Strona 1 z 1

Northern Blast

PostNapisane: 15 kwi 2013, o 23:08
przez Northern Blast
Imię i Nazwisko: W Equestrii przylgnęło do niego Northern Blast. Jego prawdziwe imię brzmi ?yvind, ale używa go żadko.
Miejsce zamieszkania: Brak
Pochodzenie: Daleka północ tego samego kontynentu na którym znajduje się Equestria.
Ranga: Wędrowiec
Wygląd: Pegaz. Skrzydeł używać potrafi, ale bardziej ufa własnym nogom. Umaszczenie koloru blado-zielonego, futro na całym ciele posiada gęste i długie, chroniące przed zimnem. Trochę wyróżnia go to spośród typowego, Equestriańskiego tłumu.

    * Oczy: Mocno żółte
    *Włosy: Jasna blond grzywa, długa, spleciona w warkocze. Ogon również długi, prosty i duży ?objętościowo?
    *Wiek: 30 lat, ale wygląda na nieco starszego.
    *Ubranie: Stare, skórzane ubranie, w skład którego wchodzi kilka części, w tym płaszcz z kapturem. Wielokrotnie dziurawione, łatane i naprawiane. Posiada też przy sobie dwie sakwy oraz torbę, i przewieszony przez bok miecz, tak dla bezpieczeństwa. Z tym wszystkim założonym na siebie wygląda bardziej jak muł towarowy niż kucyk.
    *Sylwetka:
Wysoki, dobrze zbudowany, ale nie przesadnie muskularny.

Charakter: Prostoduszny lekkoduch, wesoły awanturnik. Lepsze określenia trudno będzie wymyślić. Jego naturalnym środowiskiem są karczmy, tawerny czy inne puby, rzadziej miejsca wolne od zgiełku i innych kucyków. Uwielbia się bawić, pić, śmiać, chędożyć i od czasu do czasu, ni z gruszki ni z pietruszki dać komuś w pysk w imię miłości i tolerancji. Zdarzało się że po pijaku popsuł komuś dzień w taki bądź inny sposób, jednak mimo wszystko jest wyjątkowo towarzyski, niezwykle śmiały i posiada swój własny, specyficzny urok. Wszystko to sprawia że potrafi bardzo łatwo znaleźć sobie przyjaciół... i wrogów. Jednak jak już do kogoś się przekona, to będzie traktował go jak członka własnej rodziny. Bliskich kocha, przeciwników tępi, z całą resztą chętnie się napije. Ma zwyczaj robienia tego co mu się podoba wbrew woli/próśb/chęci innych, no i trochę jest egoistą, stawiając siebie i swoje potrzeby nad innymi.

Krótka historia:

Wersja TL;DR:

Będąc niezadowolonym z nudnego życia na północy, postanowił porzucić wszystko, spakować manatki i wybyć w inne miejsce. Cutie mark otrzymał podczas pracy w kuźni ? wyjątkowo dobrze szła mu praca z metalem. Trochę zwiedził kontynent, zawędrował do królestwa gryfów gdzie został ciepło przywitany, stamtąd pokierowano go do Equestrii gdzie zaczął nowe życie pełne zabawy, podrywania klaczy, picia i bycia bezdomnym pseudo-kucyko-nordem.

Wersja ?Olaboga, ale denne?:

Pochodzi z wielodzietnej rodziny (Ciekawostka, wszyscy bliscy byli pegazami) - jest trzecim synem, i szóstym dzieckiem prostego drwala i zielarki. Trzeba wspomnieć, że życie na dalekiej, nieopisanej północy wygląda zupełnie inaczej niż w ciepłej Equestrii. Jest cholernie zimno, praca ciężka, jedzenia niewiele. Jedynym stałym źródłem pożywienia są odporne na niskie temperatury drzewa, rodzące równie odporne (w tym także na gryzienie) owoce. Rosną wolno i nieregularnie, a i w smaku specjalnie smaczne nie są. Wciąż jednak lepsze to niż żarcie śniegu i suchych gałęzi. Ale koniec dygresji, wróćmy do historii...

Od najmłodszych lat, ojciec Blasta opowiadał mu o przodkach, którzy nadeszli z dalekiego południa. Nieśli ze sobą cywilizację, kolonizując zimne pustkowia. Oni dali początek życiu na północy, i wybudowali pierwsze osady, założyli rodziny. Po wielu latach jednak kontakt z resztą świata się urwał i mieszkańcy zapomnieli co znajduje się poza granicami ich hardego, mroźnego kraju. Nieraz jakiś śmiałek wyskakiwał z pomysłem przeprawienia się przez tundry i przykryte śniegiem lasy, aby sprawdzić co znajduje się na południu. Jednak często na pomysłach się kończyło, i bardzo niewielu podjęło się tego zadania.

