Targowisko

[Sal Ghatorr]

- Niewielką. Rzeźbę. Figurkę. - Machnęła kopytkiem. - Nie warto nawet mówić o odwdzięczaniu się, to dla mnie czysta przyjemność.. Lubię rzeźbić, tak po prostu. To już będzie dla mnie wystarczające. W sumie to ja powinnam odwdzięczać się tobie. - Zaśmiała się krótko. Coś w głowie starało się zwrócić jej uwagę. Chwyciła magią swoje zakupy, poczynione na tym targowisku. - To jak, idziesz? - Zapytała.

[Gniewomir]

- Oczywiście, w takim razie idę. Prowadź zatem, nie znam właściwie miasta, poza fontanną i butikiem, no może jeszcze domkiem Fluttershy. - ciągnął rozmowę podążając za klaczą. - Całkiem ładne to miasto, nigdy wcześniej tu nie byłem przyznam. Mieszkasz tutaj od dawna? Ja właściwie jak pamiętam ciągle podróżowałem, właściwie cały czas z miejsca na miejsce, też przeszkadzały mi w tym różne ograniczenia, ale za to co zobaczyłem i poznałem w miejscach gdzie żaden kuc się nie zapuszczał to był jednak plus. Można powiedzieć, że prowadziłem nieco morski tryb życia.

[z/t]

[Sal Ghatorr]

- Mieszkam tu już ponad rok, ale wyjechałam na dość długo. - Powiedziała Sal, truchtając powoli w stronę swojego domu. - O, morski tryb życia? To prawie jak mój Silent. - Uśmiechnęła się lekko, ale z pewnymi oporami. Dalej, bez przerwy, miała wrażenie, że o czymś zapomniała, o czymś ważnym... Dziwne, czuła że to bardzo ważne. Miała nadzieję, że sobie przypomni szybko.

[z/t]

[Alice Kokoro]

Po tym jak Sal poszła rozmawiać z dwoma kucami Alice odwróciła się, żeby pooglądać rzeczy na pobliskim straganie... Spacerowała sobie spokojnie, gdy nagle zorientowała się że, odeszła od miejsca gdzie rozmawiała swoją znajomą. Pobiegła szybko w tamtą stronę.[i] "Łał! Ale szybko biegnie się na czterech nogach."[i] Pomyślała gdy dotarła na miejsce. Rozejrzała się lecz Sal nigdzie nie było. Alice posmutniała i podreptała przed siebie. [z/t]

[Last Verse]

Last stanął na targowisku rozglądając się. Najpierw podszedł do bardziej ogólniej części targowiska i kupił karty (-5 złota) i poszedł do stoiska z produktami spożywczymi importowanymi. Szybko znalazł to czego szukał, dużą torebkę z herbatą różaną z podpisem "Tea Charmer". Zapłacił (-5 złota) i już miał wracać, ale zobaczył dwie ciekawe przedmioty. Pierwsza to mieszanka czarnej herbaty z chili a druga to kilkanaście metrów zawiniętej dratwy. Kupił oba (-8 złota)
z/t

[Tranquil Facade]

Nie wiadomo w sumie, co się z nią działo przez ostatnie pół roku. Może więcej? Może mniej? Sama nie liczyła, ile czasu nie wyściubiła nosa poza swoje rupiecie (oczywiście nie licząc wyjść po coś do zjedzenia). W każdym układzie stała w tej chwili na rynku i rozglądała się w poszukiwaniu jakiejś znajomej mordki.

[Octaviusz]

W między czasie na targu pojawił się Octaviusz chcąc sprawdzić czy w okolicach ponyville dzieje się coś ciekawego choć był to bardziej wypad by Zapoznać się z miasteczkiem w którego oklicy planował zostać dłuższy okres czasu. Trochę niesmiały w tłoku wielu kucyków stanoł w rogu obserwując co się aktualnie dzieje.

[Risky Dolly]

Przechadzając się po Ponyville, Risky zawędrowała na targowisko. Nie planowała żadnych zakupów, ale jak typowa klacz czasami lubiła pocieszyć oczy różnościami. Łaziła od stoiska do stoiska, by zająć czymś wolny czas. Zatrzymała się przy stoisku z biżuterią. Tyle było tu pięknych rzeczy, ale wiedziała że nie stać ją na takie zbytki. Kupiec będzie zawiedziony że ten klient jest tylko łazikiem. No cóż...

[Freki_Blackbane]

Wilk stał i podziwiał błyskotki. Jak te kucyki radziły sobie z wyrobami jubilerskimi, skoro nie miały palców i nie miały diamentowych psów do wydobywania ich? To było niepojęte dla niego. Wten zauważył obok szarą klaczkę z rudą grzywą i ogonem... Była dosyć smukła i wysoka jak na kucyka i to go zaciekawiło. Powąchał powietrze. Rozpościerała zapach chciwości i pragnienia.

