełmie i weszła powoli do jaskini za Reetem, mając go w zasięgu wzroku oraz w zasięgu kopytka charkam przypięty do plecaka. - Ej mała idź obok mnie jakby zrobiło się gorąco uciekaj, bo raczej walczyć nie umiesz. I staraj się być cicho - mruknęła.

[Feather]

[MG]

A więc weszliście do jaskini i szliście ciągle przed siebie, oświetlając sobię drogę świecącymi kaskami. Jaskinia nie budziła jakoś bardzo waszych podejrzeń - jedyne, co mogłoby was wystraszyć, to szkielet, który został wrzucony do jednej ze "studni", skalnego leju. Tak... zatrzymało was to, bowiem chcieliście się mu przyjrzeć...
Nie zauważyliście też, że pokonaliście już dawno faktyczną odległość, dzielącą wylot jaskini od migoczących punktów. I wtedy coś za waszymi plecami błysnęło, od strony wyjścia, a potem usłyszeliście ogromny huk, zgrzyt kamieni i poczuliście, jak wszystko się trzęsie. Chmara spłoszonych nietoperzy śmignęła pomiędzy wami, a jeden z nich pacnął przypadkowo Shade w czoło, po czym odleciał. W powietrze wzbił się też kurz, który dopiero po paru sekundach opadł. Coś tu jest bardzo nie tak...

[Reetmine]

Szkielet? No, przynajmniej ktoś wiedział tutaj jak się dobrze bawić. Mimo to nie przejął się szkieletem jakoś bardzo, został tu przysłany po kryształy, nie po afery kryminalne. Wtedy to rozpoczęło się trzęsienie ziemi, znając życie spowodowane pewnie siłą naturalną, czyli ingerencją jakiejś osoby. "buy some apples!, czy choć raz nie można po prostu wziąć tego czego się chce bez żadnych komplikacji. Niech no tylko dorwę tego handlarza, pewnie dupek współpracuje z sektą chaosu. No i te nietoperze!"
- Czy wszyscy są cali?- Jeśli nie miał włączonego światła w hełmie to teraz to zrobił, poprawił też swą kuszę. - Dobra, szukamy tej geody dalej, jak i wyjścia z tego zadupia. Choć jestem pewien, że ktoś zawalił nam wejście

[Strawberry]

Klaczka niezbyt przejęła się napotkanym szkieletem. Co więcej , wizja niebezpieczeństwa jeszcze bardziej zmotywowała ją do działania. Ekscytacja Truskawki wszystkim wokoło sięgnęła zenitu. Nagle nastąpiło trzęsienie ziemi. Klacz na początku nie do końca wiedziała co się dzieje. Opanowała skoki radości aby złapać równowagę. Wtem zobaczyła coś czego nigdy wcześniej nie widziała. NIETOPERZE! Na twarzy Strawberry zagościł wyraz ogromnego zdziwienia i radości. Przez dobre pół minuty próbowała złapać któregoś , lecz wszystkie starania zakończyły się porażką. Nie mogła się też powstrzymać od głośnej salwy śmiechu , kiedy jeden z nich uderzył Shade w głowę.
-Mi nic nie jest , nie wiem jak ona. <tutaj słychać cichy chichot>

[Shade Hunt]

Szkielet nie wzbudził jakiegoś większego zainteresowania Shade. W takich norach często były stare kości i pozostałości po tych co nieopatrznie i nie roztropnie weszli, bez odpowiedniego doświadczenia i ekwipunku, ale chwilę się mu przyglądała z ciekawością. [MG rzut na per poproszę jeśli w tym szkielecie jest coś niezwykłego] Nagle znikąd zaatakowało ich stado nietoperzy i dało się słyszeć wybuch. Shade lekko wzdrygnęła i poprawiła hełm. Spojrzała na ogiera i zważyła gniewnie swe błękitne oczy.
- Masz rację Reet, to nie brzmiało najlepiej. - obróciła głowę w kierunku z którego przyszli - Nie podoba mi się to. Albo ktoś wie już o naszej obecności tutaj, co nie byłoby trudne po hałasie co poniektórzy z nas robią. - rzuciła gniewne spojrzenie na Strawberry - albo zostaliśmy w coś wrobieni, jak zwykle zresztą - Shade wzruszyła ramionami.
- Lepiej sprawdźmy czy mamy jeszcze wyjście. Czy rzeczywiście je zasypało. Jeśli tak idziemy dalej przed siebie innej możliwości nie mamy.

[Feather]

Cóż... byliście faktycznie w rzyci. Reet poprawiając kask oświetlił wam drogę, pokazując tym samym, że to jest pewnie ślepy zaułek. W dodatku szkielet podróżnika nagle zniknął, a lej nie był już lejem, zagłębieniem, a głebokim szybek w dół, ziejącym ciemnościami. Przez moment zdawało się, że można dostrzec tam parę oczu. Ale kto by się tam tym przejmował...
Jednakże jakbyście postanowili wrócić, to możecie się nieźle zawieść - wyjście zostało zasypane, a wokół, oprócz gruzu, leżało pełno maleńkich fragmentów mechanizmu, śmierdziało prochem, jakieś kryształki potrzaskane...