Życie upływało mu wolno. Od małego już musiał pracować dla dobra siebie, rodziny i wioski. Jego najczęstszymi zajęciami było rąbanie i noszenie drewna, układanie tego drewna, naprawianie domów w wiosce, budowanie domów w wiosce, pilnowanie spichlerza, pilnowanie swojej osady przed nieprzyjemnymi stworami i inne takie, wliczając w to próby nie zamarznięcia. Jedna rzecz zawsze przychodziła mu najłatwiej i był w niej najlepszy ? praca w kuźni. Zawsze starał się wymigiwać z innych prac, aby móc popracować chodź chwilę przy kowadle. Praca przydatna i przyjemna (jak dla niego), przy niej zdobył też swój cutie mark, kiedy wykuł swój własny miecz. Był jednak ostatnim ze swojego rodzeństwa, który otrzymał znaczek.

No i tak przy pracy przeleciała mu większość życia. Zawsze jednak znajdował czas na odprężenie się, zabawienie z przyjaciółmi i przyjaciółkami oraz wesołe przekręty życia młodzieńca.

Cały czas zadawał sobie pytania, co może cholera być, tam, w miejscu o którym tak często mówił mu ojciec? Może zamiast siedzieć i dalej wieść nudne życie, powinien udać się w podróż, zobaczyć świat? Wyrwać się z lodowego pustkowia gdzie nie czeka go nic ciekawego i wybrać się do kraju przodków? Niebezpieczeństwo nie grało roli. Jednego dnia, po prostu nie wytrzymał. Miał dość, pękł. Spakował wszystko co wydało mu się przydatne i poinformował o swoich planach ojca. Zgodził się. Niechętnie, ale zgodził. Miał do niego tylko jedną prośbę ? aby wrócił kiedyś do swojego domu i opowiedział o swojej podróży. Blast miał wolną drogę. Po ostatniej wymianie uścisków, kuc zostawił za sobą swoją wioskę, rodzinę, dom i stare życie. Wyruszył na południe.

Podczas swojej podróży całkowicie stracił rachubę czasu, więc nie do końca jest w stanie powiedzieć ile szedł. Miesiąc, może trochę więcej. Prowiant skończył mu się już po tygodniu podróży. Miał jednak szczęście, zaczynało się lato. Im dalej na południe, tym więcej jedzenia udawało mu się znaleźć, złapać czy po prostu podkraść. Dość dobrze szło mu też zakładanie prowizorycznych schronień, rozpalanie ognisk, unikanie niebezpieczeństw... Gdyby nie miał już znaczka, to można byłoby pomyśleć że okaże się ekspertem od przetrwania.

Idąc tak jeszcze kilka tygodni na południe, dotarł do krainy gryfów. Śnieżny krajobraz trochę przypomniał mu o miejscu z którego całkiem niedawno udało mu się wyrwać, tyle że gór było więcej. Nie był pewien czy przez przypadek nie zawrócił, ale postanowił iść dalej. Pierwsze jego spotkanie z gryfem było dość ciekawe, nie wiedział czy tego stwora zdzielić mieczem czy zostawić w spokoju. Krew się jednak nie polała, a jakąś godzinę później Blast i jego nowy kompan gryf siedzieli razem w karczmie. Problemem nie był nawet brak wspólnego języka. Prowizoryczny język migowy i alkohol wystarczyły do dogadania się. Wtedy, po wspólnej popijawie dowiedział się o państwie kucyków znajdującym się tylko kilka dni drogi na południe, i od razu do niego wyruszył...

Dodatkowe: Oprócz miecza posiada tez przy sobie procę i flet. Potrafi zagrać na nim kilka piosenek. Zdarza mu się kaleczyć equestriański język.

Error, Alicorn. Nie wiem o co z tym biega.

Re: Northern Blast

PostNapisane: 16 kwi 2013, o 00:39
przez Sal Ghatorr
Dobra, nie widzę tu nic złego... No, może to "Nie wiem o co z tym biega." przy alicornie wygląda podejrzanie. Mimo to, akcept. Podpisz jeszcze regulamin.