Cóż, trzeba dbać o PR. Wysupłał zza pancerza monetę, twardą, szczerozłotą monetę z Carstwa Canidzkiego.

- Wybierz sobie które chcesz, klaczko. Nikt nie powie, że Carewicz nie dba o obywateli sojuszników.

Chociaż pewną czarną o rudej grzywie najchętnie oddałby sforze.

[Risky Dolly]

Była tak zajęta własnymi myślami że ledwo co dostrzegała postacie wokół siebie. Z zamyślenia wyrwał ją dopiero męski głos kogoś kto chciał jej kupić coś ze stoiska. Nie lubiła tego. Wpatrując się w trzymaną przez siebie zdobną obręcz westchnęła ciężko. - Przykro mi drogi Panie, ale... - Podniosła wzrok i umilkła. Spodziewała się przed sobą kolejnego ogiera, ale to nie był kuc. - Wilk... - Głupkowato stwierdziła klacz. Nigdy jeszcze nie widziała wilka... Nic nie wiedziała o tej rasie. Totalnie ją zatkało. Gapiła się bezczelnie w towarzysza wydając sobie "piękne" świadectwo. W końcu otrząsnęła się, przynajmniej na tyle by wreszcie odpowiedzieć.
- Uhm, Panie Wilku, dziękuję za troskę, ale tak naprawdę nie potrzebuję sponsora. Bez obrazy... - Uśmiechnęła się odkładając obręcz na miejsce. - Szczególnie dla rzeczy które nie należą do tych niezbędnych.

[Freki_Blackbane]

W... Wzgardziła jego darem? To było już coś... Naprawdę coś... nie zrobiła tego arogancko, więc mogło być tak, że po prostu była skromna.

- Rozumiem. Jeżeli nie chcesz, niech ten pieniądz pójdzie na poczet pana kramarza... I nie zajmuję się sponsoringiem. Jestem Carewiczem Canidy, mogę sponsorować artystów i wojska... Chyba że jesteś artystką?

Uśmiechnął się do niej ciepło. Wyglądała ciekawie jak na kucyka. I tak sie w niego wpatrywała, był dla niej czymś nowym. Jak dla większości tych dobrze wychowanych kucy.

- Jestem Carewicz Freki... A ty?

[Risky Dolly]

- Risky Dolly, miło mi. - Miała zamiar wyciągnąć kopytko na przywitanie, ale zreflektowała się i zamiast tego lekko dygnęła. Zauważyła że kupiec odetchnął z ulgą. Miał wszak towar oraz zapłatę. - Carewicz... O matko, a więc arystokracja? Hmm, wizytujesz dyplomatycznie? To dlaczego nie jesteś w stolicy naszego Państwa? - Spytała klacz, lecz po chwili odpowiedziała sama sobie. - Oh, wybacz. Przecież możesz wizytować wybrane miejsca...
- Wybacz proszę za tak niemiły początek, ale kompletnie się nie spodziewałam tutaj kogoś wysoko urodzonego. Czy jestem artystką? Hmm, czasem maluję coś hobbistycznie, ale nie nazwałabym tego wielką sztuką. Dlatego niestety nawet w tym aspekcie nie nadaję się na podopieczną. Hehehe, he... - Nerwowo się zaśmiała, próbowała ratować sytuacje, ale jak zwykle tylko ją pogarszała. Kompletnie nie wiedziała jak ma się zachować przy wilku albo przy arystokracie, a przed sobą miała dwa w jednym.

[Rusty Wrench]

Po placu powolnym krokiem kręcił się całkiem obcy i nieznajomy dla lokalnych kuc. Dość bystrym wzrokiem rozglądał się po stoiskach, jakgdyby czegoś szukał. Co chwilę zdarzało mu się zatrzymywać by rzucić na coś okiem, zaś na ewentualne pytania sprzedawców odpowiadał krótko: "Nie, dziękuję."
Ostatecznie zatrzymał się koło jakiejś klaczy, nawet chyba nie zauważył jej obecności i tylko mruknął pod nosem.
"Niech to szlag."

[Tranquil Facade]

Obserwowała targowisko chwilę, gdy nagle ni stąd ni zowąd pojawił się obok niej ciemno umaszczony ogier. Wnioskując z jego trzysłownej wypowiedzi coś musiało nie pójść po jego myśli.
-Przepraszam, coś się stało? - zagaiła. Nadal liczyła, że wypatrzy jakiegoś znajomego.

[Rusty Wrench]

Ogier wyraźnie sie zaskoczył. Obrócił łbem na tyle szybko że jego dość długa grzywa zarzuciła mu się na pysk. Szybkim wstrząsem ogarnął ją na boki i nieco pośpiesznie odpowiedział.
"Nie, nic się nie stało. Poprostu dzisiaj się wprowadziłem i szukam... konkretnego towaru."
Chwila zastanowienia w jego głosie.