Niechaj rozpocznie się... coś.

[Reetmine]

No nie, ta gówniara była trzaśnięta psychicznie, znając życie jak dojdzie co do czego to przez nią pegaz straci nie tylko dumę, ale też i dupę. Obiecał sobie, że w razie czego jedyną osobą jaką będzie ratował będzie pegaz płci męskiej.
- Na bank ktoś musi wiedzieć o naszej obecności, inaczej by nie rozwalał wejścia. Wrobienia nie wykluczam, szczególnie jak tamten sprzedawczyk mówił o krysztale chaosu.

Pegaz podszedł do tego co zostało z wejścia, poza kryształkami był proch i coś mechanicznego. Pięknie, po prostu buy some apples! pięknie, jednak tak źle jeszcze nie było. Sprawdził czy sam ma swoje materiały wybuchowe, nie przypominał sobie by to on zaminowywał otwór. No i pojawił się nagle szyb, na dole zaś były jakieś oczy. Diamentowe psy? Chyba te coś stają się inteligentne ostatnimi czasy...
- No dobra panienki, jedyne wyjście to tam w dół, jakiś kretyn pewnie przygotował dla nas imprezę powitalną. Może diamentowe psy, może coś równie porąbanego. Mam dynamit którym mogę spróbować wysadzić "wejście", ale nie jestem specem od materiałów wybuchowych i nie wykluczam, że to nic nie da. Jest szyb, a w szybie są pajace. Mogę zawsze tam zrzucić jakiś ładunek wybuchowy.

[Strawberry]

Truskawka zajrzała do leja. Zauważyła dziwne oczy na dole szybu. To raczej nie wyglądało jak nietoperz , ale klaczka od razu wpadła na pomysł i zaczęła powoli odpinać swój kask.
-Nie ma czasu na dynamit! Cokolwiek zawaliło nam wyjście znajduje się zapewne na dole tego szybu. Musimy jak najszybciej go lub to cokolwiek to by nie było złapać! -tutaj odpięła kask i wrzuciła go do szybu , aby się mu dokładnie przyjrzeć. - Do zobaczenia na dole! - Niewiele myśląc rzuciła się do szybu w pogoni za dziwną parą oczu. Spadając nie mogła się powstrzymać od głośnego krzyku "WEEEEEEE!"

[Shade Hunt]

- Miłego umierania - mruknęła Shade, za znikająca koleżanką. - O jednego głupiego kucyka mniej w Ponyville, mała strata. - Bo jaki kucyk ziemny nie mający skrzydeł skacze w dół tunelu, który nie wiadomo ile ma głębokości.
- Jeśli jeszcze po tym upadku będzie żyła, z przyjemnością skręcę jej kark. - Shade usiadła na ziemi, otwarła swój plecak i zaczęło beztrosko i bez jakichkolwiek okazywania emocji jeść czekoladę, czekając na ruch Reetmine.

[Feather]

Cóż... a więc Strawberry wpadła wprost na [uwaga, niespodzianka] diamentowego psa. Zdziwiony humanoidalny pies podrapał się po zbolałej głowie i spojrzał na klacz, która sturlała się z niego na kamienne podłoże.
- Oua... - jęknął - Bolao, kule mule... oooo! Jaka ładna owieczka! Wezmem jom i pokaże hopakom! Bedom mnie lubiali.
Nie czekając ani chwili, pochwycił różowiutką klacz, jak jagnię i zaczął iść z nią wgłąb korytarzy. Trzeba przyznać, że mówił dosyć głośno, a Reet i Shade pewnie go słyszeli. Sam był jednak zbyt tępy, żeby pomyśleć o światełkach ich kasków, które nawet sam widział. /http://klp.pl/admin/images/thumb/1068.jpg/

[Reetmine]

- To jest różowa klacz ziemna, to wszystko tłumaczy jej zachowanie. Przecież to naturalne, że widząc szyb i kogoś wewnątrz wbrew instynktowi zachowawczemu wparowuje się we wszelkie kłopoty. Przecież to wszystko... God damnit Nappa! - W takich chwilach cieszył się, że jest pegazem, zawsze ostrożniej będzie lądował na dole. Wyjął jedną laskę dynamitu, w drugiej zaś miał zapalniczkę, odwrócił się jeszcze do Shade. - Dalej nas obowiązuje robota, wyszukiwanie tych kryształków i geody chaosu czy jak się ten syf nazywa. Jak i chce wiedzieć czy wejście było zaminowane specjalnie na nas czy nie. Bo jeśli tak to ktoś nas sprzedał.

Podszedł do szybu i splunął w bok.
- Hej wy tam, mam tu tyle dynamitu że jak to wybuchnie będziecie mieć tutaj wielki kanion z rowem mariańskim, więc lepiej uważajcie! I ty tam puść tę klacz natychmiast, inaczej skończysz z bombą w tyłku!
Po czym ostrożnie zleciał( tak, zleciał przy pomocy skrzydeł) w dół zastanawiając się cóż tam zastanie.

[Strawberry]

Truskawka stoczyła się w dół szybu. Upadła na niezbyt miękkie kamienne podłoże i dostrzegła diamentowego psa , całkiem sporą jaskinię i hełm z latarką który oświetlał z połowę pomieszczenia. Zaraz zaraz... DIAMENTOWY PIES!
-MAM CIĘ! - Wykrzyczała z euforią , jakby właśnie znalazła osobę w grze w chowanego. - Teraz mi nie uciekniesz! Zaraz zaraz co ty robisz... To ja cie złapałam , a nie ty!- Warknęła z lekkim zdziwieniem jak to jest możliwe , że jej super inteligentny plan się nie powiódł. Gdzie jest moje wsparcie ?*tu rozejrzała się by wypatrzeć Shade i Reeta* I gdzie on mnie ciągnie? O nie ja się porwać nie dam! Truskawka zaczęła się mocno szarpać i uderzać kopytkami porywacza. Nie widząc jednak żadnych skutków zaprzestała tej czynności. Coraz bardziej oddalali się od światła latarki. W ciemnościach było trudno cokolwiek wypatrzeć. Klacz zaczęła szukać jakichś przydatnych przedmiotów w juce , co było dość problematyczne w całkowitych ciemnościach i w objęciu jakiegoś potwora. Wypadło jej parę truskawek i innych drobnych przedmiotów. To dobrze, będą przynajmniej wiedzieć gdzie mnie szukać. Truskawka zaczęła rozmyślać jak do cholery ten pies tak dobrze widzi w ciemnościach? Zwierzęta mieszkające pod ziemią mają gorszy wzrok a wyostrzone inne zmysły. Tak przynajmniej pamiętała z biologii. Szmatki z chlorofilem i granatów hukowych zapomniała. A nie , nie zapomniała. Nie wiedziałaby co to jest. Klacz przesuwała kopytko po psie. Nic nie widziała więc trzeba było sobie poradzić innym zmysłem. W końcu mniej więcej zorientowała się gdzie jest ucho napastnika. Zbliżyła jak najbliżej usta [a było to trudne , gdyż była mocno trzymana] i wzięła najgłębszy oddech , jaki tylko mała klaczka mogła wziąć.
-ROZKAZUJĘ CI NATYCHMIAST MNIE WYPUŚCIĆ ALBO POŻAŁUJESZ!!! [nie , te wykrzykniki to nie padaczka autora tylko dogłębne podkreślenie wypowiedzi] - wrzasnęła jak najgłośniej nad uchem porywacza po czym dokończyła atak werbalnym głośnym piskiem.

[Shade Hunt]

- Może obowiązuje nas robota, niezależnie co nami kieruje żądza zysku czy ciekawość, ale na ratowanie różowych idiotek kucyków ziemnych się nie pisałam. Jeśli zdechnie to z własnej winy ! - Shade wrzasnęła chowając czekoladę do plecaka i zanurkowała za Reetmine pomagając sobie skrzydłami przy opadaniu w dół. Klacz usłyszała krzyki i wrzaski Strawberry - Przynajmniej wiemy gdzie jest i nasz cel też. - uśmiechnęła się szeroko i złowieszczo, sięgając kopytkiem po charkam.

[Feather]

A więc Reet i Shade spadywli sobie na dół, w pogoni za głupkowatym psem, kradnącym im koleżankę. Niestety, jednak tak się złożyło, że ich już tam nie było, bowiem pies przepadł bez śladu.
***
Tak... Burek gnał, jakby był popier... niczony.
- BUAGAM, PSZESTAŃ KSZYTRZEĆ! - jęczał do klaczy.
Po ciężkich bojach i znojach, jednak udało mu się dotrzeć do "nory głównej", gdzie czekało na niego kilkunaście psiaków, w dużej jaskini, wokół ogniska, z którego dym się kierował do kominu w suficie (takiego naturalnego). Mieli nawet drewnianą budę-chatkę.
- PACZAJTA, CÓŻEM ZNALAZEŁ! - zawołał Burek.
Psiaki westchnęły ze zdziwieniem i zaczęły dotykać palcami Strawberry.
- CZO TO JE, BURKE? - spytał jeden z nich.
- NE WĘ - Odpowiedział.
I tak 15 psów rozpoczęło debatę nad tym, kim, albo raczej - czym jest Strawberry.

[Reetmine]

Pegaz rozglądał się, ale nigdzie jej nie widział, podobnie jak niezbyt słyszał. Miał nadzieję, że nie zabili jej lub zjedli od razu, bo jednak nie przepadał za stratą kuców podczas misji. Na pewno nie takich durnych, które mogły się jeszcze go czegoś przydać innego niż zostanie karmą dla psów.
( Proszę o test na PER czy cokolwiek uda się znaleźć, ślady w sensie).
- Wiem, dla mnie samego ta różowa to idiotka która sobie zasłużyła na to, ale wejście nam rozwalili. Musimy znaleźć zatem inną drogę ucieczki, jak i znaleźć kamyczki. To diamentowe psy, powinny mieć coś przy sobie.